Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

środa, 24 lipca 2013

Radny emocjonalnie i społecznie dojrzały



Otrzymałem niedawno list od jednej ze skierniewickich radnych – wielce szanownej pani Alicji Cyrańskiej, w sprawie pedofilii i karmienia kotów. Właściwie jest to dość spontaniczny komentarz do dwóch moich felietonów: „Publiczny gwałt zbiorowy na pięcioletnim  Skierniewiczaninie”, oraz „Ktoś dostał kota? Ktoś się obudzi z ręką w kuwecie”. Zarzuca mi w tym komentarzu... Sam nie wiem... Właściwie to sama nie wie co.  Długo zastanawiałem się czy, a jeśli, to jak jej odpowiedzieć. Żeby nie rozjechać, nie skopać... leżącego, człowieka poczciwego, na daremno. Przecież już nasz noblista znakomity przestrzegał: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego, cnotę i mądrość sobie przypisując, złote medale na swoją cześć kując, nie bądź bezpieczny, poeta pamięta, możesz go zabić, narodzi się nowy, spisane będą czyny i rozmowy...”

Kwalifikacje na członka rady nadzorczej
Nie da się ukryć, że Alicja Cyrańska poczciwą jest, spolegliwą i współczulną. Dobrej woli pełną i chęci szczerych. Co prawda takich co to nimi całe piekło jest wybrukowane - ale jednak. Zapewne umie dobrze gotować i dbać o domowników, o domowe zwięrzątka się troszczyć, chorych i cierpiących żałować, nawiedzać a nawet wykorzystywanych seksualnie. Nie wątpię, że ma dobre serduszko... Słowem jednostka wartościowa i godna szacunku jako pracownik, człowiek, sąsiad, rodziny członek, itd. Najlepiej byłoby więc miłosiernie przemilczeć zaczepkę listowną jej autorstwa. Puścić mimo. Ale pani Cyrańska jest też osobą publiczną! Członkinią Rady Nadzorczej pięćdziesięciotysięcznego organizmu miejskiego o wielomilionowym budżecie. Do którego to budżetu, na jej nieszczęście, ja osobiście zmuszony byłem też dołożyć swój grosz! Radna Alicja Cyrańska obdarzona została zaufaniem wyborców w nadziei, że jej uczciwość i obecność w tej instytucji zagwarantuje, iż miejskie fundusze nie zostaną roztrwonione przez bandę idiotów, rozkradzione przez cynicznych kombinatorów i złodziei. Za to otrzymuje dietę i ma prawo oczekiwać społecznego szacunku. O to zabiegała uwodząc wyborców programem! Niestety ze swoich elementarnych obowiązków (zobowiązań) pani Alicja się nie wywiązuje. Zresztą tak samo jak jej koledzy, którzy zapewniali na swoich banerach i afiszach, że będą uczciwi. Ironią losu jest fakt, że najuczciwiej wypadają Ci co przyznawali, że kraść będą. Obiecali i słowa dotrzymują! Kradną! Nic im zarzucić się nie da.




Gdy leżący nie wie nawet, że leży
Najgorsze, że nasza bohaterka nawet nie zdaje sobie sprawy z obowiązków! Z dziecięcą naiwnością żyruje cudze weksle (udziela absolutoriów) i z równie dziecięcą szczerością do tego publicznie się przyznaje. Dla niej finanse miejskie wydają się być rodzajem bankomatu z którego wyskakują łatwe pieniążki, które można wydawać na najfantastyczniejsze cele. Byle tylko zawyżony kosztorys jako tako spełnił wymogi formalne i miał słuszną ideologicznie podbudowę. A większość tych celów psu na budę potrzebna, dzikiemu kotu na karmę... Dowodzi tego fakt, że nie istnieje osoba która chciałaby dobrowolnie przeznaczyć na ich realizację choćby grosz złamany z dochodów własnych. Tych ciężko zarobionych, zapracowanych w pocie czoła. Pani Alicja codziennie widzi, obserwuje, że inni z tego bankomatu przepompowują miliony w nawadnianie podejrzanych ugorów. I co robi? A no chciałaby jak oni tak samo. Chciałaby, chci-a-ła...

Ale sumienie nie pozwala?
W sumie nie. Jednak przecież czuje w prostodusznej swej moralności, że to niezbyt uczciwe, więc ogranicza  apetyt, pasa zaciska do 26 tysięcy zaledwie... Cóż to w końcu jest w porównaniu do milionów, które trwonią inni! Kropelka niewielka! Kieszonkowe wręcz.
Kiedy o tym wszystkim powiedziałem publicznie, chyba całkiem szczerze się obruszyła i mnie zaatakowała (cytuję):  Wie o miejskich przetargach, o wielomilionowych[...] ale nie ma ochoty zająć się tym osobiście. Woli na mnie przerzucić tę robotę, ubolewać, że jej nie wykonuję i jeszcze surowo napiętnować”.
Prawda, że urocze to? Podkreślam, że tak odpowiada członek Rady Miasta. Europejskiego! Swojemu wyborcy,  który wskazał mu miejsca przecieku w budżecie! W normalnym kraju taki radny już dawno załatałby dziurę, cieknącą rurę zaślepił, lub podałby się do dymisji. W Skierniewicach tylko dymi próbami wzbudzenia poczucia winy u innych. Co gorsza bardzo nieudolnie. Na przykład obarczając moje felietony odpowiedzialnością za to, że na skierniewickim osiedlu „Widok” jakiś idiota obdarł ze skóry kota! Co ma piernik do wiatraka? Pani radna Cyrańska z logiką sobie właściwą wykłada mi (cytuję): „na osiedlu Widok, ktoś żywcem obdarł bezdomnego kota ze skóry. Ja nie twierdzę, że powodem tego był tekst o kotach, ale wykluczyć tego na 100% się nie da”. Czego się nie da wykluczyć? Że ten swobodnie grasujący na Widoku psychopata czytał moje felietony? Wystarczy go złapać i zapytać. A w ogóle to po co snuć takie dociekania? Nie prościej i taniej będzie, jeśli radna Cyrańska obedrze ze skóry drugiego kota żywcem? Co do jej osoby nie ma przecież żadnej wątpliwości, iż moje felietony czyta. Sąd więc będzie miał sprawę prostą i na pewno skaże mnie za ten haniebny czyn na co najmniej parę latek ciężkich robót. Tylko jeszcze jest jeden mały problem. Trzeba by wcześniej troszkę zmienić prawo, podpicować na bardziej „Radzieckie”. No i zapomnieć o jednej z najbardziej fundamentalnych zasad cywilizacji zachodnio-chrześcijańskiej, że każda jednostka za swoje czyny ponosi odpowiedzialność indywidualnie. Czyny - nie myśli, czy słowa.

No i na koniec
Mam do radnej Cyrańskiej wielką prośbę. Chciałbym poznać źródło informacji, na które powołuje się w bardzo istotnej społecznie kwestii (cytuję):  „Należy zauważyć, że w roku ubiegłym sąd w Skierniewicach skazał 5 pedofili. To bardzo mało, wobec faktu, że co czwarte dziecko jest molestowane seksualnie.”
Włos mi się na głowie zjeżył jak to przeczytałem. Potem strach zrosił czoło moje potem zimnym.  Ale potem przypomniałem sobie, że ci skazani to głównie osiemnastolatkowie, uff... którzy na swojej suto zakrapianej osiemnastce zapomnieli, że nie mają już siedemnastu lat i nie przystoi im od tej chwili obmacywanie piętnastoletnich koleżanek. Ale co z tym dzieckiem „co czwartym”? Jeśli to naprawdę prawda co pani Alicja ujawnia - że co czwarte... - to znaczy, że na co dzień żyjemy w jakimś pedofilskim horrorze i nawet w swej naiwności nie zdajemy sobie z tego sprawy! Pomyślmy! Świeci sobie słoneczko... A tu co czwarte skierniewickie dziecko! Z takiego faktu przecież wynika niezbicie (oczywiście jeśli to fakt), że w promieniu 500 metrów wokół sypialni mojego dziecka, nieustannie grasuje co najmniej dziesięciu wolnych i aktywnych zawodowo pedofili! W tym co najmniej jeden z wyższym wykształceniem pedagogicznym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz