Otrzymałem niedawno list od jednej ze skierniewickich
radnych – wielce szanownej pani Alicji Cyrańskiej, w sprawie pedofilii i
karmienia kotów. Właściwie jest to dość spontaniczny komentarz do dwóch moich
felietonów: „Publiczny gwałt zbiorowy na
pięcioletnim Skierniewiczaninie”,
oraz „Ktoś dostał kota? Ktoś się obudzi z ręką w kuwecie”. Zarzuca mi w tym
komentarzu... Sam nie wiem... Właściwie to sama nie wie co. Długo zastanawiałem się
czy, a jeśli, to jak jej odpowiedzieć. Żeby nie rozjechać, nie skopać...
leżącego, człowieka poczciwego, na daremno. Przecież już nasz noblista
znakomity przestrzegał: „Który
skrzywdziłeś człowieka prostego, cnotę i mądrość sobie przypisując, złote
medale na swoją cześć kując, nie bądź bezpieczny, poeta pamięta, możesz go
zabić, narodzi się nowy, spisane będą czyny i rozmowy...”
Kwalifikacje na członka
rady nadzorczej
Nie da się ukryć, że Alicja Cyrańska poczciwą jest,
spolegliwą i współczulną. Dobrej woli pełną i chęci szczerych. Co prawda takich
co to nimi całe piekło jest wybrukowane - ale jednak. Zapewne umie dobrze
gotować i dbać o domowników, o domowe zwięrzątka się troszczyć, chorych i
cierpiących żałować, nawiedzać a nawet wykorzystywanych seksualnie. Nie wątpię,
że ma dobre serduszko... Słowem jednostka wartościowa i godna szacunku jako
pracownik, człowiek, sąsiad, rodziny członek, itd. Najlepiej byłoby więc
miłosiernie przemilczeć zaczepkę listowną jej autorstwa. Puścić mimo. Ale pani
Cyrańska jest też osobą publiczną! Członkinią Rady Nadzorczej
pięćdziesięciotysięcznego organizmu miejskiego o wielomilionowym budżecie. Do
którego to budżetu, na jej nieszczęście, ja osobiście zmuszony byłem też
dołożyć swój grosz! Radna Alicja Cyrańska obdarzona została zaufaniem wyborców
w nadziei, że jej uczciwość i obecność w tej instytucji zagwarantuje, iż
miejskie fundusze nie zostaną roztrwonione przez bandę idiotów, rozkradzione
przez cynicznych kombinatorów i złodziei. Za to otrzymuje dietę i ma prawo
oczekiwać społecznego szacunku. O to zabiegała uwodząc wyborców programem!
Niestety ze swoich elementarnych obowiązków (zobowiązań) pani Alicja się nie
wywiązuje. Zresztą tak samo jak jej koledzy, którzy zapewniali na swoich
banerach i afiszach, że będą uczciwi. Ironią losu jest fakt, że najuczciwiej
wypadają Ci co przyznawali, że kraść będą. Obiecali i słowa dotrzymują! Kradną!
Nic im zarzucić się nie da.
Gdy leżący nie wie nawet,
że leży
Najgorsze, że nasza bohaterka nawet nie zdaje sobie sprawy z
obowiązków! Z dziecięcą naiwnością żyruje cudze weksle (udziela absolutoriów) i
z równie dziecięcą szczerością do tego publicznie się przyznaje. Dla niej
finanse miejskie wydają się być rodzajem bankomatu z którego wyskakują łatwe
pieniążki, które można wydawać na najfantastyczniejsze cele. Byle tylko
zawyżony kosztorys jako tako spełnił wymogi formalne i miał słuszną
ideologicznie podbudowę. A większość tych celów psu na budę potrzebna, dzikiemu
kotu na karmę... Dowodzi tego fakt, że nie istnieje osoba która chciałaby
dobrowolnie przeznaczyć na ich realizację choćby grosz złamany z dochodów
własnych. Tych ciężko zarobionych, zapracowanych w pocie czoła. Pani Alicja
codziennie widzi, obserwuje, że inni z tego bankomatu przepompowują miliony w
nawadnianie podejrzanych ugorów. I co robi? A no chciałaby jak oni tak samo.
Chciałaby, chci-a-ła...
Ale sumienie nie pozwala?
W sumie nie. Jednak przecież czuje w prostodusznej swej
moralności, że to niezbyt uczciwe, więc ogranicza apetyt, pasa zaciska do 26 tysięcy
zaledwie... Cóż to w końcu jest w porównaniu do milionów, które trwonią inni!
Kropelka niewielka! Kieszonkowe wręcz.
Kiedy o tym wszystkim powiedziałem publicznie, chyba całkiem
szczerze się obruszyła i mnie zaatakowała (cytuję): „Wie o
miejskich przetargach, o wielomilionowych[...] ale nie ma ochoty zająć się tym
osobiście. Woli na mnie przerzucić tę robotę, ubolewać, że jej nie wykonuję i
jeszcze surowo napiętnować”.
Prawda, że urocze to? Podkreślam, że tak odpowiada członek
Rady Miasta. Europejskiego! Swojemu wyborcy,
który wskazał mu miejsca przecieku w budżecie! W normalnym kraju taki
radny już dawno załatałby dziurę, cieknącą rurę zaślepił, lub podałby się do
dymisji. W Skierniewicach tylko dymi próbami wzbudzenia poczucia winy u innych.
Co gorsza bardzo nieudolnie. Na przykład obarczając moje felietony
odpowiedzialnością za to, że na skierniewickim osiedlu „Widok” jakiś idiota
obdarł ze skóry kota! Co ma piernik do wiatraka? Pani radna Cyrańska z logiką
sobie właściwą wykłada mi (cytuję): „na
osiedlu Widok, ktoś żywcem obdarł bezdomnego kota ze skóry. Ja nie twierdzę, że
powodem tego był tekst o kotach, ale wykluczyć tego na 100% się nie da”. Czego
się nie da wykluczyć? Że ten swobodnie grasujący na Widoku psychopata czytał
moje felietony? Wystarczy go złapać i zapytać. A w ogóle to po co snuć takie
dociekania? Nie prościej i taniej będzie, jeśli radna Cyrańska obedrze ze skóry
drugiego kota żywcem? Co do jej osoby nie ma przecież żadnej wątpliwości, iż
moje felietony czyta. Sąd więc będzie miał sprawę prostą i na pewno skaże mnie
za ten haniebny czyn na co najmniej parę latek ciężkich robót. Tylko jeszcze
jest jeden mały problem. Trzeba by wcześniej troszkę zmienić prawo, podpicować
na bardziej „Radzieckie”. No i zapomnieć o jednej z najbardziej fundamentalnych
zasad cywilizacji zachodnio-chrześcijańskiej, że każda jednostka za swoje czyny
ponosi odpowiedzialność indywidualnie. Czyny - nie myśli, czy słowa.
No i na koniec
Mam do radnej Cyrańskiej wielką prośbę. Chciałbym poznać źródło
informacji, na które powołuje się w bardzo istotnej społecznie kwestii (cytuję): „Należy
zauważyć, że w roku ubiegłym sąd w Skierniewicach skazał 5 pedofili. To bardzo
mało, wobec faktu, że co czwarte dziecko jest molestowane seksualnie.”
Włos mi się na głowie zjeżył jak to przeczytałem. Potem
strach zrosił czoło moje potem zimnym.
Ale potem przypomniałem sobie, że ci skazani to głównie
osiemnastolatkowie, uff... którzy na swojej suto zakrapianej osiemnastce
zapomnieli, że nie mają już siedemnastu lat i nie przystoi im od tej chwili
obmacywanie piętnastoletnich koleżanek. Ale co z tym dzieckiem „co czwartym”?
Jeśli to naprawdę prawda co pani Alicja ujawnia - że co czwarte... - to znaczy,
że na co dzień żyjemy w jakimś pedofilskim horrorze i nawet w swej naiwności
nie zdajemy sobie z tego sprawy! Pomyślmy! Świeci sobie słoneczko... A tu co
czwarte skierniewickie dziecko! Z takiego faktu przecież wynika niezbicie
(oczywiście jeśli to fakt), że w promieniu 500 metrów wokół sypialni mojego
dziecka, nieustannie grasuje co najmniej dziesięciu wolnych i aktywnych zawodowo
pedofili! W tym co najmniej jeden z wyższym wykształceniem pedagogicznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz