Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rowery bajery



Niedawno popełniłem felieton przeznaczony na prezentację odkrytego przez panią redaktor Annę Wójcik Brzezińską: „ojca chrzestnego skierniewickich ścieżek rowerowych” - Andrzeja Grudę (art. pt: „ Szło ciężko, ale jest szczęśliwe rozwiązanie” - Głos z 04.07.2013).
Godziłoby się teraz poświęcić trochę uwagi samym ścieżkom. Zwłaszcza tym nie ochrzczonym.
Aż wstyd się przyznać, że jak do tej pory nie udało mi się skreślić na ich temat ani linijki.
A przecież, w skierniewickich realiach to temat ważki. Każdego z nas bezpośrednio dotykający. Do tego wdzięczny, mający w sobie niesamowity potencjał intelektualny. Otwierający wiele twórczych możliwości nie tylko specjalistom od infrastruktury, czy felietonistom, ale nawet satyrykom. Kto miał przyjemność kiedykolwiek pokonać rowerem trasę z centrum w kierunku kąpieliska na Zadębiu, zwłaszcza latem, z pewnością od razu skojarzy o co chodzi. Dziś postanowiłem mój grzech naprawić i kilka spraw dotyczących skierniewickich ścieżek rowerowych przybliżyć naszym czytelnikom, również tym z zagranicznym IP, jak to się mówi „urbi et orbi”.


Przejażdżka ulicą Kilińskiego

Wzdłuż ulicy Kilińskiego mamy do wyboru aż dwie ścieżki rowerowe. Zarówno po lewej jak i prawej jej stronie.

piątek, 2 sierpnia 2013

Po stołek dyrektora szpitala wyścig...



„Służby prasowe marszałka tłumaczą: - błąd formalny nie pozwolił podjąć uchwały w sprawie powołania dyrektora”
„Joanna Blewońska, rzecznik marszałka województwa tłumaczy: - Jak się okazało, pewne sformułowania w ofercie kandydata były niezbyt czytelne. Zostały źle zinterpretowane przez komisję konkursową”

                artykuł Anny Wójcik Brzezińskiej pt: „Konkurs na dyrektora szpitala nieważny?” Głos z 25.07.2013

Wiosną 2013 roku w całej Polsce zrobiło się głośno o tym, że w Skierniewickim Zespolonym Szpitalu zwanym Wojewódzkim, zwolniła się atrakcyjna pod względem dochodowym synekura. A wszystko przez to, że prasa rozdmuchała aferę wokół dwóch zupełnie przypadkowych śmierci - które się na jego terenie zdarzyły między innymi - i niechcący zrobiła reklamę.

Imperatyw kategoryczny
Więc pana ministra zdrowia poniosło trochę i w imię ochrony dobra najwyższego, czyli integralności systemu, uznał, że jest zmuszony natychmiast rzucić kogoś na pożarcie motłochowi. W sytuacjach zagrożenia trwałości tratwy przez kroko-dyle, nie ważne realnej czy urojonej, jest regułą wyrzucanie za burtę jakiegoś murzyńskiego chłopca. A że czasu było mało na myślenie, najbliżej niestety w łodzi siedziała pani  Grażyna Krulik, smacznie sobie spała - do tego mocno opalona była bo akurat z wczasów wróciła zagranicznych... Nie ważne. Było minęło, ale pozostał dość kłopotliwy wakat. Najgorsze, że wciąż pusty i w świetle jupiterów. Mus go teraz obsadzić jakoś sprytnie i w białych rękawiczkach. A czas ucieka! Pół roku ponad mija, szpital funkcjonuje jakby nic się nie stało i... Jeszcze trochę a komuś strzeli do głowy, że ten tak intratny etacik można w ogóle zlikwidować bez uszczerbku dla zdrowia pacjentów. Oj! Wielka strata by była, niedopuszczalna.
A tu w konkursy trzeba się bawić. Bezstronnego udawać. Ogłoszenie zamieszczać w lokalnej i krajowej prasie ukraińskiej,  albo na przykład w kwartalniku „Mówią Wieki”. Utajnić biografie członków komisji... Czy ktoś ma w ogóle pojęcie, jak wielka to sztuka warunki rywalizacji konkurentów sformułować tak, żeby wszystko pasowało do okoliczności, odbywało się legalnie i demokratycznie, wybrano na stołek kogo trzeba i nikt się nie przyczepił? Nic dziwnego, że czasem wróg wytropi jakiś błąd formalny, lapsus starannie ukryty, albo dinks (nie mylić z Dariuszem Diksem! - tymczasowo pełniącym obowiązki) i trzeba wybór unieważniać, znów ogłaszać, znów unieważniać, oczami świecić... A przecież nie wolno (nielizija!) wpuścić „obcego” na pokład.

Rzadka gratka
Bądźmy szczerzy - samej oficjalnej pensji będzie tam brutto co najmniej z pół miliona rocznie! O dodatkowych fuchach już nie wspominając. Szczegółów – już przez wszystkich znanych i z lubością na tysiąc sposobów odmienianych, wałkowanych w rozmowach prywatnych z wypiekami na twarzy, nie tylko wśród uprawnionych lekarzy - wyjaśniać nie muszę. Wystarczy wspomnieć, że chodzi o obsadzenie stołka samego głównego dyrektora - i wszystko jasne. Rzadka to gratka nie tylko dla typowych karierowiczów, certyfikaty i uprawnienia z mozołem ciułających, na co dzień żerujących w przepastnych karidorach biurowców NFZ-tu, ale nawet dla bezpartyjnych przedsiębiorców z sektora prywatnego, kompetentnych i odważnych, którzy się dowiedzieli o okazji przypadkowo. W końcu porównywalne dochody w tym sektorze rzadko są osiągalne przez właścicieli nawet sporych firm i to po wielu latach samych sukcesów na wolnym rynku. A wszystko, jak już wspomniałem, przez nieodpowiedzialną reklamę w prasie. Wróć! Reklamę w prasie nieodpowiedzialnej... Nieodpowiedzialną prasę?

Najważniejsza jest Wiedza
Wiedza o takich okazjach (takich wakatach!) bez szczególnej jakiejś afery w mediach jest niedostępna ogółowi, zazwyczaj. Obsady posadek tego typu są starannie chronione przed „niepowołanymi”i po cichu raczej rozdysponowywane wśród „swoich”. Nawet z użyciem takich narzędzi jak Ustawa o Ochronie Danych Osobowych - jak trzeba. Jeśli się uda, jeżeli ciekawski  uwierzy i da się wpuścić w maliny, na przykład cwaniakowi kryjącemu się pod pseudonimem „służby prasowe urzędu marszałkowskiego”, który spławił naszą ulubioną dziennikarkę plewami typu (cytuję z art. pt: „Spacerkiem do konkursu” - Głos z 25.07.2013): „w tej sytuacji osoba ta jest osobą prywatną, zatem jej dane są chronione”. Przez co chronione? Kogo? Po co? Dlaczego? Konkretnie na jakiej podstawie prawnej?

A tłumu nie ma
Można się było spodziewać, że na tak smaczny i dobrze rozreklamowany w mediach kąsek zleci się tłum amatorów z całej okolicy, całego kraju nawet, świata! Wśród nich prawdziwe sławy naukowe, profesorskie, lub z tytułami szlacheckimi... A tu zaledwie trzynastu żuczków nie znanych nikomu spoza komisji. Komisja też nieznanaaa, na, na, nana, nana, naaa...
A przecież fucha dość prosta, mało odpowiedzialna, więcej reprezentacyjna niż profesjonalna, języków znajomości nie wymagająca, za to dochód dająca pewny, stały (co w dobie kryzysu ważne), atencję mediów i rozgłos godny celebrytów, bez ryzyka żadnego praktycznie – przynajmniej dopóki się na stołku nie zaśnie i samemu z niego nie spadnie wprost w jądro ciemności, i dopóki je ZUS owoc żywota twojego...
Tylko góralem trzeba być grzecznym bo tutaj o wszystkim góra decyduje, przydziela fundusze, wydziela. Cały łańcuszek gór. A pośród nich marszałek województwa wraz z małżonką, sejmik wojewódzki, Kuba Wojewódzki, Tfu, tfu... Znaczy się Jurek Owsiak – chciałem powiedzieć, NFZ wojewódzki i krajowy, minister zdrowia... No i oczywiście karetek pogotowia dyspozytor - jak się okazuje. W tym przypadku skierniewickim akurat się okazało, na jaw wyszło.

Post scriptum

Do odłogujących skierniewickich opozycjonistów. A do radnych Jażdżyka i Felczakowej w szczególności. Tak sobie myślę, że dobrze by państwo zrobili (państwu zrobiło) jakby z okazji korzystając, w imieniu lokalnej społeczności swoje kandydatury na dyrektorowanie Skierniewickiemu Szpitalowi Zespolonemu zgłosili. Nie tam, żeby od razu zostać wybranym – uchowaj panie Boże - choć i to by nie zaszkodziło, ale żeby pokazać się ogółowi jako ludzie czynu, przychylność mediów, popularność i autorytet wśród wyborców zyskać, płatnych ogłoszeń w publicznych sprawach głos zabierając więcej zamieszczać nie musieć; a przy okazji wyedukować się i nas wszystkich obywateli, wyborców i pacjentów, co do istoty (przydatności, potrzeby) konkursowych kryteriów, mechanizmów, jawności doboru kandydatów i interesów członków komisji. Amen.