„Był czas na wojnę o park.
Komitety strajkowe i opór społeczny. Dziś jest musztarda po
obiedzie, narzekania, utyskiwania i anonimowe wylewanie wiader pomyj
na forach internetowych nic nie zmieni (niestety kontrowersyjnych
punktów regulaminu również nie). Jest za późno.
Co nam pozostaje? Dbać o to co mamy. Pieczołowicie pielęgnować
każdą rabatkę, myśląc jak sprawić by był lepszy,
użyteczniejszy, bardziej radosny, pełniejszy ludzi. Jeśli tego
robić nie będziemy to zmarnieje doszczętnie i znów nikt nie
będzie miał powodów do dumy.” - pisze pani redaktor
„Głosu”, Beata Mały-Kaczanowska we wstępniaku do numeru z 18
czerwca 2015.r.
Czytam te wywody i oczy przecieram ze
zdumienia...
Co jest? Czyżby pani redaktor naczelna
nie czytała artykułu na sąsiedniej stronie we własnej gazecie?
Dla ułatwienia dodam, że jest on autorstwa Anny Wójcik-Brzezińskiej
i został zamieszczonego pod tytułem: „Udajemy że podlewamy”.
Dlaczego więc sympatyczna pani Beatka,
ni mniej ni więcej, tylko proponuje nam podatnikom i obywatelom
spuścić zasłonę litościwego milczenia, a nawet hojnego
zapomnienia na przekręt wołający o pomstę do nieba! Jeden z
najbezczelniejszych w mieście Skierniewice. Z tych zrealizowanych ma
się rozumieć - na przestrzeni ostatnich 10 lat przynajmniej!
„Uzdrowiska” nie
liczę.
Fakt gdyby je zrealizowano, przebiłoby
ono chyba wszystkie przekręty jakie się wydarzyły w mieście w
całej jego historii... Na szczęście się nie wydarzyło.
Używam tu określenia „przekręt”
przez litość dla jego licznych sprawców; mając nadzieję,
że umoczeni w dewastacji parku prymasowskiego, oraz spustoszeniu
budżetu miasta pod sztandarami tej, pożal się Boże
„rewitalizacji” są tylko małomiasteczkowymi cwaniaczkami,
niekompetentnymi i pozbawionymi wyobraźni parweniuszami spragnionymi
szybkiego nachapania się, którzy wykorzystali koniunkturę
wynikłą ze znużenia, chwilowego rozkojarzenia i naiwności
lokalnej społeczności - po to tylko by ją bez litości złupić
(skoro pozwala?) sposobem „na park” - jak się kroi podstarzałe
i zmęczone życiem sklerotyczki: „na wnuczka”, „na promocję”,
albo „na interwencję policji”.
Mam nadzieję, że „sprywatyzowane”
tym sposobem kapitały szybko wrócą do miasta, oczywiście po
ich starannym wypraniu na jakichś „kajmanach” i potem odpokutują
wyrządzoną krzywdę, odpracowując na rzecz dobra wspólnego,
tworzeniem nowych miejsca pracy, infrastrukturą, albo pójdą
przynajmniej na okrzesanie dzieci...
W innym razie musiałbym uznać
uczestników tego „zamieszania” za zaślepionych jakąś
chorą ideologią spiskowców nihilistów, których
ukrytym celem jest zniszczenie resztek kultury materialnej wraz z
podstawami egzystencji lokalnej społeczności, albo za plagę
napuszonych durniów pozostających na poziomie
niedorozwiniętego orangutana, bezmyślnie marnotrawiących krwawicę
mieszkańców. Jakby za karę za grzechy jakieś straszne i
odrażające.
Nigdy nie jest za późno
by się uczyć
Tak czy siak, trzeba z tej afery
wyciągnąć wnioski pani redaktor! Na przyszłość, by się więcej
takie sytuacje w mieście nie powtarzały, gdyż jest ono za biedne
na marnotrawstwo, bezguście i upadek kultury jakie się wydarzyły w
prymasowskim parku pod rządami prezydenta Trębskiego i jego
zastępcy Łyżnia. Toż to gorsze niż wojna!
Ale żeby się uczyć trzeba dociec do
obiektywnej prawdy, trzeba poznać fakty, policzyć koszty i utracone
możliwości. Trzeba sprawdzić która z moich trzech roboczych
hipotez jest prawdziwa. I tu jest rola dla czwartej władzy, która
wbrew wyżej cytowanym zapewnieniom, wcale takiej wielkiej „wojny”
o park nie toczyła, komitetów strajkowych nie tworzyła, ani
nawet nie inspirowała. Wzywanie do dbania o to co zostało
wypichcone w systemie „buduj i projektuj” - czyli najpierw rób
potem myśl – też jest fałszywe. Zwłaszcza jeśli chodzi o
wysychające rabatki bezmyślnie nasadzone gdzie popadnie z
bezczelnością i iście łysenkowskim lekceważeniem zasad sztuki
ogrodniczej - jakby na pohybel rozumowi wprost pod oknami słynącego
na cały świat Instytutu Ogrodnictwa!
Brak wody czy
wodogłowie?
Nie przewidzieli że wody będzie
brakowało roślinkom? Jakoś zabłoconym alejkom wody nie brakuje...
Fachowcy! A może trzeba było „zaprojektować” i posadzić
kaktusy, czy inne suchorosty?
Zniewaga! Hańba panie i panowie.
Trzeba te wszystkie niuanse koniecznie rozkminić, a potem w szkołach
o tym uczyć ku przestrodze. A parweniuszom, czy tam jak kto woli
durniom, lub do wyboru przebiegłym aferzystom, trzeba przestać rękę
podawać, a najlepiej przegnać na cztery wiatry i koniecznie
odpowiednie referencje wystawić na drogę. Tak by innych
przestrzegały skutecznie przed podobnym nieszczęściem.
Wybieram opcję "durnie" :D
OdpowiedzUsuń