Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

piątek, 19 czerwca 2015

Musztarda na obiad – czyli o tym, że nas już nie stać na zasłonki


Był czas na wojnę o park. Komitety strajkowe i opór społeczny. Dziś jest musztarda po obiedzie, narzekania, utyskiwania i anonimowe wylewanie wiader pomyj na forach internetowych nic nie zmieni (niestety kontrowersyjnych punktów regulaminu również nie). Jest za późno. Co nam pozostaje? Dbać o to co mamy. Pieczołowicie pielęgnować każdą rabatkę, myśląc jak sprawić by był lepszy, użyteczniejszy, bardziej radosny, pełniejszy ludzi. Jeśli tego robić nie będziemy to zmarnieje doszczętnie i znów nikt nie będzie miał powodów do dumy.” - pisze pani redaktor „Głosu”, Beata Mały-Kaczanowska we wstępniaku do numeru z 18 czerwca 2015.r.

Czytam te wywody i oczy przecieram ze zdumienia...
Co jest? Czyżby pani redaktor naczelna nie czytała artykułu na sąsiedniej stronie we własnej gazecie? Dla ułatwienia dodam, że jest on autorstwa Anny Wójcik-Brzezińskiej i został zamieszczonego pod tytułem: „Udajemy że podlewamy”.
Dlaczego więc sympatyczna pani Beatka, ni mniej ni więcej, tylko proponuje nam podatnikom i obywatelom spuścić zasłonę litościwego milczenia, a nawet hojnego zapomnienia na przekręt wołający o pomstę do nieba! Jeden z najbezczelniejszych w mieście Skierniewice. Z tych zrealizowanych ma się rozumieć - na przestrzeni ostatnich 10 lat przynajmniej!

Uzdrowiska” nie liczę.
Fakt gdyby je zrealizowano, przebiłoby ono chyba wszystkie przekręty jakie się wydarzyły w mieście w całej jego historii... Na szczęście się nie wydarzyło.


Używam tu określenia „przekręt” przez litość dla jego licznych sprawców; mając nadzieję, że umoczeni w dewastacji parku prymasowskiego, oraz spustoszeniu budżetu miasta pod sztandarami tej, pożal się Boże „rewitalizacji” są tylko małomiasteczkowymi cwaniaczkami, niekompetentnymi i pozbawionymi wyobraźni parweniuszami spragnionymi szybkiego nachapania się, którzy wykorzystali koniunkturę wynikłą ze znużenia, chwilowego rozkojarzenia i naiwności lokalnej społeczności - po to tylko by ją bez litości złupić (skoro pozwala?) sposobem „na park” - jak się kroi podstarzałe i zmęczone życiem sklerotyczki: „na wnuczka”, „na promocję”, albo „na interwencję policji”.
Mam nadzieję, że „sprywatyzowane” tym sposobem kapitały szybko wrócą do miasta, oczywiście po ich starannym wypraniu na jakichś „kajmanach” i potem odpokutują wyrządzoną krzywdę, odpracowując na rzecz dobra wspólnego, tworzeniem nowych miejsca pracy, infrastrukturą, albo pójdą przynajmniej na okrzesanie dzieci...
W innym razie musiałbym uznać uczestników tego „zamieszania” za zaślepionych jakąś chorą ideologią spiskowców nihilistów, których ukrytym celem jest zniszczenie resztek kultury materialnej wraz z podstawami egzystencji lokalnej społeczności, albo za plagę napuszonych durniów pozostających na poziomie niedorozwiniętego orangutana, bezmyślnie marnotrawiących krwawicę mieszkańców. Jakby za karę za grzechy jakieś straszne i odrażające.

Nigdy nie jest za późno by się uczyć
Tak czy siak, trzeba z tej afery wyciągnąć wnioski pani redaktor! Na przyszłość, by się więcej takie sytuacje w mieście nie powtarzały, gdyż jest ono za biedne na marnotrawstwo, bezguście i upadek kultury jakie się wydarzyły w prymasowskim parku pod rządami prezydenta Trębskiego i jego zastępcy Łyżnia. Toż to gorsze niż wojna!
Ale żeby się uczyć trzeba dociec do obiektywnej prawdy, trzeba poznać fakty, policzyć koszty i utracone możliwości. Trzeba sprawdzić która z moich trzech roboczych hipotez jest prawdziwa. I tu jest rola dla czwartej władzy, która wbrew wyżej cytowanym zapewnieniom, wcale takiej wielkiej „wojny” o park nie toczyła, komitetów strajkowych nie tworzyła, ani nawet nie inspirowała. Wzywanie do dbania o to co zostało wypichcone w systemie „buduj i projektuj” - czyli najpierw rób potem myśl – też jest fałszywe. Zwłaszcza jeśli chodzi o wysychające rabatki bezmyślnie nasadzone gdzie popadnie z bezczelnością i iście łysenkowskim lekceważeniem zasad sztuki ogrodniczej - jakby na pohybel rozumowi wprost pod oknami słynącego na cały świat Instytutu Ogrodnictwa!

Brak wody czy wodogłowie?
Nie przewidzieli że wody będzie brakowało roślinkom? Jakoś zabłoconym alejkom wody nie brakuje... Fachowcy! A może trzeba było „zaprojektować” i posadzić kaktusy, czy inne suchorosty?
Zniewaga! Hańba panie i panowie. Trzeba te wszystkie niuanse koniecznie rozkminić, a potem w szkołach o tym uczyć ku przestrodze. A parweniuszom, czy tam jak kto woli durniom, lub do wyboru przebiegłym aferzystom, trzeba przestać rękę podawać, a najlepiej przegnać na cztery wiatry i koniecznie odpowiednie referencje wystawić na drogę. Tak by innych przestrzegały skutecznie przed podobnym nieszczęściem.


1 komentarz: