Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

wtorek, 3 września 2013

Dlaczego Jażdżyk musi, a Fernandez odwrotnie?



„Z plakatów na słupach informacyjnych w mieście spogląda pogodna twarz Skierniewiczanina o kubańskiej urodzie”

                artykuł pt: „Tajemnicze szkolenie z reklamy” Głos z 29.08.2013 autorstwa pani Joanny Młynarczyk

Nie tak dawno temu w felietonie pt: „Dlaczego Jażdżyk musi za to płacić?” pisałem o bulwersującej i budzącej mój niesmak kompromitacji „Głosu Skierniewic i Okolicy” jako gazety poważnej, wiarygodnej dla czytelników i bezstronnej. Bowiem okazało się, że najlepszy artykuł w numerze z 18 lipca 2013.r, do tego na najważniejszy dla kieszeni obywateli Skierniewic temat - nie w danym tygodniu, a w całym nadchodzącym dziesięcioleciu - mógł się ukazać w niej dopiero jako płatne ogłoszenie.
            Czyli, że za sensacyjny news powiadamiający lokalną społeczność, jak jest okradana z dziesiątków, a będzie z setek milionów złotych - redakcja policzyła sobie od radnego Jażdżyka opłatę jak za prywatny anons.
            Dziś zbulwersowała mnie inna wpadka Głosu, będąca jakby przeciwieństwem tamtej. A właściwie jego wpadki dwie. Chodzi mi o artykuł pt: „Tajemnicze szkolenie z reklamy” autorstwa pani Joanny Młynarczyk  (Głos z 29.08.2013) i ten drugi nad nim o prywatce w Mirbudzie.
            Ten pierwszy właściwie nie wiadomo o czym jest. Pani Młynarczyk wielce się natrudziła żeby zapisać pół strony i nic nie napisać, poza tym że facet jest przystojnym Kubańczykiem pół krwi, lubi uczyć ojca robić dzieci i pod kryptonimem „wydarzenie X”organizuje tajemnicze schadzki dla młodych, pięknych i dobrze sytuowanych biznesmenów. Z początku sądziłem, że mamy do czynienia z płatnym ogłoszeniem będącym fragmentem jakiejś wielce infantylnej kampanii reklamowej, „wydarzenia” niewiele znaczącego dla dobrobytu mieszkańców. Takiego w stylu: „Healer Martin Aping znów w Skierniewicach!”.  Cóż - klient bawi się za własne pieniądze - redakcja nie ponosi odpowiedzialności... Ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem jednak nigdzie notki, iż jest to ogłoszenie płatne! Czyli jednak ponosi... Zapomnieli dopisać? Czy może redakcja „Głosu” w swej naiwności uznała piarowskie feromony (made in Cuba), rozlepiane na płotach i słupach ogłoszeniowych przez niejakiego Marcina Fernandeza, za newsa godnego zainteresowania czytelników?
            Nie wiem czy mam gratulować redakcji „Głosu” i życzyć jej dalszych sukcesów na drodze budowania zaufania i więzi ze stałymi czytelnikami, czy może tylko współczuć psot niechlujnego chochlika drukarskiego?

Przy okazji - jak już jesteśmy...
Stali czytelnicy Skierniewickiej Gazety Podziemnej z pewnością zauważyli, że jak już odnoszę się do informacji sprzedawanych Skierniewiczanom przez „Głos” to zazwyczaj „czepiam się” artykułów autorstwa pani Anny Wójcik-Brzezińskiej. Cóż, nie zaprzeczam, ma dziewczyna pecha. Na swą obronę mogę podać jedynie fakt, że w „Głosie” tylko ta dziennikarka zajmuje się dostarczaniem wartościowych informacji, oczywiście poza anonimowym gościem, który redaguje dział ogłoszeń. Póki jest czego się czepiać, będę się czepiał, zwłaszcza jeśli informacje będzie podawała chaotycznie i w postaci niepełnej. A nawet jak już nie będzie się czego czepiać, zawsze coś w Głosie znajdę. Albowiem banałów, sloganów i nudnej kryptoreklamy, czyli tak zwanego objętościowego wypełniacza, który produkują pozostali autorzy „Głosu”, nigdy nie zabraknie. Ale wówczas gazeta najpewniej zbankrutuje, nawet jeśli będą ją rozdawać za darmo a sponsor-wydawca wreszcie upłynni te sześć mieszkań po okazyjnej cenie na raty bez pośredników i żyrantów, uwalniając cenne miejsce na łamach Głosu od antyreklamy.
            Uważny czytelnik chyba już zauważył, że dziś czepiamy się wypełniacza. Ale nie byle jakiego, tylko takiego co udaje substancję wartościową, czyli czynną. 

Czym różni się Głos od biuletynu wewnętrznego Mirbudu?
Czasami wypełniacz jest niezbędny. Choćby w przypadku większości leków, lub na przykład elektronicznych papierosów, na których temat, akurat w inkryminowanym numerze Głosu, całkiem zgrabnie rozpisała się pani Anna Wójcik-Brzezińska właśnie. Ciekawostką jest że paliwo, którym tankuje się elektroniczne cybuchy, zawiera jedynie od 1- 2,5% nikotyny. Resztę stanowi kombinacja glikolu i glicerolu. Wypełniaczy też trujących, ale mniej niż substancja czynna. Większe stężenie nikotyny groziłoby śmiercią użytkownikom e-papierosów. I to nie za ileś tam lat na raka przełyku, płuc czy języka; ale natychmiastową z powodu chemicznego poparzenia lub zatrucia, co naraziłoby producenta na ryzyko ponoszenia kosztów leczenia snobów.
            Z publiczną gazetą jest odwrotnie, zabija ją nadmiar wypełniacza, a nie tak zwanej substancji czynnej. No chyba że gazeta ma bogatego sponsora – w przypadku Głosu, Mirbud S.A. -  który nie dostrzega związku pomiędzy satysfakcją czytelników, a wynikiem finansowym pisma. Albo wcale mu na tym nie zależy?
            Weźmy na przykład wypełniacz zatytułowany „Budowlańcy będą świętować” autorstwa „bea” zamieszczony na tej samej stronie co wyżej wspomniany „tajemniczy news X”. Adresowany jest on jedynie do gości zaproszonych na prywatkę do Mirbudu. Fajnie, że jakaś prywatna imprezka będzie... Pewnie prywatek z okazji Święta Budowlańca odbędzie się wiele na terenie Skierniewic. Z powodu Święta Wódowlańca zapewne będzie ich jeszcze więcej...  I co z tego? Czy Głos o tym wszystkim będzie się rozpisywał? Tak. Czy w następnym numerze zamieści fotoreportaże na całą rozkładówkę? Oczywiście. Czy zrobi go Anna Wójcik-Brzezińska? Nie – Joanna Młynarczyk, albo „bea”. Czy będzie publikował banalne programy wszystkich prywatek? Tylko tej w Mirbudzie. Czy potrafi to zrobić bez budzenia zazdrości, niesmaku, lub żądania zwrotu 2,30 złotego przez niezaproszonych czytelników? He, he, he... W jakim celu ukazują się te prywatne materiały w publicznej gazecie, kiedy tyle wokół ważniejszych i ciekawszych spraw? Czy nie lepiej, żeby te nudy drukowano tam gdzie ich miejsce - w biuletynie wewnętrznym firmy Mirbud? No chyba, że „Głos” jest jego wewnętrznym biuletynem i na tym polega news?

A no to w takim razie rozumiem dlaczego Jażdżyk musi płacić, a Fernandnez niekoniecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz