„Z plakatów na słupach
informacyjnych w mieście spogląda pogodna twarz Skierniewiczanina o kubańskiej
urodzie”
artykuł pt: „Tajemnicze szkolenie z reklamy” Głos z
29.08.2013 autorstwa pani Joanny Młynarczyk
Nie tak dawno temu w felietonie pt: „Dlaczego Jażdżyk musi
za to płacić?” pisałem o bulwersującej i budzącej mój niesmak kompromitacji
„Głosu Skierniewic i Okolicy” jako gazety poważnej, wiarygodnej dla czytelników
i bezstronnej. Bowiem okazało się, że najlepszy artykuł w numerze z 18 lipca
2013.r, do tego na najważniejszy dla kieszeni obywateli Skierniewic temat - nie
w danym tygodniu, a w całym nadchodzącym dziesięcioleciu - mógł się ukazać w
niej dopiero jako płatne ogłoszenie.
Czyli, że
za sensacyjny news powiadamiający lokalną społeczność, jak jest okradana z
dziesiątków, a będzie z setek milionów złotych - redakcja policzyła sobie od
radnego Jażdżyka opłatę jak za prywatny anons.
Dziś
zbulwersowała mnie inna wpadka Głosu, będąca jakby przeciwieństwem tamtej. A
właściwie jego wpadki dwie. Chodzi mi o artykuł pt: „Tajemnicze szkolenie z
reklamy” autorstwa pani Joanny Młynarczyk
(Głos z 29.08.2013) i ten drugi nad nim o prywatce w Mirbudzie.
Ten
pierwszy właściwie nie wiadomo o czym jest. Pani Młynarczyk wielce się
natrudziła żeby zapisać pół strony i nic nie napisać, poza tym że facet jest
przystojnym Kubańczykiem pół krwi, lubi uczyć ojca robić dzieci i pod
kryptonimem „wydarzenie X”organizuje tajemnicze schadzki dla młodych, pięknych
i dobrze sytuowanych biznesmenów. Z początku sądziłem, że mamy do czynienia z
płatnym ogłoszeniem będącym fragmentem jakiejś wielce infantylnej kampanii
reklamowej, „wydarzenia” niewiele znaczącego dla dobrobytu mieszkańców. Takiego
w stylu: „Healer Martin Aping znów w Skierniewicach!”. Cóż - klient bawi się za własne pieniądze -
redakcja nie ponosi odpowiedzialności... Ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem
jednak nigdzie notki, iż jest to ogłoszenie płatne! Czyli jednak ponosi... Zapomnieli
dopisać? Czy może redakcja „Głosu” w swej naiwności uznała piarowskie feromony
(made in Cuba), rozlepiane na płotach i słupach ogłoszeniowych przez niejakiego
Marcina Fernandeza, za newsa godnego zainteresowania czytelników?
Nie wiem
czy mam gratulować redakcji „Głosu” i życzyć jej dalszych sukcesów na drodze
budowania zaufania i więzi ze stałymi czytelnikami, czy może tylko współczuć
psot niechlujnego chochlika drukarskiego?
Przy okazji - jak już
jesteśmy...
Stali czytelnicy Skierniewickiej Gazety Podziemnej z
pewnością zauważyli, że jak już odnoszę się do informacji sprzedawanych
Skierniewiczanom przez „Głos” to zazwyczaj „czepiam się” artykułów autorstwa
pani Anny Wójcik-Brzezińskiej. Cóż, nie zaprzeczam, ma dziewczyna pecha. Na swą
obronę mogę podać jedynie fakt, że w „Głosie” tylko ta dziennikarka zajmuje się
dostarczaniem wartościowych informacji, oczywiście poza anonimowym gościem,
który redaguje dział ogłoszeń. Póki jest czego się czepiać, będę się czepiał,
zwłaszcza jeśli informacje będzie podawała chaotycznie i w postaci niepełnej. A
nawet jak już nie będzie się czego czepiać, zawsze coś w Głosie znajdę.
Albowiem banałów, sloganów i nudnej kryptoreklamy, czyli tak zwanego
objętościowego wypełniacza, który produkują pozostali autorzy „Głosu”, nigdy
nie zabraknie. Ale wówczas gazeta najpewniej zbankrutuje, nawet jeśli będą ją
rozdawać za darmo a sponsor-wydawca wreszcie upłynni te sześć mieszkań po
okazyjnej cenie na raty bez pośredników i żyrantów, uwalniając cenne miejsce na
łamach Głosu od antyreklamy.
Uważny
czytelnik chyba już zauważył, że dziś czepiamy się wypełniacza. Ale nie byle
jakiego, tylko takiego co udaje substancję wartościową, czyli czynną.
Czym różni się Głos od
biuletynu wewnętrznego Mirbudu?
Czasami wypełniacz jest niezbędny. Choćby w przypadku
większości leków, lub na przykład elektronicznych papierosów, na których temat,
akurat w inkryminowanym numerze Głosu, całkiem zgrabnie rozpisała się pani Anna
Wójcik-Brzezińska właśnie. Ciekawostką jest że paliwo, którym tankuje się
elektroniczne cybuchy, zawiera jedynie od 1- 2,5% nikotyny. Resztę stanowi
kombinacja glikolu i glicerolu. Wypełniaczy też trujących, ale mniej niż
substancja czynna. Większe stężenie nikotyny groziłoby śmiercią użytkownikom
e-papierosów. I to nie za ileś tam lat na raka przełyku, płuc czy języka; ale
natychmiastową z powodu chemicznego poparzenia lub zatrucia, co naraziłoby
producenta na ryzyko ponoszenia kosztów leczenia snobów.
Z publiczną
gazetą jest odwrotnie, zabija ją nadmiar wypełniacza, a nie tak zwanej
substancji czynnej. No chyba że gazeta ma bogatego sponsora – w przypadku
Głosu, Mirbud S.A. - który nie dostrzega
związku pomiędzy satysfakcją czytelników, a wynikiem finansowym pisma. Albo
wcale mu na tym nie zależy?
Weźmy na
przykład wypełniacz zatytułowany „Budowlańcy będą świętować” autorstwa „bea”
zamieszczony na tej samej stronie co wyżej wspomniany „tajemniczy news X”.
Adresowany jest on jedynie do gości zaproszonych na prywatkę do Mirbudu.
Fajnie, że jakaś prywatna imprezka będzie... Pewnie prywatek z okazji Święta Budowlańca
odbędzie się wiele na terenie Skierniewic. Z powodu Święta Wódowlańca zapewne
będzie ich jeszcze więcej... I co z
tego? Czy Głos o tym wszystkim będzie się rozpisywał? Tak. Czy w następnym
numerze zamieści fotoreportaże na całą rozkładówkę? Oczywiście. Czy zrobi go
Anna Wójcik-Brzezińska? Nie – Joanna Młynarczyk, albo „bea”. Czy będzie
publikował banalne programy wszystkich prywatek? Tylko tej w Mirbudzie. Czy
potrafi to zrobić bez budzenia zazdrości, niesmaku, lub żądania zwrotu 2,30
złotego przez niezaproszonych czytelników? He, he, he... W jakim celu ukazują
się te prywatne materiały w publicznej gazecie, kiedy tyle wokół ważniejszych i
ciekawszych spraw? Czy nie lepiej, żeby te nudy drukowano tam gdzie ich miejsce
- w biuletynie wewnętrznym firmy Mirbud? No chyba, że „Głos” jest jego
wewnętrznym biuletynem i na tym polega news?
A no to w takim razie rozumiem dlaczego Jażdżyk musi płacić,
a Fernandnez niekoniecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz