Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

środa, 15 maja 2013

Zmniejszanie bezrobocia poprzez jego zwiększanie.



„Samorządowcy martwią się bezrobociem, ale niewiele są w stanie z nim zrobić. Mogą co najwyżej wabić inwestorów, aby budowali fabryki”

                                                                                              wg bed, rk  z ITS z 10.05.2013

„Możemy co najwyżej zachęcać firmy do inwestowania w mieście, oferując im atrakcyjne, uzbrojone grunty i stosując najprzeróżniejsze ułatwienia. Dzięki takiej polityce w tym roku powstały restauracje KFC i McDonald's, które zaoferowały kilkadziesiąt miejsc pracy.”

                                                                       Aneta Wolińska rzecznik UMSkc

Jak skierniewiccy samorządowcy wabią inwestorów? Wkładają kuse szorty, czy minispódniczki? Zamieszczają anonse na portalach randkowych, czy stworzyli zespół cheerleaderek?
Otóż nie! Oferują im możliwość bezkarnego uprawiania dumpingu wobec miejscowych podatników, oraz łapówki w postaci atrakcyjnych gruntów, uzbrojonych tych podatników kosztem, z dodatkowym pakietem tajemniczych „najprzeróżniejszych ułatwień”.
Co prawda to pierwsze przyniosłoby lepsze efekty gospodarcze, ale i tak nastąpił wyraźny postęp w porównaniu z czasami komunistycznymi.  Samorządowcy wówczas nazywani sekretarzami, lub baronami, nikogo nie wabili. Sami brali się za budowanie fabryk i marketów. Oczywiście nie stawiali ich własnym kosztem. Na rachunek podatnika namnożyli przestarzałych bubli i willi dla swoich rodzin. Komunizm nie spłacał zaciągniętych na te inwestycje kredytów więc zbankrutował.
Czy samorząd też zbankrutuje?

poniedziałek, 13 maja 2013

Zamiast ostatniego namaszczenia systemu – rozgrzeszenie i zakaz konkurencji.




„Zebrany materiał dowodowy nie wykazał by przyczyną zgonu kobiety były zaniedbania ze strony szpitala. Pacjentka cały czas znajdowała się pod opieką lekarską”

                                               Lidia Zarzycka - Rzepka – prokurator rejonowy w Skierniewicach (ITS nr 19 z 10.05.2013)

Przyczyną śmierci obywatelki, która zmarła na początku marca w skierniewickim szpitalu było złamanie ręki. Jest to fakt powszechnie znany i nie wzbudzający niczyich wątpliwości, mający  swoje odzwierciedlenie w materiale dowodowym zebranym przez panią Lidię Zarzycką-Rzepkę –  prokuratora rejonowego; jak i nawet w materiale dowodowym przez nią nie zebranym.
Ewentualne zaniedbania ze strony skierniewickiego szpitala, gdyby nawet takowe się zdarzały, nie mogły mieć wpływu na śmierć tej osoby, ponieważ gdy łamała sobie rękę, nie była jeszcze  pacjentką szpitala, a jak już nią została, to wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującymi ustawami i przepisami szczegółowymi właściwymi dla systemu, dokładnie według zatwierdzonych procedur, rozporządzeń i instrukcji. Pacjentka przez cały czas, bez żadnych przerw, znajdowała się pod nadzorem uprawnionego lekarza, a szpital dokładał wszelkich starań, żeby szczegółowo wypełnić wymagania wszystkich przepisów. Szpital robił znacznie więcej, czego dowodzi choćby ściągnięcie specjalnie dla niej karetki aż z Łodzi (ponad 70 kilometrów!) w celu przewiezienia jej na Odział Intensywnej Opieki Medycznej, gdzie miała wybrać się z wizytą.

Każdy sobie jest kowalem własnego losu
Jak na ironię skierniewicki OIOM, o którym mowa, znajduje się zaledwie kilkadziesiąt metrów od Oddziału Ortopedycznego, na którym pacjentka przebywała. Dosłownie po przeciwnej stronie wewnątrzszpitalnej uliczki. Zamiast więc po prostu urządzić sobie dwuminutowy spacerek na świeżym powietrzu (w końcu nie złamała nogi tylko rękę), zamówić taksówkę, rikszę lub lektykę, staruszka wolała czekać 1,5 godziny w dusznym korytarzu Oddziału Ortopedycznego na przyjazd karetki aż z Łodzi. Jedyną winą lekarza zapewniającego jej stałą nieprzerwaną opiekę medyczną w tym czasie, było co najwyżej to, że nie wpadł na pomysł, żeby taki spacerek dyskretnie jej zalecić, albo chociaż zasugerować. No ale wówczas lekarz nadzorujący ten przypadek mógłby zostać posądzony o przekroczenie obowiązujących procedur medycznych, a nawet złamanie przepisów szczegółowych i wewnątrzszpitalnych instrukcji, co z pewnością znalazłoby odzwierciedlenie w materiale dowodowym zebranym przez panią prokurator Rzepkę i mielibyśmy drugiego kozła ofiarnego. Zaraz po pani Grażynie Krulik. Ponieważ nic takiego nie nastąpiło, oczywistym jest, że prokurator nie miał podstaw do dopatrzenia się związku pomiędzy zaniedbaniami szpitala, jakiekolwiek by one nie były, a śmiercią pacjentki.

Kto o czym wiedział od początku ?
Pani była dyrektor szpitala Grażyna Krulik jak i pan Dariusz Diks pełniący tylko jej obowiązki, od początku wiedzieli, że prokuratura umorzy śledztwo. Skąd wiedzieli, nie powiedzieli Agnieszce Kubik - dziennikarce ITS-u (art. pt: „Szpital bez winy” ITS nr 19 z 10.05.2013), a ona zapewne nie śmiała naciskać na tak znamienite persony. Jedno jest pewne: nie dowiedzieli się tego od pani prokurator Lidii Zarzyckiej-Rzepki, bo przecież w tym czasie była zajęta zbieraniem materiału dowodowego. No chyba, żeby miała zdolność jasnowidzenia? No ale gdyby takie zdolności posiadała zostałaby wróżką. Nie potrzebowałaby wtedy jako budżetowy pracownik kiepsko opłacanej prokuratury,  łamać sobie głowy nad tym, co wykazuje zebrany materiał dowodowy, a czego nie? Czy dalej zbierać, czy całe to zbieractwo już umorzyć? Zamiast owego nudziarstwa wygrywałaby spokojnie miliony w Totalizatorze Sportowym, albo na wyścigach konnych.
Być może przeciek nastąpił w „Resorcie Zdrowia” (co to jest resort zdrowia?) o czym świadczy wypowiedź pani Krulik (na str. 2 ITS nr 19): „Wiem o tym z nieoficjalnych źródeł, bo minister do tej pory nie przesłał wniosków pokontrolnych”. Czy ten tajemniczy „Resort Zdrowia” to po prostu minister?

Wnioski pokontrolne
Tak więc drogi czytelniku, mieszkańcu Skierniewic, jeżeli zamierzasz złamać rękę i życzysz sobie by z tej przyczyny winę za twoją śmierć ponosił szpital, to musisz dokonać złamania na jego terenie, ale poza troskliwą opieką uprawnionego lekarza. Oczywiście póki co, możesz wybrać sobie do swoich celów dowolną placówkę finansowaną z NFZ, oprócz szpitali MSW. Te jak wiadomo są zastrzeżone dla Rządu i ministerialnych urzędników, urzędników wyższego szczebla NFZ, ZUS, KRUS, sędziów, prokuratorów itp.
Niestety już wkrótce swój zamiar będziesz mógł zrealizować tylko na terenie Szpitala Skierniewickiego, ponieważ „Zarządzający służbą zdrowia w mniejszych ośrodkach w Łódzkiem z nadzieją czekają wprowadzenia [...] zakazu konkurencji.” (głos z 9 maja 2013 art. pt: „Szpital w Gorączce”) Gorąco polecam ten artykuł szanownym czytelnikom. Można się z niego dowiedzieć czym jeszcze oprócz „z nadzieją czekania wprowadzenia” zajmują się na co dzień „zarządzający służbą zdrowia w mniejszych ośrodkach” tacy jak pani Grażyna Krulik i Dariusz Diks.