Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

piątek, 11 września 2015

Za dużo gazu pieprzowego na łamach "Głosu"?


Kiedy przeczytałem w Głosie tekst pt: "Opiekunka środowiska zaatakowana przez podopiecznego"
autorstwa pani Anny Wójcik Brzezińskiej, nie mogłem zrozumieć o co chodzi w tej publikacji, oczywiście poza wyraźnie czytelną kryptoreklamą gazu pieprzowego. Nie mogłem uwierzyć kiedy już zrozumiałem. Jest w tym tekście takie mnóstwo nierzetelności, że nikt chyba nie uwierzy że autorce zdarzył się tak słaby dzień. No ale się zdarzył.
Poniżej zamieszczamy sprostowanie do wspomnianej publikacji i czekamy z niecierpliwością czy ukaże się ono tam gdzie powinno? W Głosie Skierniewic i Okolicy :)




poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Janusz Wojciechowski: Łowcy dzieci? Nie, to nieprawdopodobne, niemożliwe…

Przestępców się chroni, ich ofiary się oskarża





 Ktoś by w Polsce krzywdził dzieci dla pieniędzy?
1. Kiedy w 2002 roku trzej łódzcy dziennikarze – Paweł Patora, Marcin Stelmasiak i Przemysław Witkowski, przedstawili reportaż o „łowcach skór” w łódzkim pogotowiu ratunkowym – niektórzy kółka na łbie rysowali. Wydawało się to historią tak niewiarygodną, że i dwudziestu Hitchcocków czegoś podobnego by nie wymyśliło. Jak to – pogotowie ratunkowe? Lekarze, sanitariusze, zamiast ratować, zabijali ludzi? I to zabijali w strasznych mękach, pavulonem, który powodował, że ofiary w pełni świadome traciły oddech i dusiły się żywcem, bezradnie patrząc na wykrzywione maski swych oprawców… nie, tego nie mogło być na świecie, to bzdura, horror jakiś, nieprawdopodobna fantazja czyjaś, ludzie nie mogli robić czegoś tak strasznego.

sobota, 1 sierpnia 2015

"Kowal zawinił Cygana powiesili" - Czy prokuratura zrobi porządek w skierniewickim MOPR?

Dzieją się w naszym mieście, w naszym kraju rzeczy które potrafią zadziwić. Jak to się mówi: "Które się nie śniły nawet filozofom". Urzędnicy którzy powinni stać na straży praworządności i przepisów prawa coraz częściej sami stawiają się poza tym prawem. Ponad prawem... Ludzie od których wymaga się by budowali autorytet państwa prawa nadużywają tego autorytetu do ochrony swoich niemoralnych czynów. Dokąd to nas zaprowadzi? Najgorsze że najbardziej cierpią na tym dzieci. Bezbronne dzieci, których DOBRO staje się coraz częściej tylko pretekstem do biurokratycznych nadużyć wołających wręcz o pomstę do nieba.




środa, 15 lipca 2015

No i plac zabaw w parku jest!


Skierniewicka Gazeta Podziemna pisała: „Plac zabaw - Z tym placem zabaw to jakaś paranoja. Ktoś, kto z uporem maniaka, zamierza wywalić jedną z nielicznych udanych rzeczy, które w tym parku się sprawdziły, musi być niespełna rozumu.




Nareszcie w skierniewickim parku prymasowskim odrodził się plac zabaw dla dzieci. Powstał jak feniks z popiołów skorumpowanej głupoty i arogancji; ciekawszy, bardziej funkcjonalny i co tu dużo mówić: piękniejszy.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Przeciw przemocy i pedofilii instytucjonalnej




"W tym szaleństwie odbierania dzieci jest metoda

Jeśli władza ma kaprys, odbierze dzieci każdej rodzinie, nawet świętej…
Pani Katarzyna Elbanowska trafnie zauważyła w programie Elżbiety Jaworowicz, że przed polskim sądem nie obroniłaby się nawet Matka Boska, bo trzymała małego Jezusa ze zwierzętami w stajence. To właśnie zrobił sąd w Nisku – zabrał rodzicom dzieci, bo w mieszkaniu był z dziećmi pies i królik.
W tym szaleństwie jest metoda. Na podstawie faktów, zrekonstruowanych z Duda-pomocy i nie tylko, metoda ta wygląda z grubsza tak:
1) Należy wyszukać rodzinę, spokojną, niezdeprawowaną, ze zdrowymi, niezdemoralizownymi dziećmi, nadającymi się do adopcji,
2) Władza otrzymuje anonimowy sygnał o przemocy, nieprawdziwy, ale dający pretekst do wejścia z butami w życie rodziny i objęcia jej nadzorem,
3) Nadzór stawia rodzinie warunki (kurator, terapie, warsztaty, usunięcie psa czy królika), jak najwięcej warunków, żeby nie dało się wszystkich spełnić,
4) Rodzice nie spełniają warunków, nie współpracują z władzą – wobec czego sąd orzeka o tymczasowym umieszczeniu dzieci w placówce opiekuńczej,
5) Operację odebrania dzieci przeprowadza się w możliwie najbardziej brutalny sposób, z użyciem siły, przemocy, żeby sprowokować desperację rodziców,
6) Z uwagi na agresywne zachowanie rodziców bada się ich, wykazuje agresję i szaleństwo, a przecież nie można oddać dzieci rodzicom w odmętach szaleństwa…
7) …i w zasadzie rodzina jest już rozbita, zniszczona, pozbawienie władzy rodzicielskiej i definitywne odebranie dzieci jest już tylko formalnością…
Tak to proszę państwa skutecznie działa. Czas rąbnąć pięścią w stół (nawet jeśli to jest stół sędziowski), by zatrzymać to szaleństwo.
Bo nawiązując do Schweitzera – wszystkie ideologie świata, wszystkie te niezawisłości, niezależności i nieomylności, nie są warte jednej łzy udręczonego dziecka.
" - pisze Janusz Wojciechowski na swoim blogu: JanuszWojciechowskiBlog
 A mi się w związku z tym wstrząsającym tekstem przypomniał "List Otwarty" prawie sprzed 2 lat adresowany do stowarzyszenia "Krąg Korczakowski" mającego siedzibę w Skierniewicach.
O ile się orientuję Krąg Korczakowski nie zajął żadnego stanowiska w tej sprawie do dnia dzisiejszego. Dziwne to i wiele mówiące o upadku obyczajów współczesnych Skierniewiczan. A zwłaszcza tych którzy sobie za patrona obrali Janusza Korczaka - bezkompromisowego rycerza sprawy prawdy, piękna i dobra, zwłaszcza dobra dziecka. Dobra dziecka bez jakichkolwiek pedofilskich skojarzeń. 
Shareauto

sobota, 4 lipca 2015

Coś mi tu zgrzyta



Ogrom pracy jaki musi rodzina zastępcza włożyć w to, by swoim podopiecznym stworzyć dom, dać poczucie bezpieczeństwa, a często przebić się przez wszystkie lęki, frustracje i zwyczajnie nauczyć funkcjonować w normalnym świecie, wśród ludzi i radzić sobie z własnymi emocjami jest dla mnie przytłaczające.” - egzaltuje się pani redaktor naczelna „Głosu” Beata Maly-Kaczanowska we wstępniaku do numeru z 2 lipca 2015.r.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Skarga matki i żony na przemoc instytucjonalną przeciwko rodzinie w skierniewickim MOPR



Sz.P. Krzysztof Jażdżyk
Prezydent miasta Skierniewice


Skarga


Zwracam się do Pana, Panie Prezydencie na podstawie art. 227 KPA, oraz artykułów: 6, 7, 8, 9, 10, 11, 222, 223 §2,
231, 232, 256, Kodeksu Postępowania Administracyjnego. w związku z rażącym naruszeniem dobrego imienia mojej
rodziny, zakłócenia spokoju, narażenie bezpieczeństwa moich dzieci, pogwałcenie zasad współżycia społecznego i
praworządności przez Jarosława Rosłona pracownika MOPR-u, oraz z powodu odmowy prawidłowego rozpatrzenia
mojej skargi na niekompetencję w/w pracownika przez Janinę Wawrzyniak, dyrektora MOPR.


Uzasadnienie


W dniu 2 października 2013.r. około godziny 11.00 nieznani mojej rodzinie sprawcy, podający się za
przedstawicieli skierniewickiego MOPR naruszyli mir mojego domu. Byli to funkcjonariusze Justyna Gajewska,
oraz Jarosław Rosłon. Naruszyli oni bezpieczeństwo i dobre imię mojej rodziny nie mając żadnych podstaw
prawnych, ani faktycznych. Dokonali tego uwłaczając obowiązującym w polskim społeczeństwie zasadom
współżycia, kultury i prawa.
Jarosław Rosłon powiadomił mnie o swej interwencji, dopiero około godziny 14.00 telefonicznie. W tym czasie
przebywałam w pracy z dala od mojej rodziny. Początkowo odczułam ten telefon jako wyjątkowo podły i głupi
żart autorstwa źle wychowanych i niezrównoważonych psychicznie nastolatków, którzy urządzili sobie drwiny z
matczynych uczuć.
Wykorzystując moje oddalenie od rodziny Jarosław Rosłon z premedytacją roztoczył wizję nieprawdopodobnej
apokalipsy. Był to przerażający obraz zagrożenia zdrowia, a nawet życia moich dzieci, a zwłaszcza starszej
córki, ze strony ich rodzonego ojca. Ponieważ mąż od kilku lat sprawuje nad dziećmi troskliwą i wzorową
opiekę nie dałam temu wiary. Ponadto nadmieniam, że przed pójściem do pracy osobiście zaprowadziłam córkę
do przedszkola gdzie przebywała aż do chwili kiedy ją odebrałam. Oczywiście inne przywołane przez tego pana
okoliczności również nie miały potwierdzenia w rzeczywistości. Były sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem,
obowiązującym prawem, lub moim wieloletnim doświadczeniem życia w szczęśliwym związku. Tym niemniej
ta telefoniczna agresja, oraz przedmiotowe traktowanie moich dzieci wstrząsnęły mną i sprawiły, że poczułam
się rozbita, poniżona i zbrukana.
Terrorysta podający się za przedstawiciela MOPR-u mimo wszystko upierał się, że jego interwencja była
niezbędna ze względu na rzekomy stan bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia moich dzieci.
Wykreowane przez urzędników MOPR pomówienia przedstawione zostały w sposób histeryczny i wewnętrznie
sprzeczny. Pan Rosłon ujawnił niedojrzałość emocjonalną i złośliwość. Zastraszał mnie groźbami odebrania
dzieci i próbował wywołać panikę. Zażądał porzucenia stanowiska pracy i natychmiastowego stawienia się w
MOPR. Wyraźnie naciskał do złożenia fałszywych zeznań przeciwko mężowi, w zamian za ocalenie dzieci. Raz
był przesadnie miły, po chwili stawał się arogancki i władczy. Nie uległam tym manipulacjom ponieważ mam
zaufanie do męża wypracowane wieloletnim doświadczeniem wspólnego pożycia. Uważam go za wzorowego
ojca od którego pan Rosłon mógłby się uczyć kultury, oraz szacunku do kobiet, a zwłaszcza matek.
W związku z powyższym zdecydowałem się złożyć skargę na Jarosława Rosłona do jego zwierzchnika. Skarga
ta została odrzucona przez panią Janinę Wawrzyniak, dyrektora MOPR bez prawidłowego rozpatrzenia. Zamiast
tego otrzymałam pismo pełne inwektyw i małostkowych docinków, które nie miały związku z istotą sprawy i
obowiązującymi przepisami dotyczącymi rozpatrywania skarg przez urzędników państwowych, a zwłaszcza z
art. 238 KPA. W związku z powyższym domagam się przywrócenia obowiązywania prawa oraz elementarnych
zasad współżycia społecznego na terenie MOPR, ukarania winnych funkcjonariuszy MOPR, oraz umożliwienie
dostępu do akt sprawy.


Otrzymują:

1. Sąd Rejonowy w Skierniewicach. 2 Prokurator Rejonowy w Skierniewicach. 3. Tygodnik ITS. 4.Tygodnik „Głos
Skierniewic i okolicy”. 5. Skierniewicka Gazeta Podziemna. 6. Tygodnik „Twój Kurier Regionalny”. 7. Rada Miasta
Skierniewice. 8. Parafia p.w.św. Jakuba Apostoła. 9. Parafia p.w. Miłosierdzia Bożego. 10. Parafia pw. Najświętszego Serca
Pana Jezusa. 11. Parafia p.w.św. Józefa Oblubieńca NMP. 12. Parafia pw. Wniebowzięcia NMP. 13. Parafia p.w.św.
Stanisława Biskupa Męczennika. 14. Skierniewiccy Posłowie.


sobota, 27 czerwca 2015

Na rany Chrystusa – oddajcie mi dziecko!



Widziałem kiedyś krowie matczyne łzy. A dziś bezsilnie patrzę na matczyne łzy ludzkie…


1. Na rany Chrystusa – oddajcie mi dziecko! – zawył Jurand ze Spychowa, a potem chwycił dwuręczny miecz i wyrżnął nim krzyżackie kierownictwo zamku w Szczytnie. Bo mu dziecka oddać nie chcieli…

W człowieku, któremu zabierają dzieci, może się obudzić dziki zwierz. Bo i zwierzęta swoich dzieci bronią, kto się na wsi wychował, ten wie.

Z dzieciństwa został mi taki obraz – krowa pasła się na łące i nie wiedziała, że w tym czasie jej cielak został właśnie podstępnie sprzedany – taki krowi los, którym nie martwią się zanadto smakosze cielęciny. Ciężarówka ze skupu wiozła wiele sprzedanych cielaków, drogą obok tej łąki. Krowa rozpoznała beczenie swojego dziecka, zerwała się z łańcucha i rzuciła w pościg za samochodem. Pędziła tak chyba z kilometr, w tumanach kurzu… ciężarówka oddalała się, aż zniknęła za odległym zakrętem. Krowa jak oszalała błąkała się jeszcze po drodze, psy za nią pobiegły i spienioną przypędziły do zagrody. I nie zapomnę tego do dziś – po krowim łbie płynęły łzy. Krowie, matczyne łzy…

2. Dziś znowu dzwoni do mnie ta matka z Niska, której sąd zabrał i rozdzielił troje dzieci – dwoje starszych (11 i 6 lat) do domu dziecka, najmłodsze, jeszcze w betach, półroczne – do rodziny zastępczej, już tam nowa mama mówi do niej – córeczko. Zabrali jej dzieci tuż przed Bożym Narodzeniem. Dlaczego zabrali – alkohol, bicie, przemoc? Nie, nic z tych rzeczy. Pani sędzi rodzinnej nie spodobało się, że w mieszkaniu śmierdział pies i królik, których matka nie usunęła na żądanie sądu. I jeszcze matka nie zapłaciła 10 złotych składki klasowej. I jeszcze starsza dziewczynka była smutna w szkole, więc ja trzeba w domu dziecka rozweselić. No i ojciec dziecka ma złą opinię, co prawdo anonimowo, ale złą.

I były jeszcze muszki owocówki, zdaniem sądu bardzo groźne dla dzieci.


Naprawdę, nie wymyśliłem tego, przytaczam argumenty, których użyła pani sędzia w uzasadnieniu postanowienia o zabraniu dzieci.

3. Przyjechała ekipa egzekucyjna, oderwała dzieci od matczynych nóg i zabrała. W mieszkaniu zostały puste łóżeczka, pusty wózek, który ci biedni ludzie kupili za tysiąc pięćset złotych. Pani sędzia urzęduje trzysta metrów od tego mieszkania, ale nie była w nim, wysłała tylko kuratora. Ja tam pojechałem 300 kilometrów i widziałem – normalne mieszkanie, biedne, ale schludne, miliony w Polsce podobnych, do czego się tu przy…

4. Kobieta pół roku błaga – na rany Chrystusa – oddajcie mi dzieci! Psa już nie ma, królika miniaturki też już nie ma, już rodzice je wywieźli na działkę, już nie śmierdzą, pani sędzio, już nie śmierdzą… Żółwia też na wszelki wypadek wywieźli, żeby i on sądu nie prowokował. Rodzice nie wiedzieli, że przebywanie dzieci ze zwierzętami stanowi dla nich zagrożenie. I te te muszki owocówki tez już nie atakują. I te 10 złotych składki tez już uregulowane…

Pani sędzia nie oddaje…

Matka błaga – dajcie je choć teraz na wakacje… pani sędzia nie daje!

Matka się skarży, w rozpaczy biega do mediów, szuka pomocy i w Duda-pomocy – a tego Temida nie lubi, oj nie lubi. Szanse na powrót dzieci oddalają się z każdym dniem, teraz sąd weźmie sobie pewnie za punkt honoru, żeby ich nie oddać. Dobrze, że chociaż jeszcze na widzenia pozwala, matka jeździ do nich 15 kilometrów rowerem, przez Puszczę Sandomierską, wygląda już jak cień człowieka. Każda wizyta to rozpacz, pożegnania, odrywanie od nóg, płacz, mamo, zabierz nas, ja chcę do domu…

I to rozbicie rodziny – starsze dziewczynki mogły mieć radość opiekowania się małą siostrzyczką, nie jest im to dane.

Rodzeństwa mojej mamy bolszewicy na Syberii nie rozdzielili, a sąd w Nisku rodzeństwo rozdzielił. Pani sędzio – powiem wprost – rozdzielanie rodzeństwa uważam za zbrodnię na rodzinie. Tego się nie robi ludziom, tego się nie robi dzieciom…

5. I znów ta biedna matka płacze mi do słuchawki. Obok niej druga, której sąd w Nisku tez już zabrał dzieci i przygotowuje do adopcji, tylko najmłodsze zostawili jej przy pierwsi, ale wkrótce pewnie też jej zabiorą.

I co mam zrobić? Do pani sędzi zadzwonić nie wolno – niezawisła jest!


Do prezesa sądu też nie, bo jest niezależny. Do Ministra Sprawiedliwości – bez sensu, on od wszystkiego jest, tylko nie od sprawiedliwości. Do Rzecznika Praw Obywatelskich – tam usłyszę to, co ostatnio senatorowie usłyszeli, że podstawą ładu w państwie jest szacunek dla wyroków. Do Rzecznika Praw Dziecka – owszem, ten próbuje coś robić, ale niewiele może. Do Prokuratora Generalnego… lepiej od razu pisać na Berdyczów…

Senatorowie PiS wnieśli w tej sprawie oświadczenie, apelujące o pomoc w sprawie tych dzieci. Odpowiedzi przyjdą za sześć tygodni, nietrudno je przewidzieć, będą jak zawsze, my w tej sprawie nic nie możemy. Sąd jest niezawisły, niezależny…

Dzieci będą się w tym czasie rozweselać się na wakacjach w domu dziecka, a matka będzie do nich jeździć rowerem przez las, chyba, że sąd i tego jej zabroni…

Chce się wyć – na rany Chrystusa! – oddajcie te dzieci!

I Jurandowy miecz się przypomina…


PS. Jedna z pierwszych ustaw nowej władzy, jedna z pierwszych, to musi być ustawa, która zabroni zabierania dzieci z przyczyn innych niż przemoc obojga rodziców. Żaden pies, żaden kot, żadna muszka owocówka nie może usprawiedliwiać masakrowania masakrowania rodziny. Dość przemocy państwa wobec rodziny, dość bezradnego patrzenia na tę przemoc!



Autor Janusz Wojciechowski

http://januszwojciechowski.blog.onet.pl/2015/06/27/na-rany-chrystusa-oddajcie-mi-dziecko/comment-page-1/#comment-518716

piątek, 19 czerwca 2015

Musztarda na obiad – czyli o tym, że nas już nie stać na zasłonki


Był czas na wojnę o park. Komitety strajkowe i opór społeczny. Dziś jest musztarda po obiedzie, narzekania, utyskiwania i anonimowe wylewanie wiader pomyj na forach internetowych nic nie zmieni (niestety kontrowersyjnych punktów regulaminu również nie). Jest za późno. Co nam pozostaje? Dbać o to co mamy. Pieczołowicie pielęgnować każdą rabatkę, myśląc jak sprawić by był lepszy, użyteczniejszy, bardziej radosny, pełniejszy ludzi. Jeśli tego robić nie będziemy to zmarnieje doszczętnie i znów nikt nie będzie miał powodów do dumy.” - pisze pani redaktor „Głosu”, Beata Mały-Kaczanowska we wstępniaku do numeru z 18 czerwca 2015.r.

Czytam te wywody i oczy przecieram ze zdumienia...
Co jest? Czyżby pani redaktor naczelna nie czytała artykułu na sąsiedniej stronie we własnej gazecie? Dla ułatwienia dodam, że jest on autorstwa Anny Wójcik-Brzezińskiej i został zamieszczonego pod tytułem: „Udajemy że podlewamy”.
Dlaczego więc sympatyczna pani Beatka, ni mniej ni więcej, tylko proponuje nam podatnikom i obywatelom spuścić zasłonę litościwego milczenia, a nawet hojnego zapomnienia na przekręt wołający o pomstę do nieba! Jeden z najbezczelniejszych w mieście Skierniewice. Z tych zrealizowanych ma się rozumieć - na przestrzeni ostatnich 10 lat przynajmniej!

Uzdrowiska” nie liczę.
Fakt gdyby je zrealizowano, przebiłoby ono chyba wszystkie przekręty jakie się wydarzyły w mieście w całej jego historii... Na szczęście się nie wydarzyło.

środa, 17 czerwca 2015

O co wojuje Cyrańska z nudą?



Skandal z młodą p . prezes Energetyki, czy najdroższym żłobkiem w Polsce jest niczym wobec skandalu z zaniechaniem budowy uzdrowiska. Rezygnacja z tego projektu to działanie na szkodę miasta, to zmarnowanie szansy na rozwój Skierniewic! Bogactwem Skierniewic jest termalna solanka!!! To powinien wiedzieć każdy mieszkaniec, a zwłaszcza prezydent!”

Spa i wellness są przez fachowców określane, jako najbardziej dynamicznie rozwijający się rynek, z dynamiką większą od rynku farmaceutycznego! [...] Czy wie o tym nasz prezydent? Otóż nie wie, bo jego rzecznik, czyli Głos Skierniewic pisze, że „ wellness i spa nie są popularne” (sic !)”

A ja widziałam w Polonezie liczną grupę przedsiębiorców z Austrii, którzy towarzyszyli prezesowi Obererowi podczas prezentacji niezwykłej, futurystycznej koncepcji projektu pn. „Ukryte Wody”. Dlaczego tak licznie przybyła austriacka ekipa i dlaczego prezydent Trębski powiedział wówczas, że zaraz po wyborach przedstawi inwestora? To jest oczywiste, że ci Austriacy chcieli budować uzdrowisko.”

http://alicjacyranska.blog.pl „Zohydzić lub wypromować można wszystko!”





Wydaje się, że po wyborach samorządowych opadły emocje w skierniewickiej przestrzeni publicznej. A przynajmniej w skierniewickich mediach atmosfera wydaje się wróciła w utarte koleiny, tak nam dokuczające w okresie wielkiej smuty poprzedzającej przepłoszenie „białoruskiego stylu uprawiania polityki” jakiego entuzjastą i krzewicielem, jak pamiętamy, był pan Leszek Trębski – do niedawna car skierniewickiego samorządu i bożyszcze sponsorowanych wkładek w lokalnych gazetach.
Trochę zawiniły temu wiekopomne procesy zachodzące na krajowej scenie politycznej, które skutecznie odciągnęły uwagę opinii publicznej od spraw lokalnych - ale tymi problemami w naszej gazecie staramy się nie zajmować.
Oczywiście wybór pana Dudy na nowego prezydenta RP nie pozostanie bez wpływu na lokalną politykę, mam nadzieję pozytywnego, tym niemniej dawno temu przyjęliśmy konwencję zawężenia naszych zainteresowań wyłącznie do problematyki lokalnej i tego się trzymajmy.

piątek, 8 maja 2015

Czy Jażdżyk „musi” przyjąć dymisję Giermasińskiej?





Marta Giermasińska niecały miesiąc temu została zatrudniona w Energetyce Cieplnej, spółce należącej do miasta Skierniewice. Zaledwie po miesiącu pracy powierzono jej funkcję wiceprezesa. Choć prezes spółki Jan Woźniak (związany z PSL) zapewnia, że „dobrze radziła sobie w pracy” i „szybko się uczyła”, zdaniem mieszkańców awans zawdzięcza ona jednak faktowi, że prywatnie jest narzeczoną wicemarszałka województwa łódzkiego i lokalnego szefa PSL, Dariusza Klimczaka. Ile zarabiała niedoświadczona pani prezes? Około 8 tys. złotych miesięcznie.”


To już jednak koniec błyskawicznej kariery Giermasińskiej. Zrzekła się ona stanowiska wiceprezes, a w przedstawionym mediom oświadczeniu napisała, że pojawiają się „nieprawdziwe informacje, jakoby ktoś pomagał jej w zdobyciu pracy”. - Aby uciąć wszelkie informacje na ten temat i zahamować fale agresji w stosunku do mojej osoby złożyłam rezygnację – napisała.”

Giermasińka jest absolwentką prawa. Wcześniej pracowała m.in. w MON, gdzie odpowiadała za "organizację wydarzeń związanych z resortem". Krótko pracowała również w Instytucie Ogrodnictwa w Skierniewicach.”

źródło: http://polska.newsweek.pl/marta-giermasinska-wiceprezes-ze-skierniewic-zrzekla-sie-stanowiska,artykuly,362698,1.html


czwartek, 7 maja 2015

„Niedoświadczona” Marta Giermasińska ogrzeje Skierniewice



Niesamowitym wręcz tempem kariery może się pochwalić nowa wiceprezes elektrociepłowni w Skierniewicach. Na tym stanowisku 24-letnia Marta Giermasińska zasiadła po niecałym miesiącu pracy w spółce! Czy na ten fakt ma wpływ, że jest narzeczoną Dariusza Klimczaka, wicemarszałka województwa łódzkiego z PSL?”

    Podobno w Polskim Towarzystwie Elektrociepłowni Zawodowych i Izbie Ciepłownictwa nominacje Marty Giermasińskiej kwitowano złośliwym uśmiechem. Nic dziwnego. Ciężko w końcu znaleźć prezesa z zaledwie miesięcznym doświadczeniem zawodowym w branży.”


czwartek, 23 kwietnia 2015

Cholerne sądy - i tylko dziecka żal

Artykuł autorstwa Janusza Wojciechowskiego

(1980-93) – sędzia Sądu Rejonowego w Rawie Mazowieckiej,  Sądu Wojewódzkiego w Skierniewicach,  Sądu Apelacyjnego w Warszawie, sędzia delegowany do Sądu Najwyższego, członek Krajowej Rady Sądownictwa (1990-93). Specjalność – sprawy karne;  Od 1994 r. adwokat, wpisany na listę adwokatów Izby Łódzkiej,   1993-95 poseł na Sejm RP 1995-2001 – prezes Najwyższej Izby Kontroli 2001 – 2004 – wicemarszałek Sejmu RP od 2004 r. – poseł do Parlamentu Europejskiego

1











. Muszę to z siebie wyrzucić! 

Z przykrością to czynię, jako były sędzia, mający za sobą trzynaście lat orzekania w sądach wszystkich szczebli, od rejonowego po Najwyższy, jako były członek Krajowej Rady Sadownictwa, w 1990 roku wybrany głosami sędziów do pierwszego jej składu – muszę dziś z bólem serca to powiedzieć… - Cholerne sądy! 2. Zgoda, nie wszystkie, tylko niektóre, póki co nieliczne. Jednak Coraz częściej przychodzą do mnie ludzie z wyrokami, których nie sposób zrozumieć. Coraz częściej śladem sądowych orzeczeń podążą krzywda ludzi. Najgorzej, gdy jest to krzywda dzieci.

niedziela, 1 lutego 2015

Czy prezydent uratuje MOPR przed bandytyzmem?

Nie tak dawno w artykule pt:"Zamach na Ośrodek Pomocy Społecznej w Makowie" pisałem: " Jaki z tego morał? A no taki, że na skutek postępującej demoralizacji pogłębia się w narodzie paranoja. Tylko patrzeć jak zaczną w MOPRach instalować wykrywacze metali i etaty rewidentów osobistych, o wyposażaniu w broń palną już nie wspominając." I oto okazuje się, że wywołałem wilka z lasu. Ostatnio Głos (z 29.01.15.r) w artykule pt: "Ochrona dla pracowników pomocy społecznej" autorstwa anw, informuje, że kierownictwo MOPR naciska na prezydenta aby zainwestował pokaźne środki w budowę infrastruktury obronnej zdolnej zapewnić pracownikom tej instytucji komfort i poczucie bezpieczeństwa. Moim zdaniem to ślepa uliczka. Nie istnieją przecież żadne zabezpieczenia techniczne, które mogłyby uspokoić wyrzuty sumienia.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Czyżbyśmy doczekali demontażu skierniewickiego bizantynizmu?


Krzysztof Jażdżyk chce zlikwidować stanowisko zastępcy dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, które około półtora roku temu zostało specjalnie utworzone, a miejsce to zajął Sylwester Kardialik, zaufany człowiek byłego prezydenta miasta Leszka Trębskiego i ówczesny kierownik Domu Dziennego Pobytu "Niedziela".

Na jednej z najbliższych sesji ma być przedłożony projekt uchwały znów zmieniającej statut ośrodka. - Przyglądamy się takim stanowiskom i jeśli znajdziemy podobnie utworzone dla konkretnych osób, na pewno będziemy je likwidować - zapowiada Krzysztof Jażdżyk”

Agnieszka Kubik art pt: „Krzysztof Jażdżyk, nowy prezydent Skierniewic, zaczął czystki? Dwie osoby straciły pracę” - Dziennik Łódzki z 2015-01-14.r.


piątek, 16 stycznia 2015

Premie dla nieudaczników? - Raport NIK o patologi w skierniewickim „kołchozie” za panowania Leszka Trębskiego.


Żadnej z kontrolowanych skierniewickich spółek Najwyższa Izba Kontroli nie oceniła pozytywnie. W opisie nieprawidłowości powtarzają się określenia: nierzetelny czy uznaniowy, a nawet – nielegalny [...] W konsekwencji raportu NIK mamy zawiadomienie prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa”

Leszek Trębski zajmował spółki działaniami zakłócającymi zasady konkurencji na lokalnym rynku, odstępował od zadań, które mogą i powinny realizować podmioty publiczne. Przykład? Zakład Gospodarki Mieszkaniowej zarządzający wspólnotami mieszkaniowymi, czy MZK handlujący paliwami, czy w końcu Zakład Utrzymania Miasta prowadzący ośrodek wypoczynkowy”