Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

wtorek, 18 grudnia 2012

„Wieści z Ratusza” - czyli pornografomania




Dziś będzie  refleksja o kilku sprawach, na które zwróciłem uwagę w rozkładówce ITS-u nr 50 z 14.12.12.  Chodzi o strony: 12-tą i13-tą. Wszędzie na świecie czasopisma utrzymujące się z zaspokajania potrzeb czytelników, zamieszczają na swych rozkładówkach materiały trwalsze od pojedynczego numeru, przyciągające uwagę i łatwo zapamiętywalne jako ikony popkultury, nadające się na reklamowe plakaty gotowe do oprawienia i powieszenia na ścianę, np: w charakterze kalendarza, planu miasta, rozkładu jazdy metra, reprodukcji dzieła sztuki, zdjęcia malowniczego lanszaftu, pięknej dziewicy lub ulubionego idola. W ITS-ie „rozkładówkę” oddano w używanie bliżej nieokreślonym profesjonalnym amatorom, najprawdopodobniej z ratusza (?). Wskazywałby na to szyld pod którym się produkują, a mianowicie: „Wieści z Ratusza”. Najwyraźniej miejscowy wydawca postanowił spełnić ukryte marzenia urzędników skierniewickiego magistratu udostępniając im swoje najsłabsze miejsce. A skoro spełnił ich marzenia, to może przy okazji świąt spełni też niezaspokojone aspiracje Skierniewickiej Gazety Podziemnej?

Nocnikarstwo czyli dziennikarstwo po godzinach
Długo się nie zastanawiając Skierniewicka Gazeta Podziemna wysmażyła do redakcji ITS-u e-maila z ofertą współpracy, proponując zapełnianie jej rozkładówki poszukiwaną przez konsumentów, świeżą, jędrną i pełnowartościową treścią z pierwszego tłoczenia, a nie jak do tej pory liofilizowaną papką z dodatkiem ciężkostrawnych dupowkrętów, spulchniaczy i emulgatorów. Na co otrzymała odpowiedź sugerującą, że jej oferta jest (oględnie mówiąc) „niekonkurencyjna”. Z czego wynika, że urzędnicy magistratu wykupili cenne łamy ITS-u za lepsze  pieniądze (ciekawe jakie?), co im niewątpliwie daje prawo zabawiania się do woli w redachtorów i nocnikarzy. Co? Że to wcale nie żadne nocnikarstwo, tylko normalnie dziennikarstwo urzędowe prosto z magistratu, kitujące ITS-ową rozkładówkę w ramach służbowych obowiązków!?
Wszystko fajnie, tylko dlaczego tak fatalnie zaniżają poziom czasopisma, nie biorąc za to nawet  grama odpowiedzialności? To nie dziennikarze. Raczej typowe urzędoły rozciągające swój biurkowy etos i wieloletnie przyzwyczajenia do unikania odpowiedzialności wprost na łamy publicznego pisma.
Dlaczego ITS pozwala by na jego łamach funkcjonowały podwójne standardy?
Jakim prawem naraża swoich czytelników na czytanie niepodpisanych przez nikogo tekstów?
Do tej pory żadnej cywilizowanej gazety nie stać było na publikowanie anonimów! No może poza gadzinówkami w czasach narodowo-socjalistycznej okupacji i prasą podziemną, która z oczywistych względów musi chronić swoich autorów przed represjami reżymu. Kogo przed czym chroni ITS, czego się obawia dopuszczając do publikacji anonimów?

Ogólnie o szczegółach
I właśnie dlatego zamiast soczystej relacji z najzabawniejszego kabaretowego wydarzenia sezonu, autorstwa samej pani wiceprezydentowej Jabłońskiej (o którym napiszę przy innej okazji), dostaliśmy mdłą wyliczankę „co też można było” podczas Mikołajkowych odwiedzin, nie wiadomo kiedy (nocnikarz nie podał daty), na Skierniewickim Rynku.
Zamiast dowodów na to, że rzeczywiście „Uczniowie pamiętają o potrzebujących” dostaliśmy paranoidalny kogel-mogel zahaczający wręcz o odświętne szydzenie z osób słabych, chorych i poszkodowanych przez los. Jak choćby niesmaczne „CIACHO dla hospicjum”. Ciacho!
Ale zupełnym szczytem złego gustu i braku wyczucia przyzwoitości było zestawienie obok siebie publicznego zaproszenia na prezydencką wigilię z tytułem tekstu pt: „Czas na Park Miejski”.
W pierwszym momencie pomyślałem, że nareszcie Pan Prezydent wyegzekwował od zwycięzców przetargu na rewitalizację parku wykonanie czegoś, co przy odrobinie dobrej woli można by nazwać dokumentacją budowlaną, czyli po prostu „projektem” i że teraz tryumfalnie zaprasza wszystkich zainteresowanych mieszkańców na jego publiczną prezentację. Czyli że późno, ale jednak chłopina zachował się przyzwoicie, ku chwale ojczyzny i że trzeba go zrozumieć, rozgrzeszyć... A może nawet docenić?
Ale potem (kurkuma!) zajarzyłem, nieco zdziwiony, że stoi tam jak byk, iż publiczna prezentacja projektu zagospodarowania skierniewickiego kompleksu autorstwa pani Śnieguckiej-Pawłowskiej już się odbyła podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej. Zaproszono tylko wybranych. A kuku bęc, więc znaczy się już pozamiatane? Już sobie projektu skierniewickiego parku nie obejrzymy, zdania w dyskusji nie zabierzemy? My Naród, którzy w ratuszu swoich tajnych informatorów nie posiadamy zostaliśmy wystrychnięci na dudków. Wydymani w duchu powszechnej tolerancji! Czyli, że nasza obywatelska strata? Na początku nie zwróciłem nawet uwagi, że Anonimus z ratusza sprytnie doniósł o prezentacji jakiegoś bliżej nieokreślonego „skierniewickiego kompleksu”, a nie jak byłem święcie przekonany: „Projektu Zagospodarowania Parku”. (No rzesz kurkuma druga je! Banana!) Ech, małomiasteczkowi specjaliści od lawirowania, zwodzenia opinii publicznej i pozbawiania złudzeń – pomyślałem –  przewidywalni, aż do obrzydzenia, jak robale. 

wtorek, 11 grudnia 2012

ITS o Rewitalizacji Parku - czyli PRZERÓB




„Na lokalnych forach wrze.”- czytamy w nr 47 ITS-u z 23 listopada 2012. I to jest prawda. No może „wrze” to przesada, ale fakt że temat przekrętu zwanego przetargiem na rewitalizację Skierniewickiego Parku został w internecie wywołany. Trzeba też przyznać, że w internecie padło więcej rzeczowych argumentów niż na ratuszowych spotkaniach profesjonalistów (inwestorów z  wykonawco-projektantami). To powinno dawać do myślenia. Skąd o tym wiem? No oczywiście z lokalnej prasy, która na tych spotkaniach była, siedziała i zakąszała, ale zamiast wykorzystać okazję, że banda ratuszowych cwaniaczków sama im się podkłada i rzucić bzdury przez nich opowiadane na pożarcie wygłodniałej opinii publicznej, to głupawą konwencję podchwyciła i dalej rozmydla robiąc idiotów z własnych czytelników. Po co to? Nie mam pojęcia. Chyba po to, żeby ludziska jeszcze bardziej narzekały, że ITS zszedł na psy i żeby jeszcze bardziej spadły jego nakłady?

Zadanie ITS-u
Podstawowym zadaniem i interesem każdej gazety jest dostarczanie czytelnikowi wiarygodnych, obiektywnych i użytecznych informacji. Jakie to banalne! Jeżeli czytelnik straci zaufanie co do którejś z wymienionych przesłanek, przestanie gazetę kupować, czytać i przeglądać zawarte w niej reklamy. To już mniej banalne. Ciężar utrzymania redakcji powinien wówczas przejąć ten, któremu owe kłamstwa służą. Niestety kimkolwiek by on nie był, nie będzie miał żadnego interesu w łożeniu na  niewiarygodną gazetę, nierzetelną i przez nikogo nie czytaną. Publikowanie kłamstw szybko wychodzi na jaw, zwłaszcza w prasie lokalnej, gdzie każda informacja jest łatwa do zweryfikowania bezpośrednio u źródła.
Badania związków między ludźmi (np. na NK i Facebooku) wykazały, że wystarczy łańcuch znajomych złożony z siedmiu ogniw byśmy dotarli do dowolnej osoby na świecie, nie wyłączając królowej Anglii, prezydenta USA, cara Rosji, czy herszta kartelu narkotykowego z Medelin. W środowisku liczącym 50 tys. mieszkańców, takim jak Skierniewice, owych ogniw nie potrzeba więcej niż trzy. Jednym słowem wniosek z tego taki, że żadnej redakcji, a zwłaszcza lokalnego tygodnika, nie opłaca się próbować robić durnia z własnych czytelników.
Jak to się dzieje, że opłaca się to panu Sławomirowi Burzyńskiemu z ITS-u? I to tak bardzo, że wymyślił sobie nawiedzonego Franka, który wraz z tępawą Niunią rzekomo nawołują na Facebooku do ratowania parku przed wyrębem. Otóż nie ma tam takich użytkowników! Jedynym, który wzywa na „fejsie” do dokładniejszego przyjrzenia się tzw „rewitalizacji” parku w Skc jest Skierniewicka Gazeta Podziemna. 

Co ITS pisze o swoich czytelnikach?
„Internauci przerzucają się coraz bardziej nieprawdopodobnymi informacjami na temat zaczynającej się rewitalizacji parku miejskiego. Większość opinii nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ale dzikie fantazje o betonowaniu parku i niepohamowanym trzebieniu drzew zaniepokoiły nawet członków Instytutu Ogrodnictwa.” - koniec cytatu. Przekopałem się przez cały internet głębiej od pana Sławomira Burzyńskiego i nie znalazłem ani jednej wzmianki świadczącej, że ktokolwiek obawia się zabetonowania parku. Znalazłem natomiast kilka wcale nie takich dzikich wpisów dowodzących, że czytelnicy ITS-u obawiają się, że ktoś „wiadomokto” pod pretekstem rewitalizacji parku zamierza sporo tego „betonu” ukraść. O tym ITS milczy, gdyż pan S. Burzński akurat na te wzmianki nie trafił. Jaka szkoda.
Dobrze, że chociaż trafił na pana Sławomira Maja - sekretarza miasta, który wyznał mu w wielkiej konfidencji, że władze źle zrobiły nie publikując projektu rewitalizacji. Od początku mówiliśmy, że miasto zrobiło źle. Zgadzamy się z panem Majem, że publikacja projektu przecięłaby spekulacje na jego temat. Wszystko fajnie, więc dlaczego projekt wciąż jest tajny? Czyżby pan Łyżeń i Trębski byli odmiennego zdania niż pan Maj? Niestety odpowiedź jest znacznie prostsza. Oni wciąż nie mają żadnego projektu! Król jest nagi! Jak upublicznić coś, czego nie ma? Nie ukryją tego   żenujące listki figowe w postaci trzech fotek zamieszczonych w nr 49 ITS-u z 7 grudnia.
Na pierwszej widać schemat klasycznego monopteru, którego starożytni używali jako rodzaju (wiatki) baldachimu chroniącego cenne posągi z delikatnego marmuru przed słońcem i deszczem. Na scenę plenerowego teatrzyku się on nie nadaje, gdyż wianuszek  kolumn skutecznie utrudniałby oglądalność spektakli. Te same zastrzeżenia można odnieść do „słuchalności”  koncertów. Po co projektować orkiestrze koncertowanie zza szpaleru kolumn, nieprzezroczystych także dla muzyki, skoro można wybudować normalną scenę? Po co ją budować skoro już jest? Trzeba tylko trochę ją co? No? Zre... No zre... wi-ta-lizować. Projektanty starannie wyselekcjonowane do rewitalizacji parku jednak tak nienawidzą istniejącej tam muszli koncertowej, że muszą ją zniszczyć (zburzyć i udeptać) a potem dopiero zastąpić czymkolwiek. Powariowali? Nie. Po prostu chcą zarobić. A żeby zarobić muszą zrobić przerób. Przerób - to słowo klucz do zrozumienia większości skierniewickich inwestycji. Nie pomysł, nie dobro mieszkańców, nie profesjonalizm, nie sens i logika, ale właśnie:
P R Z E R Ó B.
Na drugim obrazku widzimy dość toporny, wręcz przedszkolny, schemat mostku wyglądający na szczytowe osiągnięcie (szczytowanie) rodzimej technologii ogrodzeniowej ze znanych i lubianych przez wszystkich, prefabrykatów betonowych. No ale na litość boską niech nam pan Burzyński tu nie ściemnia, że są to kopie mostków rodem z angielskiego królewskiego katalogu z 1886.r. i że mu te tajemnice - he, he - wyznała sama pani mgr inż. Anna Śniegucka-Pawłowska – naczelna architektka skierniewickiej rewitalizacji! Kto jak kto, ale ona z pewnością takie katalogi trzymała w dłoniach nie raz.
Na trzecim obrazku mamy konturowy schemat skopiowany podobno z ogrodzenia warszawskich łazienek. Też królewskich. Cóż – ładny. Proporcjonalny i najwyraźniej cholernie drogi. A skoro taki drogi to zapewne długo nie postoi. No, ale o to będziemy się martwić w przyszłej kadencji. Już na etacie złomiarza.

A projektu jak nie było tak nie ma
Właściwie to projekt już jest, tyle że na razie tylko na łamach Skierniewickiej Gazety Podziemnej. Może nie całkiem „projekt”, bardziej pomysł lub koncepcja, ale jest. Jakoś tak się złożyło, że powstał. Tak przy okazji, w trakcie krytyki posunięć oficjalnych władz. I jest. I niezbicie dowodzi, że nasza krytyka była konstruktywna. Zadaniem mądrych, gospodarnych władz, ceniących dobro wszystkich mieszkańców, jest sięgać do wszelkich dostępnych zasobów, wybierać to co najlepsze i wprowadzać do realizacji. Ku chwale wyborców. Bo jak zauważył pan wiceprezydent Łyżeń – odpowiedzialny za tę inwestycję: „Jeżeli nie zrobimy tego teraz, gdy mamy unijne pieniądze, to nie zrobimy tego nigdy”.
Naprawdę chodziło mu tylko o ten fajansiarski, buracko-ziemniaczany, cuchnący zapyziałą prowincją na milę PRZERÓB?

środa, 5 grudnia 2012

Wytyczne do projektowania Skierniewickiego Parku

- część III - Czyli jak wzmocnić społecznie korzystne interakcje z miastem.




Tym razem skoncentrujemy się na rzeczach, które dawno temu powinny były być zrobione przez wielce czcigodne biuro planowania przestrzennego przy skierniewickim UM, a następnie utrwalone w prawie miejscowym przez nie mniej czcigodnych Rajców. Mam tu na myśli twórcze, świadome, społecznie użyteczne, zgodne ze współczesną wiedzą urbanistyczną, wiązanie terenu parku ze strukturą miasta, rozumianą jako żywy organizm w stanie homeostatycznej równowagi. A więc o to, co wymieniłem na trzecim miejscu wśród obowiązkowych celów strategicznych  rewitalizacji „Ogrodu Prymasowskiego” (patrz felieton pt: „Skierniewicki Park - wytyczne do projektowania”). Obowiązkowych, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że wprowadzenie jakichkolwiek zmian funkcjonalno-przestrzennych na terenie parku spowoduje jakieś skutki dla całego organizmu miejskiego. Oraz że skutki te mogą okazać się społecznie korzystne i użyteczne lub niekorzystne, a nawet szkodliwe. Jakie faktycznie będą? Czy przyniosą straty, czy zyski dla mieszkańców? Jakie zastosowano sposoby ich przewidywania, szacowania kosztów, świadomego kształtowania? Molestowaniem miejskiej biurokracji o odpowiedzi na te i inne pytania winni się zająć dziennikarze lokalnych mediów. My zajmiemy się tworzeniem dla nich punktów odniesienia.

Z uwagi na sąsiedztwo innych terenów zielonych z prowadzoną rewitalizacją parku, w tym terenów należących do Instytutu Ogrodnictwa, istnieje pilna konieczność przemyślenia ich użyteczności do celów publicznych: rekreacyjno-parkowych, wystawienniczych, reprezentacyjnych, edukacyjno-marketingowych itd. Zaręczam, że drzemią tu wielkie możliwości. Integracja obszarów zielonych będących częściami instytutów naukowo-badawczych z funkcją  parkową jest z pewnością możliwa, historycznie uzasadniona i przy umiejętnym zaprojektowaniu korzystna dla wszystkich. Wzbogacenie np: o tematyczny ogród botaniczny, zbiór (arboretum, skansen) dawnych odmian drzew owocowych, rezerwuar genetycznej różnorodności, mogłoby podkreślić wyjątkowość i niepowtarzalność Skierniewickiego Założenia Parkowo-Pałacowego, stając się jednocześnie dobrze rozpoznawalną ikoną osiągnięć tutejszych środowisk naukowo-badawczych.

Układ wodny parku
Jego kręgosłupem jest rzeka Skierniewka, podobnie jak układu wodnego w całym mieście. Decydując się na zaszczepienie na nim funkcji rekreacyjnej (łódki, kajaki, napędzane wodą makiety) od razu napotkamy możliwość wyjścia z tą usługą poza granice parku, zarówno w górę rzeki jak i w dół. Trzeba przeanalizować te możliwości (szanse) gdyż może się okazać, że tymi samymi środkami, które już mamy jesteśmy w stania dodatkowo podnieść atrakcyjność nie tylko parku, ale wizerunku całego miasta. Zwłaszcza w sytuacji kiedy jego włodarze, poważnie rozważają inwestowanie miejskich kapitałów w branżę turystyczno-uzdrowiskową. 

Jeżeli przyrównamy ruch rowerowy do przepływu strumienia wody, to łatwiej zrozumiemy skutki jakie spowodują działania władz. Ogłosiły one, że zamierzają uniemożliwić ruch rowerowy w parku, czyli zatamować jego przepływ. Tama na strumieniu powoduje spiętrzenie. Jeżeli wzrost ciśnienia natychmiast nie wyeliminuje przeszkody, pojawi się coś w rodzaju rozlewiska poszukującego innych możliwości eliminacji problemu. A jak już zacznie szukać to znajdzie, albowiem jest napisane w piśmie: „szukajcie a znajdziecie”, „kołaczcie a będzie wam otworzone”.
Na odwrót, jeżeli w ramach rewitalizacji parku, władze wprowadzą kilka realnych udogodnień zamiast bezmyślnie utrudniać tranzyt rowerowy, to możemy spodziewać się, że niewielkim nakładem uzyskamy w mieście nowatorskie rozwiązanie o randze komunikacyjnej rewolucji. Do tego całkowicie ekologiczne, poprawne politycznie, miłe sercu Unii Europejskiej i większości obywateli. Trzeba tylko poprowadzić ścieżkę rowerową od Rynku odcinkiem ulicy Senatorskiej do kościoła św. Jakuba i dalej przez nadłupiańskie łęgi do mostu pod ulicą Prymasowską (na szkicu nr 5b). Da nam to możliwość przeprawy rowerowej z Rynku na teren parku bez kolizji z ruchem samochodowym. Dla rowerzystów oznaczać to będzie zysk czasu, wygodę i wzrost bezpieczeństwa podróżowania; dla miasta nową wartościową infrastrukturę usprawniającą komunikację. Jeżeli równocześnie przy tyczeniu alejek parkowych i projektowaniu mostków uwzględni się potrzeby poprowadzenia rowerowego traktu najkrótszą drogą w kierunku już istniejącej, bezkolizyjnej przeprawy pod torami (na szkicu nr 5a) to skrócimy czas przejazdu rowerem z osiedla „Widok” na Rynek do kilkunastu minut. Będzie to rezultat konkurencyjny, nie tylko w odniesieniu do osiągnięć miejskich autobusów, ale do całej komunikacji samochodowej.

CDN?
 Prawdę mówiąc nie wiem. Skierniewice mają 50 tys. mieszkańców może znajdzie się ktoś kto tym razem mnie wyręczy? Może ktoś sypnie nowymi pomysłami? Śmiało! Z przyjemnością opublikuję artykuł na ten temat. Albo na każdy inny... Piszcie i wysyłajcie je na adres: skcgp@op.pl albo na skcgazeta@gmail.com.

wtorek, 27 listopada 2012

Skierniewicki Park - wytyczne do projektowania II




W pierwszej części wytycznych do projektowania Skierniewickiego Parku Miejskiego starałem się uświadomić decydentom i projektantom jak ważne jest uszanowanie naturalnych (historycznych) granic założenia. Mam nadzieję że udało mi się przekonać ich, iż ograniczenie zakresu opracowania do granic własności wynikłych z wieloletnich błędów w zagospodarowaniu przestrzennym jest tych błędów kontynuacją. Wskazałem również, jakie przesłanki (interakcje z sąsiedztwem) wywierają największy wpływ na formę i funkcję założenia. 

Rekreacyjna enklawa w śródmieściu
Skierniewicki Park nie jest już założeniem prywatnym. Jego głównym zadaniem przestała być rekreacja Prymasów Polski i budowanie ich prestiżu. Dziś środki na utrzymanie parku łoży społeczeństwo Skierniewic, więc wypadałoby, aby park zaspokajał jego potrzeby. Obecnie lista usług możliwych do wyświadczenia mieszkańcom przez park jest wstydliwie skromna. Można skorzystać z placu zabaw dla dzieci, ze skrótów pieszych i rowerowych, powędkować w stawie i wzdłuż Łupii, pospacerować; pozyskiwać złom metali, granitowy bruk, nasiona rzadkich drzew, drewno na opał, jaja pasożytów, urządzić piknik alkoholowy, załatwić potrzeby fizjologiczne własne jak i pieska. Koniec listy. Każdy przyzna, że na terenie parku wskazane by było zaspokojenie znacznie większego wachlarza potrzeb obywateli. Na przykład istnieje duży potencjał rozbudowy funkcji rekreacyjno-spacerowej oraz wzbogacania jej poprzez wprowadzanie spójnych stylistycznie ścieżek tematycznych: edukacyjnych (arboretum, ogród botaniczny), o charakterze estetyczno-kontemplacyjnym (stałe i czasowe ekspozycje sztuki plenerowej), do joggingu, rowerowych itd. Układ wodny, zwłaszcza po modernizacji i rozbudowie też może zacząć wypełniać wiele nowych funkcji. Na przykład można go uczynić dostępnym dla płaskodennych łódek, kajaków itd. Część parku wprost idealnie nadaje się na urządzenie ogrodu japońskiego.
Sposoby zaspokajania niektórych co bardziej wstydliwych potrzeb należałoby trochę ucywilizować, w miarę możliwości preferując rozwiązania architektoniczne, ponad policyjno-administracyjnymi. Na przykład poprzez znalezienie odpowiedniej lokalizacji dla przynajmniej jednej przyzwoitej ubikacji do obsługi ludzi oraz piesków. Kąciki cichej miłości, pralnie pieniędzy, narkomańskie i pijackie meliny raczej należałoby przenieść w inne miejsca. Pozyskiwanie z terenu parku złomu, opału oraz materiałów budowlanych należy karać z całą surowością prawa. Problem skażenia gruntu jajami pasożytów da się rozwiązać tylko w skali całości miasta.

Historyczna atrakcja wizytówką współczesności
Przywracanie dawnej świetności parku należy zacząć od odbudowy związków funkcjonalno-przestrzennych założenia parkowego z zespołem pałacowym. Należy odtworzyć historyczne aleje i dojazdy, sprzężenia i osie widokowe.
Układ wodny w parkach, a zwłaszcza stawy o nieruchomej tafli zawsze pomyślane były jako lustra  zwielokrotniające najpiękniejsze widoki, wzbogacające ekspozycję pałaców, obraz pomników, malowniczość mostków, zielonych ścian wnętrz parkowych salonów i innych obiektów architektury ogrodowej. Stąd trasy alei spacerowych są starannie sprzęgane z tymi naturalnymi lustrami w taki sposób by maksymalizować wspomniane efekty (triki) architektoniczne. Należy mieć świadomość, że ukształtowanie terenu parku oraz aranżacja zieleni były od początku pod tym kątem profilowane przez dawnych mistrzów.
Przed przystąpieniem do rewitalizacji historycznych Zespołów Parkowo-Pałacowych konieczna jest solidna ekspertyza stanu tych zabytków optyki architektonicznej, a później również analiza możliwości ich rekonstrukcji, ewentualnie wzbogacenia pierwotnej siatki - ale zawsze z uszanowaniem genius loci! Trzeba koniecznie mieć na uwadze, że przez lata, zwłaszcza w czasie wielkiej smuty bolszewickiej, popełniono wiele błędów w utrzymaniu parku. Trasy alejek uległy niekorzystnym zmianom, w ukształtowaniu terenu i zieleni pojawiły się dzikie przegrody zacierające pierwotne powiązania i sprzężenia widokowe. Równolegle przebito przypadkowe otwarcia widokowe i komunikacyjne, doprowadzając do kompozycyjnej „kakofonii”.
Tam, gdzie to możliwe, należy zrekonstruować, a nawet rozbudować strukturę salonów parkowych oraz wystrój ich wnętrz. Tam, gdzie proste odtworzenie koliduje z ochroną innych (nowych) wartości, potrzebna jest twórcza reinterpretacja. Prawdziwi architekci uwielbiają takie wyzwania. Wyłonienie tego rodzaju rzemieślników powinni mieć na celu organizatorzy przetargu na rewitalizację Skierniewickiego Ogrodu Prymasów Polski. Czy mieli? Warunki przetargu ogłoszone przez prezydenta wskazują na to, że nie. Po co więc zorganizowano ten przetarg? Wyłoniono ekipę, która nie ma o wyżej wymienionych sprawach bladego pojęcia. Istnieje wiele możliwych wyjaśnień tego fenomenu. Na razie jednak brak wystarczających dowodów na wyróżnienie któregokolwiek z nich.




czwartek, 22 listopada 2012

Skierniewicki Park - wytyczne do projektowania




Skierniewickie władze zabrały się za renowację Ogrodu Prymasowskiego spontanicznie. Nieomal jak Kozietulski pod Samosierrą. Tyle, że on miał pomysł i pojęcie, po co to wszystko. Szarżę zaprojektował co prawda „w locie”, ale zaprojektował. „Soplica z synowcem” w „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza już niczego nie projektowali poza „jakoś to będzie”. Jak to się skończyło? Mickiewicz taktownie przemilczał. Ale historia nie miała już tyle wyrozumiałości. Skierniewice to miasto rodzinne Kozietulskiego. Co drugi mieszkaniec marzy tu aby choć raz w życiu porządnie poszarżować. Zwłaszcza kiedy taką szarżę daje się sfinansować za cudze pieniądze. Wtedy hulaj dusza... Sądzę jednak, że nawet Kozietulski dostałby gęsiej skórki widząc szarżę rewitalizatorów (nie mylić ze szwoleżerami) skierniewickiego parku. Póki szarża trwa jeszcze, postanowiłem rzucić jej uczestnikom garść wytycznych ratunkowych. Może uda się ocalić chociaż park?
 
Strategiczne cele rewitalizacji „Ogrodu Prymasowskiego”
Zanim zacznie się projektowanie czegokolwiek, należy najpierw sformułować cele strategiczne przedsięwzięcia. Dojdziemy do nich po analizie: 1) oczekiwań społecznych, 2) historii założenia, oraz 3) interakcji funkcjonalno-przestrzennych ze strukturą urbanistyczną miasta. W ten sposób otrzymamy odpowiednio trzy punkty, których osiągnięcie jest obowiązkiem decydentów:
1.      stworzenie w centrum Skierniewic wielofunkcyjnej przestrzeni publicznej o charakterze parkowo-rekreacyjnym i wystawienniczym;
2.      przywrócenie Skierniewickiemu Zespołowi Pałacowo-Parkowemu dawnej świetności, oraz jego wzbogacenie w taki sposób by stanowił atrakcję turystyczną oraz wizytówkę współczesnego miasta;
3.      wzmocnienie wszystkich społecznie korzystnych związków (interakcji) Parku z całością urbanistycznej struktury Skierniewic.
Zlekceważenie któregokolwiek z tych punktów dyskwalifikuje całe przedsięwzięcie. Inaczej mówiąc - szkoda na nie pieniędzy podatników. Czy koncepcja rewitalizacyjna autorstwa pani Śnieguckiej spełnia chociaż jeden z tych punktów? Nie. Czy władze mają jakiś inny projekt?

Rzut oka na mapę Skierniewic
W środku planu miasta widzimy zieloną plamę. To miejski park. Wysoki nasyp linii kolejowej brutalnie rozcina go na dwie nierówne części. Pod torami, na wysokości rzeki Skierniewki wykonano most, który zapewnia łączność obu części parku. Na załączniku graficznym  obrysowałem je obie czerwoną linią. To pierwotne granice parku. Obecnie granice własnościowe nie mają z nimi wiele wspólnego, chociaż na początku stanowiły jedno. Jest to poważny problem konserwatorski, jak i architektoniczny. Należy rozwiązać go przed przystąpieniem do jakichkolwiek prac projektowych, a zwłaszcza przed podjęciem działań w terenie. Jedyną słuszną decyzją jest objęcie naturalnych granic parku ochroną prawa miejscowego oraz przyjęcie wytycznej zmierzającej do przywrócenia tożsamości z nimi stosunkom własnościowym, przestrzennym i krajobrazowym. Każdy projekt rewitalizacyjny parku powinien obejmować całość Założenia Parkowo-Pałacowego. Ograniczanie zakresu opracowania wyłącznie do granic własnościowych jest błędem w sztuce. Jest „grzechem pierworodnym” generującym łańcuch kolejnych błędów.

Bramy do parku
W moim szkicu koncepcyjnym zaznaczyłem sześć głównych węzłów komunikacyjnych wiążących Założenie Pałacowo-Parkowe z tkanką miejską. Nazywam je bramami lub portalami nie dlatego, żeby wymagały dosłownego posiadania wrót o ruchomych skrzydłach, dających się zamykać i otwierać, ale przez wzgląd na komunikacyjną funkcję, jaką pełnią w strukturze urbanistycznej śródmieścia. Determinuje to konieczność indywidualnego ich opracowania projektowego.  1a – jest węzłem na przedłużeniu osi ul. Senatorskiej. Zachowała się tam dawna brama, jednak jej pierwotny sens został zatarty poprzez likwidację reprezentacyjnego dojazdu do głównego dziedzińca przed Pałacem. Dojazd należy odtworzyć.
1b -  Na przedłużeniu pasażu (imienia A. Nużyńskiego) przebiegającego pomiędzy kinem „Polonez” a Młodzieżowym Centrum Kultury, po drugiej stronie ul. Jagiellońskiej w parku, pojawia się ciek zasilający jego układ wodny. Obecność strumienia stwarza możliwość kreacji wzdłuż niego pieszego ciągu. Taka aranżacja  wzbogaci walory parku.
1c – Węzeł od zachodu zamykający Skwer Inwalidów Wojennych a od południa projektowany „ Słoneczny Bulwar”. Jest to komunikacyjnie najważniejsze miejsce parku. Wymaga starannej oprawy, zwłaszcza od strony miasta.
1d – Węzeł będący wizytówką miasta od strony dworca kolejowego. Jego zadaniem będzie prowadzanie przyjezdnych na obszar parku, a podczas Święta Kwiatów na obszar targowy.
1e – Węzeł wprowadzający na teren parku ruch rowerowy od strony dzielnicy „Widok” do Starego Rynku.      

Ogrodzenia
Granice parku są jak ramy obrazu, jak złota kolia oprawiająca diament. Wymagają starannego opracowania projektowego. Ze względu różnice w funkcji jakie mają pełnić poszczególne ich części podzieliłem je na trzy rodzaje. Parawan wzdłuż linii kolejowej, oznaczony nr 3 na załączonym szkicu koncepcyjnym, pełnić powinien rolę optycznej i dźwiękowej przegrody chroniącej wnętrze parku przed nieprzyjemnymi widokami i odgłosami nadjeżdżających pociągów. Z zewnętrznej strony powinien stać się wizytówką miasta dla tysięcy podróżnych codziennie przejeżdżających przez Skierniewice kolejowym tranzytem. Taki parawan powinien być solidny, oryginalny, trwały, względnie tani w budowie i utrzymaniu oraz posiadać jak największą wartość kulturową. Zaprojektowałbym go jako żelbetowo-kamienną, ażurową konstrukcję, fantazyjną płaskorzeźbę z elementami żywej, dobrze utrzymanej roślinności ozdobnej. Z punktu widzenia promocji wizerunku miasta dałoby to duże korzyści. Niepowtarzalną formę artystyczną tego parawanu można uzyskać dzieląc go na odcinki i w drodze konkursu zlecając ich wykonanie wybitnym artystom. Spójność estetyczna dzieła zostanie zachowana dzięki określeniu parametrów ogólnych, takich jak szerokość, wysokość, rodzaj użytych materiałów, stylistyka i tematyka.
Numerem 2 oznaczyłem odcinek obrzeży parku na długości ul. Sienkiewicza. W tym miejscu najwłaściwszym będzie zaprojektowanie wielofunkcyjnej przestrzeni uformowanej za pomocą parterów kwiatowych, żywopłotów i małej architektury. Pełnić będzie ona rolę alei spacerowo-rekreacyjnej, łączącej „bramę” nr 1c z „portalem” 1d. Aleję tą nazwałem „Słoneczny Bulwar”. Podczas Święta Kwiatów stanowić ona będzie ciąg wystawienniczy dla kwiatowo-owocowych kompozycji plenerowych. Formalnie i funkcjonalnie będzie czymś w rodzaju półprzepuszczalnej przestrzeni pośredniej (przejściowej membrany) pomiędzy masywem parkowej zieleni a zurbanizowaną częścią miasta.
Numerem 7 oznaczyłem na planie odcinek najbardziej tradycyjnego ogrodzenia, nawiązującego do dawniej istniejącego, o murowanych słupach i kutych ze stali przęsłach, które winno zastąpić to z drucianej siatki. CDN.

wtorek, 20 listopada 2012

Park Prymasowski - Recenzja projektu, którego nie ma




Pani Anna Wójcik Brzezińska w kilku rozdziałach uporządkowała sobie informacje uzyskane od zwycięzców przetargu na „rewitalizację” Skierniewickiego Parku. Odnosząc się do tych rewelacji, zachowam przyjęty przez nią podział, aczkolwiek boleję nad tym, że niezbyt pomaga on oddzielić rzeczy istotne od błahostek.

Partery kwiatowe vis a vis pałacu
W felietonie pt: „Święto Kwiatów nie lubi Skierniewickiego Parku”  podkreśliłem, że decyzja o przywróceniu geometrycznej kompozycji z czasów baroku vis a vis pałacu, od strony zachodniej, wiązać się będzie z destrukcyjną wycinką zabytkowego drzewostanu, który tam w międzyczasie wyrósł. Kiedy przed kilkuset laty urządzano te partery, najpierw poprowadzono od strony pałacu linię prostą, która stała się ich osią symetrii i kręgosłupem funkcjonalno-kompozycyjnym. Zgodnie z regułami estetycznymi baroku, oś ta miała się rozwijać w nieskończoność w postaci alei spacerowej, a może nawet utwardzonego gościńca. Wówczas jeszcze nie stały jej na drodze tory kolejowe, poletka doświadczalne Instytutu Sadownictwa, siedliska ludzkie, ani parkowy starodrzew. Oś ta nie rozwinęła się zgodnie z pierwotnym zamierzeniem, nie wpisała w urbanistykę miasta, jak podobne osie w innych założeniach z tamtej epoki. Przeciwnie, uległa całkowitemu zatarciu. Właściwie to przeszła łagodnym łukiem w linię kolejową relacji Skierniewice - Łowicz, ale to już inna bajka. Odtwarzanie jej w obecnych realiach byłoby co najmniej kontrowersyjne. Natomiast odtwarzanie  geometrycznych kompozycji ogrodowych, których oś ta była uzasadnieniem, bez jej przywrócenia, jest konserwatorskim absurdem. Żeby było śmieszniej, projektanci w ogóle nie przewidują odbudowy związków formalnych i funkcjonalnych zespołu pałacowego z jego założeniem parkowym.


poniedziałek, 12 listopada 2012

Terroryści w Skierniewicach – czyli jak zarazić miasto toksokarozą


Rozsiewanie toksokarozy w odróżnieniu na przykład od HIV, czarnej ospy, czy wąglika nie jest w Polsce karalne, a skutki dla społeczeństwa są równie niszczące. Każdy psychopata może więc bezkarnie pobawić się w terrorystę. Wystarczy sobie kupić pieska lub adoptować ze schroniska. Nie odrobaczać go przez 7- 8 tygodni, pozwalać łazęgować po wstydliwych zakamarach, a potem wypróżniać go codziennie na innym chodniku lub trawniku. Chodzi o zwiększenie zasięgu rażenia. Najszybsze i najbardziej niszczące skutki można osiągnąć dokonując zrzutów psich bobków na osiedlowe place zabaw, zwłaszcza jeśli trafią wprost do piaskownicy. Dzieci łatwiej zarazić, zwłaszcza te, które mają zwyczaj jeść piasek albo oblizywać brudne ręce. Nawet jeśli niektóre czynności związane z procederem rozsiewania glistnicy psiej prawo uznaje za wykroczenie to i tak kary są symboliczne (grzywny ok 100zł) i co ciekawsze, w praktyce nie egzekwowane.


Co to jest toksokaroza?
Toksokaroza to zarażenie człowieka larwami glisty psiej. Wystarczy wdepnąć w psią minę zastawioną wcześniej przez jakiegoś terrorystę, a potem wnieść na butach do domu jej resztki, pozwolić im wyschnąć, rozkruszyć się i rozproszyć w otoczeniu. Jaja pasożytów w warunkach domowych szybciej dojrzewają, potrafią też latać w powietrzu. Nasycone larwami drobiny psiego kału wysychając wchodzą w skład domowego kurzu, który następnie osiada na naszych ubraniach, błonach śluzowych, książkach, pościeli, sztućcach, talerzach, itd. Stąd już mały krok do ludzkich ust i przewodu pokarmowego, aczkolwiek nie jest powiedziane, że to jedyna droga agresji glisty psiej. Przebieg u człowieka tzw OLM czyli zespołu Larwy Wędrującej Ocznej wskazuje, że prawdopodobnie do inwazji może dochodzić wprost przez oczy, np. kiedy wiatr zawieje nam w twarz ulicznym pyłem. Dowiedzione jest, że szczenięta zarażają się przez krew jeszcze w macicy suki, lub ssąc jej mleko. Jeśli masz dziecko wystarczy, że pozwolisz mu wytarzać się w osiedlowej piaskownicy albo na pobliskim trawniku. Jaja glisty potrafią przetrwać w glebie ponad 10 lat. Jedna glista psia produkuje 50 tysięcy jaj dziennie, a jeden przeciętny emeryt spacerujący z pieskiem potrafi w ciągu miesiąca rozproszyć 50 milionów jaj po obszarze miasta wielkości Skierniewic. Larwy glisty psiej przenikają do krwiobiegu człowieka po czym osiedlają się gdziekolwiek. Najbardziej interesuje je nasz mózg, oczy i mięśnie. W odróżnieniu od glisty ludzkiej nie wracają do przewodu pokarmowego by tam osiągnąć postać dorosłą i zająć się przemysłową produkcją jaj.
Tak zachowują się kiedy zaatakują psa, czyli żywiciela docelowego. Człowieka rozpoznają jako roślinożercę, czyli potencjalny pokarm dla mięsożercy. Ich celem jest więc zagnieżdżenie się w postaci larw w naszych tkankach i sprawienie byśmy jak najprędzej stali się obiadem dla mięsożercy. Zupełnie jak w przypadku włośni. Toksokaroza jest bardzo niebezpieczną chorobą, trudną do zdiagnozowania i leczenia. Jej objawy nie są jednakowe w poszczególnych przypadkach i stadiach. Czasem objawiają się wysoką temperaturą, a czasem wysypką, lub atakiem astmy. Mogą też pojawić się napady drgawek, skurcze mięśni, bóle w obrębie jamy brzusznej i nudności. Jak już wspomniałem w poprzednim artykule, Skierniewiccy lekarze najczęściej rozpoznają w takich przypadkach niedobór magnezu, tzw jelitówkę, lub alergię o nieznanej przyczynie i zalecają poczekać, przeczekać lub kupić sobie w aptece magnez bez recepty. Ewentualnie zapisują najdroższy, nierefundowany przez NFZ antybiotyk lub homeopatyczne czary-mary.


Nie muszę chyba dodawać, że czary-mary i antybiotyki tylko poprawiają robalom samopoczucie. Toksokaroza (toxocara canis) oficjalnie w Skierniewicach nie występuje. Podobnie zresztą jak (toxocara cati) czyli zarażenie glistą kocią, chociaż kocie odchody można odkopać z każdej skierniewickiej piaskownicy, a jaja glisty psiej znajdziecie w 80% próbek ziemi pobranej z dowolnych miejsc na terenie miasta. Na własne oczy widziałem na jednym ze Skierniewickich osiedli, dzieci używające wygrzebanych z piaskownicy, kocich odchodów jako plasteliny.
Dobrze że nie gumy do żucia... Ludziki sobie lepiły.



Owsików też nie ma
Nie ma w Skierniewicach również glisty ludzkiej, ani nawet owsików. Co prawda w porównaniu do glisty psiej to miłe i przyjazne człowiekowi zwierzątka, ale na dłuższą metę męczące. Jedne pomagają mu wyregulować układ immunologiczny, ale w zamian wyjadają co lepsze kąski; drugie zapobiegają powstawaniu hemoroidów, ale powodują też, nie zawsze seksowne swędzenie w strefach erogennych. Oczywiście nie istnieją oficjalnie. Nieoficjalnie to ich obecność daje się wydedukować z zachowania i wyglądu mieszkańców. Ziemista, sugerująca niedożywienie cera w połączeniu z otyłością, a zwłaszcza wydatnym brzuchem, wskazuje na zarażenie pasożytem. Kto zaś uczestniczył w paradzie podczas Święta Krzaków i miał okazję obserwować trybunę (scenę), z pewnością zwrócił uwagę na charakterystyczne odruchy naszych VIP-ów. Chodzi o nerwowe, aczkolwiek dyskretne, często wręcz nieuświadomione poprawianie spodni od tyłu. Zaręczam, że większości skierniewickiej elity, o plebejuszach nawet nie wspominając, przydałby się drink z „pyrantelum”. To rodzaj trucizny na robaki, ale tylko te zamieszkujące przewód pokarmowy. Larw osiedlonych w mózgu i mięśniach nie da się tak prosto pozbyć. Niestety w skierniewickich aptekach nie ma nawet tego leku, ani żadnych innych. Kto nie wierzy niech sam popyta. Trzeba go sprowadzać na specjalne zamówienie. Oczywiście żaden lekarz w Skierniewicach wam takiej recepty nie wypisze. Dlaczego? Krótko mówiąc: z powodu syndromu stołówki. Na czym dokładnie polega syndrom stołówki - pewnie kiedyś napiszę.


piątek, 9 listopada 2012

Podsrywanie psem




Zjawisko „Srania psem” po raz pierwszy zostało dostrzeżone i nazwane w kultowym już  filmie Marka Koterskiego pt: „ Dzień Świra”. Wszyscy pamiętamy działania odwetowe, jakie Adaś Miałczyński podjął w ramach zwalczania tej zawstydzającej patologii. Normalnie ubaw był po pachy. Cała Polska rechotała. Sama z siebie się śmiała. A potem temat się skończył i znów psem się sra, całkiem tak samo jak za komuny. Wiadomo, że sranie psem nie jest wynalazkiem wyłącznie skierniewickim. To zjawisko ogólnopolskie i w związku z tym, pisząc dzisiejszy felieton, muszę szczególnie uważać, żeby nie oderwać się od lokalnej specyfiki i zbytnio nie poszybować w niezwykle kuszącą sferę rozważań ogólnych. Aczkolwiek temat mało jest lotniczy. Może z tego powodu też mało eksploatowany w mediach głównego nurtu? Ostatnimi laty jest nawet jakby trochę porzucony, żeby nie powiedzieć celowo przemilczany. Mam na ten temat własną teorię spiskową. Otóż pan prezydent ma psa, premier też ma psa i nawet Jarosław K. ma psa. W związku z powyższym poruszenie tego tematu, choć pilnie potrzebne, jest niewygodne; choć uzasadnione, jest dopuszczalne jedynie w prasie podziemnej i to tylko w rozważaniach lokalnych.

Przez wzgląd na prekursorski charakter
Tytułem wstępu należałoby najpierw odpowiedzieć  na pytanie: co to właściwie jest „sranie psem”, czym ono się różni od zwykłego oddawania stolca przez człowieka, lub też wydalania kału przez inne stworzenie? Innymi słowy wpierw należy zjawisko „srania psem” zdefiniować, zakotwiczyć w aktualnie obowiązującym systemie pojęciowym i to porządnie, czyli w sposób naukowy. Potem dopiero można śledzić drogę psiej kupki od płyty chodnikowej, na przykład do talerza z obiadem, małżeńskiego łoża, czy na oddział noworodków w najbliższym szpitalu. Do dzieła więc!
„ Sranie psem” jest to załatwianie potrzeb fizjologicznych psa przez człowieka. Zazwyczaj w miejscu publicznym, aczkolwiek niekoniecznie. Należy zauważyć, że zgodnie z tą definicją, żeby zjawisko „srania psem” zaistniało niezbędny jest pies, ale przede wszystkim konieczny jest człowiek. Rola psa w tym wydarzeniu ogranicza się wyłącznie do samej czynności wypróżnienia. Człowiek natomiast podejmuje w niej decyzje strategiczne, czasoprzestrzenno-etyczne! A w szczególności: o wyborze pory dnia (zwykle wieczorkiem), miejsca (przeważnie chodnik albo trawnik) oraz o wzięciu na siebie, lub uchyleniu się od obowiązków wynikających z prawa własności do kupki.

Co z tą kupką?
Decydując się na pieszą przechadzkę, niezależnie z psem czy bez psa, zwykle poruszamy się po publicznych chodnikach, zawsze naszpikowanych tysiącami czatujących na naszą nieuwagę próbek psiego kału. Pułapki te występują w różnej postaci, w wystarczającej ilości, zawsze gotowe przykleić się do naszego obuwia, odzienia, naskórka, owłosienia, bagażu podręcznego, psa, a nawet hypoalergicznego kota. Praktycznie na obszarze naszego kraju nie ma takiej możliwości, żeby po powrocie ze spaceru  nie wprowadzić do mieszkania produktów „srania psem”. A razem z nimi toksycznych lub alergennych dla człowieka wydalin psiej przemiany materii, chorobotwórczych zarazków oraz jaj pasożytów nękających psie plemię, z glistą psią na czele. Jednak zanim zacznie nam się psi kał rozpraszać w przestrzeni publicznej, a potem przenikać do przestrzeni prywatnej i osobistej nawet, należy zauważyć, że ma on swego właściciela. Właściciela, który ponosi za niego całkowitą odpowiedzialność i co ważniejsze, którego tożsamość łatwo ustalić, a jeszcze łatwiej pociągnąć do odpowiedzialności. Trzeba tylko chcieć.


Na pasjonujący temat glisty psiej rozpiszemy się w następnym felietonie. Niecierpliwym i ciekawskim proponuję jednak pogrzebanie w internecie, lub przeegzaminowanie swojego lekarza rodzinnego. Dziś wspomnę tylko, że u psa glista psia rozwija się podobnie jak glista ludzka u człowieka. Natomiast kiedy glista psia wniknie do organizmu człowieka zaczyna się prawdziwy horror. W Skierniewicach ten horror często przyjmuje nazwę „alergii bezobjawowej”, „grypy jelitowej” - popularnej „jelitówki”, albo zwykłego niedoboru magnezu.


Pewnego wieczora, na jednym ze skierniewickich skrzyżowań załatwił się dystyngowany, starszy pan wyglądający na emerytowanego funkcjonariusza wydziału spraw obywatelskich albo poczty.  Zwróciłem mu uwagę, że skoro już się zesrał na środku chodnika to powinien posprzątać po sobie, a nie rozdeptywać „toto” tu i tam. Na to były funkcjonariusz wrzasnął, że wyprasza sobie takie uwagi, bo on po sobie sprząta zawsze, a jeżeli chodzi o jego psa to obowiązek sprzątania po nim ma Trębski (prezydent Skierniewic). Zdziwiło mnie to oświadczenie i zaciekawiło zarazem więc poprosiłem o szczegółowe uzasadnienie. Naczelnik poczty na to dość ochoczo wyjaśnił, że w Skierniewicach układ (czyli deal) wygląda tak: posiadacz pieska płaci do ratusza podatek (tzw. pieskowe), a w zamian za to pan prezydent Trębski wywiesza w pięciu umówionych punktach miasta papierowe torebki z nadrukowaną dedykacją, że mają być używane wyłącznie do pakowania psich bobków. A co jeżeli - pomyślałem z niepokojem - pies ma rozwolnienie?
Ponieważ jednak pan prezydent ostatnio przestał wywiązywać się ze swoich obowiązków, to on (ten emeryt) kontestuje „srając psem” ,w ramach protestu, wszędzie gdzie popadnie. Normalnie jak jakaś kura!

Skierniewickie układy
Przestał wieszać pan Trębski torebki czy nie przestał, każdy czytelnik (oczywiście spoza Skierniewic) przyzna, że przedstawiony układ wygląda na dziwaczny. Z pewnością jednak daje pogląd na lokalną specyfikę. Jeszcze większy pogląd na Skierniewicką specyfikę daje widok dziesiątków papierowych torebek poniewierających się po ulicach, lub tonących w błocie alejek Prymasowskiego Ogrodu. Chyba nie używanych nawet? Pozostaje mieć nadzieję, że podczas rozpoczętej właśnie rewitalizacji parku zostanie zastosowany jakiś inny sposób utwardzania nawierzchni alejek, bo ten z torebkami, jak dowodzi praktyka, jest do bani.

środa, 31 października 2012

Pomysł Skierniewickiej Fundacji Ogrodniczej




Do Skierniewickiej Gazety Podziemnej dotarł projekt „Skierniewickiej Fundacji Ogrodniczej”.  Publikujemy go poniżej w całości, chociaż jego autor pan Andrzej Obelinda wyraźnie nie zaznaczył  czy wyraża na to zgodę. Pomimo że projekt ów nie został rozwinięty, ani nie pociągnął żadnych inny skutków uznajemy go za wartościowy głos w dyskusji na temat wykorzystania potencjału tkwiącego w Skierniewicach i ich Święcie Kwiatów.

Istota pomysłu
Pan Andrzej wpadł na pomysł powołania do życia fundacji, która zajmowałaby się organizacją skierniewickiego EXPO, jego promocją w mediach, organizacją konkursów wyróżniających najlepsze osiągnięcia naukowców pracujących w skierniewickich instytutach, budową prestiżu i promocją rozpoznawalności znaków towarowych związanych z przedsięwzięciem, itd. 

Słabe punkty
Najsłabszym punktem pomysłu pana Andrzeja Obelindy jest brak pomysłu na jego finansowanie.  W punkcie poświęconym źródłom finansowania koncepcji autor pisze, że będą nimi: „dotacje rządowe, dotacje z funduszy europejskich, statutowa działalność gospodarcza oparta o organizowanie imprez targowo-wystawienniczych, opłaty za szkolenia, konsultacje, korzyści z dysponowania marką będącą wyznacznikiem najwyższej krajowej jakości w odniesieniu do rynku ogrodniczego oraz korzyści z przyznawania nagród - znaków towarowych na skierniewickich targach ogrodniczych” - koniec cytatu. Innych pomysłów nie ma a z faktu, że projekt odłoguje w wydziale promocji UM od 1998 r. wnoszę, że zawiodły wszystkie wymienione źródła potencjalnych dochodów. Zawiodły fundusze europejskie i dotacje rządowe, nic też nie udało się wypracować w ramach statutowej działalności gospodarczej.
W tym kontekście mniej dziwi, że projekt nie został podchwycony przez lokalny samorząd.
Zapewne prezydent i radni szanują pieniądze swoich wyborców, którzy uważają, że istnieją pilniejsze potrzeby niż dotowanie Skierniewickiej Fundacji Ogrodniczej. Przecież w 1998 roku koncepcja ta stała się elementem programu wyborczego pana Andrzeja, więc została poddana demokratycznym mechanizmom weryfikacji. Społeczeństwo jej nie poparło. Nie można się z tego powodu obrażać.

Co można?
Można obyć się bez cudzej łaski i udowodnić światu, że pomysł jest dobry. Jest taka prosta zasada która mówi: „Jeżeli masz dużo pieniędzy możesz założyć fundację, jeśli ich nie masz, ale masz dobry pomysł, dużo energii i przyjaciół, załóż stowarzyszenie, a pieniądze też się znajdą”.
Zachęcam pana Andrzeja do udoskonalenia swojej koncepcji. Do pozyskania zwolenników, którzy wesprą go konkretnymi działaniami, zwłaszcza w promocji dobrej marki.
Zapraszam do lektury projektu.




PROJEKT WSTĘPNY UTWORZENIA


„SKIERNIEWICKIEJ FUNDACJI OGRODNICZEJ”
(NAZWA  ROBOCZA)



 GRUPA  ODNIESIENIA:


                        Producenci i konsumenci niszy rynkowej tematycznie związanej z pracą skierniewickich instytutów umiejscowiona na środkowym i południowym Mazowszu. Rejon intensywnego oddziaływania fundacji pokrywałby się z tradycyjnym rejonem intensywnej produkcji ogrodniczej.
(Przez określenie „producenci” rozumiem zarówno grupę producentów rolnych jak i firmy produkcyjne, przetwórcze i usługowe pracujące na potrzeby rynku ogrodniczego; analogicznie szeroko rozumiani są „konsumenci”)


CEL NADRZĘDNY:

            Uzyskanie i rozwój wiodącego w skali kraju oraz liczącego się w Europie rejonu specjalistycznej produkcji ogrodniczej z silnym centrum naukowo-dydaktycznym i handlowo-produkcyjnym zlokalizowanym w Skierniewicach.

Osiągnięcie zamierzonego celu jest prostą kontynuacją w nowych warunkach wolnorynkowych skierniewickich tradycji i osiągnięć w dziedzinie ogrodnictwa. Jest to jedyna dziedzina w jakiej nasze miasto odniosło znaczące sukcesy. Gospodarka rynkowa wymusza ponowne odczytanie i ocenienie czynników stymulujących rozwój naszego miasta; zmusza do wykorzystania wszystkich możliwych szans. Miasto dysponuje absolutnie wszystkimi atutami niezbędnymi do realizacji zakreślonego celu. Najcenniejszym bez wątpienia jest tradycja. Jest to element, którego nie można w żaden sposób podrobić ani kupić ponieważ składa się nań wiele dziesiątków lat pracy dwóch dużych, niezależnych od siebie zespołów naukowych obu skierniewickich instytutów pracujących we wzajemnie uzupełniających się dziedzinach.

-         główne czynniki uzasadniające powstanie centrum naukowo-dydaktycznego:
·        Największy w Europie potencjał naukowy w dziedzinie ogrodnictwa skupiony w jednej, niedużej miejscowości ( w Skierniewicach jest więcej profesorów, doktorów habilitowanych i doktorów niż na wszystkich wydziałach ogrodniczych w Polsce razem wziętych)
·        Stosunkowo dobra, unikalna w skali kraju zwarta infrastruktura obu instytutów (laboratoria, pola i sady doświadczalne)
·        Duże, niewykorzystane obiekty doskonale nadające się do celów dydaktycznych (koszary).
·        Zapotrzebowanie środowiska ogrodniczego na centrum dydaktyczne.
·        Teoretyczna możliwość skorzystania z doświadczeń (lub wspólnego przedsięwzięcia) istniejącego już wydz. ogrodniczego tut. uczelni.

-główne czynniki uzasadniające powstanie centrum handlowo-produkcyjnego:
·         Centralne położenie Skierniewic pomiędzy dwoma największymi rynkami tj. rynkiem warszawskim i łódzkim.
·         Brak specjalistycznych, ogólnopolskich targów ogrodniczych zlokalizowanych w ośrodkach producenckich. Obecnie różne targi ogrodnicze marginalizują rynek ogródków przydomowych, działkowców czy  przedsiębiorstw komunalnych. Światowa tendencja wzrostu zainteresowania targami ściśle specjalistycznymi połączonymi z licznymi imprezami towarzyszącymi pozwala dobrze wróżyć Świętu Owoców, Kwiatów i Warzyw w naszym mieście. Niezbędna jest jednak całkowita zmiana formuły tej imprezy.
·         Brak instytucji sprzedającej standaryzowane i odpowiednio promowane produkty ogrodnicze z naszego rejonu na giełdach rolnych czy w sieciach handlowych całego kraju.
·         Kojarzenie nazwy miasta z osiągnięciami w dziedzinie ogrodnictwa samo pozycjonuje produkty z tej niszy. Przy promocji jest to prawie gwarancją sukcesu.
·         Brak markowych wyrobów w segmencie owocowo-warzywnym.


CELE POŚREDNIE:

1.      Utworzenie ponadpartyjnego lobby działającego na rzecz skierniewickiej myśli ogrodniczej.

Skonsolidowanie działania wszystkich sił politycznych obecnych na terenie miasta i powiatu jest wysoce pożądane. Mogą one zapewnić powodzenie działania SFO. Działacze polityczni różnych ugrupowań byliby niejako zmuszeni do wspólnego działania z samorządem. Ceną byłaby utrata lub nie wiarygodności w oczach wyborców. Sam cel jest jednak na tyle atrakcyjny politycznie, że uzyskanie poparcia politycznego będzie stosunkowo łatwe. Znacznie trudniej będzie z efektywnością przekładającą się na zapewnienie dostępu do środków finansowych. Dlatego też należy już w fazie konstruowania politycznej grupy lobbystycznej uwzględnić udział poszczególnych polityków w strukturach fundacji. Może to być np. odpowiednia kapituła lub inna struktura pozioma. Bezpośrednim inicjatorem jak też forum, na którym możliwe byłoby zaistnienie takiej grupy jest samorząd.

2.      Promocja Skierniewic i regionu poprzez:
·        Przekształcenie Skierniewickiego Święta Owoców Kwiatów i Warzyw w ogólnopolską imprezę targowo-wystawienniczą połączoną z nadaniem najlepszym produktom i technologiom wypromowanego uprzednio loga fundacji będącym swoistym znakiem jakości (analogicznie jak znak fundacji „Teraz Polska”).

Idea powołania tego święta tkwi korzeniami w dawno minionej epoce gierkowskiej propagandy sukcesu. Brak zmiany formuły powoduje degenerację (przekształcenie w „dni piwa”) i z konieczności upadek znaczenia tak istotnej dla miasta imprezy. W dobie gospodarki wolnorynkowej jedynym ratunkiem jest przekształcenie jej w imprezę targową. Inaczej przekształci się w jarmarko-odpust. Cała reszta tj. część artystyczno-rozrywkowa byłaby dodatkiem podnoszącym atrakcyjność nowoczesnych  targów. Jest to dominujący  kierunek rozwoju imprez wystawienniczych na całym świecie. Brak możliwości sprostania temu kierunkowi to jedna z przyczyn pogłębiającego się kryzysu POLAGRY. Adaptacja skierniewickiego święta do dominującego trendu wystawiennictwa jest zadaniem stosunkowo łatwym, wynikającym niejako z nadanego wcześniej ogólnego charakteru. Skierniewickie Targi Ogrodnicze musiałyby być wyposażone w odpowiednią promocję, nagrody będące cennymi wyróżnikami marki itp. Byłyby zamierzeniem komercyjnym, przynoszącym dochód dla organizatorów i korzystnym dla uczestników. Takie zorganizowanie Święta Kwiatów, Owoców i Warzyw bez udziału fundacji będzie dla miasta praktycznie niemożliwe.

·        Kształtowanie pozytywnego wizerunku miasta przyjaznego inwestorom.

·        Nawiązanie stałej, możliwie szerokiej współpracy medialnej z prasą popularną i specjalistyczną o zasięgu ogólnopolskim, stacjami radiowymi i TV.


Jeszcze na początku lat 90-tych podczas święta były w pr. I TVP całodzienne bloki relacjonujące jego przebieg. Można z powrotem przywrócić rangę tej imprezy tylko w innej niż do tej pory praktykowanej formule. Bardzo ważnym z punktu widzenia promocyjnego jest wspólny udział pism profesjonalnych np. „Hasło Ogrodnicze” czy       „ Owoce, Warzywa Kwiaty” jak również bogatego wachlarza pism związanych pośrednio lob bezpośrednio z działkowcami i ogrodnikami np.: „Działkowiec”, „Mój Piękny Ogród”, „Murator”, „Kwiaty” itd. Również trzeba tak „sprzedać” temat najpierw kobiecej prasie popularnej, dziennikom ogólnopolskim potem rozgłośniom radiowym a na końcu telewizyjnym by był to obopólny dobry interes. Konieczny jest jednak udział VIP-ów, artystów, polityków, naukowych autorytetów z dziedziny ogrodnictwa.

3.      Powiązanie działania instytutów nie tylko z pracą naukowa ale uczynienie ich ważnymi elementami stymulującymi rozwój gospodarczy regionu spowoduje zaistnienie sprzężenia zwrotnego. Efektem będzie wzrost znaczenia i zasobności obu instytutów. Działania tego typu cechują praktycznie wszystkie instytuty naukowe finansowane przez budżet federalny, stanowy lub miejski w Stanach Zjednoczonych.

4.      Wzrost znaczenia i popularności Wydz. Ogrodniczego tut. uczelni. Celowym byłoby przekształcenie go w samodzielną uczelnię. Wydz. Ogrodniczy WSZ mógłby przekształcić się w samodzielny, skierniewicki wydział ogrodniczy o najwyższym, elitarnym w Polsce poziomie nauczania.


5.      Dążenie do utworzenia stałej wystawy ogrodniczej o stałym charakterze handlowym wzorowanej na inicjatywie związanej z budownictwem a zlokalizowanej w Wa-wie przy ul. Bartyckiej.


KIERUNKI DZIAŁANIA:

1.      Promocja osiągnięć współczesnej myśli ogrodniczej poprzez organizowanie imprez wystawienniczych prezentujących osiągnięcia naukowe, technologiczne, organizacyjne czy produkcyjne poszczególnych firm, instytutów i in. jednostek tematycznie związanych z odnośną niszą rynkową.
2.      Organizowanie przedsięwzięć targowo-wystawienniczych o znaczeniu i zasięgu ogólnopolskim (targi specjalistyczne, branżowe) połączone z nagradzaniem najlepszych produktów wypromowanym uprzednio znakiem fundacji (swoisty znak jakości produktu rynku ogrodniczego będący cennym marketingowo wyznacznikiem marki). W oparciu o zbliżoną ideę działa fundacja promująca logo „Teraz Polska”.
3.      Utworzenie z wykorzystaniem potencjału naukowego i ścisłą współpracą obu skierniewickich instytutów wyższej szkoły ogrodniczej.
4.      Prowadzenie działalności szkoleniowej, doradczej. Fundacja jako miejsce wymiany doświadczeń, zawierania kontaktów.
5.      Powołanie forum ogrodników polskich na wzór ideowo-programowy BCC i in. organizacji producencko-lobbystycznych.
6.      Finansowanie i tworzenie programów wspomagających rozwój ogrodnictwa.
·        Tworzenie programów gospodarczych ograniczających występowanie barier ekonomicznych rozwoju ogrodnictwa.
·        Dofinansowanie najcenniejszych z punkty widzenia producentów prac naukowych prowadzonych przez skierniewickie instytuty.
7.      Nawiązanie współpracy z bankami poprzez zachęcanie ich by w swej ofercie uwzględniły specjalne produkty bankowe przeznaczone dla niszy ogrodniczej. Fundacja, poprzez Radę Naukową mogłaby opracowywać analizy merytoryczne poszczególnych kredytów obniżając tym samym ryzyko bankowe. Pomoc dla banków poprzez współtworzenie programów gospodarczych ułatwiających odzyskiwanie „trudnych kredytów”.
8.     Dążenie do utworzenia silnie promowanej marki obejmującej finalne produkty ogrodnicze. Kierunki działania tej firmy (własność fundacji) to:
·        Sprzedaż pod jedną marką produktów rynku ogrodniczego wytworzonych w regionie skierniewickim

-         Zadaniem podstawowym byłoby najpierw stworzenie i  wypromowanie jednej marki dla tej grupy wyrobów;
-         Współpraca handlowa na poziomie hurtowym z innymi giełdami czy dużymi sieciami handlowymi.
-         Wprowadzenie do obrotu handlowego produktu o wysokiej jakości, standaryzowanego, zaopatrzonego w silnie promowany znak towarowy.           

SPODZIEWANE KORZYŚCI BEZPOŚREDNIE:

            # Rozwój miasta i regionu skierniewickiego poprzez wykorzystanie olbrzymiego miejscowego potencjału naukowego i produkcyjnego wspartego tradycjami, rozgłosem i osiągnięciami w światowym ogrodnictwie.

            # Przyśpieszenie zmian wolnorynkowych przebiegających w odnośnej niszy rynkowej przez:
·        Ułatwienie dostępu producentom do najnowszych technologii i trendów pojawiających się w ogrodnictwie.
·        Promocja produktów ogrodniczych i przemysłowo-usługowych podmiotów gospodarczych z rejonu intensywnego oddziaływania fundacji.
·        Ułatwienia w uzyskiwaniu dogodnych form kredytowania działalności ogrodniczej i powiązanej z nią strefy produkcyjno-usługowej poprzez prowadzenie działań propagandowo-informacyjnych w sferach bankowych.

#  Zainicjowanie tworzenia się związków gospodarczych pomiędzy obecnymi gminami i powiatami wyspecjalizowanymi w produkcji ogrodniczej z bezpośredniego sąsiedztwa Skierniewic.


SPODZIEWANE KORZYŚCI DŁUGOFALOWE:

            #  Podniesienie do najwyższego światowego poziomu jakości produktów oferowanych w odnośnej niszy gospodarczej umożliwi godne konkurowanie z innymi producentami UE.

            # Odtworzenie i gospodarcze umocnienie w systemie gospodarczym Polski tradycyjnego rejonu intensywnej produkcji ogrodniczej.

            #  Stworzenie wzorcowego modelu regionalnego rozwoju gospodarczego opartego na tradycji, rozgłosie, osiągnięciach i potencjale typowym dla danego obszaru.
           

KAPITAŁ ZAŁOŻYCIELSKI:

            Kapitał samorządowy wsparty środkami zewnętrznymi.


ŹRÓDŁA FINANSOWANIA:

            Dotacje rządowe, dotacje z funduszy europejskich, statutowa działalność gospodarcza oparta o organizowanie imprez targowo-wystawienniczych, opłaty za szkolenia, konsultacje, korzyści z dysponowania marką będącą wyznacznikiem najwyższej krajowej jakości w odniesieniu do rynku ogrodniczego oraz korzyści z przyznawania nagród - znaków towarowych na skierniewickich targach ogrodniczych.


Pomysłodawcą i autorem koncepcji Skierniewickiej Fundacji Ogrodniczej jest Andrzej Obelinda. Powyższa koncepcja została przedstawiona jako program wyborczy autora w wyborach samorządowych 1998r i dotarła w około 800 egzemplarzach do rąk wyborców jak również została złożona w Wydz. Promocji UM Sk – ce.

 


poniedziałek, 29 października 2012

Futurystyczne wizje, ekonomia i czary




W poprzednim felietonie obiecałem, że puścimy nieco wodze wyobraźni w celu dalszego rozwinięcia koncepcji rozwoju Skierniewickiego EXPO. Żeby jednak nasze fantazje nie były mrzonkami podobnymi do koncepcji uzdrowiska lansowanymi ostatnio w mediach przez lokalne władze, poszukamy dla nich solidnych podstaw ekonomicznych. I to nie destrukcyjnych, w stylu: „jeszcze raz opodatkujmy mieszkańców” tym razem podatkiem uzdrowiskowym, ale zdrowych, zwiększających, a nie uszczuplających zasobność portfeli mieszkańców.

Zanim jednak zaczniemy fantazjować

Przypomnijmy i podsumujmy wyniki dotychczasowych rozważań. Lokalne EXPO w Skierniewicach ma sens, bo ma duże szanse stać się imprezą generującą zyski, a więc atrakcyjną dla biznesu.

środa, 24 października 2012

Skierniewickie Targi Rolno Przemysłowe




Wielka Wystawa w Londyńskim Hyde Parku zorganizowana w 1851 roku w celu zademonstrowania potęgi i prężności gospodarczej Brytyjskiego Imperium, trwała ponad 5 miesięcy. Podziwiało ją ok. 6 milionów ludzi. Wystawiono 100 tys. eksponatów, od  wielkoprzemysłowych maszyn parowych, maszyn rolniczych, po egzotyczne kwiaty,  drzewa i krzewy ozdobne. Sukces tej imprezy sprawił, że od tamtych czasów docenia się rolę okresowych ekspozycji dorobku gospodarki dla jej dalszego rozwoju. Oprócz imprez na skalę światową (słynne EXPO) organizuje się coraz więcej wystaw regionalnych. Szczególnie w Wielkiej Brytanii są one popularne. Nie ma chyba hrabstwa (powiatu), który by nie szczycił się swoim małym EXPO. Do ich potrzeb przystosowuje się obiekty normalnie służące innym celom, zagospodarowuje sale gimnastyczne, baseny, hale magazynowe, dyskotekowe, muzealne, a nawet hotelowe foyer itd. W Europie kontynentalnej dla odmiany rozwinęły się wyspecjalizowane obszary zabudowane obiektami służącymi wyłącznie celom wystawienniczym. Położonymi najbliżej Skierniewic przykładami mogą tu być Targi Lipskie, Poznańskie i Brneńskie.

Jaką drogę wybrać
W artykule pt: „Skierniewicka Polagra” wspomniałem już, że wadą obszarów wyspecjalizowanych jest ich bezproduktywne odłogowanie w przerwach między imprezami. Znakomicie podraża to koszty, co zmusza do szukania na siłę możliwości wydłużenia sezonu wystawienniczego czy wprowadzanie, w martwych okresach, jakichś zagospodarowań zastępczych. Doświadczenia Poznania, a nawet Lipska wskazują, że efekty takich działań są nie w pełni zadowalające. Co prawda przez lata udało się tam wypracować bogaty kalendarz specjalistycznych imprez, ale  tych  rozwiązań nie da się mechanicznie przeszczepić w inne miejsce. Natomiast doświadczenia brytyjskie mogą być bardzo cenne dla organizatorów „Skierniewickiego EXPO”.
Głównym skutkiem lokalnych wystaw rolno-przemysłowych w Wielkiej Brytanii jest powszechne oswajanie i  przyspieszone wdrażanie nowoczesnych technologii w lokalnych społecznościach. Najbardziej sprawdza się to w rolnictwie, ogrodnictwie i w dziedzinie oszczędzania energii oraz powszechnego wykorzystania jej odnawialnych źródeł. 
  
Właściwie to Skierniewice już wybrały
Skierniewickie władze wybrały model brytyjski, chociaż jeszcze nie w pełni to sobie uświadamiają. W istniejących warunkach jest to dobry wybór.  Świetnie sprawdza się ekspozycja owocowo-warzywna w hali i na terenie OSiR-u. Gdyby jeszcze, w tym samym duchu, zagospodarować tereny Instytutu Ogrodnictwa leżące po przeciwnej stronie ulicy Pomologicznej oraz na czas imprezy włączyć w to przyległy teren Zespołu Szkół Zawodowych  nr 2, popularnie zwany „Mechanikiem” wraz z jego salą gimnastyczną, mielibyśmy zalążek przyszłego EXPO. Stąd już tylko żabi skok po przekątnej przez Skwer Inwalidów Wojennych, do nowoczesnej sali gimnastycznej znajdującej się na terenie Liceum Ogólnokształcącego im. B. Prusa. Stamtąd, przez niedawno odrestaurowaną, zabytkową bramę wprost do muszli koncertowej położonej w samym centrum „Parku Prymasowskiego”, przecinając po drodze przestronny „ Słoneczny Bulwar” właśnie realizowany wzdłuż ulicy Sienkiewicza, systemem ”Buduj i Projektuj”. Co? Że niby nie realizowany, bo nie ma go w projekcie? W jakim projekcie? Przecież atutem systemu „Buduj i Projektuj” jest to, że projektu nie ma. On dopiero powstaje w trakcie realizacji, co jak zapewnia w imieniu prezydenta, wiceprezydent Łyżeń, ułatwia pokonywanie biurokratycznych przeszkód oraz kwalifikowanie jego kosztów.  

Prawie gotowe pasaże wystawiennicze
Kiedy na planie miasta wytyczymy linię (nieomal) prostą, łączącą halę OSiR-u z muszlą koncertową, otrzymamy ok 700 metrowej długości trakt, wspaniale nadający się na profesjonalny pasaż wystawienniczy. Do tego na wysokości „Carskich Wrót”, przecinać się on będzie z długim na 400 m „Słonecznym Bulwarem”, który podczas Skierniewickiego EXPO będzie mógł pełnić rolę drugiego ciągu wystawienniczego, o charakterze bardziej plenerowym.
Jak zapewne już zauważyli nasi czytelnicy, muszla koncertowa, obecnie odłogująca bezproduktywnie, ma dla takiego założenia znaczenie wręcz strategiczne. Przydałby się jakiś śmiały pomysł na tanie i sprytne zaadoptowanie tego gotowego kawałka solidnego betonu dla skierniewickiego EXPO, a w dni wolne od imprez, dla dobra zwykłych mieszkańców.
Skąd wziąć pomysł? Cóż... chyba wystarczy zorganizować konkurs dla studentów architektury, albo po prostu zapytać wybitnych architektów i urbanistów, których zatrudnia pan prezydent w miejskiej pracowni...
Trzeba się jednak spieszyć, ponieważ krążą słuchy, że jacyś barbarzyńcy chcą muszlę koncertową zburzyć, a potem jeszcze wykarczować i zatrzeć wszelkie po niej ślady. No, ale póki jeszcze do tego nie doszło sytuację można uratować... Zwłaszcza, że szczęśliwie dysponujemy słynącym z elastyczności systemem „Buduj i Projektuj”. 

Ruszmy wyobraźnią
Wszystko co opowiedziałem do tej pory, to wbrew pozorom, nie futurystyczne fantazje (o których napiszę w następnych felietonach),  lecz całkiem realne cele, możliwe do osiągnięcia w ramach posiadanych środków. System „Buduj i Projektuj” jest tak elastyczny i daje tak wielkie możliwości, że nawet jeśli podczas przetargu na zagospodarowanie Parku Prymasowskiego nie istniał jeszcze pomysł na realizację „Słonecznego Bulwaru” (a nie istniał!), to przecież nic nie stoi na przeszkodzie żeby go natychmiast wdrożyć.
Pomyślmy tylko, w centrum miasta, na odcinku zaledwie 700 m już posiadamy aż trzy gotowe do użytku hale gimnastyczne, wraz z całą masą przyległych budynków wymagających tylko niewielkiego przystosowania do celów wystawienniczych. Mamy też kilka hektarów wolnej przestrzeni nadającej się do celowej aranżacji oraz połówkę betonowego bunkra w sercu parku, który mógłby posłużyć na przykład za fundament ogrodu zimowego, lub egzotycznej aranżacji wewnątrz oranżerii, czy palmiarni. Wzdłuż ulicy Sienkiewicza właśnie realizujemy „Słoneczny Bulwar”, który  podczas EXPO stanie się reprezentacyjną wizytówką od strony dworca PKP, wprowadzającą przyjeżdżających koleją gości na tereny wystawiennicze.  Po imprezie „Słoneczny Bulwar” jak i ogród zimowy z pewnością będą dobrze służyły mieszkańcom i ich dzieciom do codziennych spacerów. Sądzę, że takie zagospodarowanie, swoim pięknem, ma szansę przyćmić nawet niedawno zrealizowany skwer naprzeciwko dworca PKP.