Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

poniedziałek, 17 września 2012

Święto krzaków


Skierniewickie Święto Kwiatów, Owoców i Warzyw, potocznie zwane „Świętem Krzaków” z pewnością ma potencjał. Co prawda, wykorzystany w niewielkim stopniu, no ale przynajmniej jest od czego zacząć. Jego tegoroczna, rocznicowa XXXV odsłona, wyglądała przygnębiająco i siermiężnie. Zwłaszcza w kontekście wysiłków władz municypalnych, przez wiele lat megalomańsko rozbudzających w mieszkańcach aspiracje lokalno-patriotyczne.


Sny o potędze

Był czas kiedy usiłowano nadać tej uroczystości rangę ogólnokrajową. Dziś podobnie uwodzi się wyobraźnię Skierniewiczan wizją uzyskania statusu uzdrowiska.
Nie udało się wykreować, z prowincjonalnego jarmarku; wąskospecjalistycznych, warzywno-owocowych „dożynek narodowych”. Nie udała się budowa czegoś w rodzaju tematycznych targów a la targi poznańskie. Oczywiście nic z tego wyjść nie mogło. Przeszkodziły co najmniej trzy rzeczy: brak odpowiedniej infrastruktury, brak silnego zaplecza producenckiego oraz brak kapitału. O brakach organizacyjnych będzie w innym odcinku.

Nie było parady w amerykańskim stylu

Imprezę tradycyjnie rozpoczął korowód przypominający pochody pierwszomajowe sprzed dziesiątków lat. Tyle, że z mniejszym rozmachem przeprowadzony, bardziej chaotycznie zorganizowany i oparty nieomal wyłącznie na wyzysku młodzieży szkolnej, sposobem chałupniczym poprzebieranej, według niemożliwego do rozszyfrowania klucza. Zwłaszcza dla przyjezdnych. Gdyby razem z breloczkami i balonikami hostessy rozdawały program artystycznego zamysłu organizatorów, człowiek nie musiałby spekulować, po co nagle tylu młodocianych lekarzy wyprodukowano? Albo co symbolizują zakonnice w przykrótkich habitach, ewentualnie grupa maruderów w przedwojennych mundurach WP? O tym że grupa przypominająca żałobników podążająca za kabrioletem głównego sponsora to ojcowie miasta i zaproszeni goście, jakoś się domyśliłem. Tak, tak, wiem, że klucz publikowały lokalne gazety papierowe. Niestety nie znalazłem na jarmarku stoiska z lokalną prasą.

Wielcy nieobecni

Całkowicie nieobecne były zakłady pracy. Nieobecne były związki zawodowe i komitety partyjne. Co mnie bardzo dziwi. W końcu pokazanie się z logo organizacji na ulicznej paradzie, podczas ludowego festynu, to znany i dobrze wypraktykowany w świecie sposób na zwiększenie rozpoznawalności i promocję pozytywnego wizerunku. Z kolei nieobecność Tesków (nie mylić z Tuskami), Kauflandów, Carefourów i innych Biedronek raczej mnie nie zaskoczyła. Te wyrachowane molochy zawsze mają w nosie lokalną społeczność i jej tradycje. Zwłaszcza kiedy już załatwią sobie pozycję monopolistyczną na miejscowym rynku.

Kwiaty Skierniewic

Młodzież stawiła się w korowodzie ponieważ nie miała wyboru. Dało się to wyczytać z jej min, jak i z min poganiaczy ją konwojujących. Domyśliłem się, że poganiacze na co dzień są wielce szanownymi pedagogami i wychowawcami. Aczkolwiek ich sztuczny dystans demonstrowany wobec konwojowanych, zarówno cywilnym ubiorem jak i oddaleniem przestrzennym, wydał mi się mało pedagogiczny, za to wielce komiczny. Najbardziej żal było patrzeć na grupę młodzieży sportowej, która w krótkich majtkach i koszulkach wmaszerowała wprost w nagłe pogorszenie pogody, po czym dobre 20 minut dygotała w korku na ul Senatorskiej, rozgrzewana jedynie widokiem ciepło odzianych działaczy. Mogli chociaż nakazać im skakanie pajacyków... Jak nic będzie z tego grypa w mieście. No ale za to obroty wzrosną nie tylko w aptekach, co oczywiście zwiększy wpływy do budżetu. A budżet wiadomo – to podstawa.
CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz