Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

poniedziałek, 24 września 2012

Organizacja Dni Skierniewic – Sprzątanie po




Tydzień po Skierniewickim Święcie Kwiatów Owoców i Warzyw, w lokalnej prasie i na oficjalnych witrynach internetowych, pojawiły się pozbawione jakiegokolwiek komentarza fotograficzne impresje. Nawet zdjęcia są nieopisane. Na piśmie pojawiły się tylko sztampowe  narzekania utrzymane w konwencji dystansująco-moralizatorskiej, ograniczające się  do dostrzeżenia nieporządku zastanego dnia następnego na ulicach.
Eureka! A bo to wszędzie pełno tłuczonego szkła. Fuj! Cuchnących odpadków żywnościowych, brudnych, plastikowych jednorazówek, papierów, plam po rozlanych cieczach, bliżej nieokreślonych substancji stałych pochodzenia organicznego, rozdeptanych wymiocin, dowodów nietrzymania moczu przez niektórych uczestników itp.

Kto winowat!

Trochę mnie te naturalistyczne wyliczanki zdziwiły, trochę rozbawiły. Nieporządek po ludowych festynach z udziałem tysięcy uczestników - rzecz normalna. Nawet tam, gdzie władze wywiązują się na czas z umowy ze straganiarzami i dostarczają im worków na odpadki.
Po masowych świętach wszędzie jest tak samo. Syf w Londynie, Waszyngtonie, Berlinie i Neapolu niczym się nie różni. Różnice pojawiają się później. Na przykład, u trzech pierwszych,  wyżej wymienionych, natychmiast po imprezie na teren wkraczają wyspecjalizowane służby sprzątające i zanim wzejdzie słońce jest po problemie. W Neapolu, Meksyku i Kalkucie nikt się takimi przyziemnymi sprawami nie przejmuje, zdając się na samo-oczyszczające siły natury.
W Północnej Eurazji, do niedawna, trzeba było znaleźć winnego i go po prostu rozstrzelać. U nas owszem, winnego się szuka, może nawet gorliwiej niż u wschodnich sąsiadów, ale tylko w mediach i to tak, żeby broń Boże nie złapać. No bo, jakby się złapało, to przecież trzeba by go było ukarać. A to nie przystoi, zwłaszcza od kiedy Skierniewice weszły do Unii Europejskiej. Zwłaszcza, jakby się okazało, że winny nie jest przysłowiowym żulem, albo przyjezdnym chuliganem, tylko córeczką/synusiem tatusia. To by się kłóciło z naszymi wysokimi standardami moralnymi, różniącymi nas od prymitywnych Azjatów.

Gonić króliczka

Jejku jejku, co teraz będzie? Te plamy takie wredne i niemożliwe do wywabienia. Normalnie zostaną nam na chodnikach i na honorze przez cały rok, albo i dłużej! Przykładowo do następnej powodzi. A właściwie to skąd wiadomo, że zostaną? A może jednak ktoś kompetentny sobie z nimi poradzi? Może nie od razu przed wschodem słońca, jak na Zachodzie, ale za dzień, może dwa...
Po co niepotrzebnie stresować mieszkańców? Zwłaszcza, że to strachy na lachy. W końcu wszyscy oglądamy telewizję i dzięki niej dobrze wiemy, jakie postępy poczyniła ludzkość ostatnimi czasy w dziedzinie wszelkiego rodzaju wybielaczy i odplamiaczy. Na przykład takie „Ace”, albo „Wanish”,  nie wspominając już o „Krecie”, niektórzy mamy nawet w domu. Naprawdę potrafią one czynić cuda i to bez zamaczania!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz