„Samorządowcy martwią się
bezrobociem, ale niewiele są w stanie z nim zrobić. Mogą co najwyżej wabić
inwestorów, aby budowali fabryki”
wg
bed, rk z ITS z 10.05.2013
„Możemy co najwyżej zachęcać firmy do inwestowania w
mieście, oferując im atrakcyjne, uzbrojone grunty i stosując najprzeróżniejsze
ułatwienia. Dzięki takiej polityce w tym roku powstały restauracje KFC i
McDonald's, które zaoferowały kilkadziesiąt miejsc pracy.”
Aneta Wolińska
rzecznik UMSkc
Jak skierniewiccy
samorządowcy wabią inwestorów? Wkładają kuse szorty, czy minispódniczki?
Zamieszczają anonse na portalach randkowych, czy stworzyli zespół
cheerleaderek?
Otóż nie! Oferują im możliwość bezkarnego uprawiania
dumpingu wobec miejscowych podatników, oraz łapówki w postaci atrakcyjnych
gruntów, uzbrojonych tych podatników kosztem, z dodatkowym pakietem
tajemniczych „najprzeróżniejszych ułatwień”.
Co prawda to pierwsze przyniosłoby lepsze efekty gospodarcze,
ale i tak nastąpił wyraźny postęp w porównaniu z czasami komunistycznymi. Samorządowcy wówczas nazywani sekretarzami,
lub baronami, nikogo nie wabili. Sami brali się za budowanie fabryk i marketów.
Oczywiście nie stawiali ich własnym kosztem. Na rachunek podatnika namnożyli
przestarzałych bubli i willi dla swoich rodzin. Komunizm nie spłacał
zaciągniętych na te inwestycje kredytów więc zbankrutował.
Czy samorząd też zbankrutuje?
Na tropie
„najprzeróżniejszych ułatwień”
W artykule pt: „Zadbać o firmę, która da pracę” (ITS z
10.05.2013) poszukiwałem konkretów na temat pakietów tzw. „najprzeróżniejszych
ułatwień” z wyżej cytowanej wypowiedzi rzecznik UMSkc. Niestety konkretów nie
było. Pewnie chodziło o korzystne zmiany w planach zagospodarowania przestrzennego
robione pod zamówienie konkretnego klienta? A może o składanie obietnic, że tym
razem podlegli im urzędnicy nie będą bruździć przy załatwianiu formalności?
Mogli też kusić wybiórczą obniżką podatków.
Nie wiemy na co się w końcu zdecydowali bo pani rzecznik
Wolińska szczegółów nie podała. Fakt, że dziennikarz zbytnio nie nalegał.
Klątwa Strakacza
Ale możemy co nieco wydedukować przez tak zwaną analogię,
uważnie czytając między wierszami artykuł Romana Bednarka pt: „Uczelnia jest
zdumiona słowami radnego” z nr 19 ITS-u z 10.05.2013. Mowa w nim o tym, że
Wyższa Szkoła Ekonomiczno - Humanistyczna właśnie postanowiła podreperować
swoją kondycję finansową zyskiem ze sprzedaży atrakcyjnego i uzbrojonego
gruntu, który niegdyś otrzymała od miasta po preferencyjnej cenie z
przeznaczeniem na cele edukacyjne. Obecnie samorządowcy, czują się zrobieni w
jajo, więc domagają się przynajmniej udziału w profitach z tej transakcji. A że
przy okazji demonstrują światu swoją pogardę dla cudzej własności...? Cóż, klątwa
bezczelnie obrabowanego Strakacza wciąż jest żywa. Nasi reprezentanci chyba
nawet nie zdają sobie sprawy jak to zostanie odebrane i jakie skutki
przyniesie.
Plan zagospodarowania
narzędziem czego?
Aby podnieść wartość wspomnianej działki, najpierw trzeba w
Planie Zagospodarowania Przestrzennego zmienić zapisy determinujące
przeznaczenie gruntu, z edukacyjnego na komercyjny. W związku z tym
samorządowcy jako monopoliści w dziedzinie takich tricków, zaszantażowali
właściciela, czyli WSEH, że nie wprowadzą pożądanych przez niego zapisów jeżeli
coś im z tego nie skapnie. Tym samym wiarygodność stracił mit rozdawania
atrakcyjnych gruntów zaprzyjaźnionym przedsiębiorcom w celu... Mniejsza o
pretekst, dziś jest to zmniejszenie bezrobocia, wczoraj był rozwój edukacji,
jutro budowa domu uzdrowiskowego.
Pal licho mity usprawiedliwiające rozkradanie majątku! Dużo
gorzej, że w ten sposób dostarczono dowodów, iż Plan Zagospodarowania
Przestrzennego nie służy Skierniewicom za narzędzie racjonalizacji,
stabilizacji i transparentności polityki przestrzennej miasta w wieloletniej
perspektywie czasowej, lecz jest wykorzystywany do koniunkturalnych intryg i
wymuszeń.
KFC i McDonald's nie
potrzebują i nie wymagają
Takim postępowaniem skierniewiccy samorządowcy tylko przekonują
ewentualnych uczciwych przedsiębiorców, żeby się trzymali jak najdalej od ich
zaścianka. W mieście, w którym zapisy prawa miejscowego zmienia się z głupich
na jeszcze głupsze jak rękawiczki, zawsze będzie istniało wysokie bezrobocie i
wciąż będzie się pogarszał poziom życia mieszkańców.
Jego samorząd będzie w stanie zwabić do siebie tylko
kombinatorów i szemranych spekulantów. Bezpiecznie mogą się tu czuć jedynie
giganci, których przed małomiasteczkowym interwencjonizmem ochronią gwarancje
rządu USA, a nie przaśne zaloty niestabilnych merytorycznie i emocjonalnie
samorządowców. KFC i McDonald's żadnych preferencji nie potrzebują ani nie
wymagają. Oczywiście nie aż na tyle by odmawiać durniom pragnącym ich obsypywać
prezentami kosztem własnych podatników. Knajpki tych sieci i tak by powstały w
mieście. Przemawia za tym rachunek ekonomiczny. Grunty pod ich budowę zostałyby
zakupione po cenach wolnorynkowych. Ich pojawienie się na lokalnym rynku gastronomicznym z pewnością pogorszyło
sytuację pozostałych jego uczestników. Część z nich nie wytrzyma konkurencji i
zniknie. Razem z nimi znikną miejsca pracy które tworzyli. Być może jest to gra
o sumie zerowej. Kilkadziesiąt miejsc pracy w jednym miejscu powstało a w innym
zniknie. Ja jednak przychyliłbym się do poglądu, że pojawienie się na lokalnym
rynku restauracji KFC i McDonald's przyczyniło się do zmniejszenia
zapotrzebowania na siłę roboczą w tej branży. Zapewne są to zjawiska zbyt
trudne do ogarnięcia dla UMSkc i jego rzecznika. Inaczej z tak rozczulającą
beztroską nie przechwalaliby się w lokalnej prasie tak wątpliwymi „sukcesami”.
Chyba, że uważają jej czytelników za głupszych od siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz