„Cieszę się, że na
mapie rozwoju społecznego Polski Skierniewice są w ścisłej czołówce”
„ Po pierwsze
terytorium miasta powiększyło się o 152 ha dawnego poligonu, gdzie w
przyszłości może powstać uzdrowisko. Po drugie podpisaliśmy porozumienie z
Makowem o współpracy w tym zakresie”
Leszek
Trębski – prezydent Skierniewic (ulotka reklamowa z 12czerwca 2013)
„Sceptycyzm wobec
projektu utworzenia w mieście uzdrowiska jest niczym nie uzasadniony”
prezydent Trębski – na spotkaniu z młodzieżą (05.06)
w Gimnazjum nr 3 w SKC – Głos z 13.06.2013
No ten sojusz „po drugie” z Makowem całkiem mnie rozbroił.
Rzeczywiście świetny to powód do
przechwałek. Ale do rzeczy... Tematem dzisiejszej pogadanki nawiążemy do propagandowej ofensywy jaką
rozpoczął prezydent Trębski zlecając tygodnikowi ITS, oczywiście na koszt
podatników, druk i kolportaż bezpłatnej ulotki propagandowej zachęcającej
skrzynki pocztowe obywateli Skierniewic do weselenia się z okazji zatwierdzenia
przez rządową biurokrację obszaru ochrony uzdrowiskowej na terenie dawnego
poligonu wojskowego. Radują się więc nasze skrzynki na listy tym odświętnym
daniem, odrywającym je choć na chwilę od
codziennej monotonii Telepizzy, pseudopromocji Lidla, Tesco czy Castoramy, oraz
złodziejskich chwilówek.
Ale do rzeczy, po raz drugi.
W stosunku do liczby ludności i potencjału gospodarczego,
Skierniewice zajmują zbyt duże terytorium. I oczywiście ponoszą tego
konsekwencje. Chociaż mało kto z autochtonów ma tego świadomość. Nadymanie się
z powodu inkorporacji kolejnych 152 hektarów, jak czyni to prezydent Trębski,
to czysta demagogia, albo... Brak słów.
Propagandowe pompowanie entuzjazmu mieszkańców, borykających się codziennie z jakimiś
skutkami niedoinwestowanej, jak guma rozciągniętej infrastruktury, (vide
ostatnie powodzie i podtopienia) do ponoszenia kosztów niedozbrojenia kolejnych
nieużytków, jest ekonomicznym
samobójstwem. W normalnych krajach, gdzie większość wyborców wykracza ponad
poziom dojrzałości gimnazjalisty, autora takich pomysłów już by odizolowano od
wpływu na warunki życia społeczeństwa.
W poszukiwaniu równowagi
Żeby miasto stanowiło spójny organizm, wydajny i dobrze
służący realizacji potrzeb ludzi, jego poszczególne elementy muszą posiadać
właściwe proporcje, oraz być ze sobą ściśle i wydajnie powiązane, ergonomicznie
zaprojektowaną siecią infrastruktury: dobrej jakości dróg, chodników,
kanalizacji, ścieżek rowerowych, wodociągów, trakcji elektroenergetycznej,
telekomunikacyjnej, transportu publicznego, itd. Uff – chyba wymieniłem
wszystko.
Wiadomo, że taka infrastruktura jest pioruńsko droga.
Rozciąganie jej bez potrzeby to marnotrawstwo zasobów. Zawsze przecież
szczupłych jak siedemnastolatka. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, iż kolejne
kilometry kabli i rur obciążą hipotekę zubożałych mieszkańców, dodatkowo
obniżając na dziesiątki lat poziom ich
konsumpcji. To, że przy okazji zubożą też zagranicznych frajerów, którzy
złożyli się na unijną dotację, to żaden argument. A przynajmniej argument
niemoralny. Byłoby pół biedy gdyby powstająca infrastruktura miała chociaż
szansę zapracować na rzecz przyszłych pokoleń. Niestety jest więcej niż pewne,
że te milionowe pomniki głupoty przez lata zgniją w szczerym polu, nie
przynosząc żadnego pożytku nikomu, nigdy. No może poza kilkoma firmami, które
wzbogacą się doraźnie na ich budowie i kilkoma cwaniakami, którzy przy okazji
wydoją z budżetu miasta miliony na zawyżeniu kosztów projektu, materiałów
budowlanych i robocizny. W przypadku uzdrowiska koszt projektu samej
infrastruktury, został zawyżony przynajmniej dziesięciokrotnie! Za 1,5 mln
można by załatwić taką dokumentację dla całych Skierniewic. Dla terenów
dziewiczych, wolnych od punktów kolizji, gdzie
uwzględnia się jedynie rodzaj gruntów i ukształtowanie terenu, studenci
inżynierii środowiska wykonują takie
projekty w jeden wieczór, za zgrzewkę piwa. A radni tymczasem zamiast łapać
złodzieja, wolą publicznie kreować się
na ekspertów z dziedziny molestowania
seksualnego nieletnich, dziecięcej pornografii i przemocy w rodzinie (patrz
artykuł pt: „Kto wymyślił problem?” w Głosie z 13.06.2013)
Krytyka inflacyjnego modelu „rozwoju”
Dodatkowe powiększanie terytorium miasta, to potęgowanie
problemów już istniejących i dobrze wszystkim znanych. Zwłaszcza w sytuacji
kiedy w obecnych granicach odłoguje mnóstwo obszarów nie mogących doczekać się
uporządkowania. Żeby temat lepiej
zrozumieć, wyobraźmy sobie na przykład Skierniewice bez dzielnicy „Widok”.
Wtedy cała jej ludność musiałaby zmieścić się na obszarze starszej części
miasta. I zmieściłaby się! Z korzyścią dla estetyki przestrzeni publicznej i
komfortu życia mieszkańców. Gotów jestem założyć się o milion złotych, że
centrum nie przypominałoby wówczas stepowiejących, cuchnących uryną chutorów
zachodniego Kazachstanu, lecz co najmniej dzielnice południowego Londynu, a
może nawet Amsterdamu, lub Antwerpii. Przemieszczanie się z jednego końca
miasta na drugi piechotą trwałoby wówczas krócej niż dziś komunalnym autobusem.
Potężna dotacja do MZK zostałaby w kieszeni mieszkańców, albo byłaby
przeznaczona na rozwój bezkolizyjnych ścieżek rowerowych, lub temu podobne. Za
pieniądze, które do tej pory przeznaczono na klecenie i łatanie komunalnej
infrastruktury, już by wybudowano wszystko co potrzeba i to z nawiązką.
Sceptycyzm uzasadniony
Kiedy czytam, że pan Trębski uważa iż sceptycyzm wobec jego
uzdrowiskowych mrzonek „jest niczym nie uzasadniony” to pytam: jakich jeszcze
uzasadnień mu potrzeba? Jeżeli ma jakieś wątpliwości co do skutków jakie
przyniesie Skierniewicom jego akcja pod kryptonimem „uzdrowisko”, niech
przestanie słuchać klakierów którym płaci pensje, a zamiast tego zrobi sondaż
wśród ludzi, którzy utrzymują się z inwestowania własnych pieniędzy. Nie
budżetowych, nie z pomocy społecznej, czy unijnych dotacji, ani z NFZ lub
Ministerstwa Zdrowia, ale własnych, uczciwie zarobionych. Powtarzam:WŁASNYCH!
Wtedy może do niego dotrze dlaczego nigdy żaden prywatny inwestor nie utopi
grosza w tak beznadziejne przedsięwzięcie. Ale on to wszystko wie. Przecież nie
jest głupi. Ale sorry Winnetou, biznes jest biznes. Jeszcze jedna kadencja, a
potem zwijamy interes i niech się wali i
pali...
A co na to potencjalni kuracjusze? Żeby sobie na to pytanie
odpowiedzieć wystarczy rzucić okiem na komputerową wizualizację
Skierniewickiego uzdrowiska, z dumą ostatnio zamieszczoną w w/w ulotce. Toż to
bardziej przypomina fabrykę traktorów niż uzdrowisko! Czy znalazłby się chociaż
jeden desperat, który chciałby uśmierzać swoje zwyrodnieniowe schorzenia cywilizacyjne
marszrutami po tak nieludzko nudnych i rozwlekłych pustaciach
postindustrialnych? Uchowaj nas panie Boże! Potencjalni kuracjusza zawsze
wybiorą Kamień Pomorski, Rabkę, lub Świeradów zdrój. I na to nie ma siły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz