Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

wtorek, 18 czerwca 2013

Symptomy uzdrowiskowego szaleństwa



„Cieszę się, że na mapie rozwoju społecznego Polski Skierniewice są w ścisłej czołówce”

„ Po pierwsze terytorium miasta powiększyło się o 152 ha dawnego poligonu, gdzie w przyszłości może powstać uzdrowisko. Po drugie podpisaliśmy porozumienie z Makowem o współpracy w tym zakresie”

                                                               Leszek Trębski – prezydent Skierniewic (ulotka reklamowa z 12czerwca 2013)

„Sceptycyzm wobec projektu utworzenia w mieście uzdrowiska jest niczym nie uzasadniony”

                prezydent Trębski – na spotkaniu z młodzieżą (05.06) w Gimnazjum nr 3 w SKC – Głos z 13.06.2013

No ten sojusz „po drugie” z Makowem całkiem mnie rozbroił. Rzeczywiście świetny to powód  do przechwałek. Ale do rzeczy... Tematem dzisiejszej pogadanki  nawiążemy do propagandowej ofensywy jaką rozpoczął prezydent Trębski zlecając tygodnikowi ITS, oczywiście na koszt podatników, druk i kolportaż bezpłatnej ulotki propagandowej zachęcającej skrzynki pocztowe obywateli Skierniewic do weselenia się z okazji zatwierdzenia przez rządową biurokrację obszaru ochrony uzdrowiskowej na terenie dawnego poligonu wojskowego. Radują się więc nasze skrzynki na listy tym odświętnym daniem, odrywającym  je choć na chwilę od codziennej monotonii Telepizzy, pseudopromocji Lidla, Tesco czy Castoramy, oraz złodziejskich chwilówek.
Ale do rzeczy, po raz drugi.
W stosunku do liczby ludności i potencjału gospodarczego, Skierniewice zajmują zbyt duże terytorium. I oczywiście ponoszą tego konsekwencje. Chociaż mało kto z autochtonów ma tego świadomość. Nadymanie się z powodu inkorporacji kolejnych 152 hektarów, jak czyni to prezydent Trębski, to czysta demagogia, albo... Brak słów.
Propagandowe pompowanie entuzjazmu mieszkańców,  borykających się codziennie z jakimiś skutkami niedoinwestowanej, jak guma rozciągniętej infrastruktury, (vide ostatnie powodzie i podtopienia) do ponoszenia kosztów niedozbrojenia kolejnych nieużytków,  jest ekonomicznym samobójstwem. W normalnych krajach, gdzie większość wyborców wykracza ponad poziom dojrzałości gimnazjalisty, autora takich pomysłów już by odizolowano od wpływu na warunki życia społeczeństwa.

W poszukiwaniu równowagi
Żeby miasto stanowiło spójny organizm, wydajny i dobrze służący realizacji potrzeb ludzi, jego poszczególne elementy muszą posiadać właściwe proporcje, oraz być ze sobą ściśle i wydajnie powiązane, ergonomicznie zaprojektowaną siecią infrastruktury: dobrej jakości dróg, chodników, kanalizacji, ścieżek rowerowych, wodociągów, trakcji elektroenergetycznej, telekomunikacyjnej, transportu publicznego, itd. Uff – chyba wymieniłem wszystko.
Wiadomo, że taka infrastruktura jest pioruńsko droga. Rozciąganie jej bez potrzeby to marnotrawstwo zasobów. Zawsze przecież szczupłych jak siedemnastolatka. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, iż kolejne kilometry kabli i rur obciążą hipotekę zubożałych mieszkańców, dodatkowo obniżając  na dziesiątki lat poziom ich konsumpcji. To, że przy okazji zubożą też zagranicznych frajerów, którzy złożyli się na unijną dotację, to żaden argument. A przynajmniej argument niemoralny. Byłoby pół biedy gdyby powstająca infrastruktura miała chociaż szansę zapracować na rzecz przyszłych pokoleń. Niestety jest więcej niż pewne, że te milionowe pomniki głupoty przez lata zgniją w szczerym polu, nie przynosząc żadnego pożytku nikomu, nigdy. No może poza kilkoma firmami, które wzbogacą się doraźnie na ich budowie i kilkoma cwaniakami, którzy przy okazji wydoją z budżetu miasta miliony na zawyżeniu kosztów projektu, materiałów budowlanych i robocizny. W przypadku uzdrowiska koszt projektu samej infrastruktury, został zawyżony przynajmniej dziesięciokrotnie! Za 1,5 mln można by załatwić taką dokumentację dla całych Skierniewic. Dla terenów dziewiczych, wolnych od punktów kolizji, gdzie  uwzględnia się jedynie rodzaj gruntów i ukształtowanie terenu, studenci inżynierii środowiska wykonują  takie projekty w jeden wieczór, za zgrzewkę piwa. A radni tymczasem zamiast łapać złodzieja, wolą publicznie  kreować się na ekspertów z dziedziny  molestowania seksualnego nieletnich, dziecięcej pornografii i przemocy w rodzinie (patrz artykuł pt: „Kto wymyślił problem?” w Głosie z 13.06.2013)

Krytyka inflacyjnego modelu „rozwoju”
Dodatkowe powiększanie terytorium miasta, to potęgowanie problemów już istniejących i dobrze wszystkim znanych. Zwłaszcza w sytuacji kiedy w obecnych granicach odłoguje mnóstwo obszarów nie mogących doczekać się uporządkowania.  Żeby temat lepiej zrozumieć, wyobraźmy sobie na przykład Skierniewice bez dzielnicy „Widok”. Wtedy cała jej ludność musiałaby zmieścić się na obszarze starszej części miasta. I zmieściłaby się! Z korzyścią dla estetyki przestrzeni publicznej i komfortu życia mieszkańców. Gotów jestem założyć się o milion złotych, że centrum nie przypominałoby wówczas stepowiejących, cuchnących uryną chutorów zachodniego Kazachstanu, lecz co najmniej dzielnice południowego Londynu, a może nawet Amsterdamu, lub Antwerpii. Przemieszczanie się z jednego końca miasta na drugi piechotą trwałoby wówczas krócej niż dziś komunalnym autobusem. Potężna dotacja do MZK zostałaby w kieszeni mieszkańców, albo byłaby przeznaczona na rozwój bezkolizyjnych ścieżek rowerowych, lub temu podobne. Za pieniądze, które do tej pory przeznaczono na klecenie i łatanie komunalnej infrastruktury, już by wybudowano wszystko co potrzeba i to z nawiązką.

Sceptycyzm uzasadniony
Kiedy czytam, że pan Trębski uważa iż sceptycyzm wobec jego uzdrowiskowych mrzonek „jest niczym nie uzasadniony” to pytam: jakich jeszcze uzasadnień mu potrzeba? Jeżeli ma jakieś wątpliwości co do skutków jakie przyniesie Skierniewicom jego akcja pod kryptonimem „uzdrowisko”, niech przestanie słuchać klakierów którym płaci pensje, a zamiast tego zrobi sondaż wśród ludzi, którzy utrzymują się z inwestowania własnych pieniędzy. Nie budżetowych, nie z pomocy społecznej, czy unijnych dotacji, ani z NFZ lub Ministerstwa Zdrowia, ale własnych, uczciwie zarobionych. Powtarzam:WŁASNYCH! Wtedy może do niego dotrze dlaczego nigdy żaden prywatny inwestor nie utopi grosza w tak beznadziejne przedsięwzięcie. Ale on to wszystko wie. Przecież nie jest głupi. Ale sorry Winnetou, biznes jest biznes. Jeszcze jedna kadencja, a potem  zwijamy interes i niech się wali i pali...
A co na to potencjalni kuracjusze? Żeby sobie na to pytanie odpowiedzieć wystarczy rzucić okiem na komputerową wizualizację Skierniewickiego uzdrowiska, z dumą ostatnio zamieszczoną w w/w ulotce. Toż to bardziej przypomina fabrykę traktorów niż uzdrowisko! Czy znalazłby się chociaż jeden desperat, który chciałby uśmierzać swoje zwyrodnieniowe schorzenia cywilizacyjne marszrutami po tak nieludzko nudnych i rozwlekłych pustaciach postindustrialnych? Uchowaj nas panie Boże! Potencjalni kuracjusza zawsze wybiorą Kamień Pomorski, Rabkę, lub Świeradów zdrój. I na to nie ma siły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz