„Do układania worków z piachem musiał się rzucić sam
prezydent miasta”
ITS nr 23 z 07.06.13, art pt: „Zalewanie
Skierniewic”
„Jeśli chodzi o targowisko prezydent zapewnia, że
kanalizacja została tam przepchana. Jeśli to nie pomoże, miasto będzie domagać
się poprawek od firmy modernizującej targowisko”
to samo jw. źródło, autorstwa Agnieszki Kubik
Popadało trochę i już mamy doroczną parodię prawdziwej
klęski żywiołowej w całym regionie, z wyjątkiem Rawy Mazowieckiej. Prezydent
Skierniewic energicznie przepycha kanalizację, rzuca się do układania worków z
piachem gdzie popadnie, zamieszcza w prasie pochwały i podziękowania pod
adresem ofiarności strażaków i oczywiście szuka kolejnych okazji, żeby za
pieniądze gminy reklamować swoją szanowną osobistość. W końcu do wyborów już
niedaleko i trzeba ruszać z akcją wdrukowywania pozytywnego wizerunku w pamięć
krótkotrwałą elektoratu. Ciekawe czy ma chociaż świadomość, że parodiuje
pijarowskie działania słynnego prezydenta Wrocławia - Bogdana Zdrojewskiego z
czasów „powodzi stulecia” anno domini 1997.r. Ale chyba tak, bo podobno
lustrując gospodarskim okiem gnijące ziemniaki w zalanych piwnicach, nuci sobie
pod nosem pamiętny hymn zespołu Hey „Moja i twoja nadzieja".
Zdrój, Zdrojowy, Zdrojewski, Kariera, Uzdrowisko...
„Nic na prawdę nic Ci nie pomoże, jeśli Ty nie pomożesz
dziś miłości...”
A w mieście bieda.
A to komuś zalało piwnicę, ze względów oszczędnościowych nie
wyposażoną w izolację przeciwwilgociową, a to podczas osuszania tejże piwnicy
strażacy wypłukali glinę spod fundamentów i chałupa siada jak szurnięta kwoka
na zbukach. Dziwne nie? Wszyscy gdaczą. Gryzą komary. A woda stoi i kwitnie.
Także na nowoczesnym, niedawno zaprojektowanym i oddanym do nieużytku
targowisku miejskim. A ulicami Skierniewic płyną rzeczki do „moża”, zamiast
jeździć samochody (szkoda gadać); tudzież znów zapadają się, lub wypiętrzają
nawierzchnie dróg i chodników jak okiem sięgnąć. Plaga.
Odpowiedzialna rola
lokalnej prasy
Prasa lokalna docieka przyczyn tej corocznej klęski i nie
znajduje. Albo znajduje jedynie w porównywaniu różnic podejścia do inwestowania
w budowę kanalizacji deszczowej pomiędzy władzami Skierniewic, a sąsiedniej Rawy Mazowieckiej. Fakt, tam się
szarpnęli i kompleksowo wybudowali nowoczesną sieć, podobno porządną, ciężką,
ogromną... i problemu nie mają. Podobno. Ale nie mają za to też uzdrowiska, ani
rewitalizacji parkanu wokół zabytkowego parku. Nie mają już również 65 milionów.
Dla mnie to podejrzana sprawa, że tak drogo ich kosztowała
zwykła deszczówka. Aż nie chce się wierzyć, że nie można było taniej zapewnić
spokojnych snów Eugeniuszowi Górajowi – burmistrzowi Rawy. Moim zdaniem, w
większości przypadków, wystarczyłoby przekopanie przez warstwę gliny kilkunastu
studni chłonnych w strategicznych punktach, po kilkadziesiąt tysięcy złotych
sztuka, które odprowadzałyby wody opadowe z lokalnych sieci odwadniających,
wprost do warst wodonośnych. Podejrzewam tu pewne analogie i paralele do
pączkowania kosztów skierniewickiego targowiska, parku i uzdrowiska. Studnie
chłonne to ci wszyscy biurokraci świetnie potrafią instalować, ale tylko w
budżecie. Dlatego trzeba nieustannie patrzeć im na łapska. Lecz to nie moja
broszka. Nich się tym kłopoczą patrioci rawscy.
Jak bajka
A wiecie, że istnieją miasta na świecie, które inwestują dwu
trzykrotnie mniej w budowę i utrzymanie infrastruktury niż Skierniewice? O
Rawie nie wspominając. Dotyczy to również dróg, ścieżek rowerowych, oraz
chodników. Mimo tego mają je w o wiele lepszym stanie technicznym,
zapewniającym wysoki komfort życia, nieosiągalny dla mieszkańców Skierniewic,
ani nawet Rawy. Nikt tam nie tapla się w błocie po byle deszczyku, nie łamie
nóg ani samochodowych resorów na pofałdowanej, popękanej i klawiszującej
nawierzchni. Raz zrobiona jezdnia, czy chodnik służą tam obywatelom przez
pokolenia, a nie trzy, góra cztery sezony.
Jak to możliwe? Otóż niektórym po prostu pomaga klimat i
warunki naturalne. Szczęściarze. Inni
sukces zawdzięczają wiedzy, doświadczeniu nabytemu w drodze wieloletniej
obserwacji lokalnej specyfiki zjawisk przyrodniczych, oraz nowoczesnym
technologiom. Skierniewice nie mają ani tego, ani tego, ani tego, ani tego...
Ergo mają przechlapane.
Gdyby Skierniewice leżały...
Gdyby Skierniewice leżały na przykład w Południowej Anglii
to co innego. Wtedy temperatura praktycznie nie spadałaby poniżej zera przez
okrągły rok. Nie znany więc byłby im problem szkód drogowych związanych z
zamarzaniem wody. Nikt nie musiałby wtedy po każdej zimie łatać rakowin i
przeciekających wodociągów, wyrównywać fałdów nawierzchni. A latem temperatura
raczej nie wzrastałaby powyżej 30 stopni Celsjusza. Dzięki czemu nie byłoby też
problemu z roztapianiem się smołówek grzecznościowo zwanych „asfaltem”, lub
pękaniem betonu i kruszeniem nawierzchni
na skutek rozgrzewania. O skutkach zimowego przesolenia już nie wspomnę. To
sprawa inteligencji inteligencji pracującej miast i wsi. Z czego morał taki, że
skierniewiccy projektanci i budowniczowie dróg świetnie by sobie radzili w
Południowej Anglii. Cieszyliby się tam niezasłużonym autorytetem i zarabiali w
funtach. Dodatkowo nie musieliby płacić ZUS-u ponieważ go tam nie ma. Przez to
wiek emerytalny musieliby ustalać sobie sami, a nie za pośrednictwem Sejmu, co
dla nieprzyzwyczajonych stanowi nie lada kłopot.
O niebo lepiej
Ale nawet w Polsce są regiony gdzie jest o niebo lepiej. Na
przykład miejsca, w których podłoże gruntowe jest piaszczyste lub żwirowe,
przepuszczalne dla wody. Takie podłoże to skarb. Zupełnie w naturalny sposób
zapewnia ono odprowadzenie nadmiaru wilgoci z dróg i chodników głęboko w grunt.
Gdzieś tam, do warst wodonośnych gdzie żyją sobie studniczki. Poniżej strefy
przemarzania (dla SKC ok 1,2 metra). Tam też, nawet gdy jak zwykle projektanci, lub wykonawcy
spieprzą robotę, nic złego się nie dzieje. Bo nie ma w drodze wody, która przy
spadku temperatury niżej zera mogłaby zamienić się w lód i wszystko rozsadzić,
skruszyć, rozpieprzyć i powypiętrzać w formie muld.
Wszystkie plagi na nas
Takiego szczęścia nie mają Skierniewice. Tutaj każdy błąd w
projekcie i każdy przekręt na materiałach budowlanych, dosłownie wypływa na
wierzch zaledwie w ciągu kilku sezonów. Osiwieć można! Na prawdę trzeba wiele
się natrudzić, nagłówkować żeby cokolwiek ukraść. Dobrze chociaż, że wszyscy
tutaj nauczeni są udawać, że niczego nie widzą, o niczym nie wiedzą, inaczej
nie dałoby się już zachować tradycyjnego
stylu życia. Ale i tak jak się nie ma poparcia prezydenta to można normalnie
zbankrutować na ciągłych poprawkach reklamacyjnych.
Niestety takie główkowanie ma swoją cenę. Od pokoleń
pochłania całą pojemność i przepustowość mózgowej substancji szarej tutejszych
intelektualistów. Nic więc dziwnego, że nigdy nie starczało już mocy
obliczeniowej procesora, oraz RAM-u do analizowania powszechnie widocznych
faktów obiektywnych, dostrzegania w nich prawidłowości, wyciągania wniosków i
gromadzenia wartościowych doświadczeń.
Na przykład
Niby wszyscy wiedzą, że Skierniewice w większości są
położone na grubej warstwie gliny, która nie pozwala wodzie opadowej swobodnie
infiltrować do głębszych, przepuszczalnych warstw gruntu. Ale od setek lat
jakoś nikt nie wpadł na pomysł, żeby wywiercić w niej parę dziurek i pozwolić
wodzie odpłynąć zgodnie z prawem grawitacji. Stoi więc taka deszczówa sobie
bezczelnie i kwitnie, normalnie zalega na powierzchni póki nie odparuje. Albo
póki prezydent jej nie wypompuje, nie poczęstuje workiem z piaskiem. Stoi i
podtapia wszystko wokoło, z nudów, a potem jeszcze kumuluje się w glebie. Być
może to wspaniałe warunki dla rolnictwa, gleba jest wilgotna i zapewne żyzna.
Być może... Ale dla infrastrukturników
komunalnych to istna plaga.
Druga strona medalu
Z drugiej jednak strony, jakby tak nagle znalazło się proste
i tanie rozwiązanie, dzięki któremu problem pseudopowodziowy zniknąłby jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki, co by się stało z tą całą rzeszą
budowlanych firm i firemek, rok w rok znajdujących i dających zatrudnienie przy
usuwaniu skutków działania pogodowych żywiołków, jak i zwyczajnych partaczy?
Czy stać nas na to? Czy jesteśmy w stanie spokojnie patrzeć kiedy zacznie
podupadać kolejna gałąź lokalnej gospodarki? Jedna z najważniejszych w
regionie! Oto jest pytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz