Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

wtorek, 23 września 2014

Roszczeniowość i hipokryzja – czyli nie bo...



Usłyszałyśmy: idźcie do prezydenta się awanturować. Ale do ratusza ciężko się dostać, od miesięcy próbują bezskutecznie umówić się na spotkanie. Nie chcą o sobie usłyszeć, że są roszczeniowe. Tyle, że tracą cierpliwość. - Przyjdzie dzień, gdy przestaniemy prosić - mówią. Zapowiadają: pójdziemy do ratusza. Skoro można zamieszkać w sejmie, prosząc rządzących o pomoc, czemu urząd miasta w Skierniewicach miałby być gorszym miejscem, a protest kilkunastu matek mniej skuteczny?”

„Przez ostatnie lata przygotowywani byli do podjęcia pracy, znalezienia się na rynku. Co do tego że którykolwiek z tych absolwentów znajdzie zatrudnienie, nikt nie ma złudzeń. Matki niepełnosprawnych intelektualnie walczą, by ich dzieci nie pozostały na marginesie społeczeństwa. Przypominając o istnieniu tych, o których system pamiętać nie chce.”




 

- Zdaję sobie sprawę z tego, że to dramat tych rodzin, które muszą walczyć o miejsce w społeczeństwie dla swoich dzieci. Staramy się działać w każdej podobnej sytuacji – Janina Wawrzyniak, dyrektor MOPR w Skierniewicach mówi o narastającym problemie dorosłych, niesamodzielnych osób niepełnosprawnych, ich opiekunów.”

mama bezskutecznie próbuje swoimi problemami zainteresować władze miasta. Do dziś nie udało jej się umówić na rozmowę z prezydentem miasta. Rozmawiała z jednym z radnych, w najbliższych dniach naświetli swój problem”

Anna Wójcik Brzezińska art. pt: „Od nieba, po samo piekło” (,,Głos Skierniewic i Okolicy’’ z 18 września 2014.)


Po przeczytaniu artykułu „Od nieba, po samo piekło”, którego fragmenty przytaczam powyżej, jako pierwsza zaświtała mi myśl, że tym razem to już godzi się wziąć w obronę prezydenta Leszka Trębskiego. Dość tego! Na każdym kroku zarzuca się temu człowiekowi, że nie ma czasu dla swoich obywateli. A skąd ma go niby brać? Gdzież jest to źródło czasu niewyczerpane? Złośliwcy z przekąsem rozpowszechniają w mieście legendy, że na „audiencję” u prezydenta trzeba czekać miesiącami, że jak już petent się do niego dopcha, to może liczyć co najwyżej na to, że jak jednym uchem wpuści to drugim wypuści...
Do jasnej Anielki, ludzie! Przecież prezydent jest tylko człowiekiem! Opamiętajcie się! A czas to nie guma, wszystkim nam go brakuje... Prezydent, jak każdy obywatel, potrzebuje czasem przerwę sobie zrobić by odpocząć, by coś zjeść, wypić, wyskoczyć na przysłowiowe „siku”, a przede wszystkim wyspać się! O uzdrowisku pośnić...
I nie zapominajmy też, że jego obowiązkiem najważniejszym jest czynić honory domu. Godnie nas mieszkańców reprezentować czyli... znamienitych VIP-ów objazdowych obściskiwać w naszym imieniu... i takie tam.
Jak mu jeden przez drugiego będziemy co chwila zawracać gitarę swoimi (zawsze przecież najważniejszymi na świecie!) problemami to w końcu mózg mu się zagotuje i dopiero będzie klops. Nie tędy droga panowie! Oraz szanowne panie z licznych stowarzyszeń, zwłaszcza emeryckich. Oprócz Leszka Trębskiego w urzędzie zatrudniona jest przecież cała rzesza fachowców, nawet lepiej od niego wykwalifikowanych i wyspecjalizowanych w swoich wąskich dziedzinach. I to właśnie oni mają w zakresie obowiązków zajmowanie się rozwiązywaniem większości, w końcu nie aż tak skomplikowanych spraw. Nie oszukujmy się - całkiem banalnych jak się im dokładniej przyjrzeć. A jak nie dają sobie rady to winni podać się do dymisji. Uczciwemu urzędnikowi nie przystoi przecież brać od podatników wynagrodzenia za nic.

MOPR „ zdaje sobie sprawę „ i „stara się działać”
Każde dziecko w mieście wie, że od pomagania rodzinom jest MOPR, czyli ośrodek pomocy rodzinie. RODZINIE!!! POMOCY!!! Czyli pani Janina Wawrzyniak we własnej osobie. Nie sama oczywiście, ale mająca pod sobą ok. 60 gotowych do boju szabel (w porównaniu do efektów ich pracy, moim zdaniem trzy razy za dużo), która w tej sytuacji winna z uśmiechem empatii zaserwować rodzicom upośledzonych Skierniewiczan, oraz wspierającej ich dziennikarce, całą paletę wypraktykowanych przez lata rozwiązań. Nie koniecznie osobiście wypraktykowanych. Podobne doświadczenia ma (miało?) przecież każde miasto w UE i żaden problem poszukać potrzebnej wiedzy, kontakty nawiązać, poguglać... A ona co? Zapodaje dziennikarce pustawe formułki o „dramacie rodzin”, albo „narastającym problemie” po czym „zdaje sobie sprawę” i znika ze szpalt naszego ulubionego tygodnika - wicie, rozumicie... jakby się właśnie ze snu zimowego obudziła i natychmiast z powrotem weń zapadła. A przecież to ona, a nie styrane matki, jest od tego, żeby dobijać się do prezydenta o audiencje, korytarze ratuszowe szlifować, a jak potrzeba to nawet położyć się „rejtanem” w jednym z nich, wzorem (wyżej zacytowanych) desperatów okupujących sejm.
A swoją drogą, ciekawe od kogo te biedne matki usłyszały radę, żeby: „iść się awanturować do prezydenta”?

Druga myśl
Jak już się głębiej w poruszony temat wbiłem, to ze zdziwieniem sobie uświadamiam, że wcale nie ma co aż tak żałować prezydenta Leszka Trębskiego. W końcu to jego menadżerska głowa w tym, żeby dobrać sobie takich podwładnych, którzy będą zmniejszać, a nie zwiększać strumień popytu ludności tubylczej na nachodzenie prezydenckiego gabinetu z coraz to bardziej banalnymi problemikami. Jest oczywistym, że gdyby podlegli prezydentowi urzędnicy prawidłowo wykonywali swoje obowiązki to mało kto by w mieście biadolił na trudnodostępność prezydenta. A przynajmniej nikt nie skarżyłby się na „narastający problem dorosłych, niesamodzielnych osób umysłowo niepełnosprawnych”- bo by ten problem dawno został rozwiązany w sposób cywilizowany. Na przykład poprzez zatrudnienie, tych tak bardzo dotkniętych przez los, ludzi jako wolontariuszy przy pielęgnacji miejskiego parku. W końcu nie chodzi o zapewnienie im chleba powszedniego, bo na to dostają rentę inwalidzką, lecz o społecznie użyteczną integrację. Myślę że świetnie by się oni sprawdzili przy utrzymywaniu w nieskazitelnej postaci geometrii ogrodu francuskiego, oraz przy kształtowaniu malowniczości na przykład ogrodu japońskiego. Robota to twórcza, elastyczna, zdrowa, prosta i satysfakcjonująca zarazem; nie nużąca, na łonie natury się odbywająca przeważnie, a co najważniejsze dająca się świetnie aranżować w grupach terapeutycznego wsparcia. Do tego oczywiście potrzeba byłoby zatrudnić co najmniej jednego wykwalifikowanego mistrza sztuki ogrodniczej, ma się rozumieć ze zdroworozsądkowym przygotowaniem psychologiczno-pedagogicznym oraz wyobraźnią, który przyuczałby i nadzorował zajęcia niepełnosprawnych umysłowo Skierniewiczan.
Prawda, że o tym należało pomyśleć już rok temu, albo jeszcze wcześniej, kiedy zapadała decyzja o rozpoczęciu rewitalizacji parku - ale przecież nic straconego, pomysł ten można zacząć realizować od zaraz. Projekt unijny napisać... Że co? Że niby nie ma na to funduszy? Proszę was bądźcie na litość boską poważni!

Zamiast hipokryzji
Może raczej zajmijmy się prawdziwymi problemami. Czy ktoś zadał sobie w ogóle pytanie dlaczego pani Janina Wawrzyniak nazwała poruszony tu problem „narastającym”? Czyżby w Skierniewicach wcześniej nie rodziły się dzieci niepełnosprawne? Czyżby się rodziły, ale nie dorastały? Bzdura. Czyżby w dzisiejszych czasach, pomimo ujemnych wskaźników demograficznych, rósł wśród Skierniewiczan procent dzieci umysłowo upośledzonych? Groza! Ale jakoś nie chce mi się wierzyć w takie banialuki. Bo niby z jakiej przyczyny? Środowisko mamy wyjątkowo czyste, ekologiczne, wręcz uzdrowiskowe. U-Z-D-R-O-W-I-S-K-O-W-E. Żywność a zwłaszcza warzywa i owoce obecne na naszym rynku od lat spełniają nie tylko surowe standardy europejskie, ale nawet wydumane wymogi rosyjskich pograniczników, a nasze mięso i nabiał to prawdziwe światowe hity. Nie ma w pobliżu toksycznego przemysłu, ani elektrowni atomowej, ani nawet leja po nuklearnym wybuchu jeszcze nie ma. Wytłumaczenie więc „narastającego problemu”, wspomnianego przez panią Wawrzyniak, chyba najłatwiej i najprościej można odnaleźć w naturalnie „narastającej” (zgodnie z prawami Parkinsona) niekompetencji urzędników. A jak powszechnie wiadomo lekarstwem na tę przypadłość wielce wstydliwą i dokuczliwą jest skuteczna kontrola społeczna praworządności i samorządowych finansów. Jak tego dokonać? O! To już pytanie do kandydatów na prezydenta i radnych rady miejskiej. No i tak się szczęśliwie akurat składa, że z okazji zbliżającego się listopadowego terminu wyborów samorządowych, owi kandydaci sami się do nas wyborców zgłaszają i proszą, wręcz błagają, żeby ich porządnie przeegzaminować.

2 komentarze:

  1. Trochę za dużo tu wykrzykników jak na mój gust.
    W skierniewickim parku nie ma ogrodu japońskiego, ani nawet francuskiego :)
    Pani J. Wawrzyniak to ciekawa postać, można by o niej więcej napisać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniał Pan wśród rozlicznych obowiązków Pana Prezydenta wymienić jednego z najważniejszych - OBFOTOGRAFOWYWANIE SIĘ we wszystkich miejscach tego wartych.

    OdpowiedzUsuń