Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

niedziela, 2 listopada 2014

Przywożą pijaną pedagożkę do lekarza – czyli patologia i dramat


To był taki spokojny człowiek, miły, mówił dzień dobry. A ona taka drobna, taka delikatna... A że pili? No pili, to wiedzą wszyscy, ale awantur głośnych nie bylo, nikt nikogo z siekierą po podwórku nie ganiał... A tu nagle taki dramat. Fakt żyjemy w wolnym kraju. Nikt nie zmusi mnie bym mieszkała w lepszych warunkach niż tego chcę. Tak długo jak długo mogę o sobie decydować, a krzywdę robię również jedynie sobie, mam prawo żyć w nędzy, bez prądu, bieżącej wody, w brudzie i ubóstwie. [...] Gdyby w Krężcach oprócz mężczyzny i kobiety było dziecko, ktoś by je zabrał, interweniował, bo to samo o siebie zadbać nie potrafi. Ale dziecka nie było. Przynajmniej nie narodzonego. Więc i podstaw do interwencji brak. Widziałam kiedyś na ulicy kobietę w zaawansowanej ciąży, szła paląc papierosa, a w ręku trzymała puszkę z piwem. Strażnik, któremu ją pokazałam powiedział mi, że jedyne co może zrobić, to wlepić jej mandat za picie alkoholu w miejscu publicznym”

Beata Mały-Kaczanowska art. pt: „A tu nagle taki dramat” (Głos 30.10.2014.r.)

Tak był spokojny, miły, mówił: „dzień dobry”, awantur nie wszczynał, za nikim z siekierą nie ganiał – to już coś – swoją panią magister kochał, nawet wtedy gdy był pijany, mimo że brudna była i denaturatem śmierdziała. To już niecodzienny wyczyn, chyba każdy przyzna? Dziecka oczekiwał z radością. Przynajmniej tak wynika z artykułu pani Anny Wójcik Brzezińskiej pt: „Odciął dziecku głowę nożyczkami” (Głos z 30.10.2014.r.). I nagle taka tragedia! Co się stało naprawdę?

Prawda istnieje i jest ważna
Dlatego nie sądziłem, że zamiast „iskr krzesaniem żywem” pani redaktor naczelna Głosu zajmie się spłycaniem tak poważnego problemu jak bulwersująca ostatnio skierniewickie środowiska, śmierć niewinnego dzieciątka i tragedia jego wypchniętych na śmietnik rodziców. A wszystko zdaje się w celu oswojenia tej poruszającej sumienia historii poprzez jej wtłoczenie w wulgarny stereotyp, mający jedynie tę zaletę, że jest akceptowalny przez naszą równie gnuśną jak zadowoloną z siebie, przeciętność. Szkoda, bo temat jest publicystycznie świeży, a prawda w nim ukryta stwarza rzadką okazję do głębszej refleksji nad niedostatkami naszej kondycji moralnej. Widocznie jednak granice zaściankowej hipokryzji, zwłaszcza lokalnych autorytetów, stały się tak poważnie zagrożone, że wypadało jak najprędzej zaszpachlować dysonans poznawczy (jakby to zgrabnie ujął Boy Żeleński) substancją miękką i podatną.

Prezent od świętego Dygdy
Pisząc swój pierwszy tekst na ten temat pt: „Baba pijana w ciąży – czyli kryzys etyczny w skierniewickim środowisku” wyraziłem powątpiewanie czy kiedykolwiek zostaną publicznie ujawnione wszystkie fakty istotne dla zrozumienia i oceny tej historii. Oczywiście nie zostały, ale i tak przedstawiono ich nam więcej niż się spodziewałem. Na przykład to, że mężczyzna tak pochopnie okrzyczany „mordercą” umiał kochać swą towarzyszkę i oczekiwane dziecko, mimo że nie doświadczył nigdy miłości prawdziwych rodziców, że dzieciństwo spędził w państwowych ośrodkach wychowawczych, młodość w zakładach karnych, a dorosłe życie przy dorywczych pracach typu zbieranie jabłek dla Putina, czy rewitalizacja skierniewickiego parkanu. A więc przy zajęciach więcej mających wspólnego z niewolnictwem niż godnym zarabianiem na utrzymanie rodziny. Jego droga życiowa przypominała więc doświadczenia cweli niedawno wygnanych ze Skierniewic o których pisałem w artykułach pt:”Dwie minuty nienawiści w ITS-sie”, oraz „O skierniewickiej pedofilii, qsenofobii a nawet ksenolalii” .
W standardowym stereotypie winno stać raczej, że jego ojciec pił i go bił, ksiądz gwałcił, a matka posyłała na żebry - a tu nagle taki myk zupełnie politycznie niepoprawny.
Nie sądziłem również, iż ktokolwiek odważy się podać do publicznej wiadomości tak niewygodny fakt, że dziewczyna również wychowała się bez biologicznych rodziców i że zamiast tego posiadła indeks renomowanej wyższej uczelni, zasłużonej w krzewieniu genderowych wzorców zachowań życiowych. Indeks ten był nafaszerowany autografami najnowocześniejszych autorytetów w kraju, a zarazem wiodących specjalistów w takich dziedzinach jak psychologia, propedeutyka uzależnień, pedagogika, filozofia, socjologia, seksuologia itd. Odpada więc standardowe w takich sytuacjach wytłumaczenie, że przyczyną tragedii była wiejska ciemnota, sztywność tradycyjnych wartości, oraz sztandarowy: „brak edukacji seksualnej”. 



Więc co nią było do cholery? Brak zainteresowania ze strony służb powołanych przecież do pomocy rodzinie? Jakże to!? Interwencje przecież były. No właśnie interwencje... Tyle że po każdej takiej interwencji ludzie ci popadali w jeszcze dłuższe ciągi alkoholowe, za którymi kryła się zapewne coraz głębsza depresja i osamotnienie. Coś było więc nie tak z tą „pomocą”. Może za wielkie rozdawali zapomogi? A może za mało było w akcjach pomocowych seca, taktu, zwykłego ludzkiego współczucia i miłości bliźniego? No ale od biurokratów nie można przecież wymagać, żeby byli świętymi... Jak są uczciwi to już prawdziwy sukces.
Nic nie można było zrobić bo jeszcze nie było dziecka, które można by odebrać
Całkiem na serio zdaje się przekonywać nas pani Beata Mały-Kaczanowska w swoim najnowszym wstępniaku. Odebrać! Niestety, w naszym grajdole instytucjonalna pomoc polega głównie na przemocy i reglamentacji paczek żywnościowych. Odebrać dzieci i wysyłać je do... No właśnie dokąd? W tę samą koleinę, która wykoślawiła życie rodziców?
Dlaczego jak nie istnieje powód do „interwencji” to wszyscy czują się źle i wytężają mózgi tak długo aż powód mimo wszystko znajdą? A jak nie zdążą to z czystym sumieniem wtrącają oszołomioną i wykrwawioną ofiarę tragedii do aresztu śledczego by smażyć w krzyżowym ogniu pytań.
To jej wina! Mogła przecież inaczej wybrać - podpowiada nam pani naczelna Głosu - Zamiast taplać się w nędzy i brudzie mogła nie odrzucać oferty zamieszkania w warunkach ludzkich, wyposażonych w luksusy sanitarne, ogrzewanie, prąd i bieżącą wodę. Mogła? Tak za darmo? Nigdy nie słyszałem by ktokolwiek zdrowy na umyśle mając taki wybór świadomie go odrzucił. Nawet jeśli przepełniony dumą oficjalnie tak deklarował. Nigdy nie spotkałem się też by będący w potrzebie skierniewiczanie naprawdę takie propozycje otrzymywali.

Co w takiej sytuacji dalej robić?
Gdyby rzecz miała miejsce w tzw pasie biblijnym na środkowym zachodzie USA, sąsiedzi tej pary zapewne skrzyknęliby się i po prostu przyszli zapytać, przynieśliby ciasto, meble, ciuszki dla dzieci, trochę farby, desek i gwoździ i czego tam jeszcze potrzeba żeby wyremontować chałupę, doprowadzić bieżącą wodę, prąd... A po wyczerpującej pracy społecznej zintegrowaliby się przy ognisku albo grillu. Oni wiedzą, że przy takich wieczerzach lubią dziać się cuda. Ludzie zaczynają sobie ufać, otwierać się na siebie, na swoje prawdziwe zmartwienia i potrzeby... i wtedy czasem przysiada się do nich sam Bóg. Właśnie Bóg! Ten, który pomaga pragnącym pomóc sobie.
Chyba wszyscy o nim zapomnieliśmy?
W naszym kraju nawet gdyby taki cud ludzkiej solidarności się wydarzył, to wkrótce urzędnik skarbowy by go wyprostował naliczając podatek od darowizn. Po nim zapewne przyszedłby inspektor budowlany i wydał nakaz przywrócenia samowoli budowlanej do stanu pierwotnego, a następnie konserwator zabytków i sanepid nałożyliby grzywny. Jeden za zdewastowanie cennego zabytku ludowej kultury materialnej, drugi coś by też wymyślił.
Pozostaje więc się tylko pomodlić.
Pomódlmy się najszczerzej jak potrafimy o łaskę dla tych bliźnich doświadczonych tragedią, ale i za nas samych własną pychą i zaniedbaniem ogłupionych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz