„Mariusz Gołaszewski,
ekspert [...] osoba odpowiedzialna za wprowadzenie skierniewickiej emisji mówi:
Mówienie, że kredyty zaciągane przez samorządy są przejadane jest
nieścisłością. [...]Samorząd nie może zaciągnąć kredytu na potrzeby bieżące a
jedynie potrzeby inwestycyjne”
„Z 60 mln zł zadłużenia
miasto w tym roku chce przedpłacić 9 mln. [...] Żeby te 9 mln spłacić trzeba
zaciągnąć dług[...] Ekspert wskazuje: kredyty przeznaczone do konsolidacji to
te z najwyższymi marżami (miasto przedpłacić chce kredyty najdroższe) [...]
zostają 4 mln. Te z kolei przeznaczone zostaną na spłatę zaciąganych w tym roku
kredytów. ”
„Alicja Cyrańska PO [...]
...podwyżki pensji dla nauczycieli i to spowodowało, że obecnie wydatki z
budżetu na oświatę stanowią 48%”
„Violetta Felczak [...] Na
podjęcie decyzji, zapoznanie się z materiałem mieliśmy niewiele czasu – jakieś
3 godziny w przerwie między prezentację ekspercką a debatą podczas sesji. Mało
tego, otrzymaliśmy wnioski końcowe nie wiedzę, która pozwoliła prezydentowi
podjąć decyzję”
Głos z 3.10.2013.r.
artykuł Anny Wójcik-Brzezińskiej pt: „Emisja obligacji”
Prezydent Skierniewic zdecydował się wyemitować obligacje na
sumę 20 milionów złotych pod zastaw naszych głów i mieszkań. Żeby tego dokonać
musiał załatwić zgodę Rady Miejskiej. Żeby tę zgodę uzyskać prezydent miał
obowiązek dostarczyć każdemu z radnych niezbędne i rzetelne dane o planowanym
przedsięwzięciu, oraz zapewnić dość czasu żeby się z nimi zapoznali. Zamiast
tego udostępnił im własne przemyślenia podparte opiniami wynajętego eksperta
free-lancera i trzy godziny na zapoznanie się z materiałem podczas przerwy na
konsumpcję obiadu. Przynajmniej tak twierdzi radna Violetta Felczak. Widocznie
inni radni dużo wcześniej otrzymali informacje niezbędne do podjęcia decyzji,
gdyż nie zgłosili podobnych obiekcji. Tym niemniej sytuacja, w której jedni
członkowie Rady Miasta odpowiedzialnej za zadłużanie mieszkańców są lepiej
informowani od innych i dostają więcej czasu na zastanowienie się, dowodzi że
nie tylko z emisją obligacji coś jest tu nie tak.
Inwestycja w konsumpcję
czy konsumpcja inwestycji?
Istnieje domniemanie, że wszyscy o obligacjach zostali
poinformowani dokładnie tak samo jak
radna Violetta Felczak, tylko że żeby się skupić nad tak doniosłą dla
skierniewiczan kwestią pozostali radni wspaniałomyślnie zrezygnowali z
konsumpcji obiadu i w trzy godziny zdążyli zapoznać się z papierami, lub zjedli
obiad ze smakiem w przekonaniu, że całe to uzasadnienie prezydenta i tak do
niczego nie jest im potrzebne. Ważne, że w końcu będzie forsa. Oczywiście w
bajki, że tej akurat forsy nie można przeznaczyć do konsumpcji, tylko na inwestycje, dawno już
przestali wierzyć. Zawsze przecież można na konsumpcję przeznaczyć inną forsę
jak się dostanie tę. Ponadto coś, co dla jednych wygląda na konsumpcję, dla
innych może być inwestycją. Wszystko jest względne i zależy tylko od punktu
siedzenia. Tak naprawdę najważniejsze jest kto komu stawia obiad, a nie to czy
rachunek zaksięguje się w rubryce inwestycje, czy w rubryce konsumpcja.
W końcu nie na darmo uczestniczyło się w debacie, która
niezbicie dowiodła, rozstrzygnęła, że podwyżka nauczycielskich pensji nie jest
konsumpcją lecz inwestycją i to długofalową, że spłata długów zaciągniętych na
konsumpcję, nie jest konsumpcją, lecz konsolidacją, a konsolidacja to
przecież... No? No oczywiście, że inwestycja! Kary i zwroty unijnych dotacji to
też inwestycja, podobnie jak spłaty odsetek od pożyczek, które dopiero zostaną
zaciągnięte. Miasto postawiło na inwestycje i tego trzeba się trzymać. Tym nie
mniej zawsze warto się podeprzeć jakąś opinią ekspercką.
Tym bardziej że na rynku nie brakuje tanich ekspertów w
dowolnej dziedzinie. Mają oni własne firmy, nieźle sobie żyją ze sprzedaży wszelakich
ekspertyz i nawet wystawiają za nie faktury VAT, które w razie potrzeby dają
się zaksięgować jako inwestycje. Prezydent nie miał więc problemu ze
znalezieniem odpowiedniego eksperta dla poparcia swoich wniosków i przemyśleń.
Nawet gdyby te wnioski były zupełnie przeciwstawne do tych, które radna Violetta Felczak otrzymała jako
przystawkę do obiadu, też z pewnością by ich nie miał.
Jak
sprzedać nasz produkt?
W normalnych społeczeństwach emisja produktu pod nazwą
obligacje jest bardzo ryzykownym posunięciem. W sferze ekonomiczno gospodarczej
dla podmiotu ją przeprowadzającego jest to rodzaj dobrowolnego poddania się
jawnemu audytowi, czyli publicznej ocenie finansów. Gdyby poszukać analogii w
sferze politycznej można by uznać to za coś w rodzaju referendum poddającego
ocenie kompetencje i osiągnięcia aktualnie rządzących. Wszyscy wówczas mogą
zagłosować za, lub przeciw, tylko że głosuje się własnymi pieniędzmi. Czyli nie
ma żartów jak w przypadku kart do głosowania. Jak w sklepie - każdy może kupić towar
lub uznać, że nie jest on wart żądanej ceny. Kiedy jednak towar źle się
sprzedaje kupiec musi szybko decydować, czy nadal będzie zachęcać klientów
zwiększając wydatki na reklamę, czy też zdecyduje się obniżać cenę. Jeżeli mimo
kolejnych obniżek i rabatów nadal nie znajdzie chętnych na swój produkt, z
pewnością poniesie straty. A co gorsze może się okazać, że kiepski z niego
kupiec.
W przypadku gminy, jej władzom grozi całkowita kompromitacja
jeżeli wyemitowane przez nią obligacje nie znajdą na rynku nabywców. Obligacje
to taki sam produkt jak wszystkie inne a powiedzenie że „zawsze znajdzie się
jakiś głupi co kupi” już dawno straciło aktualność.
Władze Skierniewic poprawiają sobie samopoczucie
tłumaczeniem, że w ich przypadku nie ma mowy o żadnej publicznej emisji, więc i
publicznej kompromitacji być nie może. Tutaj od początku wiadomo, że wszystkie
obligacje zakupi jeden konkretny nabywca, czyli bank X. Dlaczego akurat on
został tak wyróżniony? Skoro to taki dobry interes chyba wszyscy chcielibyśmy zainwestować
i na nim zarobić? Szczegóły całej operacji zostały jednak dogadane tylko z
bankiem, jeszcze przed zapadnięciem decyzji o „emisji”. Nie ma więc żadnego
ryzyka, że skompromituje władze Skierniewic, nagłym wycofaniem się z
transakcji. Ale za to jest ryzyko, że władze zubożą swoich wyborców wyprzedażą
i obniżeniem wartości ich majątku.
Emisja, czyli księgowy
szwindel
Problem, że niepubliczna „emisja” nie jest żadną emisją, ani
tym bardziej „emisją obligacji”.Tak naprawdę całe to skierniewickie zamieszanie
ze słowem „obligacje” to propagandowy i księgowy szwindel. Być może korzystny
dla finansów miasta, a być może nie, ale na pewno korzystny dla finansów owego
tajemniczego banku. A propos, czy ktoś zna jego nazwę?
Temat zadłużania się dla Skierniewiczan nie jest obcy. Wielu
z nich to już prawdziwi eksperci. Gdyby ktoś im zlecił ekspertyzę sporo mogliby
opowiedzieć o swojej przygodzie z zaciąganiem kolejnych chwilówek w (na
przykład) „Providencie”. Zwłaszcza ci co brali go z przeznaczeniem na spłatę wcześniej
zaciągniętych kredytów np. w: „Nationale Nederlanden”. Tyle, że ci obywatele
sami podejmowali decyzję o zadłużeniu się i sami teraz ponoszą konsekwencje
własnych wyborów. Ich dzieci nie będą spłacać długów swoich lekkomyślnych
rodziców. Za to długi prezydenta Trębskiego spłacać będą musiały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz