Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

czwartek, 31 października 2013

Schwytali „seryjnego” w Skierniewicach



„Śledczy zabezpieczyli ślady i przesłuchali świadków. Już w niedzielę (20.10) wspólna praca kryminalnych i funkcjonariuszy dochodzeniowych doprowadziła do zatrzymania drugiego podejrzewanego. Okazał się nim 16-letni mieszkaniec Skierniewic, który był też poszukiwany celem doprowadzenia do placówki opiekuńczo wychowawczej w województwie podkarpackim.”

„Włamywacz został przewieziony do Policyjnej izby dziecka. Sprawą dalej zajmie się sąd dla nieletnich”

„16-latek usiłował także włamać się do jednego ze sklepów z sukniami ślubnymi”

Głos z 24.10.2013.r. artykuł pt: „Seryjny włamywacz zatrzymany”autorstwa kogoś kto się podpisuje „Mar”

Kiedy dziecko ucieka z domu rodziców, rodzice są źli, patologiczni, godni potępienia w telewizyjnym serialu paranaturalistycznym i napiętnowania na całe życie przed sąsiadami. Zabiera się im prawa rodzicielskie, a dziecko umieszcza w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Kiedy dziecko ucieka z państwowej placówki opiekuńczo-wychowawczej, ściga się je listem gończym, tropi jak zwierzę „wspólnym wysiłkiem kryminalnych i dochodzeniowych”, stawia przed sądy, a na koniec kreuje w mediach nieomal na seryjnego mordercę. A potem wszyscy idą spać z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Nikt się nawet nie zastanawia nad tym, co takiego zrobili pedagodzy z podkarpackiego poprawczaka szesnastolatkowi, że zdecydował się na ucieczkę i kilkuset-kilometrowy surwiwal bez pieniędzy, bez jedzenia, bez odpowiedniego odzienia, środków higieny, schronienia i bez nadziei na lepsze życie u celu.
A może chłopak po prostu przeczytał akurat „Don Kichota” autorstwa Cervantesa i ubzdurał sobie, że musi za wszelką cenę uratować, a potem poślubić ukochaną Dulcyneę? W wieku szesnastu lat jeszcze zdarzają się takie porywy romantyczne.



Jak przykleić łatkę

Autor podpisujący się „Mar” kończy swój artykuł informacją, że sprawą dalej zajmie się sąd dla nieletnich. A wiadomo, że jak sąd się zajmie to będzie „happyend”. Tyle, że ów „szesnastolatek” już prawdopodobnie stawał przed sądem. Inaczej jak trafiłby do podkarpackich pedagogów? Co prawda miał pewnie wówczas lat piętnaście, czternaście, albo jeszcze mniej, ale co kogo to obchodzi?  Nawet żurnalista „Mar” nie uznał takiej informacji za istotną. A obchodzić powinno, zwłaszcza kogoś kto uważa się za dziennikarza. Droga(gi) pani(e) „Mar” to co  zaprezentował(a) pan(i) w artykule „Seryjny włamywacz zatrzymany” po prostu budzi mój niesmak, a nawet lęk. Więcej szkody dla społeczeństwa wyniknie z tego artykułu niż z (pożal się Boże!) „włamań” niedojrzałego, głodnego, pozbawionego możliwości zarobkowania i z pewnością zdesperowanego szesnastolatka, któremu łatka „seryjnego...” już się nie odklei przez całe życie.
 

Wyczyn godny komandosa


Przypadek tego dzieciaka przypomniała mi opowieści o szkoleniu komandosów - tak zwanych czerwonych beretów. Jak wiadomo kandydaci do tego elitarnego zawodu przechodzą bardzo surowe testy sprawdzające sprawność fizyczną i predyspozycje psychiczne. Najtrudniejszym, rozstrzygającym sprawdzianem jest umiejętność radzenie sobie na tak zwanych „tyłach wroga”, kiedy trzeba liczyć wyłącznie na siebie, własną pomysłowość i wolę przetrwania. Podobno symuluje się takie warunki zrzucając delikwenta bez broni, odzienia, pieniędzy i kontaktów w jednym końcu kraju z rozkazem dotarcia niepostrzeżenie do punktu w drugim końcu kraju. Żeby nie było mu za łatwo przez cały czas tropi go jednostka sił specjalnych, której zadaniem jest schwytać niebezpiecznego przestępcę lub szpiega. Wydaje mi się, że nasz szesnastolatek „rogata dusza” zdał ten test celująco i powinien dostać szansę stania się jednostką pożyteczną dla społeczeństwa. Jego wiek wskazuje na to, że jest to osoba nie w pełni jeszcze ukształtowana i to kim się stanie gdy dorośnie tak naprawdę zależy wyłącznie od ludzi jakich spotka na swej dalszej drodze. Jeżeli będą to ludzie odpowiedzialni i wyrozumiali ma chłopak szansę. Parę lat temu jednostki, przeznaczone dla takich właśnie młodocianych „kozaków” stworzył w Rosji Władimir Putin. Myślę, że dobre wzorce trzeba kopiować nawet od niego. W innym razie życie tego dzieciaka stanie się piekłem i żerowiskiem dla prasy brukowej karmiącej gospodynie domowe sensacyjnymi opowiastkami o dzieciach-potworach żyjących tylko po to żeby burzyć ich poczucie bezpieczeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz