Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

piątek, 8 listopada 2013

Zalew pseudorewitalizacji



1. „W przyszłym roku ma ruszyć rewitalizacja skierniewickiego zalewu; już teraz w kilku miejscach nabrzeżne skarpy grożą osunięciem”
2. „Kilka milionów złotych to według ostrożnych, wstępnych szacunków koszt rewitalizacji zalewu Zadębie w Skierniewicach - [...] Informuje Tomasz Przybysz, prezes OSiR „Nawa” Skierniewice, zarządca akwenu. A inwestycja wydaje się konieczna m.in. z uwagi na groźbę osunięcia się nabrzeżnych skarp.”
3. „Ale prace, oprócz umocnienia brzegów, miałyby objąć również zaporę i wyczyszczenie (odmulenie) dna całego zalewu, oraz wymianę desek pomostów na plastikowe (obecne drewniane wymagają wymiany co rok)”
4. „W miejscu gdzie Łupia wpada do zalewu miałby powstać specjalny próg, zatrzymujący muł nanoszony nurtem rzeki” 
5. „Sama inwestycja miałaby ruszyć w przyszłym roku. Jednak ze względu na skalę koniecznych do wykonania prac, nie da się jej ukończyć w rok”

Głos z 31.10.2013.r. artykuł kogoś kto się podpisuje „mar” pt: „Zalew do remontu”

Ostatnimi czasy Skierniewice przeżywają zalew rewitalizacji. I to przeprowadzanych systemem „Najpierw zrób potem myśl” (pisałem szerzej o tym oryginalnym wynalazku skierniewickim w felietonie pt: Skierniewice pięknieją dzięki systemowi „Buduj i Projektuj”). Ratusz właśnie w tym systemie rewitalizuje park. Wcześniej zrobił „rewitalizację” targowiska i już czyni przygotowania do rewitalizacji uzdrowiska. Wygląda na to, że w te modne trendy postanowił wpisać się również OSiR i też utłuc (ad.2) parę budżetowych groszy na jakiejś rewitalizacji - na przykład zalewu „Zadębie”. Wszystkie te inwestycje mają charakterystyczne cechy wspólne. Po pierwsze: oficjalnie przemawiają za nimi przesłanki demagogiczne – to znaczy takie w które ich głosiciele raczej sami nie wierzą. Po drugie: zakres inwestycji zazwyczaj jest mało korzystny dla interesu społecznego i zwykle ogranicza się do prac mających charakter doraźny, koniecznie kapitało i materiałochłonny. Po trzecie: preferuje się tzw. „przerób” i to ten najprymitywniejszy, z natury najbardziej nadający się do zawyżania kosztów. Po czwarte: tego typu rewitalizacje przeważnie nie rozwiązują żadnego społecznego problemu. Po piąte: za to generują nowe, jak na przykład likwidacja ruchu rowerowego z Widoku, przez park do centrum i likwidacja skrótu komunikacyjnego po godzinie 20-tej w ogóle. Po szóste: preferowane są koszty, po zakończeniu robót prawie niemożliwe do rzetelnego oszacowania, zwłaszcza dla kogoś komu na tym w ogóle nie zależy. Na przykład tzw: „odmulanie dna”. Po siódme: nie poszukuje się nowych pomysłów, twórczych rozwiązań tworzących nową jakość i poszerzających istniejące możliwości. Na przykład: kładka dla pieszych i rowerów w najwęższym miejscu zalewu, jako skrót komunikacyjny z miasta do kąpieliska i jednocześnie nowy pomost (molo). Po ósme: unika się jak ognia udziału opinii publicznej na etapie poszukiwania pomysłów, oceny koncepcji, porównywania kosztów poszczególnych rozwiązań itd.

Problemy które OSiR widzi

1. Osuwające się skarpy – Skarpy zalewu nie osuwają się aż tak bardzo żeby natychmiast bić na alarm i wywoływać zbiorową histerię. Można ten proces szybko i radykalnie spowolnić na przykład ograniczając prędkość motorówek. Jest dużo czasu - temat można spokojnie przedyskutować na forum publicznym, dziesięć razy przemyśleć i przede wszystkim zorganizować konkurs na najlepsze rozwiązania problemu. Osuwanie się skarp ma miejsce głównie z powodu błędów w poprzednim projekcie i od samego początku stopniowo narasta. Powinna wyniknąć z tego jakaś nauka, a wygląda na to, że jak zwykle w Skierniewicach nie wyniknie. Takie błędy najczęściej powstają z powodu arogancji władzy, która z jednej strony ma dostęp do zbyt łatwych pieniędzy, a z drugiej boi się kompromitacji w publicznej dyskusji na temat poprawy efektywności projektowanych rozwiązań i ich kosztów. U zarania inwestycji zaprojektowano i wykonano zbyt ostre spadki skarp dla użytego gruntu i w ogóle nie pomyślano o ich prawidłowym odwodnieniu. Ponadto obsadzono te skarpy nieodpowiednią zielenią, która na dodatek jest niewłaściwie pielęgnowana. Styku lustra wody ze skarpą nie ofaszynowano, a jeśli nawet faszynowanie wykonano, to zaniedbano jego bieżącej (taniej!!!) konserwacji dzięki czemu dziś nie ma po nim śladu. A przecież część pracowników OSiR-u w sezonie, zamiast wałkonić się godzinami na oczach zgorszonej publiczności, mogłaby kroczek po kroczku takie ofaszynowanie odtwarzać i to bez milionowych nakładów – nieomal w ramach aktywnego relaksu i kosztów już ponoszonych.
            Nie wykonano wzdłuż brzegów ekologicznej opaski dla roślinności strefy pośredniej (trzcina, pałka wodna, tatarak) która ma za zadanie buforowanie pływów, wzmacnianie brzegów i przybrzeżnej płycizny gęstym systemem korzeni. Przez cały letni sezon skarpy zalewu są nieustannie podmywane przez fale wzbudzane przez motorówki, którymi pracownicy i przyjaciele OSiR-u kłują zwykłych obywateli w oczy szpanerstwem, przywilejem „wożenia się”, ścigania i relaksowania na nartach wodnych.
(ad.1) Na wysokości kasyna skarpa osuwa się głównie z powodów kiepskiego obetonowania i złego odwodnienia gruntów leżących jednak już poza terenem zalewu i poza jurysdykcją OSiR-u.
2. Muł na dnie – Zamulenie dna zalewu tylko w niewielkim procencie zależy od materii niesionej przez rzekę Łupię. Rzeka Łupia jeśli niesie jakiekolwiek substancje muliste to zostawia je trzy kilometry wyżej przed tamą w Strobowie. Specjalny próg zatrzymujący piasek raczej, a nie muł oczywiście nie zawadzi, ale nie jest to problem zbyt istotny. Jak znam życie wykona się go źle, brzydko (żeby nie powiedzieć koszmarnie) i nie w miejscu w którym powinno. Zużyje się na jego wykonanie dwa razy więcej betonu niż potrzeba, a w kosztorysie pewnie zapisze razy dziesięć.
Największy udział procentowy w zamuleniu zalewu ma materia pochodząca z motorowodniackiego podmywania skarp, z rozkładu glonów, opadłych jesienią liści, oraz z koszenia traw na skarpach. Zalew jest zbiornikiem żyznym, bogatym w substancje mineralne pochodzące z użytków rolnych i ścieków z gospodarstw położonych wyżej wzdłuż rzeki Łupii. Przyrost roślinnej biomasy (glony) jest więc w sezonie ogromny. W upalne dni doprowadza to do tzw przyduchy – czyli braku tlenu – skutkującej masowym śnięciem ryb. Trwale sytuację mogłoby poprawić zaprojektowanie przed zalewem jakiegoś filtra ekologicznego w postaci bagniska lub bobrowiska. Inaczej tzw. „odmulanie dna” będzie co kilka lat stanowiło pretekst do milionowych inwestycji i osuszania budżetu... tfu, tfu zalewu – chciałem powiedzieć - akurat na sezon letni, wtedy kiedy jest najbardziej potrzebny mieszkańcom, których nie stać na dalekie wyjazdy i drogie urlopy zagraniczne, zwłaszcza tym z małymi dziećmi.
3. Pomosty – Pomosty na skierniewickim zalewie to jeden wielki błąd w sztuce budowlanej. Stalowa konstrukcja została chyba specjalnie tak zaprojektowana by zbierało się na niej jak najwięcej wody i żeby ta woda jak najdłużej zalegała. Zapewne chodziło o to żeby korozja stali była jak największa, a ułożone z drewna pomosty błyskawicznie nasiąkały, długo trzymały wilgoć, za to szybko butwiały. Pomosty te nadają się już tylko do rozbiórki. Odtwarzanie ich w dotychczasowym kształcie z plastiku byłoby czystym marnotrawstwem. Tym niemniej zainteresowała mnie w artykule  autorstwa pana „mar-a” wzmianka, że drewniane pomosty wymieniane są co rok! Owszem wymienia się, a raczej uzupełnia co roku po kilka bali – zwykle tych które doszczętnie zbutwiały, lub wykruszyły się już całkowicie. Robi się to byle jak i z byle czego.  Ale skoro władze OSiR-u mówią, że wymieniają co rok wszystko, to z pewnością mają na potwierdzenie tego faktu odpowiednie faktury. 

Problemy których OSiR nie widzi


O tych sprawach i innych napiszemy w następnym odcinku zatytułowanym: Zalew pseudorewitalizacji II

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz