Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Konserwatorskie ćwiartowanie przy obskurnym parkanie


-->


1. „Obelisk jest samowolką i jego rozbiórka nie podlega dyskusji – mówi Marian Rożej, Wojwódzki Konserwator Zabytków, oddział w Skierniewicach”

2. „Myśliwi nie złożyli jednak broni i od decyzji Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków odwołali się do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego”

3. „Zarząd który podejmował decyzję o budowie i lokalizacji obelisku działał w dobrej wierze. Ja wiem, że nieznajomość prawa nie usprawiedliwia, ale każdy ma chyba prawo popełnić błąd”

4. „Myśliwi w swoim piśmie do ministra wyrazili chęć zmiany aranżacji obelisku [...] Możemy zubożyć tę inwestycję za własne pieniądze – deklaruje przewodniczący – Chodzi o to by obelisk nie raził tak bardzo w oczy, gdy wchodzi się na cmentarz”

5. „Ze względu na konieczność przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego, rozpatrzenie odwołania nastąpi do końca tego roku. - informuje biuro prasowe resortu”.

ITS z 25.10.2013.r. artykuł pt: „Los jelenia jest w rękach ministra kultury”autorstwa Agnieszki Kubik

Żyjemy w piramidalnej paranoi. Kto się z tym poglądem nie zgadza niech łaskawie wyciągnie naukę z historii skromnego drewnianego nagrobka przedstawiającego mężczyznę z jelonkiem, umieszczonego na obskurnych i zapomnianych przez Boga, oraz ludzi peryferiach średniozabytkowego cmentarzyka, gdzieś w prowincjonalnych Skierniewicach. Dlaczego tak mało istotną bzdurą osobiście zajmuje się Minister Kultury czterdziestomilionowego państwa? Nie ma ważniejszych spraw na głowie? Dlaczego na Miłość Boską, Bogdan Zdrojewski - nasz narodowy bohater skutecznej walki z „Powodzią Anno Domini 1997” brnie w kontynuację takiej paranoi?

Nic na-praw-dę nic nie pomoże...

Pewnie dlatego, że nie jest sam. Ma resort do wyżywienia, a ten z kolei ma swoje biuro prasowe, które poinformowało właśnie, że: „Ze względu na konieczność przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego, rozpatrzenie odwołania nastąpi do końca tego roku.”. Czyż to nie jest dla ministra i dla nas wszystkich tego państwa obywateli, upokarzająca paranoja i marnotrawstwo grosza publicznego? Czy ministrowi Zdrojewskiemu, choćby i z pomocą resortu, przystoi wyręczać w obowiązkach prowincjonalnych inspektorów i konserwatorów - utrzymujących swoje rodziny z „konserwatorowania” drogocennych skierniewickich zabytków sześciu (czy tam ośmiu?) - bez narażania swojego urzędu na śmieszność? Wydaje się, że nie ma on wyjścia w sytuacji gdy dwa szczeble niżej jego ludzie nie potrafią sobie z problemem poradzić. Ale na czym właściwie polega problem?

Obraza majestatu

Otóż ważni i czujnie dbający o swój autorytet urzędnicy skierniewiccy obrazili się śmiertelnie na fundatorów hubertusowego jelonka drewnianego za to, że fundacja owa odbyła się z zupełnym ich pominięciem. Dlatego też nie mogą wziąć pod uwagę, że myśliwi którzy uczcili tym pomniczkiem pamięć swojego patrona, nie działali w złej wierze i że po prostu nie wiedzieli o takim obowiązku.
Nieznajomość prawa szkodzi. Nie ma znaczenia to, że działacze PZŁ przeprosili lokalne konserwatorstwo za tę „ciężką zniewagę” i nawet pokornie obiecali natychmiast wszelkie uwagi uwzględnić, krzywdom wielmożów zadośćuczynić, suto zakrapiany obiad na ich cześć wydać, a pomniczek własnym sumptem formalnie zubożyć lub wzbogacić detalem wedle gustów i oczekiwań Wielce Obrażonych specjalnie dobranym. Tamci jednak twardo stoją na stanowisku, że wpierw bezczelni myśliwi winni ponieść karę, czyli grzywnę uiścić, nagrobek zburzyć, a Hubertusa poćwiartować ku przestrodze następnych ewentualnych samowolców gdyby się mieli w przyszłości trafić i na podobną zniewagę ośmielić. Nie ma żadnego znaczenia, że prawo dopuszcza tak zwaną „legalizację”... Tak więc mus jest hubertusową fundację ze świętej ziemi cmentarzyka wykorzenić doszczętnie i to pod nadzorem uprawnionych archeologów. Teren zniwelować, za wywózkę gruzu zapłacić i poddać utylizacji zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami o gospodarce odpadami. Potem dopiero można będzie do tematu wrócić jeżeli myśliwym wystarczy jeszcze zapału i pieniędzy.
Tyle, że ksiądz dobrodziej nieco się pospieszył i pomniczek już poświęcił prawdziwą wodą święconą, czyniąc tym z niego sakralny obiekt kultu religijnego podlegający ochronie Konstytucji, Siły Wyższej i obyczaju mocno zakorzenionego w polskiej tradycji.

Mamy więc konflikt pomiędzy władzą świecką i duchową

Smaczku sprawie dodaje fakt, że rzecz ma miejsce na terytorium należącym do potężnego świętego Stanisława Biskupa Męczennika patrona takich konfliktów i to w dniu kiedy nareszcie rozstrzygnięty został na jego korzyść wieloletni spór o patronat nad rzeczonym cmentarzem pomiędzy nim a świętym Rochem. Jak wiadomo święty Stanisław wyniesiony został na ołtarze po tym, jak się postawił władzy królewskiej po to, żeby zostać za to posiekanym przez świeckich na kawałki i posolonym. Nie wróży to niczego dobrego świętemu Hubertusowi, który zdaje się dość pochopnie pozazdrościł koledze Stanisławowi męczeńskiej sławy, tym samym wciągając swoich wiernych wyznawców z PZŁ w niezłą kabałę.
Nie ma się więc co dziwić, że Minister Kultury zarezerwował sobie na rozstrzygniecie tak skomplikowanego zagadnienia trzy miesiące i miejmy nadzieję w swej mądrości termin ten przedłuży do czasu, aż pomniczek całkiem spatynowieje, tak by następne pokolenie skierniewickich konserwatorów zabytków z czystym sumieniem mogło wpisać go do inwentarza swojego biznesu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz