Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

środa, 18 września 2013

Skierniewickie Święto Krzaków 2013



Zbliża się pierwsza rocznica istnienia Skierniewickiej Gazety Podziemnej. Bezpośrednim impulsem do jej stworzenia było rozczarowanie organizacyjną niekompetencją, marnotrawstwem szans, brakiem wyobraźni i pogłębiającą się pazernością władz miasta w ogóle, a w szczególności kondensacja wymienionych cech w czasie Skierniewickiego Święta Kwiatów, Owoców i Warzyw 2012. Skromny to jubileusz i gorzki, albowiem wszystkie zarzuty podnoszone przez SKCGP dotyczące błędów w organizacji tego święta w ubiegłym roku można dziś powtórzyć. Ergo – tutejsi Polacy nie uczą się nawet na własnych błędach. Niektóre z negatywnych skutków tych błędów, które przewidywałem, stały się już rzeczywistością, reszta nie może się doczekać, by się sprawdzić.

Święto marnieje – Borynowy kur już nie zapieje
W roku 2013 na skierniewickim „Święcie Kwiatów” zabrakło niepozornego pana od lat handlującego tradycyjnymi, glinianymi gwizdawkami w kształcie kogucików, o wzorach pamiętających jeszcze czasy, kiedy to W. S. Reymont pisał „Chłopów”. Było coś magicznego w fakcie, że mimo upływu stuleci, na skierniewickim jarmarku wciąż udawało się sprawić dziecku zabawkę identyczną z tymi, jakimi radowali się  jego prapradziadowie, kiedy byli w tym samym wieku. W zeszłym roku w felietonie pt: „Skierniewicki Jarmark” pisałem o ponurych przygodach wytwórcy kogucików z ratuszową pazernością. W tym roku opłaty za możliwość ustawienia straganu znów wzrosły. Widać pan od glinianych gwizdawek już tego nie wytrzymał i dał sobie spokój ze Skierniewicami i ich tradycją. Tym samym zadając kłam popularnemu wśród lokalnych włodarzy powiedzonku autorstwa Józefa Stalina iż „nie ma ludzi niezastąpionych”. Ludowego producenta glinianych kogucików nikt nie zastąpił. Być może gdyby ów spadkobierca całej dynastii wytwórców glinianych gwizdawek dla dzieci, załatwił sobie europejski certyfikat na kogucika w łowickie, czy tam lipieckie pasiaki malowanego, jako produkt regionalnej kultury i zlecił biurokratom z urzędu pracy napisanie unijnego biznesplanu, dumnie zwanego „projektem”, uprawniającego do otrzymania dofinansowania do swojej „misji”, to by przetrwał, a nawet otrzymał od samego prezydenta amnestię od opłat targowych, ale niestety on okazał się za mało postępowy, zbyt tradycyjny. Podobnie jak właścicielka znanej galerii obrazów naprzeciwko ratusza, przez prezydenta Trębskiego i jego zastępczynię Jabłońską zlikwidowanej w zeszłym roku.
A propos czy smakowała wam w tym roku najnowsza odmiana „skierlotki” zwana „jabłonnikiem z miętką”? Na mój gust nieco przesłodzona była, ale poza tym paluszki lizusować!

Baca już nie wraca
W tym roku udało mi się po raz ostatni spotkać autentycznego górala z Podhala, sprzedającego certyfikowane oscypki z owczego mleka. Pożalił się biedaczyna, że w porównaniu z zeszłym rokiem opłaty straganowe wzrosły w Skierniewicach dwukrotnie i że w tym roku po raz pierwszy nie udało mu się zarobić nawet na wydatki. Miał on wielki żal do Skierniewiczan o to, że o podwyżce stawek placowego powiedzieli mu dopiero na miejscu, kiedy już poniósł koszty przyjazdu i zakwaterowania. W internecie ostrzeżenia żadnego nie było, a do telefonicznego udzielania informacji nikt w ratuszu nie miał upoważnienia. Nawet rzecznik prasowy. Wyprzedawał się więc góral z ostatnich „łoscypków” tylko po to, żeby zminimalizować straty i mieć na bilet powrotny. To przykre kiedy organizatorzy stosują nieuczciwe pułapki ofsajdowe wobec ludzi tworzących pozytywną atmosferę ich święta. Kiedy władze prowadzą gospodarkę rabunkową - niszczącą delikatną sieć infrastruktury organizacyjnej budowaną i wypraktykowaną przez dziesięciolecia - tracą dobre imię i wiarygodność. Kiedy nie mają ani tego ani tego wydaje się im, że nic nie tracą.
W przyszłym roku Skierniewice już nie zobaczą prawdziwego bacy z Podhala. Może zastąpi go jakaś miejscowa „przedsiębiorcza baba z twarogiem” co się jej jeszcze chce pod Biedronką, albo Tesco bawić w chowanego ze strażą miejską? Tak czy siak, za rok nie będziemy mogli poznawać (przypomnieć sobie) smaku oryginalnych oscypków i odkrywać różnic z tymi podrabianymi z mleka UHT z przeterminowanego kartonika. Dla niektórych to niewielka strata.
Aż dziw, że się potem Skierniewiczanie dziwują, iż wszystkie sery w mieście smakują korniszonem, wszystkie wędliny parówką, wszystkie parówki kiełbasą wyborczą, a dziczyzny z „jelenia” można skosztować wyłącznie  na rykowisku w okolicy cmentarza przy kościele świętego Stanisława.

Na rany Jezusa z laserem w serduszku.
Najbardziej jednak boli to, że z uczestnictwa w imprezie całkowicie wycofali się prawdziwi artyści wystawiający malarstwo sztalugowe, szkicujący na żywo portreciści, uliczni grajkowie, a nawet wytwórcy szkła artystycznego. Ostało się zaledwie paru producentów ceramiki użytkowej i drewnianego sprzętu AGD, ale ich oferta zmalała co najmniej dwukrotnie w porównaniu z rokiem ubiegłym. Wtedy pisałem, że niebezpiecznym trendem w ewolucji ( „rozwoju”- niezbyt tu pasuje) Skierniewickiego Jarmarku jest zmniejszająca się z roku na rok liczba wystawiających swoje prace, oryginalnych artystów i twórców rękodzieła. W tym roku nie było ich prawie w ogóle. Naliczyłem wszystkiego może z 5 stanowisk. Szkoda, bo bez nich niemożliwe jest zbudowanie atmosfery barwnej różnorodności i tak pożądanego bogactwa dóbr wszelakich... Migający światełkami lunapark ich nie zastąpi. Zresztą i w lunaparkach nie działo się najlepiej. Jeden o mało się nie zawalił, dzieciom prosto na głowę. Ciekawe czy gazety lokalne coś więcej o tym napiszą? 
Jedynym straganem, który oparł się kryzysowi w gospodarce i niekorzystnym trendom związanym z podwyżkami placowego był biznes pewnego rumuńskiego cygana, który sprzedawał seryjnej produkcji lanszafty o tęczowej  kolorystyce zatytułowane: „Jelenie na rykowisku” i „Rykowisko bez jelenia”, oraz ikony w stylu „Jezus Maria z laserem w serduszku”, „Matka Boska Częstochowska z lampkami”, albo „Uśmiechnięty JP2 na łąckiej łączce pod sosenką”, ale i do niego przyjdzie w końcu bieda, bo już większego kiczu nie sprzeda.

Gameboy dla radnego
Chyba, żeby nasz genialny prezydent znów coś wymyślił, z czymś wyskoczył? Ale ten to raczej ma skłonność do kiczu kupowania... Oczywiście za nasze, podatników pieniądze. Żeby nie być gołosłownym i nie czepiać się wiąż tego samego „projektu rewitalizacji parku” już przysłowiowego, ostatnio na przykład prezydent zakupił tak zwane „tablety dla radnego” jako wyraz wdzięczności wobec komunalnych parlamentariuszy, którzy uchwalili mu w tym roku absolutorium. Ci co głosowali przeciw absolutorium – honorowo, trzeba przyznać - ogłosili, że dowodu wdzięczności nie przyjmują. Sobie podobno zakupił nasz prezydent świecące rogi i czarodziejską różdżkę błyskającą światłowodowym blaskiem. Przydadzą się w nadchodzącej kampanii wyborczej do samorządu. Żeby tylko ich baterie wytrzymały.
Co z tego, że użyteczność zakupionych przez prezydenta tableto-gadżetów jak i ich wartość są na poziomie gameboy'a? Ważne żeby migotało dużo kolorowych światełek i wypiskiwały się skoczne melodyjki. To na prawdę genialny prezent dla rajców zagubionych w tonach papieru, znużonych ciągłą troską o grosz publiczny  - w sam raz na niekończące się miejskiej rady posiedzenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz