„Po ośmiu latach od
powstania Społecznego Komitetu na rzecz Budowy Ścieżek Rowerowych w
Skierniewicach, budowa ścieżki wzdłuż Rawskiej dobiega końca”
„o kilometry tras dla
cyklistów walczył niezłomnie”
„ Dziś Andrzej Gruda
mówi – warto było, jeśli ktoś zechce, służę indywidualnym instruktarzem, jak
skutecznie pracować na rzecz małych ojczyzn”
„Proszę się nie
czepiać, czymże jest miesiąc opóźnienia wobec dekady – żartuje ojciec chrzestny
ścieżki wzdłuż Rawskiej”
Artykuł pt: „Szło ciężko, ale jest
szczęśliwe rozwiązanie” Głos z 04.07.2013
Początkowo byłem przekonany, że obywatel Andrzej Gruda to
taka lokalna, skierniewicka replika
staroegipskiego fellacha ze słynnego epizodu w powieści Bolesława Prusa
pt: „Faraon”. Żywa skamienielina
symbolizująca upór, pracowitość i
wytrwałość w dążeniu do raz obranego celu.
Można by go wybrać na
radnego
- pomyślałem. A może nawet na prezydenta!
Skierniewiccy maturzyści (przynajmniej ci z „Prusa”) zapewne
pamiętają tę poruszającą postać. Dla kilku pokoleń Polaków będącą wzorem
żmudnej pracy organicznej. Czapki z głów! W końcu facet poświęcił całe życie na
własnoręczne wykopanie kanału mającego doprowadzić wodę aż z Nilu do pustynnej
dolinki, z zamiarem przekształcenia jej w rajski ogród. Nieważne, że mu to
potem wszystko w try miga władza zasypała. Projekt był świetny, kosztorys
realny (nie zawyżony!), wykonawstwo profesjonalne, mimo że z użyciem
prymitywnych, starożytnych narzędzi... Tylko system, jak zwykle, okazał się do
dupy.
Ech Eden... Te ptaszki ćwierkające, trawka słodka, w słońcu
zieleniąca; owieczki się pasące razem z lwami, rozkosznie popierdujące z
samozadowolenia... Nie to co Leszek Trębski prezydent - owszem też wytrwale
przekształcający opuszczony przez wojsko, Boga i ludzi poligon w „Nizinne
Uzdrowisko Gminne”, lecz nie z użyciem własnych narzędzi, nie swoimi rękoma i
nawet nie za osobiście zarobione pieniądze, ale za to z zawyżonym o dwa rzędy
wielkości kosztorysem – na razie tylko biznesplanu i projektu infrastruktury,
ale afera jest przecież rozwojowa, a prokurator chyba wyjechał na wakacje.
Wiara w Dadaizm
Motywem działania biednego, egipskiego chłopa była wiara w
zapewnienie przestrzeni życiowej rodzinie i poprawa bytu kilku pokoleniom
potomków, którym obiecano na tę okoliczność zwolnienie z podatków. Motywy
Leszka Trębskiego ze Skierniewic są nieco mniej jasne. Zapewnienie bytu
rodzinie - owszem, ale wydaje się, że głównie to chodzi mu o uleczania chromych
i cierpiących wodnym roztworem soli kuchennej niejodowanej. Wzorem Jezusa z
Nazaretu. Tyle, że chce za to brać pieniądze. Duże pieniądze. Obrzydliwe? Nie!
Tylko csiii... Bo to będą pieniądze z NFZ-tu. Niczyje. Tak tego NFZ-tu co
groszem nie śmierdzi i wkrótce ogłosi bankructwo. I ewentualnie z Uni
Europejskiej, jak da. Da, da, da... A w ogóle to czy w dobie niebywałego
rozkwitu wiedzy i nowoczesnych technologii medycznych, ktokolwiek uwierzy w
skuteczność takiego leczenia? Prezydent już wie, że tak! Da, da, da... W końcu
healer Martin Aping z Filipin znów w Polsce! (ITS z 21.06.2013, oraz poprzednie
i następne) Nas odpowiedź na to pytanie kosztować będzie jakieś 250 milionów
plus odsetki. Pięć tysięcy od każdego
Skierniewiczanina, od kołyski aż po grób, co najmniej 20 tysięcy od każdego
pracującego. Zakładając, że bezrobocie nie wzrośnie. Da, da, da...
Nic tylko sprzedać chałupę póki w cenie i kupić coś w
bezpiecznej odległości od wciąż rozszerzających się granic administracyjnych
Skierniewic. Da, da, da...
Magika nam trza! Ojca
Chrzestnego dwa.
Dobrze, że chociaż mamy w mieście takie postaci świetlane
jak „Ojciec Chrzestny” ścieżek rowerowych pan Andrzej Gruda - pomyślałem. Nim
zastąpimy szaleńca. Kiedy doczytałem się, że przez osiem lat budowania stu
tysięcy centymetrów ścieżki wzdłuż ulicy Rawskiej tip-topami, nasz bohater ani
razu nie machnął nawet łopatą, mój podziw dla jego talentów organizacyjnych
jeszcze wzrósł. Co prawda na chwilę, ale wzrósł. Dla Leszka Trębskiego też
przecież kiedyś wzrósł... Autentyczny magik z czarodziejską różdżką ten Gruda!
To nic że z papier-marche, biurokratyczną. Kiedy jednak w końcu do mnie
dotarło, że ścieżkę to on wydeptał i to niejedną, ale w miejscach zupełnie nie
nadających się do jazdy rowerem i że swoje osiągnięcie pragnie teraz upowszechniać
na skalę masową, młodych zarażać, to mój entuzjazm opadł. A nawet poczułem
lekki dreszczyk grozy. No bo czy rzeczywiście potrzeba nam więcej takich
ścieżek wielopasmowych stąd do urzędu?
„Chcę by powstała
ścieżka rowerowa – zadeklarowali wszyscy proboszczowie miejscowych parafii,
mundurowi, lekarze, posłowie, dyrektorzy, naczelnicy, szeregowi urzędnicy,
radni, uczniowie, matki, sprzedawcy...”
Artykuł pt: „Szło ciężko, ale jest
szczęśliwe rozwiązanie” Głos z 04.07.2013
Zadeklarowali? Zadeklarowali. Zadeklarowali!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz