Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

piątek, 12 lipca 2013

„Idzie jak po Grudzie” - Czyli jak deptać ścieżki



„Po ośmiu latach od powstania Społecznego Komitetu na rzecz Budowy Ścieżek Rowerowych w Skierniewicach, budowa ścieżki wzdłuż Rawskiej dobiega końca”

„o kilometry tras dla cyklistów walczył niezłomnie”

„ Dziś Andrzej Gruda mówi – warto było, jeśli ktoś zechce, służę indywidualnym instruktarzem, jak skutecznie pracować na rzecz małych ojczyzn”

„Proszę się nie czepiać, czymże jest miesiąc opóźnienia wobec dekady – żartuje ojciec chrzestny ścieżki wzdłuż Rawskiej”

                               Artykuł pt: „Szło ciężko, ale jest szczęśliwe rozwiązanie” Głos z 04.07.2013

Początkowo byłem przekonany, że obywatel Andrzej Gruda to taka lokalna, skierniewicka replika  staroegipskiego fellacha ze słynnego epizodu w powieści Bolesława Prusa pt: „Faraon”.  Żywa skamienielina symbolizująca  upór, pracowitość i wytrwałość w dążeniu do raz obranego celu.

Można by go wybrać na radnego
- pomyślałem. A może nawet na prezydenta!
Skierniewiccy maturzyści (przynajmniej ci z „Prusa”) zapewne pamiętają tę poruszającą postać. Dla kilku pokoleń Polaków będącą wzorem żmudnej pracy organicznej. Czapki z głów! W końcu facet poświęcił całe życie na własnoręczne wykopanie kanału mającego doprowadzić wodę aż z Nilu do pustynnej dolinki, z zamiarem przekształcenia jej w rajski ogród. Nieważne, że mu to potem wszystko w try miga władza zasypała. Projekt był świetny, kosztorys realny (nie zawyżony!), wykonawstwo profesjonalne, mimo że z użyciem prymitywnych, starożytnych narzędzi... Tylko system, jak zwykle, okazał się do dupy.
Ech Eden... Te ptaszki ćwierkające, trawka słodka, w słońcu zieleniąca; owieczki się pasące razem z lwami, rozkosznie popierdujące z samozadowolenia... Nie to co Leszek Trębski prezydent - owszem też wytrwale przekształcający opuszczony przez wojsko, Boga i ludzi poligon w „Nizinne Uzdrowisko Gminne”, lecz nie z użyciem własnych narzędzi, nie swoimi rękoma i nawet nie za osobiście zarobione pieniądze, ale za to z zawyżonym o dwa rzędy wielkości kosztorysem – na razie tylko biznesplanu i projektu infrastruktury, ale afera jest przecież rozwojowa, a prokurator chyba wyjechał na wakacje.

Wiara w Dadaizm
Motywem działania biednego, egipskiego chłopa była wiara w zapewnienie przestrzeni życiowej rodzinie i poprawa bytu kilku pokoleniom potomków, którym obiecano na tę okoliczność zwolnienie z podatków. Motywy Leszka Trębskiego ze Skierniewic są nieco mniej jasne. Zapewnienie bytu rodzinie - owszem, ale wydaje się, że głównie to chodzi mu o uleczania chromych i cierpiących wodnym roztworem soli kuchennej niejodowanej. Wzorem Jezusa z Nazaretu. Tyle, że chce za to brać pieniądze. Duże pieniądze. Obrzydliwe? Nie! Tylko csiii... Bo to będą pieniądze z NFZ-tu. Niczyje. Tak tego NFZ-tu co groszem nie śmierdzi i wkrótce ogłosi bankructwo. I ewentualnie z Uni Europejskiej, jak da. Da, da, da... A w ogóle to czy w dobie niebywałego rozkwitu wiedzy i nowoczesnych technologii medycznych, ktokolwiek uwierzy w skuteczność takiego leczenia? Prezydent już wie, że tak! Da, da, da... W końcu healer Martin Aping z Filipin znów w Polsce! (ITS z 21.06.2013, oraz poprzednie i następne) Nas odpowiedź na to pytanie kosztować będzie jakieś 250 milionów plus odsetki.  Pięć tysięcy od każdego Skierniewiczanina, od kołyski aż po grób, co najmniej 20 tysięcy od każdego pracującego. Zakładając, że bezrobocie nie wzrośnie. Da, da, da...
Nic tylko sprzedać chałupę póki w cenie i kupić coś w bezpiecznej odległości od wciąż rozszerzających się granic administracyjnych Skierniewic. Da, da, da...

Magika nam trza! Ojca Chrzestnego dwa.
Dobrze, że chociaż mamy w mieście takie postaci świetlane jak „Ojciec Chrzestny” ścieżek rowerowych pan Andrzej Gruda - pomyślałem. Nim zastąpimy szaleńca. Kiedy doczytałem się, że przez osiem lat budowania stu tysięcy centymetrów ścieżki wzdłuż ulicy Rawskiej tip-topami, nasz bohater ani razu nie machnął nawet łopatą, mój podziw dla jego talentów organizacyjnych jeszcze wzrósł. Co prawda na chwilę, ale wzrósł. Dla Leszka Trębskiego też przecież kiedyś wzrósł... Autentyczny magik z czarodziejską różdżką ten Gruda! To nic że z papier-marche, biurokratyczną. Kiedy jednak w końcu do mnie dotarło, że ścieżkę to on wydeptał i to niejedną, ale w miejscach zupełnie nie nadających się do jazdy rowerem i że swoje osiągnięcie pragnie teraz upowszechniać na skalę masową, młodych zarażać, to mój entuzjazm opadł. A nawet poczułem lekki dreszczyk grozy. No bo czy rzeczywiście potrzeba nam więcej takich ścieżek wielopasmowych stąd do urzędu?

„Chcę by powstała ścieżka rowerowa – zadeklarowali wszyscy proboszczowie miejscowych parafii, mundurowi, lekarze, posłowie, dyrektorzy, naczelnicy, szeregowi urzędnicy, radni, uczniowie, matki, sprzedawcy...”

                               Artykuł pt: „Szło ciężko, ale jest szczęśliwe rozwiązanie” Głos z 04.07.2013


Zadeklarowali? Zadeklarowali. Zadeklarowali!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz