Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

poniedziałek, 29 lipca 2013

As banalny – bas...


1. „Niby z jakiej racji publiczne pieniądze mają wyręczać prywatnych właścicieli z ich obowiązków - słyszymy”
2. „Mariusz Dziuda publicznie deklaruje – Gdy dom się wali ludziom na głowę, ci mają problem”
3. „Zapewniam, że w kamienicy należącej do właścicielki są wyremontowane mieszkania, gdzie spokojnie można zasiedlić rodzinę [...] Samorząd nie może natomiast wyręczać jej z powinności[...] - usłyszeliśmy w ratuszu”

                               Artykuł autorstwa Anny Wójcik-Brzezińskiej pt: „Mieszkanie pod folią” Głos z 25.07.2013

Czytam artykuł autorstwa Anny Wójcik-Brzezińskiej pt: „Mieszkanie pod folią” w Głosie z 25.07.2013. Próbuję wyłowić z niego jakieś fakty. Na przykład: „Słyszymy”(ad.1), „usłyszeliśmy w ratuszu” (ad.3) itd. Kto słyszy? Od kogo? Ciężko idzie. Gdzieś, ktoś, coś powiedział, nie wiadomo kto. W jakichś urzędach, jakieś urzędasy bez nazwiska załamują ręce, strzelają durnymi konceptami. Kto wpadł na pomysł, że takim newsem da się zachęcić klientów do kupowania gazety? News to będzie jak konkurencja napisze, że Głos zamontował kiepski podsłuch w ratuszu.
Akcent na cieknący dach w bezpańskiej ruderze? Śmiechu warte! Jako hit numeru na pierwszą stronę, to kompromitacja. Sensacja to by może była, gdyby budynek nie mający właściciela, miał dach szczelny i nie popadał w ruinę.
Pokutuje przekonanie, że jak się ma „dobre pióro” to z najmniejszego bączka da się zrobić hit. Szkoda, że autorka swoim piórem nas do tego poglądu nie przekonuje. W ogóle to powinna się zdecydować czy uprawia dziennikarstwo informacyjne, czy opiniotwórcze. Bo jeśli próbuje zmieścić dwa w jednym to zawsze wyjdzie z tego spieniony szampon, co najwyżej z odżywką. Konkretów w artykule jak na lekarstwo, za to niedomówień i interpretacji całe dwie strony. Patchwork. Wyławiam z rozwlekłej opowieści fakty, mozolnie, próbuję złożyć w jakąś sensowną całość. Najbardziej żałuję porzuconych tropów. Układanka zaczyna przedstawiać obraz absurdalnie komiczny. Chociaż w intencji autorki chyba miało być patetycznie, ze współczującą zadumką i łzawym zatroskaniem?

O księżnej Kate i babie co się wali bez zabezpieczeń
No dobrze, sześcioosobowa rodzina Kluczników ma fatalne warunki mieszkaniowe (ad.2). Ło laboga i co teraz z nami (czyli nimi) będzie? Buda, w której bytują wali się jak ta baba co przychodzi do architekta. Chce się pani budować? – pyta architekt. Właśnie, że akurat nie do lekarza! A oni (Klucznikowie) czekają na zmiłowanie pańskie  niczym pegeerowcy na deszcz. Dotacji. Znaczy się, się nie czują właścicielami, choć de facto nimi są. W świetle domniemania Kodeksu Cywilnego. W końcu jako jedyni czerpią z tej nieruchomości pożytki. Między innymi w postaci unikania ponoszenia kosztów amortyzacji. Co z tego, że bez zabezpieczenia? Nominalny właściciel zabezpieczenie ma, jest notarialnie do niej nawet uwiązany jak polski emeryt do ZUS-u i tylko ma z tego garba. Klucznikowie (Klucznicy?) przynoszą mu same straty. Oczywiste, że gdyby przynosili zyski, tańczyłby wokół nich jak paparazzi wokół księżnej Kate. Jedni i drudzy za mądrzy są, żeby w ruderę inwestować więcej środków. A wszystko z powodu Bieruta Ustawy o Szczególnym Trybie Najmu i postbierutowskiego gwałcenia świętych praw własności przez Złodziejską Gminę Miejską. (ad.3) Klątwa Strakacza wciąż żywa. Miasto Skierniewice zamiast uderzyć się w pierś i krzywdę naprawić, zadość uczynić poprzez natychmiastowe przywrócenie normalności w prawach własności, tylko cmoka ustami swych Faryzeuszy, robi zatroskane miny i rozkłada bezradnie ręce (ad.2). Wicie rozumicie... W sumie zachowuje się jakby na zniewoleniu zainteresowanych bzdurnymi przepisami pichciło jakiś tajemniczy półgęsek. Jaki? To by mogło być wielce interesujące dla czytelników, wyborców, obywateli świadomych.

Po co afera?
Ale dziennikarka „Głosu” przezornie nie pyta. Po co jej afera co ma szerszy kontekst? Gdyby zapytała, mogłaby się na przykład przypadkowo dowiedzieć/wyjaśnić dlaczego wszystkie budynki na Starym Mieście w Skierniewicach wyglądają jak rudery szpachlą klejone. Czytelnik niechcący mógłby powziąć wiadomość dlaczego w całym centrum 50-tysięcznego miasta żadna kamienica nie ma nawet dachu pokrytego zgodnie ze sztuką budowlaną. To trudna sprawa, zbyt wiele dająca do myślenia! Przyznacie. Mimo, że w parterze każdej kamienicy od lat rabotajet lokal przynoszący zyski, na dachach nic tylko papa - eternit i papa, bez opierzenia. Ze dwie blaszane podróby dachówki i reszta papa, papą łatana. A wszystko pod czujnym okiem konserwatora zabytków. Jak nic producent papy musi tu dawać większe łapówy od producenta dachówki. Czy właśnie dlatego zbankrutowała skierniewicka cegielnia?

Łzy hipokryzji a NUG i koncesja na kalosze
Wiele ciekawych spraw... Zbyt wiele, zbyt ciekawych.
A tu jeszcze nasz prezydent Trębski twardo szykuje się do czerpania zysków z turystyki. Już w 2070 roku! A może nawet w 2050? Zgodnie z przepowiednią anonimowej bizneswróżki. Tej zakontraktowanej w budżecie Skierniewic na kwotę 700 tysięcy złotych. Dwukrotnie zaniżoną zdaniem Trębskiego. Dwudziestokrotnie zawyżoną moim zdaniem. O ile budżet w ogóle potrzebuje wróżb. Będą wkręcać kuracjuszy „Nizinnego Uzdrowiska Gminnego” (w skrócie NUG) w pamiątkowe zdjęcia na tle „Europejskiego Skansenu Niechlujstwa”? Podatników co za to płacą także? Obowiązkowo w obuwiu zafajdanym świeżą kupą. Psią...
Trzeba jak najprędzej wystąpić do ratusza o koncesję na sklep z kaloszami, bo to najlepszy biznes będzie w Skierniewicach w połowie XXI wieku. Bizneswyrocznia o tym milczy. Najpewniejszy – nawet jeśli z uzdrowiskiem coś pójdzie nie tak.
Wracając do Kluczników. Prawdziwą sensacją jest to, że ci nieszczęśnicy posiadają za wysokie dochody, żeby zakwalifikować się na pomoc z MOPR-u. To akurat też warte byłoby większej, dziennikarskiej uwagi (odwagi). Ale autorka wydaje się programowo pomijać najciekawsze tropy. Boi się ustalić co z MOPR-em jest nie tak? A może ustaliła, że wszystko OK? Ale dostała polecenie służbowe, żeby nad losem niechcianych najemców ronić łzy hipokryzji?

„Kurica nie ptica”, popierduszki nie nawałnica - i znów klątwa Strakacza
 Problem został ujawniony w maju przez tak zwaną „nawałnicę”, która znad Sienkiewicza 24 porwała gdzieś dach. Zrolowała i fiuu... Jeśli ktoś go widział, cokolwiek wie niech koniecznie zadzwoni do redakcji Głosu.
Dziwne. Przebywałem wtedy w Skierniewicach i nie zauważyłem huraganu. Najpewniej rudera uległa naturalnej erozji. No, ale właściwie to po co ci nieszczęśnicy dalej się mordują w  zagrzybiałej kupie gruzu? Niech sobie coś wynajmą w bloku. W kolorze granatowym na przykład. Z windą, na „Widoku”! 
Wtedy prawowity właściciel Sienkiewicza 24 nareszcie odzyska władzę nad swoją własnością i... Ale może chodzi właśnie o to, żeby nie odzyskał? Komu chodzi? Żeby miał już dość serdecznie posiadania. Żeby dokonał tanio rytuału garba odsprzedania? Legalizowanego praw własności przekazania mafii. Jak wcześniej uczynił Strakacz – nasz znamienity obywatel, duma Skierniewic, twórca słynnego browaru, filantrop, przyjaciel Paderewskiego...

ŁOTR CZY MOPR?
Znam rodziny naprawdę pokrzywdzone przez los, kwalifikujące się do pomocy z MOPR-u, które jednak stać na porządne mieszkania z wolnego rynku. W Skierniewicach mieszkań do wynajęcia nie brakuje. Nawet z umeblowaniem. W końcu ostatnimi czasy tysiąc rodzin wyemigrowało z miasta za chlebem. I dobrze zrobili. Aż strach pomyśleć jakie byłoby bezrobocie gdyby zostali. A tak urzędasy z UP mogli przyznać sobie premię za osiągnięcia w jego zmniejszaniu.
Wróćmy jednak do plandeki (dachu) nad głową państwa Kluczników. Zanim strażacy się o nią upomną przejrzyjmy rubrykę ogłoszeń w tym samym „Głosie”. Kto pierwszy znajdzie najprostsze rozwiązanie problemu? Jest! Znalazłem: „trzypokojowe wynajmę”-lokum ze szczelnym dachem, kanalizacją sanitarną, centralnym ogrzewaniem, wodą ciepłą i zimną, prądem oraz gazem, kablówką, a nawet łączem telekomunikacyjnym - kosztuje od 900 do 1500 zł. Wiem, że w Skierniewicach ogłoszeniodawcy cen nie podają. Za łatwo by było. Musiałem obdzwonić wszystkich pajaców, impulsów natracić, natłumaczyć się, że „jak Boga kocham” nie ze skarbówki jestem, tytułu „Przyjazny Biznesowi” nie posiadam, ale w końcu się dowiedziałem. Sondaż zrobiłem. W sprawie cen i jeszcze wielu innych interesujących rzeczy dodatkowo. Również o panu Trębskim i tej całej Radzie... Na worek felietonów wystarczy.
Dla miasta z mojego sondażu wynika jeden ważny wniosek. Komunalka (skrót od „Komunalnaja ghospodarka” - przyp. autora) nigdy tak tanio jak wspomniane „pajace” nie zapewni ludziom mieszkań! Żaden prezes ZGM-u nie będzie przecież stawał na głowie, żeby wszystkie koszty lokalu komunalnego, jak i dodatkowe, zmieściły się w granicach pensji minimalnej. Zawsze wbuduje drugie dno na koszt podatnika. Więc po co w ogóle bawić się w jakąś komunalkę? Żeby jej prezes miał za co posyłać dzieci na zagraniczne studia? No proszę was...
Dla przeciętnie zarabiającej, skierniewickiej rodziny tysiąc złotych za mieszkanie to i tak spory wydatek. Ale przy dochodach wyższych od bieda-standardów MOPR-u, raczej jest w zasięgu możliwości. A przy niższych - MOPR przecież pomoże! A jeśli nie pomoże, to po co nam taki ŁOTR?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz