Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

piątek, 16 stycznia 2015

Premie dla nieudaczników? - Raport NIK o patologi w skierniewickim „kołchozie” za panowania Leszka Trębskiego.


Żadnej z kontrolowanych skierniewickich spółek Najwyższa Izba Kontroli nie oceniła pozytywnie. W opisie nieprawidłowości powtarzają się określenia: nierzetelny czy uznaniowy, a nawet – nielegalny [...] W konsekwencji raportu NIK mamy zawiadomienie prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa”

Leszek Trębski zajmował spółki działaniami zakłócającymi zasady konkurencji na lokalnym rynku, odstępował od zadań, które mogą i powinny realizować podmioty publiczne. Przykład? Zakład Gospodarki Mieszkaniowej zarządzający wspólnotami mieszkaniowymi, czy MZK handlujący paliwami, czy w końcu Zakład Utrzymania Miasta prowadzący ośrodek wypoczynkowy”




Nagrody i premie prezesom miejskich spółek przyznaje co roku prezydent miasta na wniosek rad nadzorczych spółek [...] Prezes Energetyki Cieplnej w 2011 r. otrzymał nagrodę roczną 14 tys zł brutto, rok później była to kwota 8 tys zł brutto. Zarządzający miejskimi wodociągami w 2011 r. został nagrodzony kwotą 7,7 tys. zł brutto, w 2012 było to 8 tys. Szef ARS-u w 2011r, dostał nagrodę w wys 8 tys. zł, rok później 5 tys. Prezes NAWY w 2011 r. zainkasował 11,6 tys, szef OSIR-u 6,8 tys. [...] Prezes ZGM w 2011 r. dostał 6,5 tys. nagrody, rok później odebrał 4,2 tys. Prezes MZK w 2011 r. dostał nagrodę w wysokości 12 tys zł rok później uznanie wyniosło 8 tys. zł”

Raport NIK dla prezydenta Krzysztofa Jażdżyka jest gwiazdką z nieba. W końcu miesiąc miodowy w ratuszu będzie trzeba zakończyć. W połowie marca minie 100 dni rządów nowego prezydenta”
Anna Wójcik Brzezińska art pt: „Na czym zarabia MZK? NIK zawiadamia prokuraturę” - Głos z 08.01.2015.r.

Kontrola skierniewickich spółek komunalnych przez NIK ujawnia, że są one zarządzane nierzetelnie, że przynoszą mieszkańcom nie tylko straty, ale i wstyd, że kwitnie tam niegospodarność, uznaniowość a nawet przestępczość. Czyli wszystko to co w porządnym kołchozie być powinno. Dziwnie nie dziwi fakt, że mimo milionowych strat prezydent całego tego majdanu Leszek Trębski przyznawał co roku prezesom podległych mu spółek premie pieniężne. Kontrola NIK nie ujawniła tylko jednego: Za co owe nagrody były? Nie ujawnili tego członkowie rad nadzorczych inkryminowanych spółek, ani nawet zatwierdzający ich propozycje prezydent. A przecież za coś być musiały... Wiadomo przecież, że za darmo to Leszek Trębski nawet w mordę by nie dał.



Dziwi mnie, że nikt nie wpadł na pomysł żeby o to zapytać.
Tak prosto, bez owijania w bawełnę... Pójść i zgodnie z prawem o jawności informacji publicznej, przepytać wszystkich zamieszanych w ten szwindel, od byłego prezydenta zaczynając, a na członkach rad nadzorczych, którzy takie nagrody proponowali, kończąc. Zapytać tak, żeby indagowani nie mogli sianem się wykręcić. Żeby się wili i pocili ku uciesze gawiedzi. A nawet niech sobie milczą. Zapytać, a potem podać do publicznej wiadomości i to z imionami oraz nazwiskami beneficjentów, jak pan Bóg przykazał, a nie tylko z anonimową, urzędową tytulaturą.
Wygląda jednak na to, że ani radni, ani dziennikarze, ani nawet obywatele nie chcą wiedzieć za co prezesi bankrutujących i siejących zgorszenie skierniewickich spółek miejskich są premiowani.
A może nie pytają ponieważ już to wiedzą? Wszyscy ? Już to oplotkowali wszerz i wzdłuż i nawet po przekątnej... ?
Wygląda na to, że w tym mieście tylko Skierniewicka Gazeta Podziemna jest niezorientowana w kołchoźnianych obyczajach.

Ale skoro tak, to może sobie teraz trochę pospekulować
Pierwsze wytłumaczenie, jakie przyszło do głowy waszemu ulubionemu felietoniście po przeczytaniu artykułu autorstwa pani Anny Wójcik Brzezińskiej to takie, że prezydent Trębski zatwierdził owe „nagrody” przez nieuwagę. Jak swego czasu towarzysz świętej pamięci E. Gierek.
Przewracając i podpisując codziennie stosy papierów można przecież popaść w automatyzm. Każdemu czasem zdarza się parafować najgłupsze nawet bzdety. Już nie wspominając o tych, które równie przebiegli jak niedouczeni urzędnicy niższego szczebla mają zwyczaj podrzucać na prezydenckie biurko. Ale jakże to tak, przez kilka lat pod rząd!? No dobrze, skoro jednak sprawa już się wydała, a nawet „rypła”, należało wszcząć raban i ukarać nieuczciwych podwładnych. Zmusić chociażby członków rad nadzorczych do zwrotu pieniędzy bezczelnie wydrylowanych z kieszeni podatnika. Choćby ku przestrodze, żeby się w przyszłości nie śmieli popisywać brzydką skłonnością do przypochlebiania swoim prezesiskom za nie swoje. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Rabanu Leszek Trębski nie zrobił. Co by sugerowało poszukiwanie innego wytłumaczenia owego fenomenu.
I takim wytłumaczeniem mogłaby być teza, że prezydent Trębski świadomie te łapówki poprzyznawał, na przykład w zamian za spokój społeczny. Inaczej niezadowolone prezesiska komunalnych spółek mogłyby mu (na przykład) niezłego bigosu narobić, zwłaszcza w przeddzień wyborów, gdyby (na przykład) postanowiły sparaliżować podległe sobie odcinki życia społecznego. Na przykład taki prezes MZK mógłby przeforsować rozkład jazdy autobusów tak nieprzystający do potrzeb mieszkańców, że natychmiast wywołałoby to masowe protesty. Albo taki, dajmy na to, prezes Wod-Kanu mógłby (na przykład) w przeddzień wyborów samorządowych wysłać klientom wezwania do uregulowania zaległości płatniczych wraz z „należnymi” odsetkami. Zwłaszcza tym którzy płacą rachunki sumiennie i w terminie... Zanim afera zostałaby opanowana, wyjaśniona i naprawiona prezydentem byłby już ktoś inny – nieprawdaż?
Tyle, że z punktu widzenia możliwości jakie stoją do dyspozycji naszych komunalnych prezesów, choćby w dziedzinie marnotrawienia grosza publicznego, kilkutysięczne premie upublicznione przez „Głos”(z 8.01.2015) są po prostu śmieszne i za łapówki mogą być uznane co najwyżej przez proletariat oglądający świat z perspektywy tzw „najniższej krajowej”. Z tej perspektyw kwoty owe rzeczywiście sprawiają wrażenie poważnych. Z perspektywy panów jaśnie wielmożnych prezesów spółek komunalnych są tylko sygnałem, symbolicznym absolutorium, zakodowanym przesłaniem, że wszystko wciąż gra, a nawet po staremu koliduje.
Jeszcze lepsze wytłumaczenie jest takie, że wszystkie prezesiska komunalne, oraz członkowie rad nadzorczych kołchozowych spółek, wraz z prezydentem to jedna zwarta, nieomal rodzinna „grupa trzymająca władzę”, która żyje tylko po to, żeby dobrze wypić i zakąsić na koszt podatnika, a w międzyczasie nawzajem sobie wyświadczać przysługi, dawać nagrody, różne premie oraz gratyfikacje pieniężne.

I dlatego właśnie
Nie mogę się zgodzić z końcową tezą pani Anny Wójcik Brzezińskiej, że raport NIK jest prawdziwą gwiazdką z nieba dla nowego prezydenta Krzysztofa Jażdżyka. Bo cóż mu po takim prezencie? Pewnie na jego biurku od dawna już leżą propozycje premii dla prezesów komunalnych spółek w roku 2015 za rok 2014, zaproponowane przez osławione rady nadzorcze. Jakby nie rozgłos tym raportem spowodowany, podpisałby i zapomniał. A tak trzeba temat rozważać, z różnych punktów widzenia analizować, co dobre a co złe w swym sumieniu rozstrzygać.
Pewnie co chwila jakiś komunalny ViP nachodzi teraz, albo się nadzwania naszemu prezydentowi na stacjonarny i komórę z zapytaniem: „Czy już podpisał?” i „Czy ma świadomość co to znaczy ciągłość urzędu prezydenta?” A on co ma na to odpowiedzieć? Podpisze – straci zaufanie wyborców. Oczywiście nie od razu wszystkich. Jakiejś ich części, nie wiadomo jakiej. W każdym razie uruchomi proces erozji kapitału zwanego zaufaniem społecznym, który z takim trudem udało się zgromadzić. Nie podpisze – zostanie wyalienowany z „grupy trzymającej władzę”. Żegnajcie świadczenia i przysługi wzajemne, witajcie kłody pod nogi i wądoły na każdym zakręcie. Ech, żeby chociaż elektorat był tego wszystkiego świadomy... Wtedy można by się było na nim oprzeć i zrobić porządek. Zacząć na poważnie premiować gospodarność, uczciwość, pomysłowość na rzecz dobra wspólnego...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz