„Żadnej
z kontrolowanych skierniewickich spółek Najwyższa Izba
Kontroli nie oceniła pozytywnie. W opisie nieprawidłowości
powtarzają się określenia: nierzetelny czy uznaniowy, a nawet –
nielegalny [...] W konsekwencji raportu NIK mamy zawiadomienie
prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa”
„
Leszek
Trębski zajmował spółki działaniami zakłócającymi
zasady konkurencji na lokalnym rynku, odstępował od zadań, które
mogą i powinny realizować podmioty publiczne. Przykład? Zakład
Gospodarki Mieszkaniowej zarządzający wspólnotami
mieszkaniowymi, czy MZK handlujący paliwami, czy w końcu Zakład
Utrzymania Miasta prowadzący ośrodek wypoczynkowy”
„Nagrody
i premie prezesom miejskich spółek przyznaje co roku
prezydent miasta na wniosek rad nadzorczych spółek [...]
Prezes Energetyki Cieplnej w 2011 r. otrzymał nagrodę roczną 14
tys zł brutto, rok później była to kwota 8 tys zł brutto.
Zarządzający miejskimi wodociągami w 2011 r. został nagrodzony
kwotą 7,7 tys. zł brutto, w 2012 było to 8 tys. Szef ARS-u w
2011r, dostał nagrodę w wys 8 tys. zł, rok później 5 tys.
Prezes NAWY w 2011 r. zainkasował 11,6 tys, szef OSIR-u 6,8 tys.
[...] Prezes ZGM w 2011 r. dostał 6,5 tys. nagrody, rok później
odebrał 4,2 tys. Prezes MZK w 2011 r. dostał nagrodę w wysokości
12 tys zł rok później uznanie wyniosło 8 tys. zł”
„Raport
NIK dla prezydenta Krzysztofa Jażdżyka jest gwiazdką z nieba. W
końcu miesiąc miodowy w ratuszu będzie trzeba zakończyć. W
połowie marca minie 100 dni rządów nowego prezydenta”
Anna
Wójcik Brzezińska art pt: „Na czym zarabia MZK? NIK
zawiadamia prokuraturę” - Głos z 08.01.2015.r.
Kontrola skierniewickich spółek
komunalnych przez NIK ujawnia, że są one zarządzane nierzetelnie,
że przynoszą mieszkańcom nie tylko straty, ale i wstyd, że
kwitnie tam niegospodarność, uznaniowość a nawet przestępczość.
Czyli wszystko to co w porządnym kołchozie być powinno. Dziwnie
nie dziwi fakt, że mimo milionowych strat prezydent całego tego
majdanu Leszek Trębski przyznawał co roku prezesom podległych mu
spółek premie pieniężne. Kontrola NIK nie ujawniła tylko
jednego: Za co owe nagrody były? Nie ujawnili tego członkowie rad
nadzorczych inkryminowanych spółek, ani nawet zatwierdzający
ich propozycje prezydent. A przecież za coś być musiały...
Wiadomo przecież, że za darmo to Leszek Trębski nawet w mordę by
nie dał.
Dziwi mnie, że nikt
nie wpadł na pomysł żeby o to zapytać.
Tak prosto, bez owijania w bawełnę...
Pójść i zgodnie z prawem o jawności informacji publicznej,
przepytać wszystkich zamieszanych w ten szwindel, od byłego
prezydenta zaczynając, a na członkach rad nadzorczych, którzy
takie nagrody proponowali, kończąc. Zapytać tak, żeby indagowani
nie mogli sianem się wykręcić. Żeby się wili i pocili ku uciesze
gawiedzi. A nawet niech sobie milczą. Zapytać, a potem podać do
publicznej wiadomości i to z imionami oraz nazwiskami beneficjentów,
jak pan Bóg przykazał, a nie tylko z anonimową, urzędową
tytulaturą.
Wygląda jednak na to, że ani radni,
ani dziennikarze, ani nawet obywatele nie chcą wiedzieć za co
prezesi bankrutujących i siejących zgorszenie skierniewickich
spółek miejskich są premiowani.
A może nie pytają ponieważ już to
wiedzą? Wszyscy ? Już to oplotkowali wszerz i wzdłuż i nawet po
przekątnej... ?
Wygląda na to, że w tym mieście
tylko Skierniewicka Gazeta Podziemna jest niezorientowana w
kołchoźnianych obyczajach.
Ale skoro tak, to może
sobie teraz trochę pospekulować
Pierwsze wytłumaczenie, jakie przyszło
do głowy waszemu ulubionemu felietoniście po przeczytaniu artykułu
autorstwa pani Anny Wójcik Brzezińskiej to takie, że
prezydent Trębski zatwierdził owe „nagrody” przez nieuwagę.
Jak swego czasu towarzysz świętej pamięci E. Gierek.
Przewracając i podpisując codziennie
stosy papierów można przecież popaść w automatyzm.
Każdemu czasem zdarza się parafować najgłupsze nawet bzdety. Już
nie wspominając o tych, które równie przebiegli jak
niedouczeni urzędnicy niższego szczebla mają zwyczaj podrzucać na
prezydenckie biurko. Ale jakże to tak, przez kilka lat pod rząd!?
No dobrze, skoro jednak sprawa już się wydała, a nawet „rypła”,
należało wszcząć raban i ukarać nieuczciwych podwładnych.
Zmusić chociażby członków rad nadzorczych do zwrotu
pieniędzy bezczelnie wydrylowanych z kieszeni podatnika. Choćby ku
przestrodze, żeby się w przyszłości nie śmieli popisywać
brzydką skłonnością do przypochlebiania swoim prezesiskom za nie
swoje. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Rabanu Leszek Trębski
nie zrobił. Co by sugerowało poszukiwanie innego wytłumaczenia
owego fenomenu.
I takim wytłumaczeniem mogłaby być
teza, że prezydent Trębski świadomie te łapówki
poprzyznawał, na przykład w zamian za spokój społeczny.
Inaczej niezadowolone prezesiska komunalnych spółek mogłyby
mu (na przykład) niezłego bigosu narobić, zwłaszcza w przeddzień
wyborów, gdyby (na przykład) postanowiły sparaliżować
podległe sobie odcinki życia społecznego. Na przykład taki prezes
MZK mógłby przeforsować rozkład jazdy autobusów tak
nieprzystający do potrzeb mieszkańców, że natychmiast
wywołałoby to masowe protesty. Albo taki, dajmy na to, prezes
Wod-Kanu mógłby (na przykład) w przeddzień wyborów
samorządowych wysłać klientom wezwania do uregulowania zaległości
płatniczych wraz z „należnymi” odsetkami. Zwłaszcza tym którzy
płacą rachunki sumiennie i w terminie... Zanim afera zostałaby
opanowana, wyjaśniona i naprawiona prezydentem byłby już ktoś
inny – nieprawdaż?
Tyle, że z punktu widzenia możliwości
jakie stoją do dyspozycji naszych komunalnych prezesów,
choćby w dziedzinie marnotrawienia grosza publicznego,
kilkutysięczne premie upublicznione przez „Głos”(z 8.01.2015)
są po prostu śmieszne i za łapówki mogą być uznane co
najwyżej przez proletariat oglądający świat z perspektywy tzw
„najniższej krajowej”. Z tej perspektyw kwoty owe rzeczywiście
sprawiają wrażenie poważnych. Z perspektywy panów jaśnie
wielmożnych prezesów spółek komunalnych są tylko
sygnałem, symbolicznym absolutorium, zakodowanym przesłaniem, że
wszystko wciąż gra, a nawet po staremu koliduje.
Jeszcze lepsze wytłumaczenie jest
takie, że wszystkie prezesiska komunalne, oraz członkowie rad
nadzorczych kołchozowych spółek, wraz z prezydentem to jedna
zwarta, nieomal rodzinna „grupa trzymająca władzę”, która
żyje tylko po to, żeby dobrze wypić i zakąsić na koszt
podatnika, a w międzyczasie nawzajem sobie wyświadczać przysługi,
dawać nagrody, różne premie oraz gratyfikacje pieniężne.
I dlatego właśnie
Nie mogę się zgodzić z końcową
tezą pani Anny Wójcik Brzezińskiej, że raport NIK jest
prawdziwą gwiazdką z nieba dla nowego prezydenta Krzysztofa
Jażdżyka. Bo cóż mu po takim prezencie? Pewnie na jego
biurku od dawna już leżą propozycje premii dla prezesów
komunalnych spółek w roku 2015 za rok 2014, zaproponowane
przez osławione rady nadzorcze. Jakby nie rozgłos tym raportem
spowodowany, podpisałby i zapomniał. A tak trzeba temat rozważać,
z różnych punktów widzenia analizować, co dobre a co
złe w swym sumieniu rozstrzygać.
Pewnie co chwila jakiś komunalny ViP
nachodzi teraz, albo się nadzwania naszemu prezydentowi na
stacjonarny i komórę z zapytaniem: „Czy już podpisał?”
i „Czy ma świadomość co to znaczy ciągłość urzędu
prezydenta?” A on co ma na to odpowiedzieć? Podpisze – straci
zaufanie wyborców. Oczywiście nie od razu wszystkich. Jakiejś
ich części, nie wiadomo jakiej. W każdym razie uruchomi proces
erozji kapitału zwanego zaufaniem społecznym, który z takim
trudem udało się zgromadzić. Nie podpisze – zostanie
wyalienowany z „grupy trzymającej władzę”. Żegnajcie
świadczenia i przysługi wzajemne, witajcie kłody pod nogi i wądoły
na każdym zakręcie. Ech, żeby chociaż elektorat był tego
wszystkiego świadomy... Wtedy można by się było na nim oprzeć i
zrobić porządek. Zacząć na poważnie premiować gospodarność,
uczciwość, pomysłowość na rzecz dobra wspólnego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz