Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

piątek, 2 sierpnia 2013

Po stołek dyrektora szpitala wyścig...



„Służby prasowe marszałka tłumaczą: - błąd formalny nie pozwolił podjąć uchwały w sprawie powołania dyrektora”
„Joanna Blewońska, rzecznik marszałka województwa tłumaczy: - Jak się okazało, pewne sformułowania w ofercie kandydata były niezbyt czytelne. Zostały źle zinterpretowane przez komisję konkursową”

                artykuł Anny Wójcik Brzezińskiej pt: „Konkurs na dyrektora szpitala nieważny?” Głos z 25.07.2013

Wiosną 2013 roku w całej Polsce zrobiło się głośno o tym, że w Skierniewickim Zespolonym Szpitalu zwanym Wojewódzkim, zwolniła się atrakcyjna pod względem dochodowym synekura. A wszystko przez to, że prasa rozdmuchała aferę wokół dwóch zupełnie przypadkowych śmierci - które się na jego terenie zdarzyły między innymi - i niechcący zrobiła reklamę.

Imperatyw kategoryczny
Więc pana ministra zdrowia poniosło trochę i w imię ochrony dobra najwyższego, czyli integralności systemu, uznał, że jest zmuszony natychmiast rzucić kogoś na pożarcie motłochowi. W sytuacjach zagrożenia trwałości tratwy przez kroko-dyle, nie ważne realnej czy urojonej, jest regułą wyrzucanie za burtę jakiegoś murzyńskiego chłopca. A że czasu było mało na myślenie, najbliżej niestety w łodzi siedziała pani  Grażyna Krulik, smacznie sobie spała - do tego mocno opalona była bo akurat z wczasów wróciła zagranicznych... Nie ważne. Było minęło, ale pozostał dość kłopotliwy wakat. Najgorsze, że wciąż pusty i w świetle jupiterów. Mus go teraz obsadzić jakoś sprytnie i w białych rękawiczkach. A czas ucieka! Pół roku ponad mija, szpital funkcjonuje jakby nic się nie stało i... Jeszcze trochę a komuś strzeli do głowy, że ten tak intratny etacik można w ogóle zlikwidować bez uszczerbku dla zdrowia pacjentów. Oj! Wielka strata by była, niedopuszczalna.
A tu w konkursy trzeba się bawić. Bezstronnego udawać. Ogłoszenie zamieszczać w lokalnej i krajowej prasie ukraińskiej,  albo na przykład w kwartalniku „Mówią Wieki”. Utajnić biografie członków komisji... Czy ktoś ma w ogóle pojęcie, jak wielka to sztuka warunki rywalizacji konkurentów sformułować tak, żeby wszystko pasowało do okoliczności, odbywało się legalnie i demokratycznie, wybrano na stołek kogo trzeba i nikt się nie przyczepił? Nic dziwnego, że czasem wróg wytropi jakiś błąd formalny, lapsus starannie ukryty, albo dinks (nie mylić z Dariuszem Diksem! - tymczasowo pełniącym obowiązki) i trzeba wybór unieważniać, znów ogłaszać, znów unieważniać, oczami świecić... A przecież nie wolno (nielizija!) wpuścić „obcego” na pokład.

Rzadka gratka
Bądźmy szczerzy - samej oficjalnej pensji będzie tam brutto co najmniej z pół miliona rocznie! O dodatkowych fuchach już nie wspominając. Szczegółów – już przez wszystkich znanych i z lubością na tysiąc sposobów odmienianych, wałkowanych w rozmowach prywatnych z wypiekami na twarzy, nie tylko wśród uprawnionych lekarzy - wyjaśniać nie muszę. Wystarczy wspomnieć, że chodzi o obsadzenie stołka samego głównego dyrektora - i wszystko jasne. Rzadka to gratka nie tylko dla typowych karierowiczów, certyfikaty i uprawnienia z mozołem ciułających, na co dzień żerujących w przepastnych karidorach biurowców NFZ-tu, ale nawet dla bezpartyjnych przedsiębiorców z sektora prywatnego, kompetentnych i odważnych, którzy się dowiedzieli o okazji przypadkowo. W końcu porównywalne dochody w tym sektorze rzadko są osiągalne przez właścicieli nawet sporych firm i to po wielu latach samych sukcesów na wolnym rynku. A wszystko, jak już wspomniałem, przez nieodpowiedzialną reklamę w prasie. Wróć! Reklamę w prasie nieodpowiedzialnej... Nieodpowiedzialną prasę?

Najważniejsza jest Wiedza
Wiedza o takich okazjach (takich wakatach!) bez szczególnej jakiejś afery w mediach jest niedostępna ogółowi, zazwyczaj. Obsady posadek tego typu są starannie chronione przed „niepowołanymi”i po cichu raczej rozdysponowywane wśród „swoich”. Nawet z użyciem takich narzędzi jak Ustawa o Ochronie Danych Osobowych - jak trzeba. Jeśli się uda, jeżeli ciekawski  uwierzy i da się wpuścić w maliny, na przykład cwaniakowi kryjącemu się pod pseudonimem „służby prasowe urzędu marszałkowskiego”, który spławił naszą ulubioną dziennikarkę plewami typu (cytuję z art. pt: „Spacerkiem do konkursu” - Głos z 25.07.2013): „w tej sytuacji osoba ta jest osobą prywatną, zatem jej dane są chronione”. Przez co chronione? Kogo? Po co? Dlaczego? Konkretnie na jakiej podstawie prawnej?

A tłumu nie ma
Można się było spodziewać, że na tak smaczny i dobrze rozreklamowany w mediach kąsek zleci się tłum amatorów z całej okolicy, całego kraju nawet, świata! Wśród nich prawdziwe sławy naukowe, profesorskie, lub z tytułami szlacheckimi... A tu zaledwie trzynastu żuczków nie znanych nikomu spoza komisji. Komisja też nieznanaaa, na, na, nana, nana, naaa...
A przecież fucha dość prosta, mało odpowiedzialna, więcej reprezentacyjna niż profesjonalna, języków znajomości nie wymagająca, za to dochód dająca pewny, stały (co w dobie kryzysu ważne), atencję mediów i rozgłos godny celebrytów, bez ryzyka żadnego praktycznie – przynajmniej dopóki się na stołku nie zaśnie i samemu z niego nie spadnie wprost w jądro ciemności, i dopóki je ZUS owoc żywota twojego...
Tylko góralem trzeba być grzecznym bo tutaj o wszystkim góra decyduje, przydziela fundusze, wydziela. Cały łańcuszek gór. A pośród nich marszałek województwa wraz z małżonką, sejmik wojewódzki, Kuba Wojewódzki, Tfu, tfu... Znaczy się Jurek Owsiak – chciałem powiedzieć, NFZ wojewódzki i krajowy, minister zdrowia... No i oczywiście karetek pogotowia dyspozytor - jak się okazuje. W tym przypadku skierniewickim akurat się okazało, na jaw wyszło.

Post scriptum

Do odłogujących skierniewickich opozycjonistów. A do radnych Jażdżyka i Felczakowej w szczególności. Tak sobie myślę, że dobrze by państwo zrobili (państwu zrobiło) jakby z okazji korzystając, w imieniu lokalnej społeczności swoje kandydatury na dyrektorowanie Skierniewickiemu Szpitalowi Zespolonemu zgłosili. Nie tam, żeby od razu zostać wybranym – uchowaj panie Boże - choć i to by nie zaszkodziło, ale żeby pokazać się ogółowi jako ludzie czynu, przychylność mediów, popularność i autorytet wśród wyborców zyskać, płatnych ogłoszeń w publicznych sprawach głos zabierając więcej zamieszczać nie musieć; a przy okazji wyedukować się i nas wszystkich obywateli, wyborców i pacjentów, co do istoty (przydatności, potrzeby) konkursowych kryteriów, mechanizmów, jawności doboru kandydatów i interesów członków komisji. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz