„Służby prasowe
marszałka tłumaczą: - błąd formalny nie pozwolił podjąć uchwały w sprawie
powołania dyrektora”
„Joanna Blewońska,
rzecznik marszałka województwa tłumaczy: - Jak się okazało, pewne sformułowania
w ofercie kandydata były niezbyt czytelne. Zostały źle zinterpretowane przez
komisję konkursową”
artykuł Anny Wójcik Brzezińskiej pt: „Konkurs na
dyrektora szpitala nieważny?” Głos z 25.07.2013
Wiosną 2013 roku w całej Polsce zrobiło się głośno o tym, że
w Skierniewickim Zespolonym Szpitalu zwanym Wojewódzkim, zwolniła się
atrakcyjna pod względem dochodowym synekura. A wszystko przez to, że prasa
rozdmuchała aferę wokół dwóch zupełnie przypadkowych śmierci - które się na
jego terenie zdarzyły między innymi - i niechcący zrobiła reklamę.
Imperatyw kategoryczny
Więc pana ministra zdrowia poniosło trochę i w imię ochrony
dobra najwyższego, czyli integralności systemu, uznał, że jest zmuszony
natychmiast rzucić kogoś na pożarcie motłochowi. W sytuacjach zagrożenia
trwałości tratwy przez kroko-dyle, nie ważne realnej czy urojonej, jest regułą
wyrzucanie za burtę jakiegoś murzyńskiego chłopca. A że czasu było mało na
myślenie, najbliżej niestety w łodzi siedziała pani Grażyna Krulik, smacznie sobie spała - do
tego mocno opalona była bo akurat z wczasów wróciła zagranicznych... Nie ważne.
Było minęło, ale pozostał dość kłopotliwy wakat. Najgorsze, że wciąż pusty i w
świetle jupiterów. Mus go teraz obsadzić jakoś sprytnie i w białych rękawiczkach.
A czas ucieka! Pół roku ponad mija, szpital funkcjonuje jakby nic się nie stało
i... Jeszcze trochę a komuś strzeli do głowy, że ten tak intratny etacik można
w ogóle zlikwidować bez uszczerbku dla zdrowia pacjentów. Oj! Wielka strata by
była, niedopuszczalna.
A tu w konkursy trzeba się bawić. Bezstronnego udawać.
Ogłoszenie zamieszczać w lokalnej i krajowej prasie ukraińskiej, albo na przykład w kwartalniku „Mówią Wieki”.
Utajnić biografie członków komisji... Czy ktoś ma w ogóle pojęcie, jak wielka
to sztuka warunki rywalizacji konkurentów sformułować tak, żeby wszystko
pasowało do okoliczności, odbywało się legalnie i demokratycznie, wybrano na
stołek kogo trzeba i nikt się nie przyczepił? Nic dziwnego, że czasem wróg
wytropi jakiś błąd formalny, lapsus starannie ukryty, albo dinks (nie mylić z
Dariuszem Diksem! - tymczasowo pełniącym obowiązki) i trzeba wybór unieważniać,
znów ogłaszać, znów unieważniać, oczami świecić... A przecież nie wolno (nielizija!) wpuścić „obcego” na pokład.
Rzadka gratka
Bądźmy szczerzy - samej oficjalnej pensji będzie tam brutto
co najmniej z pół miliona rocznie! O dodatkowych fuchach już nie wspominając.
Szczegółów – już przez wszystkich znanych i z lubością na tysiąc sposobów
odmienianych, wałkowanych w rozmowach prywatnych z wypiekami na twarzy, nie
tylko wśród uprawnionych lekarzy - wyjaśniać nie muszę. Wystarczy wspomnieć, że
chodzi o obsadzenie stołka samego głównego dyrektora - i wszystko jasne. Rzadka
to gratka nie tylko dla typowych karierowiczów, certyfikaty i uprawnienia z
mozołem ciułających, na co dzień żerujących w przepastnych karidorach biurowców NFZ-tu, ale nawet dla bezpartyjnych
przedsiębiorców z sektora prywatnego, kompetentnych i odważnych, którzy się
dowiedzieli o okazji przypadkowo. W końcu porównywalne dochody w tym sektorze
rzadko są osiągalne przez właścicieli nawet sporych firm i to po wielu latach
samych sukcesów na wolnym rynku. A wszystko, jak już wspomniałem, przez
nieodpowiedzialną reklamę w prasie. Wróć! Reklamę w prasie nieodpowiedzialnej...
Nieodpowiedzialną prasę?
Najważniejsza jest Wiedza
Wiedza o takich okazjach (takich wakatach!) bez szczególnej
jakiejś afery w mediach jest niedostępna ogółowi, zazwyczaj. Obsady posadek
tego typu są starannie chronione przed „niepowołanymi”i po cichu raczej
rozdysponowywane wśród „swoich”. Nawet z użyciem takich narzędzi jak Ustawa o
Ochronie Danych Osobowych - jak trzeba. Jeśli się uda, jeżeli ciekawski uwierzy i da się wpuścić w maliny, na
przykład cwaniakowi kryjącemu się pod pseudonimem „służby prasowe urzędu marszałkowskiego”, który spławił naszą
ulubioną dziennikarkę plewami typu (cytuję z art. pt: „Spacerkiem do konkursu”
- Głos z 25.07.2013): „w tej sytuacji
osoba ta jest osobą prywatną, zatem jej dane są chronione”. Przez co
chronione? Kogo? Po co? Dlaczego? Konkretnie na jakiej podstawie prawnej?
A tłumu nie ma
Można się było spodziewać, że na tak smaczny i dobrze
rozreklamowany w mediach kąsek zleci się tłum amatorów z całej okolicy, całego
kraju nawet, świata! Wśród nich prawdziwe sławy naukowe, profesorskie, lub z
tytułami szlacheckimi... A tu zaledwie trzynastu żuczków nie znanych nikomu
spoza komisji. Komisja też nieznanaaa, na, na, nana, nana, naaa...
A przecież fucha dość prosta, mało odpowiedzialna, więcej
reprezentacyjna niż profesjonalna, języków znajomości nie wymagająca, za to
dochód dająca pewny, stały (co w dobie kryzysu ważne), atencję mediów i rozgłos
godny celebrytów, bez ryzyka żadnego praktycznie – przynajmniej dopóki się na
stołku nie zaśnie i samemu z niego nie spadnie wprost w jądro ciemności, i
dopóki je ZUS owoc żywota twojego...
Tylko góralem trzeba być grzecznym bo tutaj o wszystkim góra
decyduje, przydziela fundusze, wydziela. Cały łańcuszek gór. A pośród nich
marszałek województwa wraz z małżonką, sejmik wojewódzki, Kuba Wojewódzki, Tfu,
tfu... Znaczy się Jurek Owsiak – chciałem powiedzieć, NFZ wojewódzki i krajowy,
minister zdrowia... No i oczywiście karetek pogotowia dyspozytor - jak się
okazuje. W tym przypadku skierniewickim akurat się okazało, na jaw wyszło.
Post scriptum
Do odłogujących skierniewickich opozycjonistów. A do radnych
Jażdżyka i Felczakowej w szczególności. Tak sobie myślę, że dobrze by państwo
zrobili (państwu zrobiło) jakby z okazji korzystając, w imieniu lokalnej
społeczności swoje kandydatury na dyrektorowanie Skierniewickiemu Szpitalowi
Zespolonemu zgłosili. Nie tam, żeby od razu zostać wybranym – uchowaj panie
Boże - choć i to by nie zaszkodziło, ale żeby pokazać się ogółowi jako ludzie
czynu, przychylność mediów, popularność i autorytet wśród wyborców zyskać,
płatnych ogłoszeń w publicznych sprawach głos zabierając więcej zamieszczać nie
musieć; a przy okazji wyedukować się i nas wszystkich obywateli, wyborców i
pacjentów, co do istoty (przydatności, potrzeby) konkursowych kryteriów,
mechanizmów, jawności doboru kandydatów i interesów członków komisji. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz