1. „Paczki te mają
wspomóc świąteczne stoły najbardziej potrzebujących wsparcia rodzin
skierniewickich – tłumaczy Sylwester Kardialik, wicedyrektor MOPR – Wcześniej
zbieraliśmy od naszych podopiecznych podania o przyznanie pomocy świątecznej,
następnie pracownicy robili wywiad środowiskowy”
2. „MOPR zapewnił [...]
200 paczek po 150 zł każda. Zamówienie na artykuły spożywcze zostało złożone w
jednej ze skierniewickich hurtowni”
3. „Podopieczni
otrzymali [...] cukier, mąkę, herbatę, konserwy rybne i mięsne...
[...]słodycze.”
4. „Z pomocy
przedświątecznej mógł skorzystać każdy potrzebujący, spełniający kryteria”
5. „są też tacy
podopieczni których trzeba kontrolować”
Artykuł pt: „MOPR wsparł podopiecznych” autorstwa
Romana Bednarka - ITS z 13.12.2013.r.
Kiedy urzędnicy, nie tylko z MOPR-u, za coś się wezmą, na
pewno to spieprzą. Ci jednak potrafią zwulgaryzować nawet święta Bożego
Narodzenia, tak przecież głęboko i zdawałoby się trwale w naszej tradycji
nasycone duchowością, niepowtarzalnym smakiem i aromatem polskiej kuchni,
wartościami rodzinnymi, a przede wszystkim prawdziwie ludzkim pięknem.
Dowiadujemy się o tym dzięki uprzejmości Romana Bednarka,
który w ITS-ie z 13 grudnia, opublikował artykuł pod wiele mówiącym tytułem „
MOPR wsparł podopiecznych”. Bohaterami
artykułu są tajemniczy „podopieczni”, oraz niejaki Sylwester Kardialik,
wicedyrektor skierniewickiego MOPR-u, który na jego łamach wdzięczy się do opinii publicznej przechwałkami, jakąż to
doskonałą receptę posiada na sparodiowanie samego świętego Mikołaja, KGB, a
nawet urządzenie innym Bożego Narodzenia według tradycji, wyobrażeń i
przyzwyczajeń własnych.
Szkoda,
że jego recepta jest taka konserwatywna
A wygląda ona tak: bierze się pieniądze podatników (jakieś
dwadzieścia... trzydzieści tysięcy) i
tuż przed rozpoczęciem dorocznego remanentu spada z nieba zaprzyjaźnionej
hurtowni, gdzie wymienia się budżetową gotówkę na zagrychę złożoną z cukru,
cukierków oraz puszek, w tym głównie mięsnych i rybnych. Wszystko doprawia się
szczyptą mąki, herbatników i herbaty. Broń Boże jakiegokolwiek alkoholu na
fakturze! Oczywiście pakiet w całości przeznaczony jest na świąteczne stoły
„podopiecznych MOPR-u”. Nie wolno go ofiarować osobom trzecim jako prezentu,
nikomu odsprzedać za prawdziwe pieniądze, ani wymienić na inne towary w
lokalnym handlu wymiennym. Zwłaszcza za produkty z zawartością alkoholu! Przestrzeganie tego
zakazu będą wymuszać specjalnie przeszkoleni funkcjonariusze, a nawet
wolontariusze w ramach przedświątecznych nadgodzin i biada temu kto go złamie.
Będzie musiał wszystko zwrócić! Dodatkowo jego dane osobowe na zawsze zostaną
napiętnowane w bazie danych MOPR-u i bazach danych pokrewnych instytucji, co
będzie skutkować skreśleniem na zawsze z mikołajowej listy „podopiecznych
MOPR-u”, uroczystym podrzuceniem pod wycieraczkę symbolicznej rózgi, a może
nawet przymusowym skierowaniem do interwencyjnej aktywizacji zawodowej.
Właściwie co to są za jedni
ci „podopieczni”?
Jak Oni mogą świętować Boże Narodzenie przy stołach
zastawionych konserwami i to bez kropli alkoholu akcyzowanego? Jacyś
bolszewicy, albo A-A? Szkoda, że z artykułu Romana Bednarka nie można się tego
dowiedzieć wprost. Niestety trzeba o tym dedukować spomiędzy wierszy, a to jest
bardzo męczące zadanie. Zwłaszcza dla umysłów niewprawionych.
Samo słowo „podopieczny” oznacza kogoś kto pozostaje w
stosunku zależności względem opiekuna. W tym wypadku MOPR-u, czyli Sylwestra
Kardialika i jego giermków. Artykuł dość precyzyjnie nam podpowiada, jak w
zależność taką można wejść. Nieco mniejszą wagę przywiązuje do tego, jak z niej
wyjść. Zapewne wychodzi się z niej jak z Unii Europejskiej? Żeby jednak w nią
wejść, najpierw należy samodzielnie uznać się za potrzebującego paczki
żywnościowej o przedłużonej trwałości, wartości 150 złotych. Wydaje się to
warunkiem niezbędnym. W tym celu kandydat na podopiecznego musi osobiście
złożyć do MOPR-u pisemny wniosek o
paczkę, wraz z wszystkimi wymaganymi zaświadczeniami i załącznikami. Na
przykład z PUP, ZUS, KRUS, BLUS end SZLUS, oraz dodatkowo spełnić kryterium
dochodowe: „na jednego członka rodziny
nie może przypadać mu więcej niż 456 złotych.” Ja niżej podpisany uprzejmie
zwracam się... itd.
Kandydat na podopiecznego MOPR-u musi umieć czytać i pisać.
W innym razie zmuszony byłby zatrudnić biuro pisania podań, które skasowałoby
za usługę 150 zł brutto, czyniąc z paczkowego przedsięwzięcia ekonomiczny
absurd. Z pewnością „podopieczny” nie
może też być nałogowym alkoholikiem, zwłaszcza jeśli znajduje się w stanie
permanentnego zamroczenia uniemożliwiającego pisanie podań i wydeptywania
załączników po urzędach. A co najważniejsze kandydat na podopiecznego musi
dobrowolnie poddać się wywiadowi środowiskowemu.
Wywiad Środowiskowy
Wywiad środowiskowy jest to rutynowe przedsięwzięcie
wywiadowcze finansowane z pieniędzy podatników, polegające na inwigilacji
bliższych i dalszych sąsiadów kandydata na podopiecznego MOPR-u. Inaczej
mówiąc, jeżeli jakiś Twój sąsiad czytelniku uzna się za potrzebującego paczki
żywnościowej o przedłużonej trwałości, wartości 150 złotych z okazji świąt –
aczkolwiek niekoniecznie - i złoży w związku z tym stosowny wniosek w MOPR,
wraz ze wszystkimi wymaganymi załącznikami, to oznacza to, że prędzej czy
później, zwłaszcza w okresie przedświątecznym zapuka do Twoich drzwi wywiadowca
z MOPR-u, który da Ci do wypełnienia ankietę na temat prowadzenia się Twojego
sąsiada. Czy pije, stosuje świadomą antykoncepcje, żonę bije... itd. Podobno
bez pukania też im się zdarza wejść i rozejrzeć... Następnie dane z Twojej
ankiety przepisane zostaną do bazy danych MOPR-u, a tajne nagranie z waszego
spotkania zostanie zakodowane w formacie MP3 i wykorzystane we właściwym
czasie. Jeżeli odmówisz wypełnienia
takiej ankiety też trafisz do bazy danych MOPR-u. O czym będziesz miał okazję
się przekonać, jak tylko uznasz się za kandydata na podopiecznego MOPR-u
potrzebującego żywnościowej paczki świątecznej o przedłużonej trwałości
wartości 150 złotych, albo jeszcze wcześniej.
Tak więc Wesołych Świąt i
suto zastawionych stołów, życzymy wszystkim Skierniewiczanom, a zwłaszcza tym,
którzy nie są jeszcze „podopiecznymi” MOPR.
Redakcja SKCGP
Jestem podopieczną MOPR-u od dłuższego czasu. Ta instytucja powinna się nazywać zdecydowanie inaczej.Jest to ośrodek upadlania,poniżania,szykanowania ludzi!!! Najlepiej co umieją zrobić, to dobić potrzebujących albo przynajmniej tak im umilić życie,że się go odechciewa...Nikt nie pisze skarg,nikt z tym nic nie robi,bo jak się nie ma nic, to te ochłapy jakie rzucą,też dobre.To jest państwo w państwie!
OdpowiedzUsuńPochodze z innego regionu kraju - oboje z zona jestesmy przewlekli chorzy - zyjemy w tzw biedzie - nie mamy nawet wegla na zime - ale nie pojde sie upadlac by isc do GOPS po pomoc - tam czlowieka traktuja niczym patologie.Swieta spedzimy z zona wspolnie - zapewnie bardzo skromnie ale szczesliwie.ZDROWYCH POGODNYCH SWIAT ZYCZE.
OdpowiedzUsuńTeż tak mamy - serdecznie pozdrawiamy. Małgorzata, Czesław Gorzeńscy.
Usuń