Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Co dwie półgłowy to nie jedna – czyli o główkowaniu nad parkowym regulaminem


Czy do odnowionego parku miejskiego będzie można wchodzić z psami? Mieszkanka ulicy Sienkiewicza i właścicielka psa uważa, że to zły pomysł. Radny Mariusz Dziuda przekonuje, że park to świetne miejsce do rekreacji, również dla psów. Co o tym sądzą mieszkańcy Skierniewic? Zapraszamy do sondy”

Sławomir Burzyński art. pt: „Poradnik parkowy, czyli rekreacja też dla psów” (ITS z 08.08.2014.r.)



W numerze z 8 sierpnia 2014.r. znany ze swej dyspozycyjności wobec aktualnie panującej władzy, tygodnik ITS, artykułem pt: „Poradnik parkowy, czyli rekreacja też dla psów?” zadaje swoim czytelnikom pytania od początku wyglądające na starannie przygotowane przez Władzę. Mimo niewątpliwego kunsztu pisarskiego redaktora Sławomira Burzyńskiego, bezpośredniego wykonawcy tej medialnej prowokacji, nie udało się ukryć, że pytania owe mają wszelkie znamiona usiłowania instalacji w świadomości społecznej tzw: „tematu zastępczego”, mającego za zadanie odwrócenie uwagi opinii publicznej od spraw „ważniejszych” - czyli istotnych dla życia przeciętnego mieszkańca i zarazem niewygodnych (niebezpiecznych wręcz!) dla wizerunku obecnego establishmentu, zwłaszcza w przededniu zbliżających się wyborów samorządowych




Sądny dzień
Albowiem nieuchronnie nadchodzi dzień sądu społecznego, kiedy to każdy mieszkaniec stanie się sędzią. Raz na cztery lata, na jeden tylko dzień co prawda, ale jednak dostajemy prawo demokratycznego osądzania postępków naszych władców i decydowania: czy odesłać ich już na zieloną trawkę (oczywiście tę ogrodzoną solidnym parkanem, bez żadnych kup psich ani nawet ludzkich), czy też zostawić u budżetowego żłobu na kolejną kadencję? Nie można się więc dziwić, że władza coraz rozpaczliwiej usiłuje znaleźć na czas kampanii wyborczej neutralny temat, choćby zalatujący kupą, który zdolny byłby wypełnić, pochłonąć uwagę elektoratu jałową dysputą co najmniej do końca bieżącej kadencji. Wielomiesięczne przepółgławianie się nad kształtem regulaminu skierniewickiego parku wydaje się ten ideał spełniać... Temat jest w miarę odległy od finansowych afer, nieudanych (celowo nieudolnych?) inwestycji i kompromitujących absurdów w rodzaju „Skierniewickiego Uzdrowiska” - czyli budowy piramidy finansowej ze zwykłej gałęziówki. A dodatkowo „przykrywa” - jak mawiają fachmani od PR - problem anihilacji żywej gotówki, który wielce niefortunnie nam się objawił przy okazji „Lunaparkizacji ogrodu prymasowskiego”.



Alternatywy cztery
Batalia o kształt regulaminu parkowego wydaje się ostatnią deską ratunku dla skierniewickich głównodowodzących. Jak nie to, to chyba już tylko „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” może uratować ich tłustą dumę. Nic przecież nie wyszło z próby wykorzystania sprawy aresztowania i złożenia wójta gminy Skierniewice w charakterze rytualnej ofiary na ołtarzu poczucia sprawiedliwości gawiedzi spragnionej. Niestety „motłoch” okazał się całkiem rozsądny i mało podatny na tego typu ceremonie - ewentualnie okazało się, że tego rodzaju motłochu w Skierniewicach po prostu nie ma... Nie udało się też rozpętać kampanii strachu przed „pedofilią obrzydliwą, nieinstytucjonalną” starannie kanalizowanej w kierunku nienawiści wokół dwóch byłych penitencjariuszy osiadłych niedawno w Skierniewicach, którzy po odsiedzeniu ciężkich wyroków próbowali wśród nas zbudować normalne życie. Tu się jakiś tam „motłoch” objawił, ale raczej wirtualnie egzystujący na platformie fujzboka i łamach ITS-u, niźli w realnej rzeczywistości.
Nie wyszła również próba kreacji pani Lidii Kuchty, Ordynator Oddziału Noworodków w Skierniewickim Szpitalu Wojewódzkim, na drugiego profesora Chazana; ani nawet sprowokowania przy tej okazji własnej naszej gminnej dyskusji o wyższości mobilnego prawotwórstwa rządowego, nad stacjonarnym prawem Bożym. Marne widoki będą też zapewne miały próby zogniskowania lokalnego patriotyzmu wokół obowiązku ratowania Instytutu Ogrodnictwa, który jak się okazuje popadł w straszliwe długi na skutek... czy tam z powodu przyczyny.



Z kupą w garści więc zostaliśmy, psią...
I coś z tą kupą trzeba w końcu zrobić sensownego, bo w Skierniewicach naprawdę dzieci umierają na niediagnozowaną toksokarozę! Ale cóż tu można zrobić? Noo... Można. Po prostu można rozwiązać problem „srania psami” raz a dobrze i na zawsze! Tylko, że trzeba to zrobić w skali całego miasta. Nie tylko w specjalnie tworzonych na tę okoliczność strefach „odkupienia”. Jak to zrobić? To proste. Wystarczy, żeby Rada Miejska uchwaliła Uchwałę zakazującą pod groźbą grzywny poruszania się w przestrzeni publicznej czworonożnym przyjaciołom bez wyposażenia w kaganiec, smycz, aktualną książeczkę zdrowia, oraz standaryzowany niezbędnik do odkupiania - złożony z trzech ekologicznych torebek, łopatki, zmiotki i ewentualnie sprayu do dezynfekcji. Potem należy część miejskich służb mundurowych, do tej pory zajętych łataniem skierniewickiego budżetu kosztem kierowców, skierować do łatania tegoż budżetu kosztem toksoterrorystów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz