Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Polowania z nagonką ciąg dalszy




 W „Głosie” z 17 stycznia 2013 mamy kontynuację polowania na czarownice. Znaczy się na tzw bliżej nie określonego „Skierniewickiego Blokersa”. W artykule pt: „Bezpieczniej na Osiedlu Południe” autorstwa pani (?) anw  (najprawdopodobniej Anny Wójcik Brzezińskiej) możemy sobie obejrzeć fotografię  przedstawiającą lokalnych ważniaków wyglądających naprawdę groźnie, zwłaszcza w mundurkach; oraz poczytać jak się rozwija kampania nienawiści wobec obywateli blokersów, których jedyną przewiną jest to, że regularnie składane są skargi na ich lokale mieszkalne. I to dokładnie nie wiadomo przez kogo. Przynajmniej tak to przedstawia dziennikarka w inkryminowanym artykule. Być może w rzeczywistości odbyły się oficjalne śledztwa, cywilizowane postępowania dowodowe, praworządne procesy karne przed niezawisłymi sądami, w których zapadły sprawiedliwe wyroki i nawet już się uprawomocniły? Być może nie zostały naruszone prawa człowieka i konstytucyjne. Być może... Jednak pani anw o tym nie informuje w swoim artykule.

Nikt nie może czuć się bezpiecznie
 Ale jeżeli rzeczywiście tak to się odbyło, to  pozostaje mi złożyć ubolewanie na ręce Beaty Maly - Kaczanowskiej redaktor naczelnej „Głosu” z powodu, że jeden z jej pracowników (najprawdopodobniej Anna Wójcik Brzezińska?) zupełnie bezpodstawnie wykreowała na bandę rasowych nazistów panów Piotra Łyżnia, Leszka Trębskiego, Grzegorza Płuska i nie wymienionych z nazwiska, za to dobrze widocznych na załączonej fotografii przedstawicieli komendy policji, straży miejskiej, zarządu spółdzielni mieszkaniowej oraz  lokatorów kamienicy przy ulicy Mszczonowskiej 36.

Przedstawiona w artykule (wykreowana?) banda nazistów wydaje się czyhać na z góry upatrzone lokale mieszkalne, pałać nieposkromioną chęcią zadbania o „ lokal, który zajmują osoby nie potrafiące przystosować się do życia we wspólnocie”. Jakiej wspólnocie? Nazistów? Dalej dowiadujemy się, że wobec tych „nieprzystosowanych”: „wszczęte zostało postępowanie komornicze. Podjęta zostanie zatem próba zbycia lokalu”. A więc Eksmisja! Potem przetarg i gotóweczka do kasy! Miejskiej? Eksmisja jest tu słowem kluczem. Nie praworządność, nie porządek, nie sprawiedliwość, ale właśnie eksmisja! Eksmisja to środek ciężkości całego zamieszania, epicentrum wokół którego prasowe fakty układają się niczym puzzle, w  nieomal logiczną układankę. Socjalizm narodowy! Reszta jest prosta, znana i wiele razy wypraktykowana w historii.

Ostateczne rozwiązanie kwestii na przykład blokerskiej
Od lat trzydziestych XX wieku, kiedy biurokracja wyczerpie proste sposoby zwiększania dochodów sięga po eksterminację mniejszości. Jakiejkolwiek mniejszości, byle bogatej. Kiedy kończą się takie zasoby jak: mandaty,  grzywny, kontrybucje, możliwość podnoszenia istniejących podatków, wynajdywanie podatków nowoczesnych, wymyślanie parapodatków typu ryczałty za wywózkę śmieci, za korzystanie z wody gruntowej, deszczowej, czy nawet tlenu atmosferycznego (tzw opłata uzdrowiskowa), obywatelu najwyższy czas poważnie pomyśleć o bezpieczeństwie swojej rodziny!
Na ofiary eksterminacji zawsze świetnie nadawali się Żydzi, Templariusze, Połabianie lub Jaćwingowie, ale kiedy ich zabraknie wystarczy wynaleźć kułaków, jehowych, ciemnogrodzian, blokersów, alimenciarzy, katolików, kochających odwrotnie, lub nawet tzw „niepotrafiących przystosować się do życia we wspólnocie”. Z pewnością kwalifikujesz się czytelniku do którejś z wymienionych kategorii.

Na kogo wypadnie na tego bęc czyli deja vu
Kiedy już wytypowana zostanie mniejszość docelowa, najpierw trzeba skłócić z nią sąsiadów. Zrobić medialną nagonkę, obrzucić ofiary błotem inwektyw, pozbawić dobrego imienia, godności, prawa do pracy, wyizolować z reszty społeczeństwa, upewnić się, że nikt już nie odważy się podjąć obrony ich praw podczas ostatecznego rozwiązania. Dla uprawomocnienia barbarzyństwa można uchwalić jeszcze ustawy wzorowane na norymberskich i do dzieła! W odpowiednim, starannie wybranym momencie, należy uderzyć, najlepiej w formie komorniczego blitzkriegu, z pomocą wermachtu albo bez, a następnie wywieźć delikwentów (hołotę, brudasów, dziadów, podludzi) gdzieś za miasto, do kabackiego lasu, w siną dal... Potem już spokojnie można zaharapcić dorobek ich życia. Na przykład i-poda, oryginał Windowsa, mieszkanie wraz z umeblowaniem, samochód, weki z piwnicy, pościel z szafy, składki 40 lat w ZUS-ie ciułane,  złote zęby, biżuterię, videło...
I jeśli wierzyć pani redaktor anw chyba właśnie to się zaczyna dziać znowu, w samym środku Europy, na naszych oczach, w wolnej Polsce, w naszym mieście. Nie do wiary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz