Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Czego nie warto zwiedzać w Skierniewicach




Moja znajoma pochwaliła się ostatnio, że otrzymała list od samego pana magistra Pawła Koźbiała.
         Nie znam - odparłem.
         Napisał, że jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 2 – wyjaśniła z zapałem – i że zaprasza mnie do jej zwiedzania podczas „Dnia Otwartego”.
         A co tam jest ciekawego do oglądania? – rzuciłem od niechcenia.
         Nie rozumiesz, chodzi o to, żeby zapisać do nich moje dziecko...
         Czterolatka? - skrzywiłem się zdumiony.
         Jak sądzisz, chyba warto skorzystać z zaproszenia? - szukała  aprobaty w moich oczach zupełnie jak pięciolatek – wprawdzie planowaliśmy zapisać dziecko do „piątki” bo tam podobno jest wyższy poziom, ale...
         Pokaż - bezceremonialnie wyrwałem jej z dłoni kserokopię zaproszenia.Wbiłem się w jego treść krecąc głową coraz bardziej. Dziecko ma dopiero cztery lata, nie potrafi samodzielnie zasznurować butów, wytrzeć nosa, odróżnić „wczoraj” od „jutro”, powstrzymać się od walki o zabawkę cieszącą się akurat zainteresowaniem innych rówieśników, a te jełopy chcą je zmusić do trzymania moczu przez 45 minut i oddawania go w kiblach o estetyce więziennych karcerów? Do tego zwykle ozdobionych obscenicznymi grafiti i tekstami godnymi samego markiza de Sade? - Nie, nie warto – orzekłem kończąc czytanie.
         Dlaczego?
Mój wyrok wyraźnie ją zaskoczył. Jej zdumione oczy świdrowały przestrzeń niczym impulsy boi ratunkowej.
         To proste. Ten pan nie okazał Ci szacunku. Jeżeli mimo tego ulegniesz jego naciskom potwierdzisz, że rzeczywiście na szacunek nie zasługujesz. Ani Ty, ani Twoje dziecko.
Nie zrozumiała. Przez chwilę boksowała się z nadmiarem myśli.
        Plizzz oświeć mnie, nie daj się prosić - poprosiła błagalnie.
        OK – zgodziłem się natychmiast, ale postanowiłem zrobić dłuższą pauzę dla podkreślenia powagi sytuacji - jak się domyślam... – znów pauza - dziś jak zwykle oczyściłaś swoją skrzynkę na listy, z reklamowych śmieci – znalazłem w jej oczach potwierdzenie więc kontynuowałem dalej – co takiego sprawiło, że spośród całego stosu makulatury wybrałaś do naszej dyskusji akurat tą reklamę?
        To nie była reklama. No i koperta była adresowana osobiście do mnie – spuściła oczy – była biała jak koperty urzędowych pism i nawet miała naklejony znaczek pocztowy.
        Nie zastanowiło Cię skąd nadawca wziął Twoje dane osobowe? - o funduszach na taką hucpę już nie wspominając, pomyślałem.
        Nie – odparła jakby to było oczywiste – wziął je z Urzędu Stanu Cywilnego.
        I co sądzisz, że każdy kiedy zechce może pojść do USC i wyciągnąć stamtąd informacje jakie chce i o kim zechce?
        No nie, ale dyrektor szkoły chyba może?
        Nie może – przeciąłem jej niepewność – mógłby gdyby działał jako organ administracji właściwy do dokonania jakichś czynności prawem mu poleconych. Ale wówczas musiałby zachować standardy wynikające z KPA.
        Co to jest Kapea?
        Kodeks postępowania administracyjnego.
        Dlaczego uważasz, że ich nie zachował?
        Bo chodziłem do szkoły gdzie uczyli o takich sprawach na WOS-ie – uśmiechnąłem się – W tej szkole na pewno tego nie uczą. Pan dyrektor „dwójki” nie podał nawet podstaw prawnych usprawiedliwiających jego działanie. O innych rzeczach wymaganych formalnie bądź zwyczajowo już nie wspomnę. 
        Podał, o tu – wskazała palcem na wytłuszony i grubą czcionką drukowany tekst
„ Dzieci w wieku pięciu lat podlegają obowiązkowemu przygotowaniu przedszkolnemu”
        Miałaś rację, to nie była reklama.To była groźba. – nawiązałem kontakt wzrokowy –  Podstawą prawną jest tytuł ustawy, numer artykułu i numer Dziennika Ustaw z którego pochodzi treść, a nie jakieś formułki wyssane z palca.
        Nie wierzysz, że istnieje obowiązek szkolny dla pięciolatków? - wydawała się zdezorientowana.
        Wierzę, że ktoś, kto rozwiązuje swoje problemy przy pomocy nakładania takich obowiazków na  pięcioletnie dzieci, nie nadaje się na ich opiekuna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz