Skierniewicka Gazeta Podziemna nie uznaje tematów tabu, nie uczestniczy w towarzystwach wzajemnej adoracji, nie uznaje zobowiązań wobec żadnych koterii i lobby. SKCGP za cel stawia sobie pracę organiczną w interesie dobra wspólnego w skali lokalnej. Gazeta opiera się na uczciwości, bezinteresowności i dążeniu do prawdy siłami obywateli zwanych dziennikarzami społecznymi. Dziennikarzem takim może zostać każdy, kto potrafi napisać rzeczowy, zwięzły artykuł na poziomie przedwojennego maturzysty. Artykuł wystarczy wysłać e-mailem na adres redakcji: skcgp małpa op.pl Tekst musi być oryginalny i podpisany co najmniej nickiem, lub adresem e-mail. Redakcja nie ingeruje w teksty, nie koryguje błędów ortograficznych, nie uznaje zaświadczeń o dysleksji ani dysortografii. Warunek publikacji jest jeden. Piszemy o konkretnych sprawach lokalnych. Inaczej mówiąc nie interesują nas dywagacje ogólnoludzkie, ogólnoświatowe, ani nawet krajowe.

piątek, 12 kwietnia 2013

Ktoś dostał kota? Ktoś się obudzi z ręką w kuwecie.




„Zabawy i śmiechu było co niemiara, gdy na ostatniej sesji skierniewiccy radni dochodzili, czy można wykastrować już wykastrowanego kota”

                                                                                                              Sławomir Burzyński ITS z 5 kwietnia 2013

Każdy „dobry” księgowy wie, że tego samego kota można kastrować bez końca. Zwłaszcza jeśli sprawą zajmą się odpowiednio wykwalifikowani biurokraci, a gmina sypnie łatwym groszem. Dziwi mnie, że człowiek tak doświadczony i piastujący tak odpowiedzialne stanowisko jak Mariusz Dziuda tego nie rozumie. Być może nie zdarzyło mu się jeszcze kastrować kota za pieniądze, ale na przykład, pobierać wynagrodzenie za pracę w tych samych godzinach na kilku etatach jednocześnie, to chyba tak?
Sprawa wcale nie jest taka zabawna jakby wskazywała na to wesołość skierniewickich radnych. W końcu rzecz idzie o publiczne pieniądze. Radni miejscy właśnie otworzyli kolejny worek bez dna. Kastrowanie bezpańskich kotów na koszt podatnika, to dobry interes. Powstanie więc nam kolejna gałąź lokalnej pseudogospodarki wyłudzającej pieniądze z budżetu miasta. Zwłaszcza gdy radni wciąż będą szafować nimi lekką ręką. Wszystko na to wskazuje, że od tej pory  populacja bezpańskich kotów będzie w Skierniewicach rosła w siłę i opływała w coraz większe dostatki. Będzie też rosła liczba myszy i szczurów, oraz etatowych naciągaczy sprytnie zagospodarowujących właśnie powstałą, nową niszę ekologiczną. Wskazuje na to choćby wystąpienie radnej Alicji Cyrańskiej, która nieomal z marszu już domaga się zwiększenia wydatków na podkarmianie rozleniwionych kotów z 7 tysięcy do 24. A to dopiero początek, aż strach pomyśleć o jakich kwotach będą dyskutować radni w przyszłym roku. Zwłaszcza, że prezydent Trębski nie widzi przeciwwskazań: „ by tę kwotę zwiększyć trzeba zapisać nie siedem a 24 tysiące” - mówi. I już! Jak wiadomo pan prezydent Skierniewic posiada zaczarowany ołówek i wystarczy jeśli nim coś zapisze, a to natychmiast staje się obiektywną rzeczywistością.

Gdzie się załatwia skierniewicka kociarnia
Ciekawą i dającą sporo do myślenia rzeczą jest fakt, że skierniewiccy radni, przy okazji wykręcania kota na wszystkie strony, zainteresowali się jedynie jego jajkami (wypowiedź Stanisława Szałwińskiego- ITS z 5.04 str.2) i przednią częścią przewodu pokarmowego. O tym, że kot posiada również tylną jego część, nikt nawet się nie zająknął. A przecież koty też srają! Wystarczy zaobserwować co się odbywa codziennie w piaskownicach, na osiedlowych placach zabaw, podobno urządzonych dla skierniewickich dzieci. Tak jak psy obsrywają tam wszystkie trawniki, tak koty pracowicie wypełniają cuchnącym gnojem każdy spłachetek czystego piasku. Nie muszę tu chyba dowodzić, że miasto dzięki temu bardziej przypomina zafajdaną kuwetę  niż uzdrowisko i dopóki to się nie zmieni, ze snów o spacerujących po mieście kuracjuszach (czytaj napakowanych forsą frajerach z Austrii) będą nici. Baj, baj 1500 atrakcyjnych miejsc pracy. A skoro tak, to nawet jeśli uda się prezydentowi Trębskiemu cokolwiek sklecić na graniczącym z Makowem ściernisku, to będzie to jedna wielka plajta. Oczywiście kosztami bankructwa zostaniesz obarczony Ty czytelniku, podatniku. Wypadnie tego po około 4 tysiące złotych na mieszkańca miasta, czyli po ok. 16 tysięcy zł na każdą statystyczną rodzinę skierniewicką. Oczywiście plus odsetki i kary za nieterminowe spłacanie. Mało? Skoro tak uważasz podatniku, to jakbyś sam prosił o jeszcze więcej. A przecież w piśmie świętym jest napisane: „proście, a będzie wam dane...”

2 tysiące na pocieszenie
Na zakończenie dla pocieszenia Skierniewiczan powiem, że mieszkańcy Rawy Mazowieckiej mają jeszcze gorzej. Tamtejsze władze kpią sobie w żywe oczy ze swoich podatników, dokładając do każdego łóżka w pensjonacie „Nadzieja” po 2 tysiące złotych miesięcznie. I to tylko dlatego, że ten przybytek prowadzą kolesie z Rawskiego Stowarzyszenia Abstynenckiego „Szansa” (w/w ITS artykuł pt: „2 tysiące zł na bezdomnego”).  Jak to się ma do sytuacji przeciętnego rawskiego czy skierniewickiego emeryta posiadającego dom, otrzymującego 900 zł odczepnego z ZUS-u, którym  musi zapłacić czynsz, rachunki, kablówkę, podatki, śmierciowe w PZU, dać na tacę co niedziela, kupić leki, coś do jedzenia i do tego spłacać „chwilówkę”, którą nieopatrznie podżyrował wnukom? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz