„Trębski
podziękował wszystkim swoim współpracownikom za ciężką
pracę.
-
Tworzymy silną grupę i mam nadzieję że drużyną nadal będziemy”
„Szkoda
mi najbardziej projektu uzdrowiska. Obawiam się że zostanie on
zatrzymany. Będę zabiegał o to, by tak się nie stało”
„Jeśli
za cztery lata będę ubiegał się o fotel prezydenta to wygram w
pierwszej turze”
anw
art pt: „Krzysztof Jażdżyk wygrał wybory” - Głos z
04.12.2014.r.
Wiemy już co będzie robił Leszek
Trębski po przegranym wyścigu do fotela prezydenta Skierniewic w
zakończonych właśnie wyborach samorządowych. W ciągu czterech
następnych lat, już jako niezależna, oddolna, rynkowo wolna
inicjatywa społeczna, wraz z „silną grupą”
(kapitałową?) której przewodzi, zamierza osiągnąć ambitny
cel polegający na wybudowaniu w Skierniewicach nowoczesnego
uzdrowiska. No to teraz dopiero gól skoczy wszystkim
malkontentom! Oczywiście wpierw nasz rodzimy biznesmen musi tę
”silną grupę” przekształcić i zintegrować w sprawną drużynę
- może nawet spółkę ZOO? Osobiście polecam zrzutkę,
musztrę i biegi na orientację po poligonie oraz wokół
zalewu. Szkoda, że wcześniej tego nie zrobił, byłoby jak znalazł.
Ale teraz kiedy zdjęto już z barków Leszka Trębskiego
ciężar władzy, czyli licznych uciążliwych i czasochłonnych
obowiązków związanych z jej sprawowaniem, spodziewać się
możemy lepszej mobilizacji energii i jeszcze większej konsekwencji
w dążeniu do raz obranego celu. Jeżeli to się uda, dzisiejsze
„pobożne życzenie” może stać się faktem obiektywnym i
rzeczywiście przynieść zwycięstwo już w pierwszej turze
następnych wyborów.
Powstanie?
Powstanie z prywatnych, rodzimych
funduszy nowoczesnego ośrodka Wellness & SPA i do tego tężni,
oraz całego mnóstwa innych, uzdrowiskowych atrakcji wabiących
do Skierniewic tysiące tłustoportfelowych kuracjuszy, stałoby się
mocnym argumentem każdej kampanii wyborczej i z pewnością nie
pozostałoby bez nagrody ze strony skierniewickiego elektoratu. Oj by
się działo...
Pozostaje życzyć powodzenia tej
pożytecznej inicjatywie i nie przeszkadzać.
Laissez faire! –
co się z francuskiego przekłada w tym przypadku jako: „Chcesz
to buduj”.
W tym miejscu wypada zaapelować do
nowej władzy, a zwłaszcza do nowo wybranego prezydenta Krzysztofa
Jażdżyka aby nie powielał starych, zasiedziałych w skierniewickim
ratuszu schematów i niechlubnym wzorem poprzedników nie
lekceważył, nie tłumił, nie parodiował oddolnych inicjatyw
społecznych, lecz raczej w miarę możliwości je wspierał, a
przynajmniej dawał wszystkim równe szanse; aby szanował
cudzą własność materialną, a zwłaszcza intelektualną, by
biurokratyczną obstrukcją i korupcją nie marnotrawił pozytywnej
energii mieszkańców...
Jak zacząć?
Na początek proponuję aby drużyna
Leszka Trębskiego odkupiła od miasta po okazyjnej cenie: zaledwie
miliona złotych, słynny projekt uzdrowiska - wraz z makietą SPA
jako ekstra gratisem. Z pewnością dobra te warte są o wiele więcej
niż milion, a to dzięki najwartościowszemu wkładowi
intelektualnemu i sprawnej akcji promocyjnej, która dobrze
zakotwiczyła genialny ów projekt w pamięci i świadomości
mieszkańców. Ale nie bądźmy pazerni i w ramach tworzenia
sprzyjającej koniunktury dla rodzimego biznesu zadowólmy się
powrotem do budżetu miasta tylko tego jednego, marnego miliona.
Kolejnym krokiem winien być zakup praw
własności do gruntów niezbędnych „Grupie Leszka
Trębskiego” do materializacji wizji Uzdrowiska. Grunt to grunt.
Nazwijmy tę grupę: „GLT.ltd”. Myślę, że miasto powinno
wesprzeć rodzimy kapitał, jakim z pewnością stał się GLT.ltd od
kiedy przestał „trzymać władzę”. Trzeba to zrobić poprzez
różnego rodzaju preferencje.
Na przykład polegające na
zagwarantowaniu rodzimemu kapitałowi prawa pierwokupu działek
zbywanych w publicznych, otwartych i wolnych przetargach, czyli
licytacjach, które należy organizować na obszarze
skierniewickiego poligonu w miarę uwidaczniających się potrzeb.
Trzeba też wspierać GLT.ltd, oraz oczywiście wszystkich innych
chętnych, w pozyskiwaniu kapitału z Unijnych Funduszy Europejskich,
albo nawet z publicznej emisji akcji. Oczywiście nie mam tu na myśli
wikłania budżetu miasta w charakterze ostatecznego gwaranta
(płatnika), żyranta, albo uchowaj Boże, udziałowca takiego
ryzykownego przedsięwzięcia, ale na przykład użyczenie
profesjonalnej kadry do pomocy przy audycie finansowym, lub fachowym
pisaniu wniosków i projektów unijnych. Wspieranie
rodzimego kapitału winno być oczywistością dla nowej władzy.
Po co szukać kapitału
u obcych?
Po co prosić się u obcych kiedy można
to samo uzyskać w oparciu o kapitał pewniejszy, bo rodzimy, dobrze
znający lokalne uwarunkowania i co ważniejsze zakotwiczony w nich
nie tylko siatką powiązań gospodarczych, towarzyskich ale
zwłaszcza rodzinnych...
Oczywiście nie należy zaniedbywać
poszukiwań gotowego do współpracy kapitału zewnętrznego. W
końcu od przybytku głowa nie boli.
Zresztą każdy kapitał zanim
zdecyduje się zaangażować w jakiekolwiek nowe przedsięwzięcie,
najpierw bacznie się przygląda warunkom w jakich funkcjonuje
lokalny biznes. Z czego morał wynika taki, że dbałość o rodzimy
kapitał jest równocześnie niezbędnym warunkiem sukcesu w
pozyskiwaniu kapitału zewnętrznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz