Nasza ojczyzna oszalała! - twierdzą
normalni Rosjanie. Nie wiadomo po co zainwestowała miliardy w
odebranie Ukrainie Krymu, a Krymowi Sewastopola? A od wiosny z
uprzemysłowionego Donbasu wypala sobie do nich „korytarz” jak
gówniarzeria pastwisko. Oczywiście sposobem jedynym jaki zna
- za pomocą czołgów, rakiet i pozbawionych skrupułów
morderców. Przypomina to czasy, kiedy jeden z
najwybitniejszych niemieckich socjalistów, Adolf Hitler
zażądał od Polski poddania się przepołowieniu Pomorza Gdańskiego
wielopasmową autostradą mającą scalić Prusy Wschodnie z resztą
III Rzeszy. Pamiętamy? Tak właśnie rozpętana została II Wojna
Światowa!
Wzdłuż granicy ukraińsko-rosyjskiej
właśnie się rozszerza III Wojna Światowa, niosąc ze sobą to co
zwykle: dezinformację, brutalizację życia społecznego, przemoc,
rozkładające się wszędzie trupy mężczyzn, kobiet i dzieci - a
przede wszystkim eksplozję najbardziej zwyrodniałej przestępczości.
Ceny żywności na Ukrainie potroiły
się w ciągu ostatnich miesięcy, brakuje podstawowych artykułów
gospodarstwa domowego, opału, a zwłaszcza leków. Na początek
wymierają diabetycy, sercowcy i uzależnieni od dializ, w kolejce
czekają niezdolni do noszenia broni emeryci. Milionom ludzi zagraża
katastrofa humanitarna, tysiące już są na skraju głodu. 2-10%
ukraińskiej populacji nie przeżyje najbliższej zimy.
My Polacy cieszymy się, że nas to nie
dotyczy, że agresja ma miejsce 1000 kilometrów od naszej
granicy, że nasz ZUS jest nieśmiertelny. Zapominamy, że też mamy
granicę z oszalałą Rosją. A konkretnie, z nafaszerowanym tysiącem
rdzewiejących czołgów i setką głowic atomowych Okręgiem
Królewieckim, w którym jedne manewry wojskowe
wyprzedzają kolejne, w którym mieszka więcej bolszewickich
oficerów niż przedsiębiorców i intelektualistów
razem wziętych, którego gubernatorem jest fanatyk z dyplomem
spawacza, chlubiący się tym, że jest na „ty” z samym
Wołodią... Gubernator ów przypominający naszego „agenta
Bolka”, właśnie rozpoczął wycinanie w pruskich lasach korytarzy
niewiadomego przeznaczenia, przypadkiem prostopadłych do granicy z
Polską; oraz prześladowanie rodzimych „spekulantów”
rzekomo złośliwie zawyżających ceny żywności i z narażeniem
życia przemycających ją z objętej putinowskim embargiem Polski.
Przed paroma dniami aresztował nawet desperata próbującego
szturmem wwieźć do Prus tonę polskiej słoniny. Drugi dobry kompan
Wołodii, szef ponad 50 osobowego klubu w parlamencie Rosji ogłosił
niedawno, że pierwsza bomba atomowa w tej wojnie (jego zdaniem
Trzeciej Wojnie Światowej) zrzucona zostanie na Warszawę. Podobno
decyzję Wołodia już podjął. Jeden z rozsądniejszych naszych
generałów, generał Polko potwierdza, że taki scenariusz
inwazji na NATO armia rosyjska ćwiczy coraz częściej, coraz bliżej
polskiej granicy...
Nasi traktatowi pseudosojusznicy w tych
okolicznościach zachowują się gorzej niż w 1939.r. Nikt nawet nie
piśnie o konieczności natychmiastowego nakrycia, przynajmniej 2
milionowej stolicy Polski, solidną infrastrukturą antyrakietowej
tarczy. Po co? - skoro ruskie czołgi mogą ją rozjechać w ciągu
jednej nocy, przechwytując tym samym najnowocześniejszą zachodnią
technologię.
Rzeczpospolita coraz bardziej
przypomina tonący okręt, na którym orkiestra gra wesołe
oberki, ale z którego uciekają już co sprytniejsze szczury,
oczywiście z walizami wypchanymi dolarami, eurosamia, a nawet
amberguldenami.
Tymczasem w Skierniewicach ruszyła z
kopyta kampania wyborcza do samorządu. Z okazji jej rozpoczęcia
lokalne władze przygotowały wielkie otwarcie miejskiego parku,
który na tę okoliczność ślicznie odmalowały, wyposażyły
w postępowy regulamin i gęsto upstrzyły figurkami ogrodowych
krasnali. Ech... ależ by się arcybiskup Ignacy Krasicki podniecił
jakby dane mu było to dziwowisko oglądać. Na tle tych odpustowych
ozdobników, oraz rządowych BOR-owików, każdy obywatel
Skierniewic będzie mógł się sfotografować z gościem
specjalnym, specjalnie na tę uroczystość zaproszonym - samym jego
wysokością prezydentem RP Bronisławem Komorowskim wraz z małżonką!
- który oprócz przecięcia wstęgi zapewne pouczy nas
też jak mamy się przygotować do nadciągającej katastrofy. Jak
ocalić rodzinę przed falą uderzeniową i radioaktywnym
promieniowaniem mogącym w każdej chwili rozbłysnąć od strony
pobliskiej Warszawy?
A może wygłodniali dżentelmeni z
Rosji jednak atomu nam nie zrzucą na głowę? Może nas, naszych
bezbronnych żon i córek nie zgwałcą? Nu
dawaj laptop i cziasy! - nie nakrzyczą...
Może
najadą nas na swych pancernych maszynach bez wcześniej
przygotowanych list proskrypcyjnych z nazwiskami najwybitniejszych
oficerów, profesorów, adwokatów, księży,
pedagogów, sędziów, prokuratorów wraz z
rodzinami... i tylko obrabują z nadmiaru przetworów domowych,
słoniny, jabłek oraz wyrobów spirytusowych?
Cóż... Trzeba żyć taką
nadzieją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz