1. „Pracujemy nad
regulaminem korzystania z parku. Wiele kwestii jest wciąż do
wyjaśnienia [...] Będzie to fantastycznie zorganizowany teren,
który będziemy musieli się nauczyć szanować.”
2. „Radny Dariusz
Chęcielewski mówi – Na ocenę całości projektu przyjdzie
jeszcze czas, są tu jeszcze miejsca gdzie nie bardzo jest na co
patrzeć [...] Czy uda się wszystko zrobić w terminie?”
3. „Radna Alicja
Cyrańska [...] tłumaczy – Nie ma nic za darmo . Skoro jest piękny
park, to trzeba również zatrudnić ludzi, którzy będą
dbali o jego estetykę. Psy w parku? - Nie wolno spuszczać psów
ze smyczy.”
Artykuł pt: „Walka z
czasem” autorstwa anw - Głos z 8 maja 2014.r
1. „park będzie
czynny do zmroku, do godziny 22 w okresie letnim, że będzie
oświetlony i monitorowany. Czy będzie można jeździć rowerami? Na
pewno po alejkach które są alejkami z kostki granitowej –
tak. [...] będzie obowiązywał zakaz wprowadzania czworonogów
do parku. Wszystko po to by park nie stał się ogólnomiejskim
wychodkiem.”
2. „Nie wyobrażam
sobie, by powtórzyć tę sytuację która jest chociażby
na osiedlu Widok, gdzie ciągle słyszę narzekania że praktycznie
matki z dziećmi nie mogą wychodzić z domów bo ... wiadomo
dlaczego nie mogą wychodzić”
Artykuł pt:
„Prezydent: nie chcę by park był ogólnomiejskim
wychodkiem” autorstwa anw - Głos z 8 maja 2014.r
O szykowanych przez skierniewicki magistrat „happeningach” na
obszarze „Prymasowskiego Parku” pisałem w moich felietonach
wiele razy. Przed rokiem, a nawet przed laty dwoma, kiedy jeszcze
można było wszystko zaplanować z głową.
Polecam czytelnikom
teksty, na przykład pod tytułem:
„Skierniewicki Park - wytyczne do projektowania” oraz
„Skierniewicki Park - wytyczne do projektowania II”. Wspominałem tam o
pomysłach możliwych do zrealizowania stosunkowo niewielkim kosztem
i wysiłkiem. Nie ukrywam, że miałem cichą nadzieję, iż władza
„uzna je za swoje”, jak uznała pomysły Skierniewickiego Klubu
Mamy, albo teren parkingu przy cmentarzu na ulicy Kozietulskiego.
Ostrzegałem przed niebezpieczeństwem zmarnowania niepowtarzalnych
szans, jakie przy okazji tego przedsięwzięcia zaistniały dla
miasta. Niestety wszystkie wówczas sygnalizowane przeze mnie
obawy się spełniły.
„System buduj i projektuj”
podobno osobiście wynaleziony przez spółkę autorską
Łyżeń-Trębski (nie było go przecież w podprowadzonym Klubowi
Mamy programie) polegający na wdrożeniu do praktyki zasady
„najpierw kleć potem myśl” przyniósł efekty łatwe do
przewidzenia. Powstał wulgarny kicz bez żadnej potrzeby dewastujący
kolejne elementy dawnego założenia. Nie jest on wart nawet kwot,
które wydojono od podatnika na materiały. Zarówno
podatnika miejscowego jak i tego europejskiego. Przerażające jest,
że decydenci i lokalne autorytety kiczu tego nie zauważają. Nikt
nie woła „Król jest nagi”. Milczą specjaliści z
Instytutu Ogrodnictwa, głupa pali Konserwator Zabytków, a
nawet lokalne środowiska tfurcze. Udają? Jeśli tak to znaczy, że
w Skierniewicach ma miejsce jakaś piramidalna zmowa elity! Tylko po
co? W imię czego? Dla kogo? Co to w ogóle za elita, której
poczucie estetyki i dobrego smaku zatrzymało się gdzieś na etapie
rysowania szlaczków?
Z parku prymasowskiego
zrobiono patiomkinowską „instalację”
Dwadzieścia pięć lat po obaleniu komuny, na terenie Skierniewic
szurum burum, znów mają miejsce rzeczy przypominające
przysłowiowe „malowanie trawy w koszarach”. Wielu ludzi dobrze
jeszcze pamięta zamieszania w jednostkach wojskowych powstające na
wieść o inspekcjach stołecznej generalicji. Już nie wspominając
o wizytacjach generalicji sojuszniczych... Pamiętają też
zwyczajowe obsadzanie pegeerowskich obór, łapu capu krowami
porywanymi z zagród okolicznych chłopów w wigilię
najazdu partyjnych sekretarzy. Oczywiście każdorazowo w asyście
milicji i ORMO. Co prawda dziś nie chodzi już o podbudowywanie ego
Carycy Katarzyny II, czy tam jakiegoś innego despoty-idioty,
plenerowymi instalacjami w stylu słynącego w całym świecie
performera - Gubernatora Nowej Rosji, Grigorija Patiomkina - lecz o
wprowadzenie w ekstazę lokalnego „elektoratu”. Przynajmniej na
te kilka jesiennych dni poprzedzających głosowanie w wyborach
samorządowych.
Czy performance się uda?
Wszystko wskazuje, że tak. Nauczona siermiężnym doświadczeniem
i umęczona
„codzienną mordęgą z problemami, które w
innym ustroju nie występują” ludność miejscowa gotowa już
jest zadowolić się jakimkolwiek ochłapem. Byleby choć trochę
przypominał zielony listek sałaty na przednówku.
Skierniewiczanie już tylko interesują się banałami (podsyconymi
ostatnio przez ITS z 05.06.2014 w art. pt: „Park jeszcze ma szansę”
autorstwa Sławomira Burzyńskiego) w stylu: czy aby magistraccy
budowniczowie zdążą na czas; czy naprawdę ten szczypiorek będzie
dostępny za darmo dla każdego mieszkańca - i ich dzieci, i psów;
czy trawa rzeczywiście będzie tam zieleńsza i regularnie koszona
przez ZUM, a nowo zaprojektowana nawierzchnia alejek czy wytrzyma
obciążenie rowerem... No i czy będzie plac zabaw dla dzieci? Nie
rozumieją, że to tylko od nich zależy czy będzie plac zabaw dla
dzieci. Jeżeli mieszkańcy zechcą, żeby w parku był plac zabaw,
to on będzie! Powstanie, bo tak naprawdę nie ma siły, która
byłaby w stanie temu przeszkodzić.
17, 12, a może 7?
O tym, że inwestycja będzie kosztować 12 abstrakcyjnych
milionów i dlaczego akurat 12 skoro na początku mówiło
się nawet o siedemnastu, nikt sobie głowy nie zaprząta. Gdzie się
podziało te tajemnicze 5 milionów różnicy?
Zrezygnowano z wybudowania czegoś istotnego? Błędy rachunkowe
poprawiono? Czy aby zaoszczędzone miliony wróciły do
budżetu? Czy przypadkiem nie dałoby się jeszcze drugie pięć
zaoszczędzić? Pewnie by się dało, tylko do tego potrzebny jest
ekonomiczny rachunek, najlepiej oparty na rzetelnym kosztorysie
powykonawczym.
Temat postaram się rozwinąć bardziej w felietonie pod tytułem:
„Eksperyment myślowy”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz