Zakładając oczywiście, że nie wybieramy się na Marsa. Radna Cyrańska po prostu wypowiedziała mu wojnę. W tym celu wystarczyło ujawnienie na forum rady miejskiej odrobiny prawdy (nota bene znanej już wszędzie indziej) o mechanizmach niecnego procederu kwitnącego w tak zwanej fundacyjnej niszy ekologicznej, której dotowanie/futrowanie w Skierniewicach nie wiadomo dlaczego oddane zostało w gestię prezydenta. Reszty dokonała charakterystyczna dla skierniewickiej mentalności niekontrolowana reakcja alergiczna. Być może nasza ulubiona radna nie była w pełni świadoma doniosłych skutków, jakie wywoła wkładając swojego „bejzbolka” w benefity fundacyjnej świty, podobnie jak sprytny prezydent Trębski zastawiając mały impasik na właścicieli „Dekady”. Tym niemniej kości zostały rzucone – a raczej listy wysłane...
Odważna decyzja - no i udało się!
Fundacja dała się podpuścić i natychmiast zainwestowała, część uzyskanych ze skierniewickiego budżetu dotacji, w denuncjację listowną osoby pani radnej Cyrańskiej do wszystkich urzędów, instytucji, prasy, parafii, a nawet do tzw. autorytetów moralnych. Dzięki czemu, zupełnie za darmo, o naszej bohaterce znów zaczyna się robić głośno w lokalnych środowiskach. (patrz mój felieton pt: „Publiczny gwałt zbiorowy na pięcioletnim skierniewiczaninie” i „Radny emocjonalnie i społecznie dojrzały”) Tyle, że tym razem nasza demokratycznie wybrana przedstawicielka nie jawi się już jako osoba nieporadnie i bezskutecznie nagabująca prezydenta Trębskiego o kilka marnych tysięcy jałmużny na tak egzotyczne przedsięwzięcia jak szkolenie instytucjonalnych pedofilów-kidnaperów czy kastrowanie bezpańskich kocurów, lecz jako zdecydowana wojowniczka z powodzeniem broniąca grosza publicznego przed nowoczesnym złodziejstwem! Czyżby w jej życiu otworzyła się nowa czysta karta?Czy wygra kto już zwyciężył moralnie?
Mamy więc w Skierniewicach kolejny ciekawy konflikt. Bukmacherzy mogą przyjmować zakłady. Jego rozstrzygnięcie zależy jednak od społecznego rozumienia fundamentalnych kwestii moralnych. Obie strony dość ryzykownie odwołały się do poczucia etyki statystycznego wyborcy. Pani radna Cyrańska prezentując pozytywistyczne stanowisko, że jest zobowiązana do nadzorowania prawidłowości przepływu środków publicznych zgodnie z przeznaczeniem, szczególnie dlatego, że pełni zaszczytną funkcję radnego i że za to właśnie pobiera swoją dietę - jej adwersarze natomiast pragmatycznie uważając, że dieta radnego w naszym środowisku zawsze stanowiła coś w rodzaju odczepnego, wypłacanego tak zwanym „bezradnym radnym” za to, żeby trzymali język za zębami i nie wściubiali nosa w swojskie sprawy. Teoretycznie prekursorka Cyrańska od początku ma racje moralne po swoje stronie i w dojrzałym społeczeństwie już by zaklepała sobie liczne głosy w zbliżających się wyborach do rady miejskiej. Jednak lokalna społeczność dojrzała nie jest. Mało kto ze skierniewickich wyborców tak naprawdę czuje się odpowiedzialny za jakość gospodarowania środkami utopionymi w samorządowym budżecie. Jeszcze mniej wie, jak w ogóle się do tego zabrać. Większość tutejszych podatników wciąż uważa daniny na rzecz lokalnej władzy za rodzaj haraczu, którego płacenie jest równoznaczne z wyrzuceniem w błoto, albo co najwyżej za zapłatę na krótki czas odraczającą mściwą agresję okupanta.Nie ma więc wątpliwości, że w nadchodzącej kampanii wyborczej czeka nas fascynujące widowisko, które z pewnością przesądzi o dalszych kierunkach rozwoju rodzimej świadomości społecznej. A wszystko dzięki czcigodnej Alicji Cyrańskiej. Nam pozostaje tylko trzymać za nią kciuki, mieć nadzieję że w odróżnieniu od niżej podpisanego będzie unikać szwendania się w okolicy skrzyżowania Pomologicznej z Rybickiego, no i że może ktoś jeszcze pójdzie w jej ślady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz