(Kto zgadnie czego to
definicja? Czytanie drugi raz nie daje nic)
„ ...jest to ciąg
osłonowych elementów obudowy studni kablowych oraz innych obiektów
służących urządzeniom
infrastruktury technicznej związanych z potrzebami zarządzania
drogami lub potrzebami ruchu drogowego oraz ,
na przykład, linii telekomunikacyjnych,
czy energetycznych.”
autor:
mn(?)
Znów o uzdrowisku proponują mi pomarzyć, poczytać. Więc
czytam za dwa złote i trzydzieści groszy znów. Uzdrowisko pośmiewisko, pustych
pojęć dziwowisko.„Głos” kole moje oczy
brakiem dostępu do niego w artykule z 31.01.13.r. Wcale nie do morza
Skierniewice żądają dostępu, ale jak się okazuje, do uzdrowiska swojego,
własnościowego. Tylko tak ściemniają na koszulkach, że do morza, ale i tak
wszyscy wiedzą o co chodzi. To nawet dostępu nie ma do tego skierniewickiego
uzdrowiska termalnego? Normalnie jakiś kanał! Jaja w szczerym polu. Ktoś w coś
nas wrabia najwyraźniej. I rzeczywiście! „Kanał technologiczny” się będzie „toto” nazywało i będzie zapinane w
pasy drogowe i zajmować się będzie zainteresowywaniem podmiotów, które by
chciały korzystać z niego między innymi. Tego kanału czyli. Czytam i się pytam
dlaczego? Kto by chciał?
Balanga na 13-tej stronie
Głosu
A tu jeszcze tytuł został wciśniętym pomiędzy bale, balety i
karnawały integracyjne, przedszkolne na 100 fajerek i temu podobne. Dzień dobry
milusińskiemu policjancikowi na zdjęciu z przedszkola w Makowie. Może kiedyś
(bo ja wiem) wyrośniesz na Supermana,
albo słynącego z cyckownych inwestycji Łukasza M. z łowickiej drogówki? (czytaj
felieton pt: „Co w sobie mają cycki Patrycji Pająk”)
Według jakiego klucza zakomponowano trzynastą stronę Głosu,
do jasnej panienki? Dlaczego autor nieznany? Ja pier... znaczy się pytam od
kiedy w lokalnej skierniewickiej prasie takie zwyczaje panują, że się autorzy
poukrywali wstydliwie pod inicjałem, albo pseudonimami? Ja rozumiem, że trzeba czasem się schować nawet w „kanał
technologiczny” przed pamiętliwymi wyborcami, skarbówką jedną, albo mafią,
wołomińską, bądź nawet kaukaską, tudzież bliskowschodnią bardzo, albo w krzaki
jak się psa wyprowadza, żeby sobie ulżył, pohasał, ale zrozumcie, że cierpi na
tym wasza WIA-RY-GOD-NOŚĆ, tabloidy marynowane.
A co z tym uzdrowiskiem w
końcu
Teraz będzie na poważnie. Uwaga. Władza (czyli biurokracja)
potrzebuje się wykazać przed WYBORCĄ co ją w przyszłości może nie wybrać na
następną kadencję. Jaka byłaby szkoda, zwłaszcza dla prezydenta Trębskiego!
Jest niestety zmuszona obertasa zatańczyć, „smatrij w maji głaza skazatć”
(zaczarować) przez telepudło, lub radjoprijomnik, albo wszcząć budowę wieży
Babel (bubel) takiej pozłacanej, piramidalnej, czyli UZDROWISKA (w naszym
wypadku akurat skierniewickim). A najlepiej wszystkie te trzy rzeczy naraz. Ale
uwaga! Pragnie też (władza czyli biurokracja) otumanić podatnika, żeby nie
burzył się podczas składania danin przymusowych, czyli tak zwanych opłat i
podatków lokalnych, abonamentów pogłównych za posiadanie pojemnika 200
litrowego na odpady segregowane (na razie osiem pięćdziesiąt), mandatów za złe
parkowanie, itd. No i żeby się za bardzo nie interesował co tam się wygaduje i
wyczynia podczas sesji budżetowej w ratuszu pod dywanem demokracji. Czyli
podczas tzw. skoku buldogów na kasę.
Cel na celowniku
Żeby cel osiągnąć władza (biurokracja) musi wymyślić ogółowi
jakiś inny cel ambitny (zastępczy), oficjalnie szczytny, zamiar wielce
przydatny, w perspektywie intratny (tej dalszej), z rozmachem i panoramą
szeroką, dech zapierającą, wielkie korzyści obiecujący i w ogóle
cool-fantastic; a następnie w miarę uprawdopodobnić go w oczach większości tego
ogółu. To prawda stara jak świat. Potem, od czasu do czasu, wystarczy sypnąć trochę moniaków na reklamy i obecność stałą w
świadomości zbiorowej (zainwestować) z „parafunduszu reprezentacyjnego” albo z
„funduszu promocji miasta” czy tam jakiegokolwiek podobnego „na kultu
wspieranie ry” (Kultury) lub „ małodzietnych romskich rodzin” i obserwować jak
się samograj rozkręca, miodem rozpływa na falach lokalnej radiostacji masowego
przekazu, jak się garuje co tydzień we wkładkach- rozkładówkach tygodników
lokalnych zwolnionych z odpowiedzialności dzięki anonimowości autorstwa. A czy
to będzie Uzdrowisko, czy Lotnisko, Kosmitów Lądowisko, czy „Akademickie
Siedlisko”, to już drugorzędne wszystko. Mechanizm jest zawsze taki sam. Nawet
można by obstawiać na Stolicę Warzywnictwa i Kwiaciarstwa, jak za komuny i
nadal coś tam wygrywać, ugrywać. W końcu wciąż jesteśmy w Skierniewicach, gdzie
Bolszoj Institijut Ogrodnictwa jakoś trwa. Ale to już zgrana karta niestety,
przez poprzedników pochopnie, małopociągająca dziś medialnie, demagogicznie
małonośna, zwłaszcza w dziedzinie Public Relations (w skrócie Pi,aR).
No chyba, żeby on w to wszystko wierzył szczerze...
Jeżeli jednak nasz prezydent w to całe uzdrowisko wierzy
(wraz z małżonką) to ja sam już nie wiem... Normalnie pojęcia nie mam (!), co o
takim obrocie rzeczy w ogóle myśleć? No bo dajmy na to: albo on dobrodziej nasz
i mąż opatrznościowy, wybawiciel co ma wielką chcicę aby obywatelom swym i
współmieszkańcom, czyli wszystkim nam dogodzić, ukołysać w dobrobycie, ukoić,
na rurze zatańczyć, wytańczyć, tylko mu nie wychodzi; albo on [... ustawa o kontroli publikacji i widowisk]. CDN (kiedyś tam).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz