„Czy do
odnowionego parku miejskiego będzie można wchodzić z psami?
Mieszkanka ulicy Sienkiewicza i właścicielka psa uważa, że to zły
pomysł. Radny Mariusz Dziuda przekonuje, że park to świetne
miejsce do rekreacji, również dla psów. Co o tym sądzą
mieszkańcy Skierniewic? Zapraszamy do sondy”
Sławomir Burzyński
art. pt: „Poradnik parkowy, czyli rekreacja też dla psów”
(ITS z 08.08.2014.r.)
W numerze z 8 sierpnia 2014.r. znany ze
swej dyspozycyjności wobec aktualnie panującej władzy, tygodnik
ITS, artykułem pt: „Poradnik parkowy, czyli rekreacja też dla
psów?” zadaje swoim czytelnikom pytania od początku
wyglądające na starannie przygotowane przez Władzę. Mimo
niewątpliwego kunsztu pisarskiego redaktora Sławomira Burzyńskiego,
bezpośredniego wykonawcy tej medialnej prowokacji, nie udało się
ukryć, że pytania owe mają wszelkie znamiona usiłowania
instalacji w świadomości społecznej tzw: „tematu zastępczego”,
mającego za zadanie odwrócenie uwagi opinii publicznej od
spraw „ważniejszych” - czyli istotnych dla życia przeciętnego
mieszkańca i zarazem niewygodnych (niebezpiecznych wręcz!) dla
wizerunku obecnego establishmentu, zwłaszcza w przededniu
zbliżających się wyborów samorządowych
Sądny dzień
Albowiem nieuchronnie nadchodzi dzień
sądu społecznego, kiedy to każdy mieszkaniec stanie się sędzią.
Raz na cztery lata, na jeden tylko dzień co prawda, ale jednak
dostajemy prawo demokratycznego osądzania postępków naszych
władców i decydowania: czy odesłać ich już na zieloną
trawkę (oczywiście tę ogrodzoną solidnym parkanem, bez żadnych
kup psich ani nawet ludzkich), czy też zostawić u budżetowego
żłobu na kolejną kadencję? Nie można się więc dziwić, że
władza coraz rozpaczliwiej usiłuje znaleźć na czas kampanii
wyborczej neutralny temat, choćby zalatujący kupą, który
zdolny byłby wypełnić, pochłonąć uwagę elektoratu jałową
dysputą co najmniej do końca bieżącej kadencji. Wielomiesięczne
przepółgławianie się nad kształtem regulaminu
skierniewickiego parku wydaje się ten ideał spełniać... Temat
jest w miarę odległy od finansowych afer, nieudanych (celowo
nieudolnych?) inwestycji i kompromitujących absurdów w
rodzaju
„Skierniewickiego Uzdrowiska” - czyli budowy piramidy
finansowej ze zwykłej gałęziówki. A dodatkowo „przykrywa”
- jak mawiają fachmani od PR -
problem anihilacji żywej gotówki,
który wielce niefortunnie nam się objawił przy okazji
„
Lunaparkizacji ogrodu prymasowskiego”.
Alternatywy cztery
Batalia o kształt regulaminu parkowego
wydaje się ostatnią deską ratunku dla skierniewickich
głównodowodzących. Jak nie to, to chyba już tylko „Wojna
polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” może uratować ich
tłustą dumę. Nic przecież nie wyszło z próby
wykorzystania sprawy
aresztowania i złożenia wójta gminy Skierniewice w charakterze rytualnej ofiary na ołtarzu poczucia
sprawiedliwości gawiedzi spragnionej. Niestety „motłoch” okazał
się całkiem rozsądny i mało podatny na tego typu ceremonie -
ewentualnie okazało się, że tego rodzaju motłochu w
Skierniewicach po prostu nie ma... Nie udało się też rozpętać
kampanii strachu przed
„pedofilią obrzydliwą, nieinstytucjonalną”
starannie kanalizowanej w kierunku nienawiści wokół dwóch
byłych penitencjariuszy osiadłych niedawno w Skierniewicach, którzy
po odsiedzeniu ciężkich wyroków próbowali wśród
nas zbudować normalne życie. Tu się jakiś tam „motłoch”
objawił, ale raczej wirtualnie egzystujący na platformie fujzboka i
łamach ITS-u, niźli w realnej rzeczywistości.
Nie wyszła również próba
kreacji
pani Lidii Kuchty, Ordynator Oddziału Noworodków w
Skierniewickim Szpitalu Wojewódzkim, na drugiego profesora
Chazana; ani nawet sprowokowania przy tej okazji własnej naszej
gminnej dyskusji o wyższości mobilnego prawotwórstwa
rządowego, nad stacjonarnym prawem Bożym. Marne widoki będą też
zapewne miały próby zogniskowania lokalnego patriotyzmu wokół
obowiązku ratowania
Instytutu Ogrodnictwa, który jak się
okazuje popadł w straszliwe długi na skutek... czy tam z powodu
przyczyny.
Z kupą w garści więc
zostaliśmy, psią...
I coś z tą kupą trzeba w końcu
zrobić sensownego, bo w Skierniewicach naprawdę dzieci umierają na
niediagnozowaną toksokarozę! Ale cóż tu można zrobić?
Noo... Można. Po prostu można rozwiązać problem „srania psami”
raz a dobrze i na zawsze! Tylko, że trzeba to zrobić w skali całego
miasta. Nie tylko w specjalnie tworzonych na tę okoliczność
strefach „odkupienia”. Jak to zrobić? To proste. Wystarczy, żeby
Rada Miejska uchwaliła
Uchwałę zakazującą pod groźbą grzywny
poruszania się w przestrzeni publicznej czworonożnym przyjaciołom
bez wyposażenia w kaganiec, smycz, aktualną książeczkę zdrowia,
oraz standaryzowany niezbędnik do odkupiania - złożony z trzech
ekologicznych torebek, łopatki, zmiotki i ewentualnie sprayu do
dezynfekcji. Potem należy część miejskich służb mundurowych, do
tej pory zajętych łataniem skierniewickiego budżetu kosztem
kierowców, skierować do łatania tegoż budżetu kosztem
toksoterrorystów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz