„Ministerstwo nie może uciekać od odpowiedzialności i zrzucać ją na
dyrektora szpitala w Skierniewicach. Mam ogromne pretensje do ministra zdrowia
Bartosza Arłukowicza, który sobie Owsiaka wziął jako doradcę do spraw
medycznych ”
Leszek
Trębski - Głos z 11 kwietnia 2013
„Zwycięzca programu typu
reality show, który u swojego boku ma drugiego piarowca, serwuje sądy na temat
dyrektora, który 30 lat przepracował na rzecz tej placówki. Przecież to się
działo by na chwilę zaspokoić opinię publiczną, żeby samemu nie oberwać bo
służba zdrowia kuleje. Chciano na chwilę odsunąć od siebie odpowiedzialność za
system, znaleźć kozła ofiarnego”
Leszek
Trębski - Głos z 18 kwietnia 2013
„Oświadczam, iż celem mojej
wypowiedzi była tylko i wyłącznie obrona dobrego imienia Miasta Skierniewice i
samego szpitala ”
Leszek
Trębski – oświadczenie z 11 kwietnia opublikowane w Głosie z 18 kwietnia 2013
No to się panu Prezydentowi Skierniewic nie udało osiągnąć
kolejnego zamierzonego celu. Jego oficjalne
wypowiedzi na temat doboru przez Ministra Zdrowia własnych piarowców i
doradców, oraz szemranych sukcesów w telewizyjnym reality show, mogą co
najwyżej Skierniewicom dobre imię popsuć, a nie obronić. Zresztą do czasu tego
całego zamieszania, ono wcale nie było zagrożone. Zagrożone było natomiast
dobre imię pani byłej Dyrektor Szpitala. Nadal jest! I to się nie zmieni do
czasu, dopóki nie zostanie wyjaśnione dlaczego przez 30 lat zarządzania
szpitalem nie rozwiązała tak banalnej sprawy, jak skrócenie czasu transport
umierających z ortopedi na oddział intensywnej terapii, z nieomal dwóch godzin
do chociażby dwóch minut. Czyli do czasu potrzebnego średnio zdrowemu
człowiekowi, żeby pokonać ten odcinek tiptopami i to tyłem.
Kaprysy Leszka Trębskiego
Gdyby pan Trębski miał kaprys wypowiedzieć się prywatnie o
krzywdzie koleżanki Grażyny Krulik, lub na temat prowadzenia się Ministra
Zdrowia, to owszem, ma prawo. Jak każdy z nas może sobie jeździć do woli na
osobach rozporządzających publicznymi funduszami. W końcu mamy wolność słowa, a
jakaś kontrola społeczna nad nimi jest potrzebna. Pan minister i tak ma to
gdzieś. Natomiast Prezydent Skierniewic nie ma takich kompetencji ani co
ważniejsze interesu. Powinien więc przeprosić, ale nie kolegę Arłukowicza z
zaprzyjaźnionej koterii, lecz swoich wyborców i współobywateli.
Co mu czarno na białym wytłumaczyła pani Anna Wójcik
Brzezińska w artykule „Prezydent Przeprasza” zamieszczonym w Głosie z
18.04.2013. Przy okazji przywaliła mu dziewczyna niezgorzej niż on Owsiakowi i
Arłukowiczowi. Trzeba przyznać.
Za te darmowe korepetycje należą się jej podziękowania nie
tylko od niego. Oczywiście mam przeczucie, że żadnych podziękowań nie będzie.
Raczej należy się obawiać, że z tego powodu najlepsza dziennikarka Głosu straci
pracę. Wicie, rozumicie, wystarczy przecież jeden telefon do wydawcy czyli do
„Mirbudu S.A”. A o to nie trudno, zwłaszcza gdy ktoś często ulega emocjom.
Jerzemu Mirgosowi z okazji
imienin
Więc Pani ANV już wkrótce
może odświeżać swoje CV. Zapewne wiele na tym nie straci... W związku z
powyższym bardzo ciekawi mnie jak redaktor naczelna „Głosu” pani Beata
Maly-Kaczanowska zabierze się za uświadamianie wielce szanownemu Jerzemu
Mirgosowi (właścicielowi i wydawcy Głosu), że redaktor Anna Wójcik Brzezińska
jest głównym filarem jego tygodnika. Żeby nie powiedzieć wręcz jedyną
lokomotywą, która to pismo ciągnie z mozołem i dźwiga. A z nim całą armię
dekowników, których nawet nie znam z imienia i nazwiska. Bo po pierwsze nazwisk
nie używają, a po drugie ich klonowanych bez końca tekstów nie daję rady
czytać. Sądzę, że podobnie jak większość nabywców Głosu. Ot tolerujemy ten
balast z przyzwyczajenia, albo z głębokiego zrozumienia, że ktoś w końcu musi
dokumentować i archiwizować dla potomności, policji i zakręconych
regionalistów, również te najnudniejsze wydarzenia lokalne.
Na miejscu pani Beaty - Redaktor Naczelnej Głosu zacząłbym
obłaskawianie „Wydawcy” od zmiękczenia mu serduszka zamieszczeniem jakiegoś
pretensjonalnego anonsu w tonacji lila-róż. Zawsze znajdzie się odpowiednia
okoliczność. Urodziny, przyjście wiosny, zwrot podatku... Najlepiej do tego
bukietu dodać jeszcze lekkostrawny wierszyk i słodką gałązkę storczyka, albo co
tam lubi.
Wracając do Owsiaka i
Arłukowicza
Pan Trębski po prostu wygarnął im prawdę. I na tym trzeba było poprzestać. Trochę może
za ostro, trochę w niewłaściwym miejscu, ale nie widzę w tym ich obrazy.
Obraził ich dopiero swoimi przeprosinami, pełnymi hipokryzji i pańszczyźnianego
sprytu. Ale to już inna bajka. Prawda jest taka, że Owsiak na doradcę
medycznego Ministra Zdrowia nadaje się tak samo dobrze, jak pani Krulik na
dyrektora skierniewickiego szpitala. A pan Arłukowicz naprawdę jest zwykłym
piarowcem. I nie ma w tym niczego obraźliwego, bo słowo „piarowiec” wcale nie
oznacza nałogowego alkoholika jak sądzą ludzie, dla których rzeczownik
„książka” kojarzy się wyłącznie z Pierwszą Komunią Świętą. Piarowiec to po
prostu osoba, która troszczy się o swój wizerunek w oczach opini publicznej. Od
angielskiego zwrotu „Public Relations”
PR= pi, ar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz