„Zabawy i śmiechu było co
niemiara, gdy na ostatniej sesji skierniewiccy radni dochodzili, czy można
wykastrować już wykastrowanego kota”
Sławomir
Burzyński ITS z 5 kwietnia 2013
Każdy „dobry” księgowy wie, że tego samego kota można
kastrować bez końca. Zwłaszcza jeśli sprawą zajmą się odpowiednio
wykwalifikowani biurokraci, a gmina sypnie łatwym groszem. Dziwi mnie, że
człowiek tak doświadczony i piastujący tak odpowiedzialne stanowisko jak
Mariusz Dziuda tego nie rozumie. Być może nie zdarzyło mu się jeszcze kastrować
kota za pieniądze, ale na przykład, pobierać wynagrodzenie za pracę w tych
samych godzinach na kilku etatach jednocześnie, to chyba tak?
Sprawa wcale nie jest taka zabawna jakby wskazywała na to
wesołość skierniewickich radnych. W końcu rzecz idzie o publiczne pieniądze.
Radni miejscy właśnie otworzyli kolejny worek bez dna. Kastrowanie bezpańskich
kotów na koszt podatnika, to dobry interes. Powstanie więc nam kolejna gałąź
lokalnej pseudogospodarki wyłudzającej pieniądze z budżetu miasta. Zwłaszcza
gdy radni wciąż będą szafować nimi lekką ręką. Wszystko na to wskazuje, że od
tej pory populacja bezpańskich kotów
będzie w Skierniewicach rosła w siłę i opływała w coraz większe dostatki.
Będzie też rosła liczba myszy i szczurów, oraz etatowych naciągaczy sprytnie
zagospodarowujących właśnie powstałą, nową niszę ekologiczną. Wskazuje na to
choćby wystąpienie radnej Alicji Cyrańskiej, która nieomal z marszu już domaga
się zwiększenia wydatków na podkarmianie rozleniwionych kotów z 7 tysięcy do
24. A to dopiero początek, aż strach pomyśleć o jakich kwotach będą dyskutować
radni w przyszłym roku. Zwłaszcza, że prezydent Trębski nie widzi
przeciwwskazań: „ by tę kwotę zwiększyć trzeba zapisać nie siedem a 24 tysiące”
- mówi. I już! Jak wiadomo pan prezydent Skierniewic posiada zaczarowany ołówek
i wystarczy jeśli nim coś zapisze, a to natychmiast staje się obiektywną
rzeczywistością.
Gdzie się załatwia
skierniewicka kociarnia
Ciekawą i dającą sporo do myślenia rzeczą jest fakt, że
skierniewiccy radni, przy okazji wykręcania kota na wszystkie strony,
zainteresowali się jedynie jego jajkami (wypowiedź Stanisława Szałwińskiego-
ITS z 5.04 str.2) i przednią częścią przewodu pokarmowego. O tym, że kot
posiada również tylną jego część, nikt nawet się nie zająknął. A przecież koty
też srają! Wystarczy zaobserwować co się odbywa codziennie w piaskownicach, na
osiedlowych placach zabaw, podobno urządzonych dla skierniewickich dzieci. Tak
jak psy obsrywają tam wszystkie trawniki, tak koty pracowicie wypełniają
cuchnącym gnojem każdy spłachetek czystego piasku. Nie muszę tu chyba dowodzić,
że miasto dzięki temu bardziej przypomina zafajdaną kuwetę niż uzdrowisko i dopóki to się nie zmieni, ze
snów o spacerujących po mieście kuracjuszach (czytaj napakowanych forsą
frajerach z Austrii) będą nici. Baj, baj 1500 atrakcyjnych miejsc pracy. A
skoro tak, to nawet jeśli uda się prezydentowi Trębskiemu cokolwiek sklecić na
graniczącym z Makowem ściernisku, to będzie to jedna wielka plajta. Oczywiście
kosztami bankructwa zostaniesz obarczony Ty czytelniku, podatniku. Wypadnie
tego po około 4 tysiące złotych na mieszkańca miasta, czyli po ok. 16 tysięcy
zł na każdą statystyczną rodzinę skierniewicką. Oczywiście plus odsetki i kary
za nieterminowe spłacanie. Mało? Skoro tak uważasz podatniku, to jakbyś sam
prosił o jeszcze więcej. A przecież w piśmie świętym jest napisane: „proście, a
będzie wam dane...”
2 tysiące na pocieszenie
Na zakończenie dla pocieszenia Skierniewiczan powiem, że
mieszkańcy Rawy Mazowieckiej mają jeszcze gorzej. Tamtejsze władze kpią sobie w
żywe oczy ze swoich podatników, dokładając do każdego łóżka w pensjonacie
„Nadzieja” po 2 tysiące złotych miesięcznie. I to tylko dlatego, że ten
przybytek prowadzą kolesie z Rawskiego Stowarzyszenia Abstynenckiego „Szansa”
(w/w ITS artykuł pt: „2 tysiące zł na bezdomnego”). Jak to się ma do sytuacji przeciętnego
rawskiego czy skierniewickiego emeryta posiadającego dom, otrzymującego 900 zł
odczepnego z ZUS-u, którym musi zapłacić
czynsz, rachunki, kablówkę, podatki, śmierciowe w PZU, dać na tacę co
niedziela, kupić leki, coś do jedzenia i do tego spłacać „chwilówkę”, którą
nieopatrznie podżyrował wnukom?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz