„Na lokalnych forach wrze.”- czytamy w nr 47 ITS-u z 23
listopada 2012. I to jest prawda. No może „wrze” to przesada, ale fakt że temat
przekrętu zwanego przetargiem na rewitalizację Skierniewickiego Parku został w
internecie wywołany. Trzeba też przyznać, że w internecie padło więcej
rzeczowych argumentów niż na ratuszowych spotkaniach profesjonalistów
(inwestorów z wykonawco-projektantami).
To powinno dawać do myślenia. Skąd o tym wiem? No oczywiście z lokalnej prasy,
która na tych spotkaniach była, siedziała i zakąszała, ale zamiast wykorzystać
okazję, że banda ratuszowych cwaniaczków sama im się podkłada i rzucić bzdury
przez nich opowiadane na pożarcie wygłodniałej opinii publicznej, to głupawą
konwencję podchwyciła i dalej rozmydla robiąc idiotów z własnych czytelników.
Po co to? Nie mam pojęcia. Chyba po to, żeby ludziska jeszcze bardziej
narzekały, że ITS zszedł na psy i żeby jeszcze bardziej spadły jego nakłady?
Zadanie ITS-u
Podstawowym zadaniem i interesem
każdej gazety jest dostarczanie czytelnikowi wiarygodnych, obiektywnych i
użytecznych informacji. Jakie to banalne! Jeżeli czytelnik straci zaufanie co
do którejś z wymienionych przesłanek, przestanie gazetę kupować, czytać i
przeglądać zawarte w niej reklamy. To już mniej banalne. Ciężar utrzymania
redakcji powinien wówczas przejąć ten, któremu owe kłamstwa służą. Niestety
kimkolwiek by on nie był, nie będzie miał żadnego interesu w łożeniu na niewiarygodną gazetę, nierzetelną i przez
nikogo nie czytaną. Publikowanie kłamstw szybko wychodzi na jaw, zwłaszcza w
prasie lokalnej, gdzie każda informacja jest łatwa do zweryfikowania
bezpośrednio u źródła.
Badania związków między ludźmi (np.
na NK i Facebooku) wykazały, że wystarczy łańcuch znajomych złożony z siedmiu
ogniw byśmy dotarli do dowolnej osoby na świecie, nie wyłączając królowej
Anglii, prezydenta USA, cara Rosji, czy herszta kartelu narkotykowego z
Medelin. W środowisku liczącym 50 tys. mieszkańców, takim jak Skierniewice,
owych ogniw nie potrzeba więcej niż trzy. Jednym słowem wniosek z tego taki, że
żadnej redakcji, a zwłaszcza lokalnego tygodnika, nie opłaca się próbować robić
durnia z własnych czytelników.
Jak to się dzieje, że opłaca się to
panu Sławomirowi Burzyńskiemu z ITS-u? I to tak bardzo, że wymyślił sobie
nawiedzonego Franka, który wraz z tępawą Niunią rzekomo nawołują na Facebooku
do ratowania parku przed wyrębem. Otóż nie ma tam takich użytkowników! Jedynym,
który wzywa na „fejsie” do dokładniejszego przyjrzenia się tzw „rewitalizacji”
parku w Skc jest Skierniewicka Gazeta Podziemna.
Co
ITS pisze o swoich czytelnikach?
„Internauci przerzucają się coraz
bardziej nieprawdopodobnymi informacjami na temat zaczynającej się
rewitalizacji parku miejskiego. Większość opinii nie ma nic wspólnego z
rzeczywistością, ale dzikie fantazje o betonowaniu parku i niepohamowanym
trzebieniu drzew zaniepokoiły nawet członków Instytutu Ogrodnictwa.” - koniec
cytatu. Przekopałem się przez cały internet głębiej od pana Sławomira
Burzyńskiego i nie znalazłem ani jednej wzmianki świadczącej, że ktokolwiek
obawia się zabetonowania parku. Znalazłem natomiast kilka wcale nie takich
dzikich wpisów dowodzących, że czytelnicy ITS-u obawiają się, że ktoś
„wiadomokto” pod pretekstem rewitalizacji parku zamierza sporo tego „betonu”
ukraść. O tym ITS milczy, gdyż pan S. Burzński akurat na te wzmianki nie
trafił. Jaka szkoda.
Dobrze, że chociaż trafił na pana Sławomira Maja -
sekretarza miasta, który wyznał mu w wielkiej konfidencji, że władze źle
zrobiły nie publikując projektu rewitalizacji. Od początku mówiliśmy, że miasto
zrobiło źle. Zgadzamy się z panem Majem, że publikacja projektu przecięłaby
spekulacje na jego temat. Wszystko fajnie, więc dlaczego projekt wciąż jest
tajny? Czyżby pan Łyżeń i Trębski byli odmiennego zdania niż pan Maj? Niestety
odpowiedź jest znacznie prostsza. Oni wciąż nie mają żadnego projektu! Król
jest nagi! Jak upublicznić coś, czego nie ma? Nie ukryją tego żenujące listki figowe w postaci trzech fotek
zamieszczonych w nr 49 ITS-u z 7 grudnia.
Na pierwszej widać schemat klasycznego monopteru, którego
starożytni używali jako rodzaju (wiatki) baldachimu chroniącego cenne posągi z
delikatnego marmuru przed słońcem i deszczem. Na scenę plenerowego teatrzyku
się on nie nadaje, gdyż wianuszek kolumn
skutecznie utrudniałby oglądalność spektakli. Te same zastrzeżenia można
odnieść do „słuchalności” koncertów. Po
co projektować orkiestrze koncertowanie zza szpaleru kolumn, nieprzezroczystych
także dla muzyki, skoro można wybudować normalną scenę? Po co ją budować skoro
już jest? Trzeba tylko trochę ją co? No? Zre... No zre... wi-ta-lizować.
Projektanty starannie wyselekcjonowane do rewitalizacji parku jednak tak
nienawidzą istniejącej tam muszli koncertowej, że muszą ją zniszczyć (zburzyć i
udeptać) a potem dopiero zastąpić czymkolwiek. Powariowali? Nie. Po prostu chcą
zarobić. A żeby zarobić muszą zrobić przerób. Przerób - to słowo klucz do
zrozumienia większości skierniewickich inwestycji. Nie pomysł, nie dobro
mieszkańców, nie profesjonalizm, nie sens i logika, ale właśnie:
P R Z E R Ó B.
Na drugim obrazku widzimy dość toporny, wręcz przedszkolny,
schemat mostku wyglądający na szczytowe osiągnięcie (szczytowanie) rodzimej
technologii ogrodzeniowej ze znanych i lubianych przez wszystkich, prefabrykatów
betonowych. No ale na litość boską niech nam pan Burzyński tu nie ściemnia, że
są to kopie mostków rodem z angielskiego królewskiego katalogu z 1886.r. i że
mu te tajemnice - he, he - wyznała sama pani mgr inż. Anna Śniegucka-Pawłowska
– naczelna architektka skierniewickiej rewitalizacji! Kto jak kto, ale ona z
pewnością takie katalogi trzymała w dłoniach nie raz.
Na trzecim obrazku mamy konturowy schemat skopiowany podobno
z ogrodzenia warszawskich łazienek. Też królewskich. Cóż – ładny. Proporcjonalny
i najwyraźniej cholernie drogi. A skoro taki drogi to zapewne długo nie postoi.
No, ale o to będziemy się martwić w przyszłej kadencji. Już na etacie
złomiarza.
A
projektu jak nie było tak nie ma
Właściwie to projekt już jest, tyle
że na razie tylko na łamach Skierniewickiej Gazety Podziemnej. Może nie całkiem
„projekt”, bardziej pomysł lub koncepcja, ale jest. Jakoś tak się złożyło, że
powstał. Tak przy okazji, w trakcie krytyki posunięć oficjalnych władz. I jest.
I niezbicie dowodzi, że nasza krytyka była konstruktywna. Zadaniem mądrych,
gospodarnych władz, ceniących dobro wszystkich mieszkańców, jest sięgać do
wszelkich dostępnych zasobów, wybierać to co najlepsze i wprowadzać do
realizacji. Ku chwale wyborców. Bo jak zauważył pan wiceprezydent Łyżeń –
odpowiedzialny za tę inwestycję: „Jeżeli nie zrobimy tego teraz, gdy mamy
unijne pieniądze, to nie zrobimy tego nigdy”.
Naprawdę chodziło mu tylko o ten
fajansiarski, buracko-ziemniaczany, cuchnący zapyziałą prowincją na milę
PRZERÓB?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz