Zagospodarowanie rezerw prostych, poza podniesieniem rangi i
skali imprezy, nieuchronnie doprowadzi do ostrej ekspozycji tzw „wąskich
gardeł”. Dopóki Skierniewickie Święto Kwiatów Owoców i Warzyw jest imprezą o
randze lokalnego jarmarku, problemy te nie dla wszystkich są oczywiste, jednak
w miarę wzrostu liczby uczestników i odwiedzających z pewnością staną się
dokuczliwe.
Wąskie gardło komunikacji
Dla przykładu weźmy problem wygodnego dojazdu i parkowania przyjezdnych
gości. Z jednej strony
zmotoryzowani
turyści narzekają na brak miejsc parkingowych i konieczność indywidualnego
rozwiązywania problemu, z drugiej strony cała masa wolnych przestrzeni w
bezpośrednim otoczeniu festynu bywa źle wykorzystana z powodu
braku odpowiedniej organizacji ruchu. Na przykład opustoszały teren
targowiska miejskiego wraz z przyległościami. Z tego powodu każdy przyjezdny
musiał wykonać kilka rundek po dostępnych ulicach w celu rozpoznania terenu i w
końcu wcisnąć się w okoliczne parkingi osiedlowe. Zwiększało to dodatkowo tłok
i zamieszanie na okrojonej na czas imprezy sieci dróg oraz powodowało przykre
utarczki z mieszkańcami pobliskich osiedli.
Po prostu fizjologia
Kolejnym problemem było załatwianie normalnych potrzeb fizjologicznych
tak wielkiej liczby uczestników. Co prawda miasto na czas imprezy ustawiło w
strategicznych punktach przenośne ubikacje (tzw „toytoye”), ale przy
zwiększeniu skali imprezy w przyszłości, z pewnością pojawi się deficyt miejsca
pod następne tego typu przybytki. Nie wspominając już, że toytoye to
rozwiązanie mało prestiżowe, dopuszczalne jedynie wówczas kiedy nie ma innego
wyjścia. Ale wyjście jest. Drogę do niego wskazuje umiejscowiony w samym środku
imprezy pasaż „Dekada”. Nie dość, że udostępniał on swoje WC-ty bezpłatnie, to
jeszcze utrzymywał je we wzorowej czystości. Szkoda, że nie ma takich WC-tów
jak w „Dekadzie”, równomiernie rozproszonych po całym obszarze skierniewickiego
festynu i lepiej oznakowanych. Nie ma, ale przecież mogłyby być!
Fatalne Rozplanowanie
Rozplanowanie zagospodarowania terenu,
na którym odbywają się skierniewickie targi przynosi największy wstyd Pracowni
Urbanistycznej funkcjonującej przy Urzędzie Miasta. Po tylu latach pracy
powinna ona dysponować przynajmniej kilkunastoma wariantami koncepcji poprawy
istniejącego stanu rzeczy. Wciąż mówimy o uruchomieniu rezerw prostych nie
wymagających wielkich nakładów inwestycyjnych. Kiedy jednak spojrzeć na temat
szerzej nasuwają się pytania. Dlaczego nigdy nie opublikowano żadnej śmielszej
wizji urbanistycznej dotyczącej rozwoju skierniewickich targów i wbudowania ich
infastruktury w tkankę miejską? Jak to się stało, że impreza z 35 letnią
tradycją nie odcisnęła do tej pory żadnego piętna w krajobrazie miasta? Jak to
możliwe, żeby nie była widoczna nawet w Miejscowych Planach Zagospodarowania
Przestrzennego? Dlaczego radni kolejnych kadencji nie docenili tego taniego i
wydajnego narzędzia stopniowego osiągania pożądanego kształtu przestrzeni
miejskiej?
Najwydajniejsza z rezerw
prostych
A gdyby tak Święto Ziemiopłodów organizować w Skierniewicach
dwa razy w roku? Powiedzmy raz jako imprezę bardziej wiosenną, a drugi raz
jesienną? Ta sama infrastruktura, wypraktykowane rozwiązania, lepsza
organizacja – to powinno wypalić. Myślę, że handlowcy, klienci i mieszkańcy przyjęliby taką inicjatywę z
entuzjazmem. Instytut Ogrodnictwa z definicji powinien takie pomysły popierać.
Nie mam pojęcia jak faktycznie wyglądałby projekt dodatkowego jarmarku z punktu
widzenia skierniewickiego budżetu miasta, ale mam jakie takie pojęcie, jak
wyglądać powinien.
Otóż powinien przynosić zyski, a przynajmniej wymierne
korzyści dla miejscowej gospodarki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz