Skierniewicka
Gazeta Podziemna pisała: „Plac
zabaw -
Z tym placem zabaw to jakaś paranoja. Ktoś, kto z uporem maniaka,
zamierza wywalić jedną z nielicznych udanych rzeczy, które w
tym parku się sprawdziły, musi być niespełna rozumu.”
Nareszcie w skierniewickim parku
prymasowskim odrodził się plac zabaw dla dzieci. Powstał jak
feniks z popiołów skorumpowanej głupoty i arogancji;
ciekawszy, bardziej funkcjonalny i co tu dużo mówić:
piękniejszy.
Na nic zdały się niedouczone wywody i połajanki
różnych mądrali, biurokratów obsiadających
decydenckie stołki. Konserwator Zabytków już „rejtanem”
nie leży i „nielzja” nie krzyczy. Nie ma wszechwiedzących
pseudoprezydentów bezczelnie wrzeszczących, że w
samorządowym budżecie brakuje pieniędzy na prorodzinną
infrastrukturę. Okazuje się nawet, że odgłosy dziecięcych zabaw
wcale nie psują podniosłego nastroju rezydencji dawnych
arcybiskupów, a forma placu zabaw została całkiem nieźle
wpisana w tradycyjną kompozycję parkową i nawet zharmonizowana z
nią lepiej niż wiele innych rozwiązań, o których tu, przez
litość, wspominał już nie będę. Oczywiście można było
lepiej... Można było bardziej twórczo. Można pewnie było i
trochę taniej... Nie będę się tu rozpisywał o szczegółach,
o drobnych usterkach, o humorystycznych wpadkach wykonawców
takich jak choćby brak urządzeń dla dzieci do lat 4, brak
oświetlenia, czy „jednorodzinna” piaskownica prosto z Castoramy.
Odbudowa placu zabaw potwierdza, że jeżeli społeczeństwu naprawdę
na czymś zależy to potrafi ono znaleźć skuteczne sposoby żeby to
urzeczywistnić. Nawet jeśli musi wiązać się to z obaleniem
antyspołecznej władzy. Potwierdza również fakt, że jeśli
władza potrafi nawiązać ze społeczeństwem partnerskie relacje,
to jej autorytet w Narodzie rośnie. Brawo panie prezydencie Jażdżyk!
To co najważniejsze
Plac zabaw wniósł do parku
radość i śmiech szczęśliwych dzieci, wprowadził życie, stał
się ważnym miejscem integracji społecznej. Skierniewicka Gazeta
Podziemna wspominała o tych wartościach już od roku 2012.r.
Wówczas przerastało to możliwości wyobraźni „parkowych
rewitalizatorów”. Dziś każdy może na własne oczy się
przekonać jak to działa. Plac zabaw jest celem rodzinnych
wycieczek, już w chwili otwarcia stał się atrakcją przyciągającą
do parku tłumy mieszkańców. Obecność zaś normalnych ludzi
jest, zwłaszcza dla samotnych babć i matek z dziećmi, gwarancją
że w parku zawsze się znajdzie ktoś kto w razie czego przyjdzie z
pomocą, że jest bezpiecznie, że można tam odpocząć nie będąc
narażonym na zaczepki wszelkiego rodzaju chuliganerii. I wcale nie
mam tu na myśli stereotypu tzw „dzisiejszej młodzieży” na
którą zbyt łatwo przyzwyczailiśmy się zwalać winę za
wszelkiego rodzaju patologie toczące nasze życie społeczne.
Obecność zwykłych ludzi to najlepszy monitoring. Nawet jeśli
podejrzane „typki” dziś się w parku pojawiają, ten cudowny
monitoring trzyma ich jakoś w ryzach, jakoś dyscyplinuje...
Projekt otwarty
Sądzę, że plac zabaw w parku winien
być „projektem otwartym”, że prócz niezbędnych napraw i
standardowych zabiegów konserwacyjnych, jego twórcy
będą go funkcjonalnie rozwijać, tak żeby wzmacniać pozytywne
zjawiska społeczne które zainicjował. Naprawdę warto.
Sądzę, że w pobliżu placu zabaw jak najprędzej powinno się
pojawić poidełko z wodą zdatną do picia, może nawet fontana ze
sprytnym i bezpiecznym brodzikiem dla maluchów, że jest tam
miejsce na porządną „piaskownicę”, a raczej pomysłową i
funkcjonalnie rozbudowaną „piaskową krainę”, miniplażę
pozbawioną cech obecnej prowizorki. Przydałoby się też więcej
miejsc przeznaczonych do parkowania rowerów, trwałych i
wygodnych siedzisk, oraz oświetlenie na sezon jesienno-zimowy gdy
naturalnego światła będzie już za mało by bezpiecznie korzystać
z rekreacji na świeżym powietrzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz