-->
1. „Obelisk jest
samowolką i jego rozbiórka nie podlega dyskusji – mówi
Marian Rożej, Wojwódzki Konserwator Zabytków, oddział
w Skierniewicach”
2. „Myśliwi nie
złożyli jednak broni i od decyzji Wojewódzkiego Konserwatora
Zabytków odwołali się do Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego”
3. „Zarząd który
podejmował decyzję o budowie i lokalizacji obelisku działał w
dobrej wierze. Ja wiem, że nieznajomość prawa nie usprawiedliwia,
ale każdy ma chyba prawo popełnić błąd”
4. „Myśliwi w swoim
piśmie do ministra wyrazili chęć zmiany aranżacji obelisku [...]
Możemy zubożyć tę inwestycję za własne pieniądze – deklaruje
przewodniczący – Chodzi o to by obelisk nie raził tak bardzo w
oczy, gdy wchodzi się na cmentarz”
5. „Ze względu na
konieczność przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego,
rozpatrzenie odwołania nastąpi do końca tego roku. - informuje
biuro prasowe resortu”.
ITS z 25.10.2013.r.
artykuł pt: „Los jelenia jest w rękach ministra kultury”autorstwa
Agnieszki Kubik
Żyjemy w piramidalnej paranoi. Kto się
z tym poglądem nie zgadza niech łaskawie wyciągnie naukę z
historii skromnego drewnianego nagrobka przedstawiającego mężczyznę
z jelonkiem, umieszczonego na obskurnych i zapomnianych przez Boga,
oraz ludzi peryferiach średniozabytkowego cmentarzyka, gdzieś w
prowincjonalnych Skierniewicach. Dlaczego tak mało istotną bzdurą
osobiście zajmuje się Minister Kultury czterdziestomilionowego
państwa? Nie ma ważniejszych spraw na głowie? Dlaczego na Miłość
Boską, Bogdan Zdrojewski - nasz narodowy bohater skutecznej walki z
„Powodzią Anno Domini 1997” brnie w kontynuację takiej paranoi?
Nic na-praw-dę nic nie
pomoże...
Pewnie dlatego, że nie jest sam. Ma
resort do wyżywienia, a ten z kolei ma swoje biuro prasowe, które
poinformowało właśnie, że: „Ze względu na
konieczność przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego,
rozpatrzenie odwołania nastąpi do końca tego roku.”. Czyż
to nie jest dla ministra i dla nas wszystkich tego państwa
obywateli, upokarzająca paranoja i marnotrawstwo grosza publicznego?
Czy ministrowi Zdrojewskiemu, choćby i z pomocą resortu, przystoi
wyręczać w obowiązkach prowincjonalnych inspektorów i
konserwatorów - utrzymujących swoje rodziny z
„konserwatorowania” drogocennych skierniewickich zabytków
sześciu (czy tam ośmiu?) - bez narażania swojego urzędu na
śmieszność? Wydaje się, że nie ma on wyjścia w sytuacji gdy dwa
szczeble niżej jego ludzie nie potrafią sobie z problemem poradzić.
Ale na czym właściwie polega problem?
Obraza majestatu
Otóż ważni i czujnie dbający
o swój autorytet urzędnicy skierniewiccy obrazili się
śmiertelnie na fundatorów hubertusowego jelonka drewnianego
za to, że fundacja owa odbyła się z zupełnym ich pominięciem.
Dlatego też nie mogą wziąć pod uwagę, że myśliwi którzy
uczcili tym pomniczkiem pamięć swojego patrona, nie działali w
złej wierze i że po prostu nie wiedzieli o takim obowiązku.
Nieznajomość prawa szkodzi. Nie ma
znaczenia to, że działacze PZŁ przeprosili lokalne konserwatorstwo
za tę „ciężką zniewagę” i nawet pokornie obiecali
natychmiast wszelkie uwagi uwzględnić, krzywdom wielmożów
zadośćuczynić, suto zakrapiany obiad na ich cześć wydać, a
pomniczek własnym sumptem formalnie zubożyć lub wzbogacić detalem
wedle gustów i oczekiwań Wielce Obrażonych specjalnie
dobranym. Tamci jednak twardo stoją na stanowisku, że wpierw
bezczelni myśliwi winni ponieść karę, czyli grzywnę uiścić,
nagrobek zburzyć, a Hubertusa poćwiartować ku przestrodze
następnych ewentualnych samowolców gdyby się mieli w
przyszłości trafić i na podobną zniewagę ośmielić. Nie ma
żadnego znaczenia, że prawo dopuszcza tak zwaną „legalizację”...
Tak więc mus jest hubertusową fundację ze świętej ziemi
cmentarzyka wykorzenić doszczętnie i to pod nadzorem uprawnionych
archeologów. Teren zniwelować, za wywózkę gruzu
zapłacić i poddać utylizacji zgodnie z aktualnie obowiązującymi
przepisami o gospodarce odpadami. Potem dopiero można będzie do
tematu wrócić jeżeli myśliwym wystarczy jeszcze zapału i
pieniędzy.
Tyle, że ksiądz dobrodziej nieco się
pospieszył i pomniczek już poświęcił prawdziwą wodą święconą,
czyniąc tym z niego sakralny obiekt kultu religijnego podlegający
ochronie Konstytucji, Siły Wyższej i obyczaju mocno zakorzenionego
w polskiej tradycji.
Mamy więc konflikt
pomiędzy władzą świecką i duchową
Smaczku sprawie dodaje fakt, że rzecz
ma miejsce na terytorium należącym do potężnego świętego
Stanisława Biskupa Męczennika patrona takich konfliktów i to
w dniu kiedy nareszcie rozstrzygnięty został na jego korzyść
wieloletni spór o patronat nad rzeczonym cmentarzem pomiędzy
nim a świętym Rochem. Jak wiadomo święty Stanisław wyniesiony
został na ołtarze po tym, jak się postawił władzy królewskiej
po to, żeby zostać za to posiekanym przez świeckich na kawałki i
posolonym. Nie wróży to niczego dobrego świętemu
Hubertusowi, który zdaje się dość pochopnie pozazdrościł
koledze Stanisławowi męczeńskiej sławy, tym samym wciągając
swoich wiernych wyznawców z PZŁ w niezłą kabałę.
Nie ma się więc co dziwić, że
Minister Kultury zarezerwował sobie na rozstrzygniecie tak
skomplikowanego zagadnienia trzy miesiące i miejmy nadzieję w swej
mądrości termin ten przedłuży do czasu, aż pomniczek całkiem
spatynowieje, tak by następne pokolenie skierniewickich
konserwatorów zabytków z czystym sumieniem mogło
wpisać go do inwentarza swojego biznesu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz