„Nie w Skierniewicach ukuto pojęcie blokersa. Mówimy o
zjawisku społecznym, z którym postaramy się sobie poradzić” - Się Sobie czytamy
na 12-tej stronie tygodnika „Głos” z 10 stycznia 2013.r. w artykule pt: „Miasto
zapowiada walkę z blokersami – będą eksmisje”. Czytamy i czytamy, z uczuciami
mieszanymi czytamy i w końcu się nie dowiadujemy co to za zjawisko społeczne te
„blokersy”, ani gdzie ukuto takie pojęcie, ani nawet dlaczego ich tak bardzo
nienawidzimy? Bo chyba nie za to, że przesiadują na klatkach schodowych i że my
się ich boimy na palcach chodzimy?
Ludzie listy piszą
Jedyne czego tak naprawdę się dowiedzieliśmy z artykułu pani
anw to to, że ludzie listy piszą do
wszystkich świętych. Do Spółdzielni Mieszkaniowej, Księdza, Popa, Goździkowej,
Rady Miejskiej, Parafialnej, Straży Miejskiej i Pożarnej, Mikołaja, Prezydenta,
więcej świętych nie pamiętam.
A w ogóle to skąd wiadomo, że to ludzie? Że pisać umią,
umieją? Wiceprezydent Łyżeń też napisał i nawet uniżenie przekazał petycję do
policji z prośbą o podjęcie działań! A policja „olała go ciepłym moczem” - jak
mawiają „blockersi”. Na drugi raz niech nie zawraca policji joisticka podczas
sesji „Eage of Empire”!
Nie drażnić Lwa
W związku z czym wściekły pan Łyżeń pogroził im dużym palcem
w bucie, potem małym, a następnie postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Te
ręce. Niestety „miasto, jako samorząd w podobnych sytuacjach niewiele może
zrobić” - pożalił się pani redaktor „Głosu”, ale on jako Łyżeń Piotr i tak się
postara. Może na przykład powęszyć po
teczkach ratuszowego archiwum w
poszukiwaniu tzw „haków”. W celu „sprawdzenia czy na tych dwóch (tych dwóch!) lokalach nie ciążą prawomocne wyroki
eksmisyjne”? No bo jeśli przypadkiem, dajmy na to ciążą, to „wówczas będziemy
mogli przeprowadzić tych ludzi (podludzi?) pod adresy dalece odbiegające od
standardów których dziś nie doceniają”. Krótko mówiąc do getta... Ta ta ta...
ta! Czy czegoś nam to nie przypomina? Nie, nie „do gazu”, jeszcze nieee. Chyba
nie... (dziennikarz nie dopytał) ale chyba, na pewno nieee...
Jak być powinno w
normalnym kraju
Obywatele w wolnym kraju mają prawo obawiać się Blokersów,
Setlersów, białych myszy a nawet Krasnoludków. Obywatele mogą nie wiedzieć do kogo się zwrócić ze
swoimi problemami i obawami, ale „Wszyscy Święci” bez wyjątku, kiedy otrzymają
skargę od obywatela, mają psi obowiązek ją rozpatrzyć, jeżeli w świetle
obowiązujących przepisów są organem właściwym; albo przekazać ją do
rozpatrzenia organowi właściwemu, w terminie siedmiu dni i pisemnie powiadomić
o tym zainteresowanych.
Mowa oczywiście o reakcji na podpisane pisma. Niepodpisane donosy powinny lądować w koszu na śmieci i to
bez czytania. Do czego prowadzi czytanie donosów możemy się przekonać na
przykładzie zastępcy prezydenta. Nie ma wątpliwości, że organem właściwym do
rozpatrzenia zagrożenia odczuwanego przez mieszkańców kamienicy przy ul.
Mszczonowskiej 31 jest Policja. Piotr Łyżeń winien więc przekazać skargi
mieszkańców Policji i ich o tym zawiadomić w ciągu 7dni. Jeżeli potrzebował
przy tej okazji się wykazać przed wyborcami, to mógł przystąpić do sprawy w
charakterze strony i po 2 miesiącach przypomnieć policjantom, że kończy się im czas na jej załatwienie. Jeżeli
potrzebuje jeszcze bardziej się wykazać może z powodu bezczynności policjantów
rozpętać aferę w prasie. Ale nie może pod tym pretekstem knuć i węszyć w celu
ograbienia ludzi, z godności, dobrego imienia, czy mieszkania! To jest
barbarzyństwo, cofnięcie się w rozwoju o tysiące lat!
O objawach odczucia
zagrożenia
Jeżeli odczucie zagrożenie odczuwane przez mieszkańców
kamienicy przy ul. Mszczonowskiej 31 znajdzie potwierdzenie w faktach,
zeznaniach świadków i dowodach materialnych, policja winna przekazać sprawę
prokuratorowi, jeżeli nie, to też jemu ale ze wskazaniem naruszenia dóbr
osobistych obywateli nazywanych tu blokersami. Jeżeli przestępstwo zaliczane
jest do tych ściganych z urzędu, prokurator ma obowiązek zabezpieczyć dowody,
przesłuchać świadków i maksymalnie w terminie trzech miesięcy przedstawić oskarżonym zarzuty, po czym
wystąpić z oskarżeniem do sądu.
Zapomniana w
Skierniewicach zasada
Dopóki sąd nie wyda wyroku, a wyrok się nie uprawomocni,
blokers nie blokers ma być uznawany za niewinnego! Nazywa się to zasadą
„domniemania niewinności” panie Łyżeń (!)
i uważa za jedno z największych, cywilizacyjnych osiągnięć białego
człowieka. Wciąż jesteśmy z niej dumni panie Łyżeń! Ta sama zasada odnosi się
jednakowo do żydów, weterynarzy, kominiarzy, homoseksów, blokersów i wszystkich
inny obywateli RP oraz ich gości. Żadnych, kurwa więcej polowań na czarownice w
Skierniewicach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz